NOWOŚCI

piątek, 25 czerwca 2010

651. Planeta 51, reż. Jorge Blanco

Oryginalny tytuł: Planet 51
Reżyseria: Jorge Blanco  
Scenariusz: Joe Stillman 
Muzyka: James Seymour Brett 
Kraj: USA / Wielka Brytania / Hiszpania 
Gatunek: Animacja / Komedia / Przygodowy / Sci - Fi 
Premiera światowa: 14 listopada 2009 
Premiera polska: 29 stycznia 2009 
Dubbing polski: Maciej Stuhr, Piotr Adamczyk, Magdalena Różczka, Jarosław Boberek, Maciej Dybowski, Adam Ferency, Muniek Staszczyk


    Na planecie Ziemia wciąż powstają coraz to nowsze (lub mniej nowsze) filmy o tym jak kosmici najeżdżają naszą ojczystą planetę. Jednakże, co by było, gdyby role się odwróciły i to my bylibyśmy tymi najeżdżającymi, w dodatku kosmitami? Taki właśnie scenariusz prezentuje sobą najnowsza historia Joe Stillmana („Shrek”) w reżyserii Jorge Blanco. 
    Na planecie w odległej galaktyce żyją sobie szczęśliwie zieloni jej mieszkańcy. Jeden z nich imieniem Lem właśnie rozpoczyna takie życie, gdyż dostaje wymarzoną pracę i jest bliski zdobycia ukochanej dziewczyny z sąsiedztwa. Jednakże spokój mieszkańców zostanie zakłócony, kiedy to na ich planecie ląduje statek kosmiczny NASA z Ziemi. Wszyscy mieszkańcy przerażeni są myślą inwazji kosmitów, co spowodowane jest nadchodzącą premierą trzeciego części filmu „Humaniacs”. Kiedy z pokładu statku wychodzi Chuck Baker nie spodziewa się zastać na niej życia. Z przerażeniem rzuca się do ucieczki chowając się w pobliskim planetarium. Tam spotyka Lema, którego prosi o pomoc w dotarciu do jego statku, gdyż za 3 dni statek matka wraca na Ziemię. Nie będzie to takie łatwe, gdyż statek Chucka już został objęty specjalnym nadzorem ze strony służb wojskowych pod przewodnictwem Generała Grawla.
    Oglądając zwiastun tego filmu już podczas przed premiery filmu „Paranormal Activity” (z powodu problemów technicznych – dwukrotnie) byłam niemalże przekonana, że będzie to najśmieszniejsza animacja jaką oglądałam od dłuższego czasu. Niestety, poza kilkoma fajnymi postaciami, gagami oraz interesującą historią film nie prezentuje sobą właściwie nic. Śmiem nawet powiedzieć, że momentami jest potwornie nudny – a szkoda, bo historia ma niesamowity potencjał.
    Opowieść, która – jakby nie było, prezentuje odwrócone role bohaterów jest dość ciekawa, w szczególności,że może rodzić tylko zabawne sytuacje. Bo cóż innego może się zdarzyć kiedy astronauta przybywa na niezbadaną planetę w nadziei, że znajdzie tam tylko pył kosmiczny i skałki, a tam zielone ludziki, które utknęły w latach 50-tych z pieskami będącymi uroczymi miniaturkami Obcego. Każdy pomyśli, że ubaw byłby niesamowity, ale jak się okazało wszystkie śmieszniejsze sceny zostały  umieszczone w zwiastunie. Przykładem jest oczywiście przybycie Chucka do ogródka, czy też akcja z lekarstwem, które zielona mamusia podaje swojemu choremu synkowi mówiąc, że jak nie weźmie to przyjdzie straszny Pan i ... bach,nagle wpada Chuck. Oczywiście później jest już schematycznie i niczym się ta animacja nie wyróżnia na tle innych filmów. W dodatku mamy tutaj kilka nawiązań do innych historii z kosmitami, jak właśnie „Obcy”, czy też „E.T.”. No, ale w końcu bajki jak zawsze mają czegoś nauczyć, a czego uczy nas ta bajka – „nie wszystko co obce, nieznane jest złe”.
    Przyznać jednak muszę, że zauroczyła mnie animacja. Patrząc na nią wydaje się jakby była to kolejna przygodówka spod skrzydeł Disney & Pixar, a tutaj psikus. Kolorowe postacie, których osobowość jest niekiedy godna pożałowania, ale jednak jakby nie było pod względem technicznym może się podobać. Każda postać została tutaj dopracowana, co sprawia dobre wrażenie. Do moich ulubionych należą psy wyglądające jak Obcy – w takiej formie są naprawdę słodziutkie, oraz Fafik –czyli sonda zachowująca się jak pies – no normalnie szokujące, ale i tak słodkie.
    Jak przystało na film animowany w polskich kinach wyświetlany był w wersji spolszczonej, a więc znowu mamy do czynienia z dubbingiem. Dialogi polskie po raz kolejny stworzył Bartosz Wierzbięta. Ma na swoim koncie wiele animacji w tym „Madagaskar”. Jednakże te dialogi w filmie momentami były lepsze, ale zazwyczaj raczej przeciętne. Z kolei Elżbieta Kopocińska – Bednarek, która odpowiadała za reżyserię dubbingu podczas prac nad „Kung Fu Panda”, czy też „Sposób na rekina” tym razem tak średnio dobrała aktorów. Niektórzy zrobili na mnie dobre wrażenie, ale inni wręcz przeciwnie. Do pierwszej grupy mogę zaliczyć Piotra Adamczyka, który dał głos Chuckowi. Muszę powiedzieć, że całkiem fajnie mu to wyszło. Po raz kolejny Jarosław Boberek dobrze się spisał jako Skiff. Chociaż i tak próbowałam się doszukać tych znanych mi już przy Julianie tonów. Jak dla mnie totalną porażką w filmie było umieszczenie Muńka Staszczyka jako Glara – tego hipisowskiego kolesia. Oczywiście nie trudno było się domyśleć, że to właśnie on będzie mówił głosem Muńka ze względu na miłość do swojej gitary i śpiewu. Jednakże, kiedy zaczął śpiewać... no cóż, to nie moje klimaty i uświadomiłam sobie jak bardzo nie lubię zespołu T.Love.
    Spodziewałam się czegoś  lepszego po „Planecie 51”. Ciekawy pomysł,którego potencjału nie wykorzystali twórcy to zjawisko, które jest dość powszechne w dzisiejszej kinematografii. Początek zapowiadał całkiem fajne kino, ale jak to zawsze bywa wszystko wzięło w łeb po pół godziny – jak nie w krótszym czasie. Nie mniej jednak było interesująco, ale jak dla mnie niewystarczająco, gdyż co chwilę coś mnie rozpraszało. Myślę, że jeżeli komuś nie uda się obejrzeć filmu w kinie – to niech nie rozpacza, bo moim skromnym zdaniem nie opłaca się płacić tyle za seans, żeby obejrzeć produkcję raczej przeciętną.

2 komentarze :

  1. jakoś mnie do tej animacji nie ciągnie. W ogóle, abym obejrzała jakiś film animowany i była z niego zadowolona, musi on być szczególny. Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń
  2. Planeta 51 to przede wszystkim niezobowiązująca rozrywka na jeden raz (nic mi nie wiadomo o kontynuacji, więc być może jej nie będzie). Też swego czasu postawiałam 6-tkę, choć film mnie przekonał faktem, że nie próbował na siłę być zabawny, ani nie próbował wpisać się w kanon. Jest to raczej przyzwoita rozrywka dla dzieci, i tych, którzy uwielbiają intertekstualność, bo tak jak ty również zauważyłaś odniesień do innych, podobnych filmów jest co nie miara. A odkrywania jaki film teraz jest przywoływany przez bohaterów może stanowić frajdę. Nie widziałam filmu w polskiej wersji, tylko w angielskiej. I muszę powiedzieć, że aktorzy spisali się bardzo dobrze. Też mnie bardzo wzruszyła ta sonda udająca pieska ;] Pozdrawiam,

    OdpowiedzUsuń