Pierwsza
książka, o smaku hiszpańskiej mandarynki, pozostawiła czytelników
w osłupieniu. Nikt nie spodziewał się takiego finału “Ostatniego
dnia roku”. Nikt nie spodziewał się też, że urocza krakowianka-
Kasia Misiołek, wysłucha swoich fanek i stworzy kontynuację tej
dramatycznej historii. Jednakże prawdziwe zaskoczenie przychodzi po
pierwszych stronach drugiego tomu, bowiem “Dziewczyna,
która przepadła”
daje zupełnie inne, nowe, realne spojrzenie na tragedię, która
swój początek miała tego feralnego Sylwestra.
Wyszła
z domu w mroźny, sylwestrowy wieczór. Nie sądziła, że ta jedna
pomyłka przysporzy jej tyle problemów. Gdyby wtedy nie znalazła
się na drodze szalony samotnik nie zaciągnął by jej podstępem do
samochodu i nie zrobił z niej służalczego więźnia na tak wiele
lat. Jednakże po 8 latach udręki, kiedy to porywacz robił z Moniką
wszystko na co tylko miał ochotę, kobiecie udaje się odzyskać
wolność. Niestety, będzie musiała stawić czoła nowej
rzeczywistości, gdzie nie jest już szczupłą blondynką, jej mąż
rozpoczął nowe życie z kimś innym, a najukochańsza siostra
dorosła i założyła własną rodzinę. Czy Monika odzyska stracony
czas i czy w ogóle będzie chciała wracać do tego co było kiedyś?
Już
od pierwszych stron uzmysławiamy sobie, że ta książka nie będzie
tym, czego się spodziewaliśmy. Będzie o wiele, wiele lepsza! I
choć sama autorka dzieli fabułę na dwie zasadnicze części,
oczywistym jest, że to pierwsza najbardziej uderza w czytelnika.
Katarzyna Misiołek zrobiła coś niesamowitego. Po zakończeniu
pierwszego tomu tej serii dała nam możliwość przeżycia na nowo
traumatycznych chwil, ale z punktu widzenia porwanej, Moniki.
Historia zaczyna się dokładnie w tym samym miejscu, ale sposobność
spoglądania na nią z punktu widzenia ofiary daje całkiem nowe
emocje. Dzięki temu możemy bardziej zagłębić się w jej
psychikę. To już nie tylko historia opowiedziana z pierwszej ręki,
ale i z pierwszej ręki doświadczona w związku z tym możemy na
bieżąco śledzić umysł osoby przetrzymywanej. Wraz z Moniką
oczekujemy w napięciu na to, co się wydarzy. Wraz z naszą
bohaterką mamy rozterki i wraz z nią przeżywamy każdą chwilę. Z
drugiej strony jest też Józek. Świetnie wyrysowana postać
gnębiona demonami przeszłości, nie mogąca się od nich uwolnić,
co rzutuje na jego problemy z kobietami i jego psychiką w ogóle.
Człowiek o bardzo wielu twarzach począwszy od psychopatycznego
sadysty, przez bajkopisarza, aż po opiekuńczego dupka. Dla każdego
coś… niemiłego.
Ta
pierwsza połowa zdecydowanie buduje napięcie i odwala całą robotę
za resztę treści. Bowiem po tych chwilach, kiedy z zafascynowaniem
przekręcamy kartki wyczekując mocnego zakończenia, przychodzi czas
na ułagodzenie opowieści. Czytelnik sam zdecyduje, która połowa
bardziej przypadnie mu do gustu. Po tym, co się działo przez te 8
lat u Józefa spodziewamy się, że Monika będzie zdewastowana
psychicznie lub choć trochę nadwątlona. Tymczasem ona czym prędzej
wsiada do autobusu i jedzie. Czasem udaje jej się wzdrygnąć, gdy
ktoś podejrzanie za blisko niej podjeżdża, ale...serio? Tak
wygląda ludzka psychika po tylu latach niewoli i separacji od
świata? Oczywiście, Monika udowodniła, że ma silny charakter, w
końcu przetrwała to piekło, ale zaskakujące jest to, że
dziewczyny po o wiele krótszym przetrzymywaniu miały większe
problemy z adaptacją. Spodziewać można się naprawdę mrożących
krew w żyłach scen. Niemożność poradzenia sobie ze stratą tak
wielu lat życia musi być o wiele bardziej przytłaczająca. Z
drugiej strony jest jeszcze ta sytuacja Kuby. Świetnie, że zmusza
się czytelnika do refleksji, bo cóż zrobić w tak patowej
sytuacji. Idealne jest to, że pisarka nie trzyma się ogólnie
przyjętej poprawności i nie próbuje nam mydlić oczu wymuszony
“szczęśliwym zakończeniem”. Pozostawia wszystko w zawieszeniu
pokazując, że życie toczy się dalej. Nawet i po takiej tragedii.
Pozostawia więc nam dowolność na dopowiedzenie sobie finiszu. To
już tylko w naszej wyobraźni narodzić może się nowy romans,
ożywić dawny lub po prostu… wszystko może się skończyć.
Przyznaję
się bez bicia, że “Dziewczyna,
która przepadła”
zrobiła na mnie przeogromne wrażenie. Po idealnym, mocnym początku,
przyszedł czas na łagodniejsze tony, chyba z powodu ryzyka zejścia
na zawał przez czytelnika. Tym sposobem mamy dwie różne w swojej
dynamice części, które tworzą jedną spójną i zachwycającą
całość. Intryguje nie tylko świetnym pomysłem na prezentację
tej historii, zmianą narratora, ale przede wszystkim postaciami,
które bez problemu wciągają nas w ten świat. Jednakże to, co
najbardziej zachwyca to, że nie jest to kolejna opowieść o sile
prawdziwej miłości, ale o rodzinie i sile kobiet, a w zasadzie to
sile siostrzanej więzi. Dzięki temu książkę pochłonąć można
w jeden dzień, bo świetnie się ją czyta!
Ocena:
6/6
Recenzja dla
wydawnictwa MUZA!
Tytuł
oryginalny: Dziewczyna, która przepadła /
Redakcja: Małgorzata Burakiewicz / Wydawca: MUZA / Gatunek:
obyczajowe / ISBN
978-83-278-0420-6 / Ilość
stron: 464 / Format: 130x200mm
Rok wydania: 2016
(Polska)
Prześlij komentarz