NOWOŚCI

poniedziałek, 23 listopada 2009

547. Łowca snów, reż. Lawrence Kasdan

Reżyseria: Lawrence Kasdan
Scenariusz: William Goldman, Lawrence Kasdan
Zdjęcia: John Seale
Muzyka: James Newton Howard
Kraj: USA / Kanada
Gatunek: Horror / Sci - Fi
Na podstawie: powieści Stephena Kinga o tym samym tytule
Premiera światowa: 06 marca 2003
Premiera polska na DVD: 04 grudnia 2003
Główne role:              Morgan Freeman jako Abraham Curtis
              Thomas Jane jako Dr Henry Devlin
              Damian Lewis jako Gary 'Jonesy' Jones
              Timothy Olyphant jako Pete Moore
              Jason Lee jako Joe 'Beaver' Clarendon
              Donnie Wahlberg jako Douglas 'Duddits' Cavell
              Tom Sizemore jako Owen Underhill
Historia:
    Losy czterechprzyjaciół- Jonesy`ego, Beaver`a, Pete`a i Henry`ego zostały niegdyś złączone zlosami niedorozwiniętego chłopca imieniem Duddits, którego uratowali przezstarszymi chłopcami. Duddits dał im wówczas pewien dar, który dwadzieścia latpóźniej stanie się bardzo pomocny. Teraz kiedy wszyscy są już dorośli trochęzaniedbują znajomość z Dudditsem. Jednakże wszechświat szybko im o nimprzypomni kiedy na Ziemię przybywają kosmici. W tym czasie Jonesy, Beaver, Petei Henry przebywają w chatce rodziny Beavera znajdującej się w jednym z lasów wMaine, do którego co roku przyjeżdżają na polowania. W tym roku ich życieodmieni się na zawsze kiedy na drodze spotkają tajemniczego człowieka, który najwyraźniejjest chory, a przelatujący nad lasem wojskowy śmigłowiec informuje ich, żeteren objęty jest kwarantanną.
Moja opinia o filmie:
    „Łowca snów”,film w reżyserii Lawrence`a Kasdana („Kocham cię na zabój”, „Francuskipocałunek”) to ekranizacja jednej z powieści mistrza grozy Stephena Kinga.Tworzy on niesamowite historie, które ciężko jest sklasyfikować pod względemgatunku, w związku z czym trudno jest sprostać zadaniu zekranizowania jakiejśjego powieści. Kasdan moim zdaniem nie poradził sobie z „Łowcą snów”. Co prawdaprzekazał widzowi ważniejsze elementy książki, ale niestety zmienił główny,najważniejszy element, przez co moim zdaniem film stracił na wartości i jest owiele gorszy od książki, a sama książka mnie osobiście jakoś specjalnie niezafascynowała.
    Pamiętam, żegdy pierwszy raz podchodziłam do tego filmu to zraziłam się po pół godziny,czyli dokładnie w tym momencie, w którym Rick siedział na kiblu i wylazł zniego kosmita nazywany przez Kinga „gównianą łasicą”. Wtedy nie czytałamksiążki. W październiku 2008 kiedy rodzice wypożyczyli mi „Łowcę snów” zaczęłamgo czytać. Skończyłam dopiero przed grudniem, a jedyną mobilizacją, aby tegodokonać było obejrzenie filmu. Teraz mogę więc porównać na świeżo co było wksiążce, a jak to odebrał Kasdan. Jestem bardzo zaskoczona, ponieważ co innegonie umieścić kilku elementów w filmie, a co innego zmienić jego sens. KiedyJonesy, Beaver, Henry i Pete byli dziećmi uratowali Dudditsa przed terroremstarszych nastolatków, którzy próbowali nakarmić go psimi odchodami. Wtedyzaczęła się ich przyjaźń. Poznajemy też to jak się ona rozwijała. To czegoDuddits nauczył Pete`a podczas poszukiwania Josie Rikenhauer był dość ciekawe,ale w książce nie było o tym wspominane. Zawsze w takich sytuacjach dziwi mnieczemu najwspanialsza przyjaźń świata pomiędzy pięciorgiem chłopców naglezamienia się tylko we wspomnienie. W końcu dał im coś, coś dzięki czemu mogąteraz porozumiewać się telepatycznie, a oni przestali się z nim kontaktować,ale oczywiście nigdy o nim nie zapomnieli, ponieważ Duddits jest ich osobistymłowcą snów. Nie podobało mi się to jak zmienili rolę Dudditsa. W filmie Dudditswiedział kim jest Szary, a dlaczego wiedział to już  pod koniec filmu stało się oczywiste, aleniestety taki rozwój sytuacji mi się nie podobał. Dlaczego? Ponieważ zabito tymniewinność Dudditsa, którą mogliśmy się nacieszyć podczas czytania książki. Tamnie było nic wspomniane o tym aspekcie. Duddits miał po prostu lekkiniedorozwój i stąd się brały te wszelkie jego zdolności, ale oczywiście był wyjątkowy,ale nie pod takim względem w jakim określił go Kasdan.
    Oglądającfilm i mając w tym samym czasie treść książki jeszcze obecną w umyśle łatwobyło poznać, że akcja toczy się zdecydowanie za szybko. No w sumie to każdaakcja się tak kończy w porównaniu do akcji książki, bo tam żeby dojść dopewnego momentu trzeba przeznaczyć co najmniej 100 stron na czytanie, a wfilmie trwa to zaledwie 10 minut. Nie, żebym miała za złe scenarzystom, że takto skrócili, bo i bez tego film trwa dwie godziny. Jednakże zamiana środkówtransportu czy też zmiana sposobu zabijania lub rasy psa to raczej nie jestnajlepsze posunięcie. O co mi dokładnie chodzi? W książce Kurtz, w filmieCurtis podążał za Underhillem wraz z nowym zastępcą Freddy`m w wojskowymhummerze. Tutaj natomiast zmienił środek transportu na śmigłowiec. Szary wciele Jonesy`ego dokonuje po drodze do zbiornika Quabbin kilku morderstw, abyzdobyć swoje środki transportu. Były to różnorakie morderstwa, a nie tak jak wfilmie polegające głównie na tym, że Szary pokazywał swoją prawdziwą postać ipożerał ofiary. No, a rasa psa? Z tego co pamiętam to Facio, pies któregoSzary/Jonesy zainfekował byrum (wirusem, który powodował powstanie „gównianychłasic” i dostawał się do człowieka za pomocą jedzenia) był owczarkiem szkockim,a tutaj zamienił się w owczarka niemieckiego. Jakby nie było to była to raczejwidzialna zmiana. Nie spodobało mi się także to, że nie został jakoś specjalnierozwinięty wątek drugiej formy wirusa jakim był byrus, czyli ta wersja wirusa,która zakażała drogą powietrzną i dało się z tego wyjść cało, w przeciwieństwiedo byrum. Raz tylko o tym powiedzieli kiedy to Curtis pokazywał Owenowi zdjęciazainfekowanych. Beznadzieja. Najbardziej jednak zdenerwowało mnie zakończeniefilmu, czyli to jak Szary został powstrzymany przed dokonaniem zakażenia całegoświata. Nie podobała mi się taka zmiana w filmie. Nigdy nie byłam za takimizmianami, ponieważ zmieniają ogólne wrażenie.
    W filmie niepanowało w ogóle żadne napięcie. Nie wiem czego się przeraziłam kiedy zapierwszym razem starałam się go obejrzeć. Film został nakręcony bez uczucia.Wszystko tylko zostało przedstawione jako suche fakty bez jakieś większejotoczki radości, smutku, czy też cierpienia. Momentami muszę powiedzieć, żetrochę mi się to dłużyło wszystko i zaczynałam się nudzić. No, ale w książceteż miałam taką jedną fazę, albo nawet i kilka :D Jednakże książka bardziejmnie zafascynowała od tego filmu, a powinno być przecież odwrotnie. Myślałam,że chociaż urealnienie tych całych „gównianych łasic”, czy też jak kto woli byrum,będzie jakoś bardziej efekciarskie. Oczywiście te ich główki, które miały miećczarne oczy a nie żółte (ale to się wytnie) zakończone ciekawymi usteczkamiopancerzonymi przyostrymi zębami było bardzo fascynujące, ale ogólnie niezrobiły na mnie takiego wrażenia jak sądziłam. Poza tym zaskoczona byłamtrochę, że stworzono taki dziwny wyraz kosmitów. Szary był po prostu zwykłymkosmitą, a w filmie ukazano go jako większą formę byrum. Zupełny bezsens. Podobałomi się natomiast to jak efektowne było zbombardowanie statku kosmitów. Samstatek był całkiem nie najgorszy, no i to jak zamienił się w wielką chmuręwirusa wyglądało całkiem super :D
    Niestety nicdobrego nie mogę powiedzieć również o grze aktorskiej. Uwielbiam MorganaFreeemana, naprawdę, i każdy kto mnie zna to potwierdzi, ale uważam, że jegoudział w tym filmie jest totalną katastrofą. Z tego co pamiętam Kurtz, czyliCurtis w książce był osobą niezwykle szaloną. I to było widać. Natomiast Curtisprzedstawiony przez Freemana nie był do końca nienormalny. Brakowało mi tegoszaleństwa. Nie wiem czy to wina zmian dokonanych w filmie czy to po prostuwina Freemana, ale tak jakoś wyszło, że nie do końca spodobała mi się jegowersja Kurtza. Jeżeli chodzi o naszych bohaterów to żaden z czwórki wspaniałychnie okazał się na tyle wspaniały, aby mnie zachwycić swoją rolą. Thomasa Janejako Henry totalnie mnie dobił swoją rolą. Był beznadziejny. Zero emocji, nawetwtedy kiedy witał się z Dudditsem. To samo jeżeli chodzi o matkę Dudditsa czyliRobertę graną przez Rosemary Dunsmore. Ludzie… jak ja czytałam w książce scenę,w której Henry i Owen przyjeżdżają zabrać Dudditsa, aby pomógł im ocalić światto prawie płakałam. Roberta tak bardzo nie chciała go puścić, bo przecież on umierał,a on tak bardzo chciał pomóc przyjaciołom. W filmie natomiast wszystko obyłosię bez większego echa. Przyjechali po niego, a ta kobieta tak po prostuzaczęła go pakować. I znowu zero emocji tak jak w przypadku Thomasa. Jedyne comogło interesować to rola Damiana Lewisa, który zagrał Jonesy`ego. Miał dośćciekawą postać, ponieważ Jonesy w pewnym momencie miał rozdwojenie osobowościprzez to, że do jego ciała wkradł się Szary. Jonesy był odporny na wirusa wzwiązku z czym Szary chciał to wykorzystać w odpowiedni sposób. Tak sobiewyobrażałam to co się z nim działo, tak jak przedstawiono to w filmie, alebyłoby lepiej jakby wybrano do tej roli kogoś innego. Mnie najbardziej podobałasię postać Pete`a, w którego wcielił się Timothy Olyphant. Chyba najlepiejzagrał z nich wszystkich. Był najzabawniejszy i najciekawszy. Szkoda, że takkrótko. Ogólnie obsada całkiem niezła, ale z grą aktorską jest zdecydowanie zamarnie.
    Moje ogólneodczucia względem filmu są raczej pozytywne. Co prawda ma on wiele wad, jestmało fascynujący, a efekty raczej niezbyt porażające. Gra aktorska też nie jestnajwyższych lotów, za mało emocji, zdecydowanie za mało. Film jednak ogląda sięprzyjemnie, na tyle na ile jest to możliwe, ale jednak na dwie godziny szybkomijają. Jak ktoś czytał książkę tak jak ja to zauważy wiele zmianprzeprowadzonych w filmie, co nie do końca może się podobać, bo mnie się akuratnie podobało. No, ale wszystko zależy od gustu.
Ulubione sceny:
*    atak na statek kosmitów.
Kącik refleksyjny:
    Polowaliściekiedyś na zwierzęta? Myślicie, że moglibyście się tym kiedyś zajmować? Czywarto pomagać osobom takim jak Duddits? Czy na miejscu chłopców postąpilibyścietak samo? Chcielibyście wiedzieć, że inwazja kosmitów może zagrażać życiucałego życia na Ziemi czy wolelibyście, aby ten fakt został przemilczany?
Galeria:
 
OCENA: 4/10            Poniżej oczekiwań         
   
  

1 komentarz :

  1. Nie widziałam, nie czytałam… dopóki nie poznam prozy Kinga.A ja zapraszam na najświeższą notkę „Droga do szczęścia”

    OdpowiedzUsuń