NOWOŚCI

wtorek, 27 lipca 2010

665. Wszystko o Stevenie, reż. Phil Traill

Oryginalny tytuł: All About Steve
Reżyseria: Phil Traill  
Scenariusz: Kim Barker 
Zdjęcia: Tim Suhrstedt 
Muzyka: Christophe Beck 
Kraj: USA  
Gatunek: Komedia romantyczna 
Premiera światowa: 04 września 2009 
Premiera polska: 24 marca 2010 
Obsada: Sandra Bullock, Bradley Cooper, Thomas Haden Church, Ken Jeong, Katy Mixon

   
    „Wszystko o Stevenie” to pierwszy pełnometrażowy film fabularny Phila Trailla. Reżyser znany do tej pory z osiągającego wysokie wyniki oglądalności serialu komediowego „Couguar Town: Miasto kocic”, tym razem trafił jak kulą w płot. Nie wiadome są powody jakimi kierował się postanowiwszy zrealizować scenariusz Kim Baker („Licencja na miłość”), przypuszczalnie było to jednak zaćmienie umysłu i dość absurdalna nadzieja na stworzenie hitu wśród filmów romantycznych. Niestety, nie pomogło nawet zaangażowanie w produkcję takiej gwiazdy jak Sandra Bullock. Film ten ogląda się tak ciężko, że trudno jest wytrwać do końca nie zrobiwszy sobie przerwy.
    Mary Horowitz (Sandra Bullock) pracuje w lokalnej gazecie, do której każdego dnia pisuje krzyżówki. Z zadowoleniem obserwuje jak przechodnie głowią się nad rozwiązaniem jej szarad podczas, gdy ona sama zna odpowiedź praktycznie na każde pytanie. To jednak nie pomaga jej w znalezieniu chłopaka. Na czas dezynfekcji u niej w mieszkaniu wprowadza się do domu swoich rodziców. Jej matka korzysta z okazji i ustawia ją na randkę w ciemno z synem swojej koleżanki Stevenem (Bradley Cooper). Mary zniechęcona zgadza się, jednakże, gdy jej randka przychodzi ją odebrać Mary jest zszokowana z jakim przystojnym mężczyzną umówiła ją jej matka. Niestety, już po kilku chwilach sam na sam w samochodzie Mary przeraża Steve`a swoją inteligencją i ciągłym gadaniem. Wymiguje się z dalszej randki udając, że musi iść do pracy. Chcąc być miłym nieumyślnie robi nadzieję na dalsze spotkania, a sam ucieka gdzie pieprz rośnie. Następnego dnia zachwycona  Mary tworzy krzyżówkę, która w całości dotyczy informacji o Stevenie. W wyniku swojej niekompetencji traci pracę, ale to daje jej tylko szansę w podążaniu za ukochanym, który jest reporterem w lokalnej stacji telewizyjnej, gdyż przekonana jest, że jest on mężczyzną jej życia.
    Do tej pory próbuje odpowiedzieć sobie na pytanie co poza Sandrą Bullock nakłoniło mnie do obejrzenia tego filmu. Wciąż zastanawiam się dlaczego ludzie wydają pieniądze na takie filmy i w ogóle wypuszczają je na ekrany. Po raz pierwszy (pomijając nominacje za te kretyńskie parodie typu „Wielkie Kino”) zgadzam się z opiniami większości krytyków. Film jest autentycznie głupi, nic sobą nie prezentuje i do końca nie wiadomo o co w tym filmie chodzi, bo przecież... co z zakończeniem?
    Przedstawiona historia nie prezentuje sobą żadnej spójnej jednolitej całości. Najpierw szalone życie Mary, potem randka z Stevem, potem brak pracy, wyprawa po połowie kraju, akcja z dzieckiem z trzema nogami (że he?) i jakaś tragiczna akcja z ratowaniem głuchoniemych dzieci, które wpadły do szybu kopalni do której chwilę potem wpada sama Mary. Żadnej spójności poza Mary, która sama w sobie jest dość zakręcona. Ktoś najwyraźniej miał nie najlepszy okres pisząc ten scenariusz. Moja rada? Poczekajcie chwilę aż kryzys egzystencjonalny minie, a potem dopiero bierzcie się za pisanie. Film z pozoru zapowiada się na fajną komedię, ale jak to zwykle bywa „pozory mylą” w związku z czym mamy kilka interesujących sytuacji, które z pozoru mogą wydawać się zabawne, ale w gruncie rzeczy takie nie są. Chodzi tutaj przede wszystkim o zachowanie Mary. To jak dziwnie podskakuje jakby nabierała rozpędu, aby rzucić się Steve`owi na szyję czy swoim nowo poznanym przyjaciołom – Howarda oraz Elizabeth. W zasadzie to nic w tym filmie śmiesznego nie ma poza ekscentrycznym zachowaniem Mary, które jest niezwykle irytujące. Z niewiadomych powodów film mnie także wzruszył. Nie wiem czemu podniosłe chwile tak mnie rozklejają, jak zobaczyłam tych wszystkich ludzi stojących za Mary to znowu poczułam to dziwne ukłucie w brzuchu, oraz mrowienie wokół nosa. Czasami zastanawiam się czy kiedyś przestanę tak emocjonalnie reagować na podobne sytuacje. Film oczywiście skończył się w jakimś martwym punkcie tak jakby twórcy nie mieli pomysłu na rozwiązanie tej historii albo wręcz przeciwnie dali możliwość dopowiedzenia sobie jak się to skończyło.
    Sandra Bullock w tym roku jako jedyna uzyskała aż dwie całkowicie od siebie odmiennych nagród. Z jednej strony zdobyła Złotą Malinę za rolę Mary, a z drugiej Oscara za rolę w filmie „Blind Side” . Jest to co najmniej szokujące, bo po raz pierwszy muszę się zgodzić, że zasłużyła na Złotą Malinę. Mary była po prostu postacią tak beznadziejną, że aż szok. Patrząc na jej zachowanie można by pomyśleć, że jest głupią blondynką, ale kiedy w końcu się odzywała okazywało się, że jest chodzącą encyklopedią. Sandra może za bardzo wczuła się w rolę. Pierwszy raz widziałam ją grającą tak dziwną postać. Przyjęcie tej roli nie wyszło jej na dobre. Poza tym... uważam, że beznadziejnie wyglądała w tej fryzurze. Jej filmowym ukochanym Stevenem został Bradley Cooper. Także dostał nominację do Złotej Maliny za duet z Sandrą Bullock. Tak, faktycznie duet ten za dobrze nie wypadł, ale Bradley jak zawsze prezentował się niezwykle. Kiedy się patrzy w te jego niebieskie oczy... ech. No tak więc przystojniak z niego jest – nie ma co tutaj dużo mówić. No, ale aktorsko jakoś się nie popisał.
    Podsumowując, „Wszystko o Stevenie” to chyba jeden z najgorszych filmów jakie obejrzałam w tym roku, niestety. Wszystko zapowiadało się na ciekawą komedię, ale wyszło tak jak zawsze. Dziwna historia, z jeszcze dziwniejszym rozwinięciem. Z minuty na minutę było co raz gorzej, a głupawe zachowania bohaterów były po prostu nie do zniesienia. Sztuczność, naciąganie to dwa słowa, którymi można określić ten film i wszystko będzie dla każdego jasne. Nawet urocza Sandra Bullock nie uratowała tego filmu, a wręcz przeciwnie – pogrążyła go jeszcze bardziej. Jednakże na ekranach pojawiały się filmy o wiele gorsze.

3 komentarze :

  1. Bardzo lubię Sandrę i chyba mimo jednak tych niepochlebnych recenzji dla niej go obejrzę ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widziałam, ale rozumiem, że nic nie straciłam. Szkoda, bo Cougar Town bardzo mnie bawi i uważam, że to całkiem niezły serial. Duży ekran to jednak zupełnie inna bajka.

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się, zgadzam się i jeszcze raz zgadzam się ! Film słaby, płytki i niczego swoim poziomem nie reprezentuje. pozdrawiam i zapraszam do siebie na "Chicago" , "Wybuchową parę" , "Mamma mia!" czy "Milczenie owiec" ;)

    OdpowiedzUsuń