NOWOŚCI

sobota, 11 grudnia 2010

647. Lilo i Stich 2: Mały feler Sticha, reż. Michael LaBash, Anthony Leondis, Chris Sanders

Reżyseria: Michael LaBash, Anthony Leondis, Chris Sanders
Reżyseria dubbingu: Joanna Wizmur
Scenariusz:Anthony Leondis
Dialogi polskie: Joanna Serafińska
Muzyka: Alan Menken Kraj: USA
Gatunek: Animacja / Familijny / Komedia / Sci - Fi
Premiera światowa: 30 sierpnia 2005
Premiera polska na DVD: 28 września 2005
Polski dubbing:
               Julia Jędrzejewska jako Lilo (głos)
               Jarosław Boberek jako Stich
(głos)
               Agnieszka Warchulska jako Nani (głos)
               Marcin Przybylski jako David (głos)
               Jacek Braciak jako Pleakley (głos)
               Krzysztof Kowalewski jako Jumba (głos)
               January Brunov jako Kumu (głos)
Historia:
   Lilo spędza miło czas ze swoim kosmicznym psem imieniem Stich. Jednakże od pewnego czasu miewa on straszliwe koszmary, że znowu staje się zły. Lilo stara się dzielnie wspierać swojego przyjaciela, ale nie zdaje sobie sprawy z tego jak problem ten może być poważny. Tymczasem w jej rodzinnym miasteczku zostaje organizowany festiwal, na którym każda z dziewczynek ma przedstawić swój układ taneczny. Niestety Lilo nie ma żadnego pomysłu. Dodatkowo presję na nią wywiera fakt iż jej matka w jej wieku wygrała podobny konkurs. Lilo wraz ze Stichem udaje się w podróż pośladach zostawionych przez jej ukochanego Elvisa Presleya i liczy na inspirację. W końcu wpadają na pomył przedstawienia historii bogini Hawajów.Stan Sticha zaczyna się jednak pogarszać i nie mogąc nic na to poradzić demoluje wszystko wokół.
Moja opinia o filmie:
    Druga odsłona hitu Disneya z 2002 roku o uroczym stworze z kosmosu, który zaprzyjaźnia się z małą hawajską dziewczynką Lilo, wyreżyserowana została przy współpracy Michaela LeBasha z Anthonym Leonidsem. Szokujące jest to, że dla obu było to pierwsze spotkanie z tą historią, a jednak zrobili coś co jest trudne do zrobienia z animacjami Disneya, sprawili, że kontynuacja dorównuje poprzednikowi. Film utrzymany jest w podobnym klimacie, animacja nie podupadła na zdrowiu, a historia jest równie interesująca. Za to należą się ogromne brawa.
    Przyznam się szczerze, że do Sticha zawsze miałam słabość. Zawsze rozkleja mnie ten stworek, gdyż przypomina mi mojego własnego psiaka. Potrafi być tak samo słodki, jak i przerażający. Nic więc dziwnego, że Stich jest moim ulubionym bohaterem animacji, a mój narzeczony wciąż z chęcią go ogląda. Jest to bowiem animacja z poczuciem humoru, którą obejrzeć może cała rodzina, bo przecież o tym właśnie opowiada ta bajka. Usłyszymy także ciekawą muzykę i piosenki, które oczywiście wywodzą się z hawajskiej krainy, ale i nie tylko.
    Wszyscy dobrze wiedzą, że kontynuacje przebojowych animacji Disneya prawie nigdy nie osiągają poziomu pierwszych filmów. Przykładem jest tutaj drugi film o indiańskiej księżniczce Pocahontas, czy garbatym „Dzwonniku z Notre Dame”.Okazuje się, że „Mały feler Sticha” jest równie fascynujący jak pierwszy film o„Lilo i Stichu”. Ponadto film doczekał się jeszcze dwóch filmów, które wcale nie są gorsze. Historia tak się spodobała, że Disney stworzył nawet serial animowany z małymi przyjaciółmi. Jestem tym faktem zachwycona. Cieszę się, że zdarzają się jeszcze takie niespodzianki u Disneya.
    Na pierwszy plan wysuwa się wątek przyjaźni Lilo ze Stichem. Momentami jest on niezwykle poruszający, przynajmniej pod koniec, a tak to jest to niesamowita zabawa, która przykuwa uwagę widza (nie koniecznie tego najmłodszego). Kogo przecież nie fascynują wojaże śladami znanej gwiazdy muzyki – Elvisa Presleya.Ciekawe są także poczynania Sticha, aby udowodnić, że wciąż jest dobry. Dzięki temu nie obywa się także bez zabawnych sytuacji, które mają miejsce. Moją ulubioną jest wieczór rodzinny. Jest dość zabawnie. Później dochodzi do kłótni między Lilo i Stichem, Stich: „Nie dotykaj mnie!”, Lilo: „Wcale Cię nie dotykam!”, Stich: „Dotykasz mnie!”, Lilo: „Nie!”, Stich: „Dotykasz mnie!Dotykasz mnieeee!”. No, a tak naprawdę go nie dotykała tylko pokazywała na niego palcem. Zabawnie było także, gdy Pleakley pomagał Davidowi rozbudzić namiętność w Nani: „Z waszego związku uszedł już gaz”, David: „Jesteśmy ze sobą dopiero trzy tygodnie”, Pleakley: „Ale gaz to jest gaz!”. Dużo było podobnych sytuacji, w których można było się pośmiać.
    Ogromną zaletą filmu jest jednak animacja. Wciąż taka sama, bez żadnych sztuczności,czy nadmiernego wykorzystania efektów specjalnych. Nadal da się wyczuć klimat starych bajek, co jest naprawdę piękne. Cieszę się, że twórcy nie popuścili pasa. Muzyka także jest urzekająca. Hawajskie klimaty oraz taniec hula to coś czego ma ochotę się posłuchać i na to popatrzeć.
    Na pozytywny odbiór tego filmu może wskazywać fakt, że i aktorzy podkładający głosy także niewiele się zmienili. Jedynie Lilo zmieniła głos z Zofii Jaworowskiej na Julię Jędrzejewską. Jednakże nie daje się tego tak bardzo odczuć. Stich pozostał ten sam mówiący głosem Jarosława Boberka. To samo dotyczy Nani (Agnieszka Warchulska), Davida (Marcin Przybylski), Jumby (Krzyszfot Kowalewski) i Pleakleya (Jacek Barciak). Rozwinięta została jednak jedna z wcześniej nam poznanych postaci, a mianowicie Kumu. Głos do tej postaci podłożył January Brunov. Przyznam, że głosy są idealnie dobrane do postaci z tego filmu. Chociaż raz przydałoby się powiedzieć, że dubbing jest rewelacyjny.
    Trudno dziwić się, że seria „Lilo i Stich” jest moją ulubioną z wytwórni Disneya. Nie brak w tym filmie tego na co każdy widz czeka. Trochę zabawy, trochę humoru, trochę łez, no i jakiegoś chwytającego za serce i przemawiającego do widza morału.Wszystko to przy pięknych krajobrazach malowniczych Hawajów oraz standardowo przy muzyce Elvisa Presleya. Myślę, że z czystym sumieniem mogę ten film polecić każdemu.
OCENA: 8/10            Bardzo dobry
    
W serii:

1 komentarz :

  1. girl_love@amorki.pl25 stycznia 2018 21:37

    Bardzo fajne, podobało mi się tak samo jak i pierwsza część zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń