NOWOŚCI

sobota, 31 grudnia 2016

1217. Legion samobójców, reż. David Ayer

      Superbohaterowie. Bohaterowie walczący z szumowinami. Bohaterowie walczący ramię w ramię, a także przeciwko sobie. Dużo tego było zarówno po stronie Marvela, jak i DC. A gdyby tak wszystkich stłamszonych przez protagonistów złoczyńców pogłaskać i utworzyć z nich ekipę wybawicieli? Taki Legion Samobójców” z pewnością świetnie by sobie poradził nie tylko na łamach komiksu, ale przede wszystkim na ekranie. Marzenie to spełnił David Ayer, za co znienawidzili go chyba wszyscy miłośnicy ciemnej strony DC Comics.
Źródło: Galapagos Films
      Miasto Gotham dało się wszystkim mocno we znaki. Batman dopiekł nie tylko Deadshotowi (Will Smith), ale również mocno namieszał w planach Harley Quinn i Jokera (Margot Robbie, Jared Leto). Na domiar złego świat boi się latającego kosmity z wielkim “S” na wyrzeźbionej klatce piersiowej. Rząd postanawia działać i chronić świat przed nadludzkimi istotami i problemami, z którymi sami nie potrafią sobie poradzić. Rodzi się więc zakręcony plan stworzenia ekipy mającej pomagającej światu, a składającej się z… największych szumowin nie bojących się ruszyć ma samobójczą misję. Akurat nadarza się okazja sprawdzenia jak sobie poradzą, bo ze smyczy zrywa się jedna z nich, ta która trzyma z wiekowymi wiedźmami.
      Takie filmy, jak najnowsza produkcja Davida Ayera, muszą się spodobać. A przynajmniej tym, którzy cenią sobie dobrą zabawę i potrafią patrzeć na podobne obrazy z lekkim, no dobra- sporym, dystansem. Legion samobójców” nigdy nie będzie takim filmem, jak marvelowskie hity, nigdy nie będzie arcydziełem, którego będzie chciało się cytować w rozmowach z przyjaciółmi. Najlepsze, że nawet nie próbował taki być. Trudno bowiem nie dostrzec tandetnej fabuły, o wizualności nie wspominając. Sama koncepcja jest całkiem w porządku, bo w końcu jest to coś odmiennego od znanych nam superbohaterskich filmów. Aczkolwiek sposób w jaki zaprezentowane zostają postaci jest początkiem niespójności całego scenariusza. Najpierw o jednym, potem o drugim, a potem znowu o tym pierwszym, acha, no ale przecież jest jeszcze trzeci i czwarty i n-ty złoczyńca, który przyłącza się do tego absurdalnego gangu. Kolejną wtop jest motyw Enchantress. Świetnie wprowadzony, klimatyczny i enigmatyczny, a tak straszliwie zrujnowany. Strzałem w dziesiątkę okazało się być pokazanie złoczyńców jako zwykłych ludzi. Ludzi, którzy mają rodziny, którzy kochają i pragną być kochani. Na swój sposób przestali przerażać, kiedy okazali się być zwykłymi wrażliwcami, którzy gdzieś zboczyli ze swojej drogi życiowej.
Źródło: Galapagos Films
      Najważniejsze, że jest zabawa. A jak jest zabawa, to musi być kolorowo i wkroczyć winny efekty wizualne. Pod tym względem film Ayera to kicz na kiczu kiczem poganiany. Począwszy od zaćpanych i szalonych retrospekcji ze wspólnego życia Harley i Jokera, przez pokracznego boskiego brata Enchantress, na samej Enchantress skończywszy. Pierwsze zdecydowanie nie, choć stylizacja tej dwójki jest świetna- szczególnie Harley. Drugie robi wrażenie, ale takie w stylu rozgrywki rodem z Diablo III”. Trzecie… było naprawdę super. Rewelacja z każdorazowym 0przejmowaniem ciała June, rewelacja z wizualizacją Enchantress- tyle w niej było mroku, aż po totalnie tandetny jej obraz w drugiej połowie filmu. Smutne, bo to akurat mogło być coś.
      Po seansie z pewnością jedna rzecz rzuca się w oczy. Przyrównywanie Jokera w wykonaniu Ledgera do kreacji Leto jest istnym nieporozumieniem. Serio? To była najbardziej karykaturalna i nieznośna wizja złoczyńcy jaką kiedykolwiek widziałam. Postrach z niego żaden, sympatii również nie wzbudza- może za mało było nam dane czasu razem. Zdecydowanie nie. Nie wspominając już o braku chemii pomiędzy Leto i Robbie. Margot śliczna, ale jej Harley również do mnie nie przemawiała. Ta dwójka wyglądała na najbardziej sztuczną parę kochanków i nieprzekonujące jednostki jakie kiedykolwiek pojawiły się w kinie bohaterskim. Już lepsze emocje wywoływał Wilk Smith ze swoim Deadshotem, którego historia naprawdę porwała i skradła cały film. Zaraz po nim najbardziej realny okazał się być Kapitan Boomerang. Bez tej dwójki nie dałoby się przymknąć oka na tragizmy aktorskie pozostałych.
Źródło: Galapagos Films
      “Legion samobójców” zdecydowanie jest wielkim rozczarowaniem, ale jeszcze większą niespodzianką. Poza tandetnymi scenami przypominającymi starcia bossów z gry wideo dostarczył bardzo wiele ciekawych rozwiązań cieszących oko. Scenariusz siadł już praktycznie na początku historii, gdzie zabrakło logiki i płynności. Za swobodnych ujęć, mogących być osobnymi filmami- winię za to montażystów. Jednakże z bardzo fajnie dobranymi kawałkami znanymi wszystkim i bagażem emocjonalnym noszonym przez jednostkowe postaci film staje się nie tylko znośny, ale też zaskakująco intrygujący. No i ten Batek!

Ocena: 6/10
Recenzja filmu DVD „Legion samobójców” - dystrybucja Galapagos Films


Oryginalny tytuł: Suicide Squad / Reżyseria: David Ayer / Scenariusz: David Ayer / Na podstawie: komiksu Johna Ostrandera / Zdjęcia: Roman Vasyanov / Muzyka: Steven Price / Obsada: Will Smith, Margot Robbie, Jared Leto, Jai Courtney, Jay Hernandez, Adewale Akinnuoye-Agbaje, Cara Delevingne, Adam Beach, Karen Fukuhara, Joel Kinnaman, Viola Davis, Common / Kraj: USA, Kanada / Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera kinowa: 05 lipca 2016 (Świat) 05 sierpnia 2016 (Polska)
Premiera DVD i Blu-ray: 05 grudnia 2016

Prześlij komentarz