Gra
o zombiakach, tym razem od studia specjalizującego się w tym
temacie, Undead Labs. Twór dostępny jedynie przez sieć, a więc
nie będzie można zrobić tej gierce ołtarzyka na jednej z półek.
„State of Decay” to
możliwość poznawania postapo świata, a także starcia się z
zombie i to nie byle jakimi. Zabawy przy tym co niemiara, a i nawet
znajdzie się czas na dodatkowe emocje. To z czym zapoznałam się
podczas rozgrywki demonstracyjnej, całkowicie wyciągnęło mnie z
życia na tydzień!
Rozgrywka rozpoczyna się w okolicach Mount Tanner, gdzie po czasie
spędzonym na połowie ryb Marcus i Ed odkrywają straszliwą, nową
rzeczywistość. Oto dolina Trumbull zamieniła się w siedlisko
krwiożerczych istot, poruszających się z niezwykłą prędkością.
Starają się dotrzeć do leśniczówki, licząc na to, że odnajdą
tam kogoś żywego, kto wyjaśni im co się stało z ich bezpieczną
przystanią.
I tak właśnie rozpoczyna się cała akcja, która trwa i trwa i
trwać będzie tyle ile życzy sobie gracz. Od chwili gdy Marcus i Ed
opuszczają bezpieczny, choć lichy kajak zdani będą jedynie na
siebie i zadania wytyczane przez twórców gry. Wcielając się w
postać Marcusa decydujemy na co patrzeć, gdzie się udać i którego
z zombiaków rozwalić kawałkiem drewna, którego skopać na śmierć,
a którego po prostu ominąć szerokim łukiem. Akcja, która ma
miejsce w Mount Tanner jest dość mocno ograniczona. Tutaj jedyne co
możemy zrobić to przeszukać park- w celu odnalezienia jakichś
zapasów pomagających przetrwać, ewentualnie podążyć za
odgłosami strzelaniny, gdzie znajdziemy ocalałego. To jedyne
możliwości- niestety. Szersza gama misji, uzbrojenia, itp. otwiera
się przed nami, gdy zdobędziemy radio, gdzie z drugiej strony
usłyszymy głos Lily, która pomoże nam dotrzeć do bezpiecznego
miejsca. Dopiero wówczas można powiedzieć, że gra rozpoczyna się
naprawdę, bowiem kościół w Spencer's Mill, do którego się
udajemy jest naszą nową bazą, do której wracać będziemy po
każdej misji.
Zadań, o których mowa, jest tutaj bardzo wiele, więc ludziki
szybko się męczą, muszą też chodzić spać, gdy zachowany jest
system dnia i nocy, a czasem mogą zostać również zranieni. Na
szczęście misje wykonywać można różnymi postaciami, co pomoże
nam uniknąć wpadek. Misje dzielą się one na kategorie opierające
się na konkretnych schematach. Jednym z nich jest poszukiwanie
ocalałych. Zazwyczaj opiera się to na tym, że albo ktoś jest w
kłopotach i trzeba go wspomóc w walce z zombie, albo jakiś
głuptasek zaginie wśród plątaniny umarłych ciał. Wszystko jest
wtedy jasne. Rozwalasz bandę zombie, odnajdujesz zaginionego ludka i
eskortujesz do bazy. Ja zazwyczaj korzystałam z dodatkowej pary rąk
i wykorzystywałam osobę do dodatkowych zadań, bo jakoś nikt nigdy
nie chciał mi towarzyszyć! Tego typu misje opierają się na
zdobywaniu nowych ludzi. Są też jednak zadania, których celem jest
oczyszczenie miasteczka z zombie. Podstawą są zarazy, tzw.
Infestacje, czyli zdarzenia, w których na danym terenie, bądź też
w konkretnym budynku dochodzi do nagromadzenia całej masy umarlaków,
z jednym bądź z dwójką nietypowych zombie- w tym wypadku są to
Krzykacze (Screamer), bezrękie, ale straszliwie rozdarte zombiaki,
które mogą zwrócić niepotrzebną uwagę za dużej ilości
umarlaków. Na tego typu akcje lepiej nie wybierać się w pojedynkę,
a już na pewno warto zaopatrzyć się w broń palną (pomaga szybko
i skutecznie rozwalać Krzykacza zanim rozedrze się na dobre!) i
jakąś siekierkę lubi inne ostre narzędzie do pomocy (pałki są
zdecydowanie za tępe i trzeba dużo się namachać, żeby rozwalić
zombie). W oczyszczeniu infestacji pomocne są bardzo samochody.
Wtedy możemy rozjechać większość wypadających przez okna
truposzy, a i zabawa jest wtedy przednia! Kiedy już oczyścimy
zainfekowany dom, czeka nas nagroda- możemy go opróżnić ze
wszelkich dobrodziejstw i ustawić sobie punkt wsparcia, a takowe są
bardzo przydatne. Innym rodzajem misji zombiakowych, typowo
schematycznych jest poszukiwanie określonego typu zombiaka. Wtedy
dostajemy wezwanie na radio, że widziano gdzieś paskudnego
Juggernauta, Ferala lub Bloastera. Ktoś tam już na pewno jest na
miejscu i wtedy mamy pomóc rozwalić to utrapienie każdego żyjątka.
Przybywamy na miejsce, dogadujemy się z tym kto widział zombie,
lokalizujemy, zabijamy, zyskujemy dozgonną wdzięczność i spadamy
na chatę. Tak to wygląda mniej więcej zawsze! Oprócz wspomnianych
mamy jeszcze zupełnie inne misje. Pomoc innym ocalałym- niestety,
często wiąże się z ochranianiem ich zadków, gdy atakuje horda
zombie. Zazwyczaj jest to całkiem nietrudne, no chyba, że idziecie
na farmę po lekarza. Dzięki tej misji musiałam rozpocząć grę
jeszcze raz. Głupi, gruby zombie!
Jakie jest nasze najważniejsze zadanie? To proste- przetrwać! W
skutecznym wykonywaniu tej misji przeszkadza nam jedno- zombie!
Zombie są wszędzie. Na szczęście, jest takie magiczne cudo, czyli
zombie radar, który wyświetli wam czerwoną kropkę, jakby tak
czasem egipskie nocne ciemności nie pozwoliły wam ich dostrzec, a
latarka przestała działać (lub po prostu nie umieliście jej
włączyć, czyt. ja!). Lepiej unikać sytuacji, kiedy na naszej
drodze pojawia się horda zombie. Oj tak, cała masa chodzących lub
biegających przyjemniaczków, którzy tylko czekają na to, aby nas
wszamać! Jednakże zwykłe zombie to nie problem. Trzeba być
niezłym cudakiem (lub zapomnieć wziąć tabsów, tak jak ja!), aby
nie ujść z życiem przy spotkaniu z nimi. Większym problemem są
zmutowane zombie. Zombie, które na radarku pojawią się jako
wielkie czerwone kropki. I jak jeszcze Krzykacza (Screamer) można
zabić względnie szybko- jak zwykłego zombie, gdzie liczy się
celność i szybki atak zanim krzyknie przyprawiając nas o ból
głowy, a Bloastera najlepiej rozwalać jednym strzałem z dalekiej
odległości, bo wtedy mniejsza szansa na nawdychanie się jego
gazów, które odbierają nam energię i zdrowie, tak spotkanie z
Grubasem (Juggernaut) może zakończyć się tragicznie. Jedna
najważniejsza rzecz jakiej nauczyłam się podczas tej gry? Jak
słyszysz ryk Juggernauta, a jesteś bez wsparcia, spierniczasz gdzie
pieprz rośnie i nie oglądaj się za siebie. Gdy jesteś z kimś też
się nie zbliżaj, atakuj z oddali za pomocą broni palnej lub
samochodem- nie ważne, że przykujesz uwagę zwykłych zombie. Przed
nimi się obronisz lub wykorzystasz kombinację klawiszy, aby się
uwolnić, ale jak wielka łapa Juggernauta dosięgnie cię, to sorry,
ale niestety żadna kombinacja klawiszy nie uchroni cię przed szybką
i bolesną śmiercią! Takie akcje, nigdy w pojedynkę! I zawsze przy
pełnym uzbrojeniu! Przez tego typa straciłam bardzo dużo ludzi,
dobrych ludzi. Każdą śmierć kwitowałam niedowierzaniem i minutą
ciszy, która objawiała się wyłączeniem gry ze zdenerwowania.
Poprzez wykonywanie różnych zadań zdobywamy przede wszystkim
respekt otoczenia. Ludzie nas kochają, chętniej towarzyszą nam
przy różnego rodzaju akcjach, dają nam prezenty i chętniej
przybywają na ratunek. Jak dogadacie się z wojskowymi, to dodatkowo
na funkcji radia pokaże się możliwość wezwania SWATu, co jest
bardzo przydatne, gdy jesteśmy w terenie sami, a napatoczyło nam
się ciężkie zadanie, którego lepiej nie wykonywać w pojedynkę.
Poza respektem zdobywać możemy także nowe umiejętności i
podnosić je. Myślicie, że Marcus był zabijaką od razu? Nie...
wszystko to kwestia wprawy i rozwalenia wielu zombiaków. Takie
rzeczy warto rozwijać, bo bardzo przydają się w dalszej rozgrywce.
Zdobywać możemy także rzeczy materialne, które pomogą nam w
przetrwaniu. Da się to zrobić na dwa sposoby, albo wymieniamy się
z innymi ocalałymi (zyskując także ich uznanie i przyjaźń), albo
przeszukujemy domy i inne budynki, które wcześniej oczyściliśmy z
trupów. Możemy robić to samodzielnie, przy okazji pieszych
wędrówek bądź samochodowych przejażdżek, albo poprosić Lily,
aby zlokalizowała jakieś surowce.
Zawsze jak wybieracie się na jakieś uzupełnianie zapasów warto
wziąć duży plecak, ograniczyć do niezbędnego minimum jego
zawartość i wziąć ze sobą jakiegoś trucka. Wtedy więcej
zabierzemy i nie będziemy musieli jeździć w tę i z powrotem. Jest
kilka rodzajów zasobów, które ułatwiają realizację zadań m.
in. jedzenie- które przy użyciu kuchni może nam podnieść energię
wszystkim domownikom, paliwo – wbrew pozorom nie zasilające
samochody, a stanowiące podstawę pułapek na hordy przy ustawionych
stanowiskach w mieście, ale też i materiały – najbardziej
pożądany, bo umożliwiający rozbudowę stref, podnoszenie ich
funkcjonalności lub pomagający przy przeprowadzce w nowe miejsce!
To jedynie kilka rzeczy, które możemy zdobyć podczas poszukiwań,
ale podczas wędrówek zdobywać możemy także asortyment podręczny:
jedzenie pomoże nam odzyskać energię podczas walki, leki
zregenerują nasze zdrowie, lalki/budziki/petardy świetnie odwracają
uwagę, no i oczywiście broń!
Strzelby, karabiny, miecze, wygięte rury, siekiery, patelnie- innymi
wszystko to, czym można rozwalić zombie. Broni palnej lepiej używać
tylko w wyjątkowych sytuacjach, np. w starciu z Juggernautem, bo
robią zdecydowanie za dużo hałasu. Można go ograniczyć przez
używanie tłumików, ale niestety nie zawsze można mieć miejsce w
plecaku, aby mieć wykorzystać w odpowiednim momencie. Do cichej
walki najlepsze są pałki i innego typu rzeczy, które można
znaleźć wszędzie. Ich głównym problemem jest to, że szybko się
psują, więc warto chodzić z dwoma egzemplarzami przy sobie, co by
w najmniej odpowiednim momencie nie trzeba było rozwalać hordy
zombie z kopa. Innym ciekawym akcesorium są samochody. Poza
standardowymi korzyściami, czyli przenoszeniem nas szybko na dalsze
odległości, bądź dawaniem możliwości przewożenia większej
ilości rzeczy w bagażniku/na pace, daje to co polubiłam w tej grze
najbardziej – opcję rozjeżdżania zombie na śmierć. Genialnie
sprawdza się przy dużej ilości hord zombie, które zbliżają się
do naszej bazy, świetnie działa przy oczyszczaniu terenów z
infestacji, no i pomaga przy starciu z najgorszymi zombiakami.
Niestety, bardzo szybko się niszczą. Kiedy zombie atakują nasz
pojazd mogą nam też powyrywać drzwi i niespodziewanie wyciągnąć
nas z wehikułu. Jak uderzamy w zbyt dużą ilość zombie spod maski
zaczyna unosić się dym, więc jeżeli dalej będziemy jeździć
taką bryką i uderzać w umarłych może skończyć się tym, że
wybuchnie w najmniej odpowiednim momencie, a my zostaniemy ciężko
ranni. Nie jest to przyjemne, ale wszystko zależy od wielkości
danego samochodu. Najlepiej przemieszczać się wszędzie pick-upami,
bo mają pakowny bagażnik/pakę i są bardziej wytrzymałe.
Można
powiedzieć, że „State of Decay”
ma bardzo dużą funkcjonalność. W zasadzie nie ma tutaj rzeczy,
której nie moglibyśmy zrobić. W zaciszu bazy można nawet założyć
ogród i szkółkę treningową! Niestety, ja nie odkryłam tej
niezwykłości, choć bardzo żałuję. Gra symuluje wszelkie możliwe
warunki, które mogą powstać podczas zombieapokalipsy, ale szczerze
mówiąc jeżeli podczas takowej po ulicach miałyby biegać
(podkreślam BIEGAĆ, a nie snuć się w żółwim tempie) takie
Juggernauty, czy Ferale, to już wolę, żeby zjedzono mnie od razu.
Fabuła pokazuje, że najlepiej trzymać się w grupie, ma się wtedy
większe szanse na przeżycie. W szczególności jeżeli możecie się
uzbroić po uszy, czy mieć nieograniczony dostęp do leków. W tej
grze pomyślano o wszystkim. Wszystko to graficznie wygląda bardzo
fajnie. Zombie są bardzo wymyślne i interesujące w swojej budowie,
bohaterowie również niczego sobie. Jedyny jej problem polega na
całej masie błędów, na które możemy się natknąć. Zombie,
który ugrzązł w ścianie lub ogrodzeniu a my nie mamy jak go przez
nią rozwalić, to rzecz, do której zdążyłam się przyzwyczaić
podczas tej rozgrywki. Jednakże zdarzały się sytuacje, przy
których miałam ochotę włosy z głowy rwać. Jestem pod domem, aby
skończyć misję- jedna z ocalałych musi wejść tylko do środka.
Co się wtedy okazuje? Ocalała się zacięła! Nie da się skończyć
tej misji, a spychanie dziewczyny w stronę domu nic nie daje! Efekt?
Trzeba zacząć misję od początku, bo przecież gra zapisuje się
dopiero po zakończeniu zadania. Pojawia się również problem przy
rozpoczęciu gry na nowo. I to jest bardzo dziwna rzecz. Po ponownym
rozpoczęciu wszystkie miejsca, które przeszukaliśmy wcześniej,
pozostają przeszukane. Gra się nie restartuje! Przynajmniej nie w
tej kwestii. Wiadomo, że jak przypadkowo straciłeś wcześniej
Marcusa i Mayę to przez restart ich odzyskasz, fabułę też możesz
pokierować inaczej, ale niestety... wszelkie zapasy, surowce-
zapomnij! W tej sytuacji pojawia się też problem, że choć całe
pomieszczenie jest przeszukane, to jego wskaźnik pokazuje, że
jednak nadal coś się tam znajduje. Ciekawe jak? Denerwująca rzecz,
największy problem tej gry!
„State
of Decay” to gra, która
przysporzyła mi jak dotąd najwięcej emocji. Fabuła niby żadna,
ale prowadząc rozgrywkę różnymi postaciami szybko można nawiązać
z nimi więź. Tak jak inni bohaterowie ich szanują, tak samo duży
respekt czujemy i my. Szkoda, że ludziki się męczą i trzeba ich
wymieniać, bo tak to całą grę przeszłoby się będąc jedynie
Marcusem. Bardzo fajnie wykreowany został tutaj świat, a zombie są
naprawdę przerażający! Nie wiem tylko, czy chodzi o sam wygląd,
czy o ryki, które wydają. Mrożące krew w żyłach. Do tego
dochodzi również soundtrack, który ma niezwykły klimat. Jedynie
podsyca uczucie niepokoju i osamotnienia. Pewne jest to, że walka
wręcz z zombie jest idealnym sposobem na wyładowanie negatywnej
energii, aczkolwiek w tym celu lepiej sprawdza się rozjeżdżanie
ich autkami. Taka możliwość daje graczowi bardzo dużo frajdy.
Momentami jednak przychodzi zniechęcenie, w szczególności jak
kolejny z twoich ludzi ginie z rąk Grubasa. Nieumiejętność
przejścia co niektórych misji jest bardzo denerwujące. Jednakże
są ludzie dla których to bułka z masłem i chcą jeszcze większych
wrażeń. Dla takich właśnie Undead Labs przygotowało dwa
rozszerzenia do gry: „Breakdown”
i „Lifeline”.
To czy po nie sięgniecie zależy od Was, ja osobiście cieszę się,
że udało mi się zakończyć finałową misję!
Ocena:
7/10
Oryginalny tytuł: State of Decay / Scenariusz:
Travis Stout / Muzyka: Jasper Kyd / Obsada: Drew Hobson, Mariel Neto,
Eric Riedmann Lauren Stone, Kirsten Potter, Christopher Corey Smith,
Anjelica Wolf / Gatunek: Survival horror, Postapokaliptyczne, Akcja /
Typ: TPP, Sandbox / Kraj: USA / Studio: Undead Labs / Wydawca: Undead
Labs
Premiera: 05 czerwca 2013 (Świat) 28 kwietnia 2015 (Polska)
Prześlij komentarz