NOWOŚCI

wtorek, 10 sierpnia 2010

671. Uczeń czarnoksiężnika, reż. Jon Turteltaub

Oryginalny tytuł: The Sorcerer`s Apprentice
Reżyseria: Jon Turteltaub
Scenariusz: Lawrence Konner, Matt Lopez, Mark Rosenthal, Carlo Bernard, Doug Miro
Zdjęcia: Bojan Bazelli
Muzyka: Trevor Rabin
Na podstawie: poematu Johanna Wolfganga Goethe "Der Zauberlehrling"
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy / Przygodowy / Akcja
Premiera światowa: 08 lipca 2010
Premiera polska: 30 lipca 2010
Obsada: Nicolas Cage, Monica Bellucci, Alfred Molina, Jay Baruchel, Jake Cherry, Teresa Palmer, Peyton List, Toby Kebbell, Alice Krige, James A. Stephens 



    W okresie wakacyjnym twórcy dają trochę odpocząć widzom i serwują im lekkie filmy, które są dobre na seans dla całej rodziny. Jeżeli jeszcze film sygnowany jest wytwórnią Disneya, to już w zasadzie niewiele może odciągnąć widza od ekranu. Jednym z takich przykładów jest "Uczeń czarnoksiężnika" twórcy "Skarbu Narodów" - Jona Turteltauba. Dzięki wsparciu wytwórni, a także producentów takich jak Jerry Bruckheimer przeniósł na ekran poemat Goethego z końca XVIII wieku. Nawiązując do klasyki i łącząc ją ze współczesną technologią stworzył magiczny i efektowny film, który nie pozwala się nudzić.

    Tysiąc lat temu potężny czarnoksiężnik imieniem Merlin miał swoich trzech wspaniałych uczniów  - Baltazara, Veronicę oraz Horvatha. Jednakże Horvath zdradził przyjaciół i przyłączył się do Morgany, która pragnęła ożywić nieżyjących już czarnoksiężników pochowanych na całym świecie. Merlin przed śmiercią przekazał Baltazarowi pierścień a wraz z nim zadanie odnalezienia Pierwszego Merlinczyka. Przez wiele lat Baltazar poszukiwał najstraszliwszych czarodziei i więził ich w drewnianej lalce, w tym także Horvatha i Morganę w ciele Veronici, a przy okazji szukał młodego spadkobiercy Merlina. W końcu trafia do Nowego Jorku, gdzie przypadkowo spotyka Dave`a, który okazuje się być tym którego szukał od lat. Jednakże w wyniku niekontrolowanych wydarzeń Horvath zostaje uwolniony aby chwilę później znów zostać zamkniętym wraz z Baltazarem w urnie. Po 10 latach, kiedy ich więzienie dobiega końca, Dave ma już 20lat, ale nigdy nie zapomniał o wydarzeniach z przeszłości. Teraz Baltazar znów do niego powraca i rozpoczyna szkolenie, aby Dave mógł stawić czoła Horvathowi a także udaremnić jego plan uwolnienia Morgany i zniszczenia ludzkości.
    Turteltaub po raz kolejny udowadnia, że potrafi robić niesamowite kino przygodowe, które jest niezwykle lekkie, ale i wciągające, czyli innymi słowy w sam raz na wakacyjny wieczór. Historia przedstawiona w filmie oparta została o poemat, który później doczekał się symfonicznej swojej wersji o tym samym tytule, który wykonany został przez francuskiego kompozytora - Paula Dukasa. Ona z kolei wykorzystana została przez twórców Disneya w filmie animowanym "Fantasia", który stanowi genialne połączenie muzyki, animacji i magii. Historia "Ucznia czarnoksiężnika" jest bogata, dlatego nic dziwnego, że w końcu doczekała się filmowej adaptacji. Jest to opowiastka niezwykle błaha, która jest zwykłą bajką dla dzieci, bo oto mamy wybrańca, który ma pokazać swoją wielkość i ocalić świat przed złem. Schemat jak każdy inny, ale jego wykonanie jest wręcz zachwycające. Nie mowa tu tylko o całej oprawie muzycznej i wizualnej, ale także i wszelkich elementów, które wpływają na to, że film po prostu wciąga bez końca. 
Ze względu na to, że jest to obraz przedstawiający nauki magiczne pewne jest, że nie zabraknie w nim sporej dawki akcji. I tak więc mamy liczne pościgi, gdzie do moich ulubionych należy oczywiście scena z lustrzanym światem, a także ogromną ilość walk wręcz i przy użyciu broni oraz czarów. Ponadto niektóre elementy pojawiające się w filmie bardzo dobrze dopełniają wrażenia na seansie, tak jak sceny na stacji kolejowej, czy też motyw z cewką Tesli, która udowodniła, że istnieje więź między magią a nauką - fizyką. Produkcji nie zabrakło także poczucia humoru, które charakterystyczne jest dla współczesnych filmów przygodowych. Nie są to jakieś dobitne żarty, czy też niezapomniane gagi, ale niektóre ze scen są przekomiczne.
    Niewątpliwą zaletą filmu są oczywiście wykorzystane efekty specjalne. Dzięki temu, że film przedstawia wątki magiczne spece od nowoczesnych technologii mieli szerokie pole do popisu. Większość elementów wykonana była zniewalająco, w zasadzie to wszystkie były bez zarzutu, jednakże coś z nimi było nie tak. Mogłoby być to spowodowane całkowitym kontrastem pomiędzy szarą rzeczywistością Nowego Jorku, a magikami wyjętymi ze starej epoki. Ma się wrażenie, że niektóre elementy zupełnie nie stanowiły spójności z resztą filmu. Mogło być to spowodowane także ruchami, które wykonywali bohaterowie, aby użyć czarów, gdyż wyglądały one bardzo nienaturalnie.  I takim przykładem tutaj jest choćby używanie tych wszelkich kul - ognia, elektryczności, itp. Nie mniej wyglądało to bardzo efektownie. Najbardziej zjawiskowy był krąg Merlina w powiększonej skali - pomysł na samo wykonanie był bardzo dobry, a efekt... zapiera dech. Z pewnością wielu dostrzeże także piękno w wydarzeniach mających miejsce w Chinatown - nie tylko z powodu smoka, ale też i konfetti, a także w laboratorium Dave`a z udziałem mopów, gąbek i innych narzędzi sprzątających. Żaden z tych elementów nie byłby aż tak emocjonujący, gdyby nie odpowiednio dobrane kompozycje autorstwa Trevora Rabina. W swojej karierze miał wiele wzlotów ("Armageddon") i upadków ("Góra Czarownic"), ale w tym filmie muzyka była mocną jego stroną. 

    Turteltaub zaangażował do produkcji same wielkie gwiazdy. Na pierwszy plan wysuwa się sam Nicolas Cage, którzy znają go z filmów wielu gatunków. Nie ma roli jakiej by nie zagrał, ale niesamowite jest to jak bardzo udaje mu się wykreować daną postać. Z pewnością było mu bardzo ciężko wczuć się w Baltazara, aczkolwiek efekt końcowy jest zadowalający. Jego ucznia zagrał Jay Baruchel, którego do tej pory oglądać mogliśmy jedynie w głupiutkich komediach dla nastolatek. Tym razem postanowił podbić serca najmłodszych i chyba też mu się udało dzięki ogromnemu urokowi. Najbardziej jednak świecił Alfred Molina po raz kolejny wcielając się w czarny charakter, który tym razem stał się magikiem. Ponadto ten jego czarny humor - idealnie pasował do postaci. Epizod w filmie zagrała także Monica Bellucci, która była tak przekonująca jak ołówek udający pióro. Jej rola ograniczyła się jedynie do bezmyślnego rzucania się po fontannie, a to jakoś nie było zbyt fascynujące. Innymi słowy samo obstawienie gwiazd w ważnych rolach w filmie nie gwarantuje sukcesu, a jedynie to jak reżyser wykorzysta ich potencjał. Wydaje się jednak, że Turteltaub w większości poradził sobie bardzo dobrze.
    Podsumowując, "Uczeń czarnoksiężnika" to lekka i przyjemna w odbiorze bajka nie tylko dla dzieci, ale i młodzieży oraz dorosłych. Świat Disneya słynie z tego, że tworzy filmy, które oglądać może każda rodzina i trudno byłoby stwierdzić, że owa produkcja się do nich nie zalicza. Ma w zasadzie wszystko to co uwielbiane jest przez przeciętnego widza, czyli dużo akcji, humoru, sporo efektów specjalnych, czyli innymi słowy film stanowi bardzo dobrą rozrywkę. Znajdzie się tutaj także coś dla dziewcząt, a mianowicie wątek miłosny i to nawet nie jeden. Natomiast nawiązania do klasyki wywołują spore wrażenie, które utrzymuje się przez dłuższy czas po zakończeniu projekcji. Dla fanów gatunku, czyli humorystycznych filmów przygodowych z "odrobiną" magii jest to pozycja obowiązkowa, nie koniecznie dla widza bardziej wymagającego.

   

1 komentarz :

  1. Lubię klimaty adventure fantasty, więc z chęcią obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń