W
karierze każdego artysty przychodzi czas na twór, który może
okazać się jego najsłabszym. Brytyjski pisarz o uroczym poczuciu
humoru- David Walliams, za bardzo przyzwyczaił nas do powieści
dziecięcych, z których płynął oczywisty morał. Przyszedł
jednak czas na książkę, która bardziej zadziwia brutalnością
niż ma coś wnieść w nasze żywota. A tytuł jej…
“Szczuroburger”.
Mała
dziewczynka imieniem Zoe mieszka wraz ze swoim ojcem i nieznośną
uzależnioną od krewetkowych prażynek macochą. Szkolne życie to
ciągła udręka z powodu dręczącej jej Tiny. Jedynym pocieszeniem
staje się mały chomiczek o fikuśnym imieniu Pierniczek, którego
Zoe wytresowała i oswoiła jako swojego przyjaciela. Niestety, pupil
ginie w tajemniczych okolicznościach, a dziewczynka pogrąża się w
rozpaczy. Wtem pewnego dnia spotyka na swojej drodze uroczego
szczurka, którego przygarnia. Nie spodziewa się, że przyniesie jej
on tyle zmartwień, a także rzuci jej pod mieszkanie obwoźnego
sprzedawcę najgorszych burgerów na całej planecie.
Najnowsza
książka Davida Walliamsa okazała się być niezwykle zaskakująca.
Co dziwne, z zupełnie innych powodów niż można było się
spodziewać. “Szczuroburger”
zdecydowanie
różni się od poprzednich książek autora, aczkolwiek odrobinę
dotyka tematycznie “Demonicznej
dentystki”.
Nie
jest to typowa lektura z typowym przekazem, ale Walliams nigdy nie
trzymał się utartych schematów. Wciąż jest to literatura
dziecięca, gdzie najważniejszą rolę odgrywa dziecko. Nadal jest
to historia z tego samego miasta, bo hinduski sklepikarz Raj rządzi!
Co się więc zmienia? Sama historia. Początkowo to typowa opowieść
o dziewczynce, która traci swoje zwierzątko. Z czasem poznajemy
kluczowe problemy małej Zoe jakimi są nie tylko bycie ofiarą
szyderstw rówieśniczki, ale konieczność odnalezienia się w
świecie, w którym zabrakło jej matki. Autor skupia się na
problematyce tej straty, która oddziałuje na wszystkich bliskich. Z
drugiej zaś strony w ciekawy sposób przemyca dorosłe wątki
chociażby bezrobocia i jego konsekwencjach, dzięki czemu książka
wydaje się ciekawsza. Te początki jakby zupełnie rozmijają się z
tytułem, wskazującym na coś innego. Aż w końcu pojawia się
obwoźny sprzedawca hamburgerów. I choć wydawca załącza kupon na
burgera z wozu Burta, ale spokojnie przestał być ważny 30 lat
temu, to zdecydowanie odradzam korzystanie z niego. W szczególności,
że za Burtem podąża historia, która zmrozi krew w żyłach i
najwięksi twórcy kryminałów nie wpadli by na taką makabrę. Czy
można bardziej zniechęcić młodych ludzi do jedzenia tego fast
foodowego specjału? Chyba nie. Pozostał więc motyw moralizatorski?
Owszem! Czy pojawił się wątek grozy? Jak najbardziej!
Autor
wciąż tworzy niebanalne opowieści, z których aż wylewa się jego
niewybredne poczucie humoru. Nie jest to może dowcip, z którego
można boki zrywać, wpływa raczej na ogólny odbiór powieści. W
akompaniamencie rysunków Tony’ego Rossa tworzy się z tego niezła
satyra, która bardziej ma wyśmiewać niektóre zachowania niż
rzeczywiście się z nich śmiać. Ich przerysowany charakter
wprowadza sporo niedowierzania, sprawiając wrażenie jakby była to
powieść fantastyczna a nie przygodowa z wątkami dramatycznymi.
“Szczuroburger”
to
powieść o bardzo wielu twarzach. Niektóre z nich zaskoczą młodych
czytelników mniej, inne bardziej, szczególnie tych przyzwyczajonych
do poprzednich historii autora. David Walliams znów tworzy
charakterystycznych antagonistów, nadając im mocno groteskowy
wydźwięk. Gdzieś w trakcie tej opowieści o radzeniu sobie ze
stratą bliskiej osoby, a także stawianiu czoła trudnej
codzienności wypełza na wierzch odrobina makabry i obrzydzenia,
która zmieni nasze spojrzenie na szczury i burgery.
Ocena:
5/6
Recenzja dla domu wydawniczego
Mała Kurka!
Tytuł
oryginalny: Ratburger /
Tłumaczenie:
Karolina Zaremba / Wydawca: Mała Kurka / Gatunek:
dziecięce, przygodowe / ISBN
978-83-62745-22-7 / Ilość
stron: 320 / Format: 136x208mm
Rok wydania: 2012 (Świat), 2016
(Polska)
Prześlij komentarz