Reżyseria: Mark Waters
Scenariusz: Scott Moore, Jon Lucas
Zdjęcia: Daryn Okada
Muzyka: Rolfe Kent
Kraj: USA
Gatunek: Komedia romantyczna
Premiera światowa: 01 maja 2009
Premiera polska: 29 maja 2009
Obsada: Matthew McConaughey, Breckin Meyer, Michael Douglas, Jennifer Garner, Lacey Chabert, Daniel Sunjata, Emma Stone, Anne Archer, Robert Forster, Noa Tishby
Historię o duchach odwiedzających Ebenezera Scrouge`a z powieści
Carolla zna już każdy, tak samo jak i liczne ekranizacje i interpretacje
tej historii. Jednakże jeszcze nikt nie odważył się na przeniesienie
tej opowieści na bardziej uczuciowy poziom. Tego wyzwania podjął się
twórca świetnych komedii młodzieżowych takich jak „Zakręcony piątek” ,
czy „Wredne dziewczyny”, a mianowicie Mark Waters. Przy współpracy ze
scenarzystami Scottem Moorem oraz Jonem Lucasem udało mu się stworzyć
taką historię, którą nazwał „Duchy moich byłych”.
Connor Mead jest znanym podrywaczem, który nigdy nie chce się się
żenić. Oto staje przed bardzo trudnym zadaniem - jest świadkiem na
ślubie swojego najlepszego przyjaciela Paula. Jednakże na miejscu
spotyka się z ukochaną z przeszłości - Jenny. Nie wszyscy są zadowoleni z
obecności Connora, w szczególności panna młoda, która nie toleruje jego
frywolnego zachowania. Kiedy po jednej z kłótni Connor udaje się do
toalety spotyka tam ducha swojego nieżyjącego wujka, który przed laty
nauczył go takiego, a nie innego stylu życia. Teraz starzec chce zmienić
Connora, aby nie umarł samotnie tak jak on. Dlatego też przywołuje on
jego kobiety z przeszłości oraz teraźniejszości, a także pokazuje mu
przyszłość, która czeka go gdy nie zmieni swojego postępowania. Podczas
tych wędrówek po wspomnieniach Connor odkrywa, że przez całą życie
kochał tylko jedną kobietę.
Osobiście słynę z tego, że bardzo lubię komedie romantyczne. Jednakże
każdy też dobrze wie, że powoli ten gatunek zaczyna mnie irytować.
Dlatego też ucieszyłam się, że zamiarem twórców było połączenie komedii
romantycznej z klasyczną „Opowieścią wigilijną”. Muszę przyznać także, że
całkiem nie najgorzej im to poszło. Bywało zabawnie, a tak przecież
miało być. Było romantycznie, a to jest najważniejsze. Miał ten film
niesamowity klimat, co również jest ważne. No i w końcu wspaniałe
gwiazdy takie jak Matthew McConaughey oraz Jennifer Garner. Czego chcieć
więcej.
Historia
jest bardzo niezwykła, gdyż super przystojny facet, który może i
właściwie ma każdą dziewczynę (kobietę) jaka tylko mu się zamarzy
wyjeżdża sobie na wesele swojego braciszka i tam zdarza się coś
niezwykłego. Przy pomocy trzech dzielnych kobiecych duchów pozna swoją
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, jeżeli chodzi o związki z
kobietami i nie tylko, a wszystko to zaprowadzi go do miejsca, w którym
dowie się, że w jego życiu tak naprawdę ważna była tylko jedna kobieta, i
nie jest to bynajmniej jego asystentka. Pomysł ciekawy, nie za
specjalnie oklepany wśród komedii romantycznych, więc jak dla mnie może
być. Tutaj jednak kończy się oryginalność tego scenariusza, gdyż
właściwie każdy kolejny krok głównego bohatera – Connora, jest jak
najbardziej możliwy do przewidzenia. Jednakże widz nie po to ogląda
takie filmy ażeby to czynić, a po to, żeby trochę się odprężyć i spędzić
miły, romantyczny wieczór ze swoją drugą połówką.
Ten film jest idealny dla par, gdyż nie brak tutaj nie tylko
skutecznych metod podrywu, ale także i wiele romantycznych i mniej
romantycznych scen, czyli poradnika z serii „jak się zachować i jak się
nie zachowywać”. Takie po prostu uwielbiam w szczególności, gdy mogę
sobie popatrzeć na Matthew. Oczywiście możemy też popatrzeć na
rozwydrzoną pannę młodą, której hormony szaleją w przeddzień jej
wielkiej uroczystości. Kiedy wobec tego do akcji wkracza Connorze swoją
niechęcią do stałych związków pewne jest to, że nie będzie nudno.
Dlatego też widzimy Connora walczącego z tortem, itp. Z jednej strony
zabawne, ale z drugiej nie aż tak, żeby się zaśmiać bardziej, a już w
ogóle nie tak, żeby boki ze śmiechu zrywać. No, ale niestety taką
praktykę często spotyka się w dzisiejszych komediach romantycznych. Na
szczęście jednak ta ratowana jest przez całokształt historii.
Niegdyś Matthew McConaughey robił na mnie ogromne wrażenie. Zawsze
dostawałam aż gęsiej skórki, gdy patrzyłam na jego opalone ciało i
kręcone blond włoski. Niestety, moje uczucie ostatnio do niego wygasa, a
kiedy ujrzałam go w tym filmie stwierdziłam, że zaczyna mnie już trochę
obrzydzać, a przez to mogłam bardziej się skupić na jego roli.
Oczywiście jak to z Matthew bywa nie była ona za specjalnie wymagająca,
ale widzę, że ma on potencjał. Musi tylko trafić na odpowiednią rolę.
Jego towarzyszkę i wielką miłość zagrała Jennifer Garner, która niestety
także dorosła i nie jest już tak urocza jak zazwyczaj z tymi swoimi
uroczo ściągniętymi usteczkami i słodkimi dołeczkami w policzkach, gdy
się uśmiecha. Jaki z tego wniosek – dość ponurą miała rolę w filmie
skoro tak rzadko pokazywały się dołeczki. Aktorsko wypada raczej blado,
ale ogólnie to miło było na nią popatrzeć w tym filmie.
Film bardzo przyjemny w odbiorze, ale raczej dość przeciętny. Możliwe,
że niektórzy będą się nudzić, ale można spędzić bardzo miły wieczór
podczas jego oglądania. Mnie osobiście film się podobał, ale nie
przesadzałabym z oceną. Nie jest to jakaś rewelacja, bo takich niezwykle
mało w dzisiejszej kinematografii, ale nie jest to także aż taki zły
film. Ciekawa oprawa i historia może sprawić, że być może i Wam uda się
przekonać do tego filmu.
Pomysł na film dobry. Nie zachwycił mnie jednak Matthew porównując ten film z innymi choćby z 'Jak stracić chłopaka w 10 dni'.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem film strasznie słodki i za mało wigilijny. Ten cały główny autor McCośTam nie ma zbytnich umiejętności aktorskich. Nie podobała mi się ta komedia... Widywało się lepsze :)
Nawiązanie do jednej z ukochanych książek mojego dzieciństwa... Ciekawe dosyć, ale do oryginału wiele mu brakuje ;)
Matthew McConaughey ma piękne ciało, fakt ;) Jennifer Garner - lubię jej aktorstwo. Ale film wydaje mi się zdeka kiczowaty i mogłabym być na siebie zła, że go obejrzałam, podczas gdy mam tyle DVD w domu i tracę czas na komedię...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)