NOWOŚCI

poniedziałek, 21 marca 2016

SZORTy #32: Herkules, Lucy, Niezniszczalni 3

Oryginalny tytuł: Hercules | Reżyseria: Brett Ratner | Scenariusz: Ryan Condal, Evan Spiliotopoulos | Obsada: Dwayne Johnson, Ian McShane, John Hurt, Rufus Sewell, Aksel Hennie, Reece Ritchie, Ingrid Bolsø Berdal, Joseph Fiennes | Kraj: USA | Gatunek: Przygodowy
Premiera: 23 lipca 2014 (Świat) 25 lipca 2014 (Polska)
Ocena: 5/10

      Mit o Heraklesie tak często był już ekranizowany, że trudno jest sobie przypomnieć najrozmaitsze wizje różnych twórców. Film Ratnera zapowiadał się na spore widowisko z elementami fantasy, a skończyło się jedynie na obrazie przygodowym. „Hercules” nie staje się tym, czego oczekuje widz.
      Opowiada się o nim legendy, o tym jak własnymi rękami zabił hydrę, czy dzika erymantejskiego. Syn Zeusa, znienawidzony przez Herę ulubieniec ludzkości. Po opuszczeniu rodzinnych stron wraz z czworgiem przyjaciół wyrusza przez kraj podejmując się kolejnych zadań. Trafiają do króla Kotysa, który potrzebuje ich pomocy, aby wyzwolić królestwo z władzy demonów i centaurów.
     Jak uwielbiam mitologiczne filmy, tak „Hercules” okazał się być czymś zupełnie innym. Zwyczajną opowieścią o sile i odwadze, aniżeli o magii i boskich istotach. Z jednej strony ciekawa koncepcja, która ukazuje zupełnie inne oblicze znanych przygód tego herosa. Z drugiej zaś jest kolejnym dowodem na to, że w zapowiedziach umieszcza się najlepsze sceny filmów. Skoro cały klimat fantasty ukazany w trailerach skumulowany zostaje w pierwszych pięciu minutach, to oczywistym jest odczuwanie lekkiego zawodu po seansie. Inną sprawą jest skupienie się na odkupieniu bohatera, niżeli na konkretnej akcji. Intryga, o której bytności w ogóle nie mamy pojęcia, aż do chwili jej ujawnienia. Wszystko to niby interesujące, ale jak gdyby całkowicie mdłe. Nie porywa, nie zachwyca, a klimat mógłby być urzekający, gdyby nie ta nijakość. Czegoś tutaj brakuje i w ciemno postawić można na prawdziwie charyzmatycznego głównego bohatera, bo trzeba się zgodzić, że choć The Rock wygląda szałowo jako półbóg, to jednak... brak mu charakteru do takich ról. I choć uwielbiam go jako człowieka, to położył na łopatki prawie cały film. Szkoda.

Oryginalny tytuł: Lucy | Reżyseria: Luc Besson | Scenariusz: Luc Besson | Obsada: Scarlett Johansson, Morgan Freeman, Min-sik Choi, Amr Waked | Kraj: Francja | Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera: 24 lipca 2014 (Świat) 14 sierpnia 2014 (Polska)
Ocena: 4/10

      Dla Luca Bessona czasy świetności to lata 90te ubiegłego tysiąclecia. Szkoda, że od „Leona zawodowca”, czy „Joanny d'Arc” ciężko jest mu powtórzyć sukces. Tym razem francuski reżyser sięga w przyszłość i to przy udziale pięknej, choć drapieżnej „Lucy”.
     Lucy- zwykła dziewczyna, która znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Dostaje się w ręce gangsterów i zmuszona zostaje do przemytu nowego narkotyku. Jednakże substancja zaszyta w jej brzuchu przedostaje się do jej ciała, a ona sama zyskuje nadnaturalne zdolności coraz bardziej rozwijając działanie swojego mózgu.
     „Lucy” to jeden z tych dziwacznych obrazów, który u finału pozostawia nas z mieszanymi uczuciami. Besson po raz kolejny sięga w sferę fantastyki naukowej, najwyraźniej bardzo dobrze się w w niej odnajdując. Zgubił jednak gdzieś zdolność budowania napięcia przy udziale mafii, a wątek przemytniczy jest co najmniej dziwaczny. Mało tu akcji, więcej naukowego bełkotu, który dla jednych jest bardziej zrozumiały, dla innych niestety mniej. Wydaje się, że pomysł tego typu daje spore możliwości do poszalenia przy udziału efektów specjalnych, tutaj jednak twórcy postanawiają wykorzystać to bardziej do zobrazowania ludzkiego wnętrza, czy popełnienia największej dziwaczności wszech czasów. Nie do końca kupuję koncepcję wykorzystywania na maksa możliwości swojego mózgu, ciężko jest też przyjąć za pewnik każdą kolejną fazę, aczkolwiek hipoteza jest jak najbardziej intrygująca. Film ma dość dziwaczny klimat, w który tak naprawdę ciężko jest się wciągnąć. Momentami straszliwie obskurny nie tylko z wyglądu. Dodatkowo przepiękna Scarlett Johansson bardziej drażni niżeli zachwyca, a to dość niemiła odmiana. Fabuła ni to ziębi ni to parzy, całkowity poker face przez cały film. A szkoda.

Oryginalny tytuł: The Expendables 3 | Reżyseria: Patrick Hughes | Scenariusz: Sylvester Stallone, Katrin Benedikt, Creighton Rothenberger | Obsada: Sylvester Stallone, Jason Statham, Harrison Ford, Arnold Schwarzenegger, Mel Gibson, Welsey Snipes, Antonio Banderas, Rolph Lundgren, Randy Couture | Kraj: USA, Francja | Gatunek: Akcja
Premiera: 04 sierpnia 2014 (Świat) 15 sierpnia 2014 (Polska)
Ocena: 5/10

      „Niezniszczalni” to niekończąca się seria z gigantami kina akcji! Po ciekawej jedynce i marnej dwójce, przyszedł czas na odsłonę trzecią. Pojawiają się nowi twardziele a początkujący Patrick Hughes wyciska z nich siódme poty, aby względnie to wyglądało.
     Ekipa Rossa wyrusza na kolejną akcję. Jednakże kiedy okazuje się, że ich przeciwnikiem jest dawny członek Niezniszczalnych, które uznanego za martwego, Barney całkowicie traci kontrolę nad sytuacją. Wtedy jeden z nich zostaje ciężko ranny, a Ross poprzysięga zemstę na starym druhu. Wiedząc, że prawdopodobnie jest to bilet w jedną stronę porzuca swoich przyjaciół i kolekcjonuje nową ekipę.
     Ten film mógł się spodobać za pierwszym razem, aczkolwiek najnowsza część nie pozostaje daleko w tyle. Ciekawą koncepcją jest wymiana wapniaków na młodziaków, problem tkwi w tym, że nikt o nich nie słyszał. Stallone, Statham, czy Lundgren to znane nazwiska kojarzące się z jednym rodzajem filmów. Natomiast nowe twarze, przykładowego Lutza – utożsamiane są z niczym, no chyba, że z wampirami. Serio? Nie mniej, pomijając absurdy doboru obsady, film to zwyczajna napierdzielanka pełna wybuchów, pościgów i innych dziwacznych wydarzeń. Atakowanie opuszczonego budynku czołgami, bieganie po rozpadającym się dachu, tak... to brzmi jak elementy filmu o „Niezniszczalnych”. Tutaj akcję napędza chęć zemsty, a jak wiadomo od dawien dawna, takie sytuacje nigdy dobrze się nie kończą. No chyba, że należy się do ekipy Barneya Rossa, wtedy czy to wiekowe, czy młode wsparcie w pełnym uzbrojeniu jest zawsze pomocne. I choć scenariusz kuleje, to jest to najnormalniej w świecie całkiem fajna rozrywka, która drugi film bije na głowę i pozwala popatrzeć na nowych, fajnych bohaterów.

Prześlij komentarz