Scenariusz: Bill Marsilii, Terry Rossio
Zdjęcia: Paul Cameron
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Thriller / Sci - Fi
Premiera światowa: 20 listopada 2006
Premiera polska: 05 stycznia 2007
Obsada: Denzel Washington, Val Kilmer, Paula Patton, James Caviezel, Adam Goldberg
Brytyjski reżyser
Tony Scott to ulubiony reżyser wytrawnych fanów kina akcji. Zyskał sobie
uwielbienie takimi filmami jak „Wróg publiczny” czy też
„Karmazynowy przypływ”. Ja osobiście pokochałam inny jego film „Człowiek w
ogniu”, w którym także wystąpił Denzel Washington. Dlatego też
ucieszyłam się mogąc obejrzeć kolejny film tego niesamowitego i
jednocześnie zgranego duetu. „Deja Vu” to z pewnością film niespodzianka,
w którym dwie różne płci znajdą coś co jest zainteresuje- żywa akcja,
zakręcona fabuła oraz wątek miłosny. Miał jednak
pewną wadę- totalnie nic nie rozumiałam z tego co się tam dzieje. Z tego
też powodu nie opisałam tego filmu,gdy pierwszy raz go oglądałam.
W
Nowym Orleanie dochodzi do wybuchu na jednym z promów w wyniku czego
śmierć ponosi ponad 500 osób. Na miejsce przybywa agent ATF- Doug Carlin,
który bada miejsce zbrodni i odkrywa, że przyczyną tragedii był wybuch
bomby na pokładzie. FBI chce odnaleźć zamachowca i dlatego proszą o pomoc
Carlina, który zna się narzeczy bardziej niż ktokolwiek inny. Za pomocą
nowoczesnej technologii mają możliwość obejrzenia wydarzeń z
czterodniowym opóźnieniem, dlatego mają nadzieję, że Carlin dzięki tym
ujęciom pomoże im schwytać winowajcę. Jednakże Carlin odkrywa, że nie są
to zwyczajne filmy nagrane przez satelity, ale relacja na żywo- okazuje
się bowiem, że spece od fizyki znaleźli most łączący teraźniejszość z
przeszłością. Carlin ma nadzieję na przedwczesne złapanie zamachowca,
uratowanie pięknej kobiety imieniem Claire, a także uratować wszystkich
pasażerów promu. Aby to zrobić decyduje się na drastyczny krok.
Gdy
po raz drugi zasiadłam do tego filmu postanowiłam totalnie się skupić,
aby móc w końcu podzielić się wrażeniami. Jakby nie było mam je całkiem
pozytywne, no ale pomimo upływu 3 lat od kiedy film widziałam dalej nie
do końca wiedziałam o co chodzi. No, ale najważniejsze jest to, że
złapałam ogólny sens filmu. Na szczęście, bo już myślałam, że będę
zmuszona napisać Wam, że film jest totalnie niezrozumiały. Momentami tak
jest, ale nie wpływa to na ogólne wrażenie.
Film
to zdecydowanie spora dawka akcji. Jest kilka scen, które z pewnością
przykuwają uwagę. Oczywiście najlepszą z nich moim skromnym zdaniem jest
pościg Douga za Carrollem. Fascynował jednakże nie sam wyścig, ale to jak
się odbywał. Bowiem Doug nie ścigał go w teraźniejszości, ale w
przeszłości. Mógł tego dokonać za sprawą specjalnych… soczewek? Jakoś
tak. W każdym bądź razie jeździł po mieście z dziwnym hełmem, przez który
widział przeszłość. Cała akcja była o tyle intrygująca, że musiał on
uważać na to jak prowadzi w teraźniejszości pomimo tego, że miał te
‘okulary’ na głowie. Wyglądało to dość niezwykle i faktycznie przykuwało
uwagę. Pomysł po prostu genialny. Cała akcja w przeszłości także misię
podobała. Nie powiem Wam co dokładnie się działo, ale momentami trzymało
w napięciu, a zakończenie? Bombowe. Lepszego bym chyba nie wymyśliła.
Zaskakujące zakończenie, którego w sumie można było się domyśleć
odpowiednio zwieńczyło cały film i sprawiło, że moje wrażenia są jak
najbardziej pozytywne.
Uwielbiam
filmy, w których trzeba troszkę pomyśleć. No, ale ludzie… bez przesady.
Bez podstaw fizyki odnośnie zaginania czasoprzestrzeni to ani rusz. W
scenie kiedy spece od fizyki wyjaśnialiwszystko Doug`owi siedziałam z
rozdziawioną szczęką i zastanawiałam się… o co chodzi. Nie zrozumiałam
prawie żadnego słowa z tych wszystkich tłumaczeń. Jedyne co zapamiętałam
to zaginanie czasoprzestrzeni i tworzenie mostu pomiędzy teraźniejszością
a przeszłością. Jak do tego doszło? Tego Wam już nie wyjaśnię. W ogóle
to te wszystkie filmy i seriale („Lost”), które bazują na
wszelkich skokach w czasie są dla mnie niezrozumiałe. Przynajmniej nie do
końca. Moim zdaniem jest to nie lada wyczyn wszystko ze sobą połączyć,
tak aby wyszła z tego logiczna całość w teraźniejszości. Nie do końca
rozumiałam dlaczego akcja w tym filmie potoczyła się tak a nie inaczej,
bo gdy policja przeszukiwała mieszkanie Claire już po wypadku znaleźli
tam zakrwawione ciuchy, itp. To się zgadzało, ale skoro w teraźniejszości
dało się odczuć wydarzenia z przeszłości, które wniósł tam Doug to
dlaczego Claire zginęła za pierwszym razem i dlaczegow ogóle doszło do
wybuchu? Dlaczego nie zostało to zmienione skoro wcześniejsię cofnął
już? Przecież widać było tą karetkę, którą wjechał w kryjówkę Carrolla.
Zakręcone to trochę. Gdy do filmu wprowadzano wątek skoków w czasie to
zawsze gubiłam się w rozumowaniu- prędzej czy później. Jednakże pomysł
z wprowadzeniem przeszłości do przyszłości, a właściwie obserwacją okazał
się być jak dla mnie rewelacyjnym pomysłem.
Przyznam się
od razu, że jednym z elementów, dla których odczuwałam ogromną
chęć obejrzenia tego filmu był sam Denzel Washington. Uwielbiam go.
Jeszcze w żadnym filmie mnie nie zawiódł. Moim zdaniem jest świetnym
aktorem. Zawsze idealnie potrafi wczuć się w graną przez siebie rolę i to
widać. Robi wszystko tak, abybyło dopięte na ostatni guzik. No, a o
tym, że znowu zagrał genialnego agenta to nie będę się wypowiadać.
Widocznie w takich rolach wypada najlepiej. Tym razem czarnym charakterem
został James Caviezel, którego ja wciąż pamiętam z roli Jezusa w
„Pasji”. Wtedy stworzył postać, o której nie powinnam się w
ogóle wypowiadać, bo to nie na miejscu i żadne moje słowa nie oddadzą w
pełni jej sensu. Od tamtej pory nie przypadły mu jednak żadne wiekopomne
role. Ta może i była ciekawa, ale było go zdecydowanie za mało, zarówno
pod względem postaci, jak i jego charakteru. Główną rolę kobiecą zagrała
Paula Patton. Śliczna dziewczyna, którą ja osobiście widziałam jeszcze
tylko w jednym filmie-„Lustra”. Zobaczymy czy przypadnie jej więcej ról.
Jak na razie słabo jej idzie, a i też za rewelacyjna to ona nie jest. W
pozostałych rolach wystąpili między innymi Val Kilmer oraz Adam Goldberg.
Film
robi wrażenie na widzu. Trudno jest się przy nim nudzić, chociaż
niektórym może sięto zdarzyć podczas zwyczajnego obserwowania mieszkania
Claire. Ja jednakże nie odczułam czegoś podobnego. Byłam maksymalnie
skupiona na tym filmie. Jednakże, aby do końca go pojąć trzeba obejrzeć
go co najmniej dwa razy. Ja widziałam go właśnie tyle i dalej są rzeczy,
których nie pojmuję- jak na przykład tłumaczenie Dougowi całego systemu.
Jednakże nie sprawia to iż film jest gorszy, po prostu trzeba uważnie go
oglądać, aby objąć go w całości swoim umysłem, a myślę, że każdemu przyda
się podobne doświadczenie.
Może zacznę od tego, że obraz tego filmu wywoływał we mnie nudności, zbyt ruchliwy były, przez co w połowie filmu musiałam zrobić przerwę, bo już nie wytrzymywałam. Fabuła mało dla mnie interesująca, więc pod tym względem też nie zdobył u mnie uznania. Ogólnie średni film akcji.
OdpowiedzUsuń