NOWOŚCI

środa, 12 września 2018

Książka #485: Everlife. Wieczne życie, aut. Gena Showalter


     Niektóre książki zaczynają się kiepsko, ale w miarę jak akcja się rozkręca coraz bardziej zaczynamy się wciągać w historię. Część z nich utrzymuje dobry poziom do samego końca, nawet wielotomowej opowieści, a u innych siada to już w połowie drogi. Seria „Everlife” ma swoje lepsze i gorsze chwile. Ze względu na tematykę ciężko wystawić jednoznaczną opinię, bo do każdego dociera co innego. Jako młodzieżówka sprawdza się wyśmienicie, jednakże jako zwykła opowieść trochę traci na swoje mocy u finału.

     Tenley i Killian mogą wreszcie cieszyć się sobą. Nie jest to jednak pełnia szczęścia biorąc pod uwagę to z czym przyjdzie im się wkrótce zmierzyć. Ich świat może zostać zasłonięty przez cienie, które na zawsze odbiorą światło temu co dobre. Przed nimi bardzo wiele wyzwań, które mogą odmienić nie tylko ich wieczne życie, ale również wszystkich których poznali i pokochali. Wielka wojna o dusze, życia i śmierć nadchodzi, i tylko od nich zależy, po której stronie staną.

     W obliczu ostatnich życiowych wydarzeń prawdziwym wyzwaniem było mi zmierzyć się z tą powieścią. Ciężko było czytać o śmierci i życiu wiecznym, gdy dotyka cię osobista tragedia. W odbiorze nie pomagało również tempo historii, które niemożliwie się wlekło i zwyczajnie nie pozwalało zaangażować się w całą opowieść. Dopiero nikłe wspomnienie poprzednich tomów pomogło się zmobilizować i dostrzec pozytywy także w tej powieści.

    Nie ma nic bardziej irytującego niż powtarzające się schematy, tworzące akcje, które nie chcą się skończyć. Czytając „Everlife” bardzo często ma się wrażenie, że „to już było” i to nie tylko z powodu przywoływania przez autorkę wątków z przeszłości, dla odświeżenia wiadomości czytelnika. Młodzi znowu przeżywali kryzys, znowu musieli sobie zaufać, pomimo tego, że każde z nich grało w inną grę. Znowu toczyła się walka o dusze, trzeba przyznać, że ci Miriadczycy są mega wytrwali w dążeniu do celu- nie dają za wygraną, niestety. Stało się to dość męczące i rozbrajające zarazem, że taka żądza władzy może doprowadzić do takich a nie innych, dramatycznych wydarzeń. Nie ma również nic bardziej denerwującego, gdy opłakujesz jakąś postać, wręcz topisz się we własnych łzach, a potem okazuje się, że twoja męka była nadaremna, bo oto jak za pomocą magicznej różdżki powraca on do życia! Prawie jak powrót zombie, tyle, że duchowy. Można tutaj znaleźć pewne powiązania między „Everlife” a „Alicją...”. Finał jest zatem najbardziej ckliwy we wszechświecie. Okropność.

     Na szczęście frustracja powrotami do ludzi i wydarzeń zostaje odrobinę zrównana z narastającą fascynacją w trakcie dalszej lektury. Kiedy już dochodzi do konkretnej akcji, to naprawdę jest się w czym zaczytywać, a akcja toczy się tak prędko, tak bardzo nas rozochocając, że mamy ochotę przekartkowywać powieść, jak na turbodopalaczu. Wszelkie sceny walki sprawiają, że serce nam pęka. Zawsze musi wydarzyć się coś nie po naszej myśli, a jak to zazwyczaj bywa podczas wojen trup ściele się gęsto. Nie brak tutaj poświęcenia, bo przecież wiadomo, że dla osoby, którą się kocha zrobi się wszystko. Innych bohaterów cechuje za to zawziętość, gdy już raz sobie coś postanowią to nie ma szans na odciągnięcie ich od tego zamysłu. Tym sposobem dochodzi do kilku zwrotów akcji, które mocno zaskakują, wręcz szokują. Aż dziwne, że niektórych ciąg zdarzeń mógł mieć taki finał.

     Nie mogę powiedzieć, że książka mnie zawiodła. Faktem jest jednak, że daleko mi do zadowolenia z powodu tego co przeczytałam. Nie tak wyobrażałam sobie zakończenie tej opowieści. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyło, a obawiam się, że jedynym morałem z tej całej historii jest możliwie najbanalniejszy i najbardziej naiwny z morałów- miłość zwycięży wszystko. Dosłownie wszystko! Wszystko! „Everlife” okazało się być bardziej ckliwe niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, choć w sumie finał ma za zadanie zasłodzić nas na amen po tych dramatycznych wydarzeniach, w których towarzyszyliśmy bohaterom przez większość powieści. Wybór tego tytułu Showalter popieram z uwagi na tematykę, którą porusza, choć nie do końca za budowę tej historii.

Ocena: 4/6
Recenzja dla wydawnictwa HarperCollins !
Tytuł oryginalny: Everlife / Tłumaczenie: Jacek Żuławnik / Wydawca: HarperCollins polska / Gatunek: fantasy, młodzieżowe / ISBN 978-83-276-3741-3 / Ilość stron: 463 / Format: 146x218mm
 Rok wydania: 2018

Prześlij komentarz