Scenariusz: Mirith J. Colao, Kevin Cambell, Steve Roberts, Dev Ross, Brian Swenlin, Bill Motz, Bob Roth, Jan Strnad
Muzyka: Mart Watters, Harvey Cohen, John Given, Alan Menken
Kraj: USA
Gatunek: Animacja / Fantasy
Premiera światowa: 20 maja 1994
Premiera polska na DVD: 20 października 2004
Dubbing polski: Jacek Sołtysiak, Olga Bończyk, Krzysztof Tyniec, Adam Bauman, Ryszard Nawrocki, Stanisław Brudny, Paweł Galia
Po niesamowitym sukcesie jaki odniósł Ron Clements swoim filmem animowanym o arabskim złodziejaszku, który zakochał się w pięknej księżniczce, postanowiono pociągnąć dalej tą historię. Tym razem jednak Ron nie brał udziału przy tworzeniu filmu. Zastąpił go za to Tad Stones, który wyreżyserował także serial o Aladynie. Niestety kontynuacja nie bardzo mi się spodobała, pomimo tego, że było kilka niezmiennych elementów, ale jednak to już nie to samo.
Po ostatnich wydarzeniach Aladyn zamieszkał w pałacu w Agrabahu wraz z Jasminą i jej ojcem- Sułtanem. Wiodą szczęśliwe życie, Sułtan chce, aby Aladyn został jego wezyrem, a w dodatku Dżin wraca z wakacji. Do miasta wraca także Iago, który postanowił opuścić swojego pana Jafara, który zamieszkuje teraz magiczną lampę pełniąc rolę Dżina. Iago chce dobrać się do władzy dlatego też postanawia zbratać się z Aladynem i jego przyjaciółmi, nie wie, że z czasem to właśnie na nich zacznie mu zależeć. Tymczasem lampa z Jafarem w środku trafia w ręce złodziejaszka Abis Mala, który tak samo jak jego Dżin pragnie zemścić się na Aladynie. Aby zemsta mogła się dokonać Jafar powraca do Agrabahu, aby siać chaos dzięki swojej niezwykłej mocy i zdobyć władzę.
Niestety z filmami Disney`a jest tak, że pierwsze filmy są świetne, ale dalsze już trochę są pozbawione duszy i tej magii, które mają pierwsze filmy. Aladyn jest tylko jednym z przykładów. Można wymieniać tutaj wiele innych filmów zaczynając od „Kopciuszka”, a kończąc na „Królu Lwie”. Widząc te zbrodnie zadane owym filmom śmiem twierdzić, że lepiej by było, gdyby pozostali przy jednym filmie, a nie tworzyli trylogii. Jest bowiem coś co stanowczo odróżnia je od pierwowzorów. Co to takiego? Jakoś owych filmów, pod każdym względem, a przede wszystkim pod względem wizualnym. Moim zdaniem przy pierwszym filmie te postacie były jakieś lepsze. Animacja była lepsza. Każdy szczegół był dopracowany przez co trudno było oderwać wzrok od przepięknie wykonanych bohaterów. Jeżeli chodzi o kontynuacje to jest wręcz odwrotnie. Postacie stają się trochę graślawe, są pozbawione barwy i właściwie ich mimika itp. nie robią już takiego wrażenia. Wtedy zawsze zastanawiam się dlaczego tak jest. Myślę, że to dlatego, że najlepsi graficy pracują tylko przy filmach, które mają wejść na ekrany. Te co mają premierę tylko na Video czy na DVD nie wymagają już takiej troski i dlatego wspaniałych grafików zastępują dobrzy graficy. Tak samo było przy tym filmie. Aladyn już miał jakąś inną to twarz. Jednakże nie powiem, w sumie niewiele się zmieniło, ale widać niestety maleńkie różnice. Dalej zachwycać się będę dżinową postacią Jafara, która jest moim zdaniem genialna, nawet lepsza od naszego kochanego i zabawnego Dżina. Podobał mi się. W tym filmie jednak nie zostały wykorzystane większe efekty specjalne jak w przypadku pierwszej części filmu. Obyło się bez większych huków i wybuchów. Może i przez to też stracił film na wartości, bo był po prostu mało efektowny. No, ale nadrabiał innymi wątkami.
Filmy animowane mają to do siebie, że zazwyczaj zaskakują nas zabawnymi dialogami. Przyznam szczerze, że w tej części nie było takich tekstów, które rozbawiłyby mnie do łez. Dżin jak zwykle szalał z różnymi wyzwiskami itp., ale nie mogę sobie żadnego przypomnieć w związku z czym chyba nie były aż takie chwytliwe. Podobały mi się jednak nawiązania do spraw codziennych jak na przykład ZUS: „Oskubię Cię niczym ZUS” (czy jakoś tak). No, ale w sumie ma to być bajka dla dzieci, a tego dzieciaki raczej nie zrozumieją. Mało było również ciekawych zdarzeń, które by rozbawiły. Brakowało mi tego, bo przez to film stał się taki raczej zwykły, niczym się nie wybijający.
W filmie tym znajdziemy również parę błędów. Jak film przestaje fascynować to zwraca się uwagę na każdy szczegół. Ja raz wychwyciłam takowy :D Gdy Aladyn daje Jasminie kryształowy kwiat, ta wkłada go do wazonu gdzie znajduje się jedna kalia. Kiedy Abu chowa się pod stół, aby ukraść kryształowy kwiat widzimy, że zabiera prawdziwą kalię. Kiedy pokazany jest jednak stolik w wazonie jest wciąż ta kalia i tylko kalia. W następnym ujęciu wazon jest całkowicie pusty, a jeszcze w kolejnym znajduje się tylko kryształowy kwiat. Można to było bardziej dopracować skoro film i tak jest już raczej marny.
Jedyną pozytywną rzeczą w tym filmie jest chyba dubbing, który o dziwo mi się podobał, ale już chyba kiedyś to tłumaczyłam jak to z nim jest. Animowane filmy kiedy są zdubbingowane to nie jest jakaś większa zbrodnia, bo są to po prostu postaci animowane, a nie żywe osoby. Dlatego nie dziwi kiedy widzisz osła gadającego głosem Jerzego Stuhra i jakoś specjalnie to nie robi nam krzywdy, ale kiedy oglądasz film i widzisz dobrze znanego Ci aktora, którego uwielbiasz, a ktoś zrobił nie tylko Tobie, ale i jemu krzywdę, że zdubbingował go jakimś głosem wyciągniętym chyba z kosmosu to jednak to boli i niszczy efekt. Mnie osobiście podobał się najbardziej Krzysztof Tyniec, który podkładał głos do Dżina. On zawsze potrafi świetnie wczuć się w rolę. Moim zdaniem idealnie pasuje do Dżina:)
W filmie nie było zbyt wielu akcentów, które mogą się spodobać. Dlatego też pewnie dość szybko zapomnę o tym filmie niestety. Nie jest to to samo co pierwszy Aladyn. Mniej humoru, gorsza jakość, mniej piosenek, a jeżeli już jakieś są to mało chwytliwe i ogólnie wszystko jest jakieś gorsze. Podobało mi się tylko to, że była to bajka, gdybym oglądała taki film to pewnie dałabym mu jak najniższą notę. Ratuje Aladyna to, że to animacja, bo ja kocham animowane filmy :)
Ocena: 6/10
Powrót Dżafara znam tylko z książeczki, które w dzieciństwie dostawałam z Klubu Disneya. Choć miło sobie zrobić seans z disneyowskich produkcji, nie wszystkich, ale tych pierwszych animacji.Ja zapraszam na recenzje dwóch melodramatów.Buźka!
OdpowiedzUsuń