Kiedy
reżyser w jednym roku kalendarzowym próbuje zapanować nad więcej
niż jednym filmem niemal pewnym jest, że co najmniej jeden z nich
będzie ciężki do przełknięcia. O ile nie wszystkie. Nawet taki
twórca jak David Yates, który zafascynował nas swoją filmową
wizją Harry’ego Pottera, może zaliczyć podobną wpadkę. Więc
gdy doszły nas słuchy, że w tym roku miały pojawić się dwie
jego produkcje z pewnym dystansem podchodziliśmy do realizacji- w
szczególności, że jeden z nich to kolejny tytuł z
czarodziejskiego świata. Oczywiście druga propozycja na tym
ucierpiała, a “Tarzan:
Legenda”,
nawet
przy udziale Skarsgårda
i Robbie, nie sprostał oczekiwaniom.
Tarzan
(Alexander
Skarsgård)
i
jego ukochana Jane (Margot
Robbie)
opuścili
afrykańską dżunglę, aby osiedlić się w Londynie. On przybrał
imię John, pobrali się, zamieszkali w rezydencji przodków
Greystoke i wiodą na pozór szczęśliwe życie. Niestety, nie mogą
założyć pełnej rodziny więc gdy nadarza się okazja powrotu do
Afryki i ukochanej dżungli Konga oboje nie zastanawiają się ani
przez chwilę. Na miejscu zajmować mają się sprawami handlowymi we
współpracy z belgijskim kapitanem Leonem Romem (Christoph
Waltz),
nie wiedząc, że zmienił ich dawny dom nie do poznania. Nie chcąc
brać udziału w jego nikczemnym planie kolonizacji Konga będą
musieli zjednoczyć się ze swoimi dawnymi rodzinami, a nawet i
wrogami, aby wyzwolić Afrykę z niewoli.
Wszyscy
znamy historię Tarzana. A przynajmniej myślimy, że ją znamy, bo
doświadczenie z disneyowską wizją niewiele nam pomoże przy
“Tarzan:
Legenda”.
Nowe oblicze kultowej postaci to dalsze jego losy, które w
połączeniu z rzeczywistymi wydarzeniami stanowić mają nie lada
atrakcję. I choć sam pomysł połączenia historii człowieka małpy
z kolonizacją Konga jest niezwykle poruszający, to z wykonaniem już
nie jest aż tak dobrze. Fabuła nie da rady utrzymać widza w
ciągłym zainteresowaniu, gdy cała jego uwaga skupić ma się na
kilku oklepanych chwytach. W pierwszej połowie filmu można się
zanudzić niemalże na śmierć. Nie dzieje się tutaj nic
konkretnego a chwila nieuwagi wywołana rozpraszającym bobasem
potrafi wytrącić człowieka z rytmu i zagubić w wątkach. W
szczególności, że retrospekcje z afrykańskiego życia Tarzana i
Jane pojawiały się znikąd i były co najmniej dziwne. Zupełnie
odbiegały od znanej nam przeszłości dwojga bohaterów. Świetnie
jednak pokazuje się tu kupieckie zapędy Belgów, którzy spragnieni
kongijskich dóbr niewolili i mordowali tubylców. Okazało się to
być dobrym pomysłem dzięki któremu fantastyczna fabuła zyskała
więcej realizmu. Prawdziwy wybuch rewelacji nastąpił w dalszej
części filmu. Jakieś dziwne romantyczne odruchy Kapitana Roma
wobec Jane, a do tego pojawił się motyw zemsty i to w najbardziej
instynktownym jego charakterze. Nie obyło się bez wzruszeń, ale
najważniejsze, że ostatecznie akcja się rozruszała wywołując
lekkie palpitacje serca.
Kiedy
patrzy się na nowego “Tarzana”
nie
trudno porównywać go do czarodziejskiego świata. To tak jakby
Potter przybrał gatki o kolorze ziemi i biegał sobie po lianach.
Tak samo wygląda to wizualnie. Zupełnie jakby zasoby i znajomości
Yatesa ugrzęzły na etapie “Insygniów
Śmierci”
i
nie mogły nabrać więcej realności. Gdzie tam dżungli do magii i
autentyczności “Księgi
dżungli”.
Przecież wiadomo, że zwierzęta nie mogą być żywe. Ale serio…
za każdym razem, gdy Tarzan łapał za lianę- często również
nieskończenie długą, i odwalał swoje podniebne tańce, to aż
miało się ochotę zamknąć oczy. Takie rzeczy mogą przejść
tylko przy okazji filmów o “Harrym
Potterze”.
Nie
mniej, zdjęcia cudowne. Te spojrzenia na kongijską dżunglę… aż
chciałoby się tam pojechać. Na uwagę zasługuje również cała
stylizacja ówczesnych czasów. Te wnętrza i stroje naprawdę oddają
ich charakter. Aczkolwiek trzeba przyznać, że najwięcej uwagi
przykuwa nie ubieranie bohaterów a ich rozbieranie. W szczególności
Alexa. Im mniej ma na sobie tym bardziej zaangażowany się staje.
Alexander
Skarsgård
nie byłby moim pierwszym wyborem do nowego Tarzana, ale po tym co
pokazał przy okazji “Czystej
krwi”
z
rozgorączkowaniem wyczekiwałam jego dzikiej kreacji. Można by
pomyśleć, że dzikszy od Erica już nie będzie a jednak im więcej
John zrzuca ciuchów, tym bardziej Alex angażuje się w odgrywanie
kultowej postaci Tarzana. Ze swoją muskulaturą, którą wywijał na
wierzch tuż przed każdą sceną, gdzie musiał odsłonić swój
tors, prezentował się znakomicie. Tym sposobem można mu wybaczyć
lekkie niedoróbki aktorskie, które ogarnął pod koniec filmu.
Lepiej późno niż wcale. Margot Robbie też się nie popisała.
Mało charyzmatyczna jej kreacja, ale chociaż ładnie się
prezentowała. Sporym zaskoczeniem okazał się Christoph Waltz,
który chyba po raz pierwszy niewiele wniósł do filmu, w którym
się pojawił. Podobnie do Samuela L. Jacksona, którego początkowo
ciężko rozpoznać. Najlepiej wypada Djimon Hounsou. Szkoda, że
pojawia się na ekranie w dwóch scenach.
Opowieść
o chłopcu wychowanym przez małpy jest chyba największym hołdem
wobec natury jaki mogła wydać na świat literatura i
kinematografia. Filmów było sporo, a “Tarzan:
Legenda”
jest
kolejną z ciekawych wizji. Cudowność i zieloność dżungli w
połączeniu z suchą i krwawą historią przejmowania Konga daje coś
odkrywczego i odświeżającego. Szkoda jedynie, że fabularnie film
osiada na mieliźnie nudy, oferując poszatkowane wstawki nie dające
niemal nic, rozkręcając się dopiero u finału. Słabo zbudowane
napięcie, które ostatecznie daje o sobie znać. Wizualnie też
mogłoby być zdecydowanie lepiej, bardziej realistycznie, a nie tak
groteskowo. Dobrze, że chociaż można sobie popatrzeć na duet
Skarsgård
i Robbie, bo choć słabo między nimi iskrzy, to przynajmniej
zachwycają publikę.
Ocena:
5/10
Recenzja
filmu DVD „Tarzan: Legenda” - dystrybucja Galapagos Films
Oryginalny
tytuł: The Legend of Tarzan
/ Reżyseria:
David
Yates / Scenariusz: Craig
Brewer, Adam Cozad /
Zdjęcia: Henry Braham / Muzyka: Rupert Gregson-Williams / Obsada:
Alexander Skarsgård, Margot Robbie, Samuel L. Jackson, Christop
Waltz, Djimon Hounsou, Jim Broadbent, Ben Chaplin
/ Kraj: USA, Wielka Brytania,
Kanada / Gatunek: Przygodowe
Premiera
kinowa: 27 czerwca 2016 (Świat) 01 lipca 2016 (Polska)
Premiera
DVD i Blu-ray: 09 listopad 2016
Prześlij komentarz