Morten
Tyldum nigdy nie zawodzi w kwestii filmów. Dlatego też, gdy
rozsiadłam się wygodnie w fotelu kinowym oczekując na pierwszy
film obejrzany w tym roku w kinie i zobaczyłam nazwisko reżysera
wiedziałam, że mogę być spokojna. Twórca “Gry tajemnic”
zabrał nas w świat popularnej ostatnimi czasy space opery,
która pod eleganckim filmem o tytule “Pasażerowie”
kryje zaskoczenie, grozę i refleksję.
Setki
pasażerów w stanie snu przemierzają kosmos nowoczesną arką, aby najbliższą planetę nadającą się do życia dla
ludzkości. Jednakże prom spotyka na swojej drodze przeszkodę, a
będąca jej skutkiem usterka wybudza ze snu jednego z mężczyzn-
Jima (Chris Pratt). Kiedy zdaje sobie sprawę, że jako jedyny jest przytomny
próbuje ze wszystkich sił znaleźć sposób, aby znowu zasnąć.
Przytłoczony samotnością i z ograniczonym dostępem
do luksusów oferowanych przez statek podejmuje decyzję, która
zaważy na losach wielu istnień.
Tyle
różnych scenariuszy poruszanych przez literaturę w tym temacie i w
końcu doczekaliśmy się filmu. “Pasażerowie” okazali
się być równie fascynujący. Już samo to, że akcja odbywa się w
kosmosie, na luksusowym statku, robi spore wrażenie. Do tego już na
samym wstępie mamy zasygnalizowane, że pojawił się problem, na
którym balansować będzie cała fabuła. Szkoda tylko, że tak
łatwo domyślić można się jego skutków. Na całe szczęście
rozwój wydarzeń szybko daje nam o tym małym fakcie zapomnieć.
Ekran przysłaniają ciekawe dialogi bohatera z barmanem, a także
jego osobisty dramat wynikający z tego, że został sam. Serce łamie
widok jego rezygnacji i tego jak bardzo czuje się samotny. Aż do
tej jednej chwili. Jego decyzja choć szokująca jest jak najbardziej
zrozumiała. Może niewielu podjęłoby podobną, ale ciężko wczuć
się w sytuację przytłoczenia faktem iż jest się samym na
monstrualnych rozmiarów statku.
Musiał
się więc pojawić wątek romantyczny. I serio, łatwo się domyślić
jak do tego dojdzie, bo innych rozwiązań nie ma. Nie jest to jakiś
płomienny romans, choć próbuje takim być. Czyżby między
Jennifer Lawrence i Chrisem Prattem nie było chemii? To chyba jeden
z największych mankamentów całego filmu. Oboje piękni,
sympatyczni i młodzi. Oboje utalentowani. Osobno zdają egzamin, ale
jakoś nie uzupełniają się na planie. I choć sceny z ich udziałem
są ciekawe, to jednak brak im pasji, wyglądają na mocno niezręczne
i sztywne.
Dobrze,
że to nie na tym opiera się cała fabuła choć jest jej istotnym
wątkiem. Reszta to bardziej podziwianie bezkresu kosmosu i zagrożeń,
które za sobą niesie. Znajdzie się też chwila na zachwyty nad
scenografią, bo ten prom jest po prostu niesamowity. Prawdziwe
dzieło przyszłości o eleganckich i opływowych kształtach. Trochę
przytłaczający wielkością, ale wykorzystane nowinki techniczne,
wszystkie udogodnienia i rozrywki… aż ma się ochotę wsiąść na
pokład i zapomnieć, że to monstrum pruje przez kosmos.
Źródło: Rotten Tomatoes |
Podczas
seansu film wzbudza wiele ciekawych emocji, które pozostają w widzu
na dłużej. Płynne przejście scen, fantastyczna muzyka i to jak
przyjemnie się patrzy na kosmos oraz statek, wynagradza brak chemii
między głównymi bohaterami, a także wrzucenie do fabuły jednej
postaci ot tak, bo tego potrzebowała ta historia. “Pasażerowie”
nie są może arcydziełem kina science fiction, ale nie był to
seans męczący czy irytujący. Może trochę zbyt ckliwy u finału,
ale… widywało się akcje bardziej nie na miejscu i nie o
odpowiednim czasie.
Ocena:
7/10
Oryginalny
tytuł: Passengers
/
Reżyseria:
Morten
Tyldum
/ Scenariusz: Jon
Spaiths
/
Zdjęcia: Rodrigo Prieto / Muzyka: Thomas Newman / Obsada: Chris
Pratt, Jennifer Lawrence, Michael Sheen, Laurence Fishburne
/ Kraj:
USA / Gatunek: Przygodowe,
Sci-Fi
Premiera: 21 grudnia 2016 (Świat) 25 grudnia 2016 (Polska)
Prześlij komentarz