Reżyseria: Brian Dannelly
Scenariusz: Brian Dannelly, Michael Urban
Zdjęcia: Bobby Bukowski
Muzyka: Christophe Beck
Kraj: USA
Gatunek: Dramat, Komedia
Premiera światowa: 21 stycznia 2004
Premiera polska: 24 marca 2005
Obsada: Mandy Moore, Jena Malone, Macaulay Culkin, Eva Amurri, Patrick Fugit, Chad Faust
Mary, Hilary i jej brat Roland rozpoczynają ostatni rok nauki w
chrześcijańskim liceum. Gdy Mary dowiaduje się, że jej chłopak Dean jest
gejem stara się zrobić wszystko, aby to zmienić. Uważa, że miała
objawienie i seks z chłopakiem, żeby go uzdrowić będzie jej wybaczony.
Niestety Dean idzie do Domu Miłosierdzia, gdzie wysyłane są na jakiś
czas wszystkie dzieciaki z takimi problemami, a Mary zachodzi w ciążę. W
tym momencie jej silna wiara w Boga zaczyna się chwiać, a wraz z tym
zaczynają się psuć jej stosunki z Hilary.
Kolejny chrześcijański film, który miałam okazję obejrzeć. Nie mam nic przeciwko takim filmom, ale to co się działo w tym to już podchodzi pod fanatyzm.
Na początku każdego filmu poznajemy oczywiście bohaterów. Od razu mamy kilka motywów do śmiechu, na przykład choćby mylna interpretacja wizji, ale już nie chcę się w to zagłębiać.
Mówią, że to komedia. Ja nie wiem co w tym filmie było takiego śmiesznego? To, że laska poszła do łóżka z chłopakiem bez zabezpieczenia co zakończyło się ciążą, czy myśl, że dzięki temu wyleczy chłopaka z gejostwa, czy sam fakt tego, że gejostwo było nieakceptowaną chorobą w tym filmie, tak samo jest zresztą w innych filmach tego typu. Czy po prostu dowcip polegał na zachowaniu Hilary Faye. Niby taka straszliwie wierząca, a tak bezlitośnie traktowała innych, z wyższością. Nie wiem, ale zostawmy ten problem :P
Innym aspektem tego filmu jest dramatyczność sytuacji, w której znalazła się Mary. Popełniła błąd, chociaż według mnie to było głupie do kwadratu. Zaszła w ciążę, jej chłopak jest gejem, została sama, chociaż w filmie widzimy, że jednak nie do końca. Dramatyzmu dodawała też sprawa tego, że w końcu kurde ona chodziła do chrześcijańskiej szkoły. Nie nauczyli ich tam niczego? Jeju co za bezsens. Gdzie tutaj tolerancja w tym filmie, czy tak wygląda to u baptystów? Jestem w szoku po prostu, żeby trzeba było ukrywać ciążę przed całym światem w obawie przed potępieniem.
Pragnę zwrócić tutaj uwagę na tytuł filmu. Oczywiście jak zwykle został błędnie przetłumaczony. Pewnie polscy dystrybutorzy postanowili użyć metafory, którą rzeczywiście tytuł posiada. Niby tacy święci, a co oni wyprawiają. Według mnie tytuł powinien brzmieć "Ocaleni!" To byłoby bardziej odpowiednie i zgadzające się z angielskim tytułem. Właśnie Hilary cały czas wrzeszczała coś o ocaleniu, że ona pragnie ocalenia dla Cassandry, że im bardziej ktoś jest zły to pragnie go ocalić. Żeby Cassandra dała ocalić Jezusowi. Ciągle tylko ocalić i ocalić i pewnie właśnie stąd ten tytuł, to także tłumaczy ten wykrzyknik :)
Obsada w filmie była oczywiście bardzo dobra. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj Mandy Moore w roli Hilary. Oglądałam tylko trzy filmy z nią w tym właśnie "świętych" i muszę przyznać, że aż tylko w jednym była dobrą istotą. Jako blondynka jest naprawdę wredna, ale powiem prawdę, że gra idealnie, bardzo przekonująco, sprawiając, że w roli nie widzę nikogo poza nią :) W filmie po raz kolejny możemy spotkać Kevina, który tym razem gra Rolanda. Chłopak na wózku inwalidzkim, który prawie, że rzuca swoją wiarę i właściwie schodzi na ciemną, chociaż nie całkiem, stronę mocy i jednoczy się z Cassandrą. Według mnie zagrał świetnie. Oczywiście o Mary granej przez Jene Malone nie muszę już wspominać, głupiutka i cóż, później jednak się buntuje przeciwko całemu systemowi, nie rozumiem czemu jej wiara się zachwiała. Tak po prostu musiało być.
Film oczywiście kończy się dobrze :) Mnie się film podobał, może był troszkę przynudnawy momentami, ale ogólnie to przejdzie. Podobał mi się podkład muzyczny w tym filmie no i oczywiście śpiew Mandy Moore hehe :D Nie polecam tego filmu każdemu bo wiem, że większość mogłaby się zbulwersować postacią w jakiej wiara chrześcijańska została przedstawiona w tym filmie. Ja musiałam obejrzeć ten film, no i nie zawiodłam się.
Kolejny chrześcijański film, który miałam okazję obejrzeć. Nie mam nic przeciwko takim filmom, ale to co się działo w tym to już podchodzi pod fanatyzm.
Na początku każdego filmu poznajemy oczywiście bohaterów. Od razu mamy kilka motywów do śmiechu, na przykład choćby mylna interpretacja wizji, ale już nie chcę się w to zagłębiać.
Mówią, że to komedia. Ja nie wiem co w tym filmie było takiego śmiesznego? To, że laska poszła do łóżka z chłopakiem bez zabezpieczenia co zakończyło się ciążą, czy myśl, że dzięki temu wyleczy chłopaka z gejostwa, czy sam fakt tego, że gejostwo było nieakceptowaną chorobą w tym filmie, tak samo jest zresztą w innych filmach tego typu. Czy po prostu dowcip polegał na zachowaniu Hilary Faye. Niby taka straszliwie wierząca, a tak bezlitośnie traktowała innych, z wyższością. Nie wiem, ale zostawmy ten problem :P
Innym aspektem tego filmu jest dramatyczność sytuacji, w której znalazła się Mary. Popełniła błąd, chociaż według mnie to było głupie do kwadratu. Zaszła w ciążę, jej chłopak jest gejem, została sama, chociaż w filmie widzimy, że jednak nie do końca. Dramatyzmu dodawała też sprawa tego, że w końcu kurde ona chodziła do chrześcijańskiej szkoły. Nie nauczyli ich tam niczego? Jeju co za bezsens. Gdzie tutaj tolerancja w tym filmie, czy tak wygląda to u baptystów? Jestem w szoku po prostu, żeby trzeba było ukrywać ciążę przed całym światem w obawie przed potępieniem.
Pragnę zwrócić tutaj uwagę na tytuł filmu. Oczywiście jak zwykle został błędnie przetłumaczony. Pewnie polscy dystrybutorzy postanowili użyć metafory, którą rzeczywiście tytuł posiada. Niby tacy święci, a co oni wyprawiają. Według mnie tytuł powinien brzmieć "Ocaleni!" To byłoby bardziej odpowiednie i zgadzające się z angielskim tytułem. Właśnie Hilary cały czas wrzeszczała coś o ocaleniu, że ona pragnie ocalenia dla Cassandry, że im bardziej ktoś jest zły to pragnie go ocalić. Żeby Cassandra dała ocalić Jezusowi. Ciągle tylko ocalić i ocalić i pewnie właśnie stąd ten tytuł, to także tłumaczy ten wykrzyknik :)
Obsada w filmie była oczywiście bardzo dobra. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj Mandy Moore w roli Hilary. Oglądałam tylko trzy filmy z nią w tym właśnie "świętych" i muszę przyznać, że aż tylko w jednym była dobrą istotą. Jako blondynka jest naprawdę wredna, ale powiem prawdę, że gra idealnie, bardzo przekonująco, sprawiając, że w roli nie widzę nikogo poza nią :) W filmie po raz kolejny możemy spotkać Kevina, który tym razem gra Rolanda. Chłopak na wózku inwalidzkim, który prawie, że rzuca swoją wiarę i właściwie schodzi na ciemną, chociaż nie całkiem, stronę mocy i jednoczy się z Cassandrą. Według mnie zagrał świetnie. Oczywiście o Mary granej przez Jene Malone nie muszę już wspominać, głupiutka i cóż, później jednak się buntuje przeciwko całemu systemowi, nie rozumiem czemu jej wiara się zachwiała. Tak po prostu musiało być.
Film oczywiście kończy się dobrze :) Mnie się film podobał, może był troszkę przynudnawy momentami, ale ogólnie to przejdzie. Podobał mi się podkład muzyczny w tym filmie no i oczywiście śpiew Mandy Moore hehe :D Nie polecam tego filmu każdemu bo wiem, że większość mogłaby się zbulwersować postacią w jakiej wiara chrześcijańska została przedstawiona w tym filmie. Ja musiałam obejrzeć ten film, no i nie zawiodłam się.
Oglądałam ten film :) Obejrzałam go ze względu Mandy Moore :) szczerze mowiąc niepodobał mi sie ten film :) Pozdrawiam :* http://beata-filmy.blog.onet.pl http://jessica-i-hilary.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńHmm... ja tochyba juz widziałam, bo cos tam kojarze, ale jakos nie do konca :P Nom film Bezsennosc juz kiedystam widziałam nie było to takie złe :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń