Scenariusz: Gregory Ramon Anderson, Robert Adetuyi
Zdjęcia: Scott Kevan
Muzyka: Tim Boland, Sam Retzer
Kraj: USA
Gatunek: Musical / Dramat / Romans
Premiera światowa: 08 stycznia 2007
Premiera polska na DVD: 04 września 2007
Obsada: Columbus Short, Angela Bassett, Harry J. Lennix, Meagan Good, Ne-Yo, Laz Alonso, April Clark, Chris Brown
„Krok dosławy” to film francuskiego reżysera, który niewiele różni się od znanych nam wszystkim filmów tanecznych. Tym razem powstał film o murzynach i dla murzynów, z czym ja nie mam najmniejszego problemu, bo uwielbiam oglądać czarnoskórych w akcji. Poza tym zmiana klimatu tanecznego również wyszła filmowy na dobre.
Po śmierci swojego brata DJ, który jest jednym z najlepszych tancerzy ulicznych z Los Angeles wyjeżdża do swojego wujostwa do Atlanty. Tam rozpoczyna pracę uwujka jako ogrodnik oraz rozpoczyna studia na Uniwersytecie Truth. Pewnego dnia zauważa dwie drużyny z korporacji rywalizujące między sobie na układy taneczne, ale w stylu, który dla DJ jest całkiem obcy- stepie. Gdy przedstawiciele obu korporacji są świadkami niesamowitych wyczynów DJ na parkiecie chcą go mieć w swoim zespole. Dzięki temu nawiązuje również znajomość z przepiękną April, która niestety jest już zajęta przez lidera Wilków. To sprawia, że DJ postanawia wraz ze swoim współlokatorem z akademika zapisać się do przeciwnego bractwa- Fety, aby poprowadzić ich po raz pierwszy do zwycięstwa.
Wszyscy wiedzą co myślę na temat filmów tanecznych. Wszyscy też pewnie już się dowiedzieli ile już ich oglądałam i co myślę o ciągłym powtarzaniu schematu. W „Krok do sławy” mieliśmy dokładnie to samo z tą zmianą, jak już wspomniałam, że zmienił się troszku gust taneczny. Tym razem tematem przewodnim jest step oraz walki na taniec. Oglądając ten film ciągle zastanawiałam się co to za styl. Trudno było go rozpoznać pomiędzy tymi ruchami i wymachiwaniem rąk, no ale w końcu oprzytomniałam i dotarło do mnie, że jest to step. Przyznam wam szczerze,że jest to dość ciekawy styl i wygląda bardzo efektownie, gdy wyuczymy sporą grupę ludzi tego samego układu. Ich synchronizacja po prostu powala, ale pod koniec już było to takie bardziej na spontana. Bardzo podobał mi się również zabieg wprowadzenia walki na taniec. Coś takiego jak walka na słowa tylko, że z tańcem. To musi być trudne do wykonania, bo przecież nie wiadomo co odpowie druga strona i z pewnością trudno jest dostosować cały zespół do nowego układu. No, ale tutaj jakoś się to udaje. Co z pewnością was nie dziwi, ponieważ typowe jest dla takich filmów to, że głównym bohaterem jest osoba po przejściach oraz to, że ma marzenie i jakby nie było w końcu udaje się je zrealizować. Typowym dodatkiem jest także osoba towarzysząca owemu bohaterowi, no i dość ciekawa grupka przyjaciół, a także pewien zapalony przeciwnik, który zrobi wszystko, aby naszego bohatera wgnieść w ziemię. Mam nadzieję, że w końcu w jakiś sposób zmieni się schemat tego typu filmów, bo w tym teraz da się przewidzieć każdy ruch bohatera.
Pomimo tego, że film jest głównie o stepie to jednak mamy kilka wstawek z hiphopowych układów oraz gangsterskiego rapu. W szczególności przy początku filmu, gdy poznajemy DJ i jego brata Durona. Niestety te układy nie do końca przypadły mi do gustu i jak to stwierdziłyśmy z moją siostrą, tańczą tak jakby mieli atak epilepsji. Nie lubię takiego nieskładnego tańca, który jest nierytmiczny i poprostu nie wciąga. Nawet jeżeli jest to walka. Tańce te były pozbawione jakiegoś ładu i serca. Nie było w tym żadnego uczucia, a może to wszystko wina muzyki. Pomimo tego, że lubię rap to jednak utwory, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej tego filmu zupełnie nie wpadają w ucho. Nawet te finałowe utwory. Nie podobało mi się i już.
Film w ogóle był jakiś taki bez wyrazu. Nie potrafił mnie zainteresować. Nie przykuwa uwagi i przez to nie wciąga. Ja przez większość filmu nie wiedziałam w ogóle co się dzieje, a jak padł tekst, że DJ ma na karku wyrok za napaść to już całkowicie poczułam się wybita z rytmu. Nie podobało mi się także podejście rektora, który jest ojcem ukochanej DJ, April, do jej związku z DJem. Totalnie beznadziejne jest ingerowanie przez rodziców w życie swoich dzieci i w ogóle nie widzę w tym sensu. Gdy DJ został zawieszony na rok przez Komisję Etyki to Rektor powiedział mu, że może to unieważnić, gdy tylko zostawi jego córkę w spokoju. Bezsens totalny, no ale najwyraźniej niektórzy uważają, że mogą sterować życiem innych.
Od samego początku, gdy tylko zobaczyłam przy napisać początkowych napis Ne-Yo wraz z moją siostrą szukałyśmy tego wykonawcy po wszystkich czarnych twarzach tego filmu. Z pewnością zdajecie sobie sprawę z tego, że większość czarnoskórych mężczyzn jest bardzo do siebie podobnych. Gdy w końcu go odkryłyśmy nie mogłyśmy się nadziwić, że to on. Z teledysków znamy go zupełnie innego. Nie wiedziałyśmy, że ma aż tyle ciałka. Dlatego też trochę nas zaskoczyła postać Richa Browna, współlokatora DJa. Ponadto brata DJa, Durona, zagrała inna znana nam gwiazda- Chris Brown. Oczywiście, gdy zginął dokładnie w 10 minucie filmu zaczęłyśmy się z siostrą śmiać, że za bardzo to on sobie tam nie pograł. W główną rolę DJ wcielił się Columbus Short, który już wcześniej miał szansę pokazania się w innym filmie tanecznym „W rytmie hip hopu 2” u boku Isabelli Miko. W tym filmie jakoś za specjalnie nie przypadł mi do gustu, ale nie mam nic do zarzucenia jego grze aktorskiej. Wyglądało to bardzo naturalnie.
W sumie film nie był taki zupełnie najgorszy. Z pewnością jest zdecydowanie lepszy niż „Just Dance- Tylko taniec!”, no ale innym na przykład wcale nie dorównuje. Okazuje się, że zmiana stylu tanecznego to nie jedyny zabieg, który trzeba zastosować na tych współczesnych filmach. Taki film powinien mieć serce i dusze, bo w końcu w takich filmach najważniejsze są układy i muzyka. A trudno jest nazwać film dobrym, czy też na poziomie skoro te najważniejsze punkty nie zostały w pełni spełnione. Film jest bez polotu i nie ma w nim teoretycznie nic nowego. No, ale nie jest to jakaś totalna porażka.
Ocena: 5/10
Widzę, że filmy w tym miesiącu nie są na jakimś wysokim poziomie
OdpowiedzUsuń