NOWOŚCI

czwartek, 6 lipca 2017

SZORTy #42: Mad Max, Mad Max 2, Mad Max 3: Pod kopułą gromu

Oryginalny tytuł: Mad Max | Reżyseria: George Miller | Scenariusz: George Miller | Obsada: Mel Gibson, Joanne Samuel, Hugh Keays-Byrne, Steve Bisley, Tim Burns | Kraj: Australia | Gatunek: Sensacyjny
Premiera: 12 kwietnia 1979 (Świat) 30 grudnia 1979 (Polska)
Ocena: 5/10

     Jeden z największych fenomenów światowego kina. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych filmów, a przy tym jeden z pierwszych filmów Mela Gibsona. George Miller przywołał do życia postać „Mad Maxa”, którego legenda trwa do dziś.
     Młody policjant naraża się gangowi motocyklowemu, kiedy zabija ich towarzysza. Nie świadomy, że jest przez nich poszukiwany wyrusza z rodziną na wieś, aby odpocząć. Jednakże, gdy szaleni motocykliści zagrażają życiu jego żony i dziecka policjant postanawia wziąć sprawy w swoje ręce.
     Narodziny kultowej postaci. Narodziny tak nietypowe, że aż dziwnie się na to wszystko patrzy. Fabuła dość dziwaczna, totalnie bezsensowna. Grupa szaleńców na motorach jeżdżąca po ulicach przez trzy czwarte filmu. I jakiś tam sobie człowieczek, któremu jakimś niewyjaśnionym sposobem udaje się na nich trafiać co rusz. Mówi się, że jest to genialny film postapo. No niestety, ale chyba nie przy pierwszej odsłonie. Ma swój dziwaczny, niepokojąco samotny klimat, ale nie nazwałabym tego światem po apokalipsie. Trudno stwierdzić na czym przydałoby się skupić uwagę, bowiem całość zawiewa taką nudą, że aż żal patrzeć. Wszystko oczywiście do czasu, bowiem musi się znaleźć ten moment przełomowy, który z Mela Gibsona stworzy takiego a nie innego bohatera. Mamy go tutaj i jest on mega drastyczny. W zasadzie jest to jedyna chwila, kiedy pojawiają się jakieś emocje. A jakie? Dość zaskakujące, ale chyba bardziej nieoczekiwane jest to co następuje później. Brutality! Jak dla mnie „Mad Max” nie jest aż tak kultowy. Może w swoich czasach ludzie dostrzegali w nim to, czego nie widzę ja teraz. Nieistotne, bowiem przesłanie jest niejasne, a całość żenująco nużąca. Dobrze, że nie trwa to nieskończenie długo, choć takie też sprawia wrażenie.

Oryginalny tytuł: Mad Max 2 | Reżyseria: George Miller | Scenariusz: George Miller, Terry Hayes, Brian Hannant | Obsada: Mel Gibson, Bruce Spence, Vernon Wells, Steve J. Spears, Michael Preston, Max Phipps | Kraj: Australia | Gatunek: Sensacyjny, Sci-Fi
Premiera: 24 grudnia 1981 (Świat) 30 grudnia 1990 (Polska)
Ocena: 6/10

     Kolejny tytuł kultowej serii, który z mocnym przytupem wkracza w klimat postapo. George Miller podąża dalej swoim tokiem myślenia i tworzy mocny i dynamiczny film.
     Czas po wielkim bum. W poszukiwaniu schronienia były policjant trafia do osady, w której wydobywa się ropę. Tym samym staje się jedyną osobą odpowiednią do ochronienia niewinnych przed gangiem chcącym odebrać im najbardziej pożądany surowiec na Ziemi.
     Kontynuacja filmu, która jest dowodem na to, że nie zawsze sequele są gorsze od pierwowzoru. Seria Millera jest nietypowa pod tym względem, że choć uznawana jest za wyznacznik współczesnego postapokaliptycznego świata w filmie, to nie rozpoczyna się od razu od wielkiego rozpierdzielnika. To właśnie ten film najbardziej obfituje we wszelkie elementy, które zachwycają swoją surowością, a tym samym dają idealny obraz świata po katastrofie. Niesamowite pustynne scenerie, mocno zniszczone kostiumy, które idealnie podkreślają charakter spustoszenia i odseparowania ludzkości od wszelkich dóbr doczesnych. W tym wszystkim idealnie odnajduje się fabuła, krążąca wokół najważniejszego źródła energii- paliwa. Najwyraźniej woda dla nich nie jest najistotniejsza. Choć i tutaj pojawiają się psychopatyczni obywatele na motocyklach, zupełnie jak w pierwszym filmie, to ich działanie i odchylenie na psychice ma zdecydowanie większy sens. Tym samym całość jest o wiele bardziej spójna, o wiele bardziej dynamiczna, o wiele bardziej zrozumiała, a co za tym idzie strawna. Kiedy więc pierwszy tytuł w ogóle mnie nie przekonał, tak druga odsłona kupiła mnie swoim klimatem!

Oryginalny tytuł: Mad Max Beyond Thunderdome | Reżyseria: George Miller, George Ogilvie | Scenariusz: George Miller, Terry Hayes | Obsada: Mel Gibson, Bruce Spence, Tina Turner, Angry Anderson, Angelo Rossitto, Helen Buday, Justine Clarke | Kraj: Australia, USA | Gatunek: Sensacyjny, Sci-Fi
Premiera: 29 czerwca 1985 (Świat) 30 grudnia 1985 (Polska)
Ocena: 6/10

     Ostatni z filmów serii „Mad Max”, przynajmniej w swoim czasie i z udziałem Mela Gibsona. „Pod kopułą gromu” uznawany jest za najgorszy z trylogii Millera, ale jak dla mnie jest plasuje się pomiędzy nudną jedynką, a bardziej od niego spójną dwójką.
     Po podróży przez pustkowia były policjant trafia do miasta, produkującego własne źródło energii. Tym samym znajduje się w samym środku walki o władzę dwóch całkowicie skrajnych osobowości. W efekcie zostaje wygnany, a następnie odratowany przez żyjące w odosobnieniu dzieci.
     Jest to całkowicie odmienny od poprzednich film. Początkowo intrygujący, kiedy Max trafia do dziwacznego miasta o dziwacznym sposobie na tworzenie energii. Rozgrywki, odrobina dynamizmu, nawet to wszystko potrafi zainteresować nie tylko wykonaniem, ale również fabułą. Wtedy też objawia się Tina Turner w swojej filmowej roli, jak dla mnie całkiem konkretnej i nie najgorzej zagranej. Niestety, później następuje totalny zwrot, który sprawia, że obraz zamienia się w jakąś bajkę dla dzieci, z wysłannikami Piotrusia Pana na czele. Bardzo skrajny skok z dość mrocznego postapo w klimatem rodem z Nibylandii. Nieudane całkowicie, ale i tak jest to bardziej znośne od pierwszego bezsensownego wariactwa. Wkrada się tutaj odrobina melodramatu, nawet i chwile napięcia, ale jest to zdecydowanie za mało, aby pozwolić na długotrwały zachwyt. Nie mniej, nie nudzi tak jak poprzednicy, więc jest dla niego nadzieja przy powtórnym seansie!

Prześlij komentarz