Oryginalny
tytuł: Hercules
| Reżyseria: Brett Ratner | Scenariusz: Ryan Condal, Evan
Spiliotopoulos | Obsada: Dwayne Johnson, Ian McShane, John Hurt,
Rufus Sewell, Aksel Hennie, Reece Ritchie, Ingrid Bolsø
Berdal,
Joseph Fiennes | Kraj: USA | Gatunek: Przygodowy
Premiera: 23 lipca 2014 (Świat) 25 lipca 2014 (Polska)
Ocena: 5/10
Mit
o Heraklesie tak często był już ekranizowany, że trudno jest
sobie przypomnieć najrozmaitsze wizje różnych twórców. Film
Ratnera zapowiadał się na spore widowisko z elementami fantasy, a
skończyło się jedynie na obrazie przygodowym. „Hercules”
nie staje się tym, czego oczekuje widz.
Opowiada się o nim legendy, o tym jak własnymi rękami zabił
hydrę, czy dzika erymantejskiego. Syn Zeusa, znienawidzony przez
Herę ulubieniec ludzkości. Po opuszczeniu rodzinnych stron wraz z
czworgiem przyjaciół wyrusza przez kraj podejmując się kolejnych
zadań. Trafiają do króla Kotysa, który potrzebuje ich pomocy, aby
wyzwolić królestwo z władzy demonów i centaurów.
Jak
uwielbiam mitologiczne filmy, tak „Hercules”
okazał się być czymś zupełnie innym. Zwyczajną opowieścią o
sile i odwadze, aniżeli o magii i boskich istotach. Z jednej strony
ciekawa koncepcja, która ukazuje zupełnie inne oblicze znanych
przygód tego herosa. Z drugiej zaś jest kolejnym dowodem na to, że
w zapowiedziach umieszcza się najlepsze sceny filmów. Skoro cały
klimat fantasty ukazany w trailerach skumulowany zostaje w pierwszych
pięciu minutach, to oczywistym jest odczuwanie lekkiego zawodu po
seansie. Inną sprawą jest skupienie się na odkupieniu bohatera,
niżeli na konkretnej akcji. Intryga, o której bytności w ogóle
nie mamy pojęcia, aż do chwili jej ujawnienia. Wszystko to niby
interesujące, ale jak gdyby całkowicie mdłe. Nie porywa, nie
zachwyca, a klimat mógłby być urzekający, gdyby nie ta nijakość.
Czegoś tutaj brakuje i w ciemno postawić można na prawdziwie
charyzmatycznego głównego bohatera, bo trzeba się zgodzić, że
choć The Rock wygląda szałowo jako półbóg, to jednak... brak mu
charakteru do takich ról. I choć uwielbiam go jako człowieka, to
położył na łopatki prawie cały film. Szkoda.
Oryginalny
tytuł: Lucy
| Reżyseria: Luc Besson | Scenariusz: Luc Besson | Obsada: Scarlett
Johansson, Morgan Freeman, Min-sik Choi, Amr Waked | Kraj: Francja |
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera:
24 lipca 2014 (Świat) 14 sierpnia 2014 (Polska)
Ocena:
4/10
Dla
Luca Bessona czasy świetności to lata 90te ubiegłego tysiąclecia.
Szkoda, że od „Leona zawodowca”,
czy „Joanny d'Arc”
ciężko jest mu powtórzyć sukces. Tym razem francuski reżyser
sięga w przyszłość i to przy udziale pięknej, choć drapieżnej
„Lucy”.
Lucy-
zwykła dziewczyna, która znajduje się w nieodpowiednim miejscu o
nieodpowiednim czasie. Dostaje się w ręce gangsterów i zmuszona
zostaje do przemytu nowego narkotyku. Jednakże substancja zaszyta w
jej brzuchu przedostaje się do jej ciała, a ona sama zyskuje
nadnaturalne zdolności coraz bardziej rozwijając działanie swojego
mózgu.
„Lucy”
to jeden z tych dziwacznych
obrazów, który u finału pozostawia nas z mieszanymi uczuciami.
Besson po raz kolejny sięga w sferę fantastyki naukowej,
najwyraźniej bardzo dobrze się w w niej odnajdując. Zgubił jednak
gdzieś zdolność budowania napięcia przy udziale mafii, a wątek
przemytniczy jest co najmniej dziwaczny. Mało tu akcji, więcej
naukowego bełkotu, który dla jednych jest bardziej zrozumiały, dla
innych niestety mniej. Wydaje się, że pomysł tego typu daje spore
możliwości do poszalenia przy udziału efektów specjalnych, tutaj
jednak twórcy postanawiają wykorzystać to bardziej do zobrazowania
ludzkiego wnętrza, czy popełnienia największej dziwaczności
wszech czasów. Nie do końca kupuję koncepcję wykorzystywania na
maksa możliwości swojego mózgu, ciężko jest też przyjąć za
pewnik każdą kolejną fazę, aczkolwiek hipoteza jest jak
najbardziej intrygująca. Film ma dość dziwaczny klimat, w który
tak naprawdę ciężko jest się wciągnąć. Momentami straszliwie
obskurny nie tylko z wyglądu. Dodatkowo przepiękna Scarlett
Johansson bardziej drażni niżeli zachwyca, a to dość niemiła
odmiana. Fabuła ni to ziębi ni to parzy, całkowity poker face
przez cały film. A szkoda.
Oryginalny
tytuł: The Expendables 3
| Reżyseria: Patrick Hughes | Scenariusz: Sylvester Stallone, Katrin
Benedikt, Creighton Rothenberger | Obsada: Sylvester Stallone, Jason
Statham, Harrison Ford, Arnold Schwarzenegger, Mel Gibson, Welsey
Snipes, Antonio Banderas, Rolph Lundgren, Randy Couture | Kraj: USA,
Francja | Gatunek: Akcja
Premiera:
04 sierpnia 2014 (Świat) 15 sierpnia 2014 (Polska)
Ocena:
5/10
„Niezniszczalni”
to niekończąca się seria z gigantami kina akcji! Po ciekawej
jedynce i marnej dwójce, przyszedł czas na odsłonę trzecią.
Pojawiają się nowi twardziele a początkujący Patrick Hughes
wyciska z nich siódme poty, aby względnie to wyglądało.
Ekipa
Rossa wyrusza na kolejną akcję. Jednakże kiedy okazuje się, że
ich przeciwnikiem jest dawny członek Niezniszczalnych, które
uznanego za martwego, Barney całkowicie traci kontrolę nad
sytuacją. Wtedy jeden z nich zostaje ciężko ranny, a Ross
poprzysięga zemstę na starym druhu. Wiedząc, że prawdopodobnie
jest to bilet w jedną stronę porzuca swoich przyjaciół i
kolekcjonuje nową ekipę.
Ten
film mógł się spodobać za pierwszym razem, aczkolwiek najnowsza
część nie pozostaje daleko w tyle. Ciekawą koncepcją jest
wymiana wapniaków na młodziaków, problem tkwi w tym, że nikt o
nich nie słyszał. Stallone, Statham, czy Lundgren to znane nazwiska
kojarzące się z jednym rodzajem filmów. Natomiast nowe twarze,
przykładowego Lutza – utożsamiane są z niczym, no chyba, że z
wampirami. Serio? Nie mniej, pomijając absurdy doboru obsady, film
to zwyczajna napierdzielanka pełna wybuchów, pościgów i innych
dziwacznych wydarzeń. Atakowanie opuszczonego budynku czołgami,
bieganie po rozpadającym się dachu, tak... to brzmi jak elementy
filmu o „Niezniszczalnych”.
Tutaj akcję napędza chęć zemsty, a jak wiadomo od dawien dawna,
takie sytuacje nigdy dobrze się nie kończą. No chyba, że należy
się do ekipy Barneya Rossa, wtedy czy to wiekowe, czy młode
wsparcie w pełnym uzbrojeniu jest zawsze pomocne. I choć scenariusz
kuleje, to jest to najnormalniej w świecie całkiem fajna rozrywka,
która drugi film bije na głowę i pozwala popatrzeć na nowych,
fajnych bohaterów.
Prześlij komentarz