Oryginalny
tytuł: Bridge of Spies
| Reżyseria: Steven Spielberg | Scenariusz: Matt Charman, Ethan
Coen, Joel Coen | Obsada: Tom Hanks, Mark Rylance, Scott Shepherd,
Amy Ryan, Sebastian Koch, Alan Alda, Austin Stowell, Will Rogers |
Kraj: USA | Gatunek: Dramat, Thriller
Premiera: 04 października 2015 (Świat) 27 listopada 2015 (Polska)
Ocena: 6/10
Steven
Spielberg jest jednym z najbardziej wszechstronnych twórców
współczesnego kina. Jego produkcje to różnorodna tematyka-
począwszy od dinozaurów, przez animację, a na wojennych obrazach
kończąc. W klimacie tego ostatniego znajduje się jego najnowszy
twór, doceniany przez krytyków „Most
szpiegów”.
Czasy Zimnej Wojny. Amerykański prawnik staje w obronie człowieka
oskarżonego o szpiegostwo. Kiedy przegrywa sprawę dostaje tajną
misję od CIA wymiany skazanego za przetrzymywanego w ZSRR
amerykańskiego pilota.
Nie
wstydzę się mówić o tym głośno. W moim odczuciu „Most
szpiegów”
jest chyba najnudniejszym filmem Spielberga, jakie miałam okazję
oglądać w swoim krótkim życiu. Oczywiście, kwestią może być
też to, że filmy szpiegowskie, usytuowane w okresie Zimnej Wojny,
nigdy szczególnie mnie nie fascynowały- nawet te z gatunku komedii.
Trudno więc oczekiwać, że w większości przegadany film,
opierający swoją fabułę na wymianie jeńców zrobi na mnie
spektakularne wrażenie. Jest to obraz bardzo monotonny. Jego
prostolinijność i statyczność jest tak koszmarnie nużąca, że
cały seans ciągnie się w nieskończoność. Jedyne czego nie można
mu odmówić, to niesamowity klimat. W większości ukształtowany
zostaje przez surową, momentami bardzo mroźną scenerię. Mroczne
zdjęcia berlińskich i wrocławskich uliczek, zrealizowane przez
naszego rodaka i ulubionego operatora Spielberga- Janusza
Kamińskiego, dodają uroku, a także enigmatyczności całemu
obrazowi. Do tego dochodzą jeszcze wspaniałe kompozycje utworzone
przez Thomasa Newmana. Sami mistrzowie w takim przeciętnym filmie,
to aż boli. W szczególności, gdy pod uwagę weźmiemy również
Toma Hanksa, który świetnie spisuje się na ekranie. Zdecydowanie
jest to bardziej film dla ludzi gustujących w podobnych klimatach,
dla innych- choć docenią oni dobry poziom obrazu, całość będzie
zdecydowanie zbyt flegmatyczna, ale piękna.
Oryginalny
tytuł: Room
| Reżyseria: Lenny Abrahamson | Scenariusz: Emma Donoghue | Obsada:
Brie Larson, Jacob Tremblay, Joan Allen, Sean Bridgers, Willam H.
Macy, Amanda Brugel, Cas Anvar | Kraj: Irlandia | Gatunek: Dramat
Premiera: 04 września 2015 (Świat) 26 lutego 2016 (Polska)
Ocena: 8/10
Twórca
przebojowego „Franka”-
Lenny Abrahamson, tworzy niesamowicie klimatyczny film, który może
przysporzyć mu Oscara w kilku kategoriach.
„Pokój”
będący ekranizacją powieści Emmy Donoghue, która stworzyła
scenariusz filmu zbiera uznanie krytyków całego świata.
Pięcioletni chłopiec od początku swojego życia mieszka ze swoją
matką w małym pokoju. Dopiero po jego piątych urodzinach kobieta
uzmysławia mu, że te cztery ściany nie są całym światem, a
jedynie miejscem, w którym zostali zamknięci.
Wydawałoby się, że film jest raczej niepozorny, a przynajmniej
tak się zaczyna. Matka, syn, jeden pokój, co w tym nienormalnego?
No cóż, gdyby to było więzienie, to faktycznie... całkiem
normalna rzecz, ale cztery ściany sprawiają wrażenie najtańszego
mieszkania jakie człowiek widziałby w świecie. Zastanawiające
jest jednak zamknięcie i historie, którymi matka darzy swojego
synka, wyglądającego jak dziewczynka. Wkrótce jednak poznajemy
okrutną prawdę i towarzyszymy bohaterom w dążeniu do zmian.
Desperackie posunięcia sprawiają, że ciężko jest nie wstrzymać
oddechu i wyczekiwać w napięciu, jak rozwinie się sytuacja. Kiedy
jednak mamy teoretyczny finisz, a tu się okazuje, że minęła
dopiero połowa filmu szybko uzmysławiamy sobie, to co oczywiste.
Twórcy postanowią skupić się na wydarzeniach po i tym jak
zamknięcie w tytułowym Pokoju odmieniło ich psychikę. W
szczególności Joy, bo to w końcu ona siedziała tam najdłużej,
ale też i małego Jacka, który całe swoje dzieciństwo spędził w
odosobnieniu mając u swojego boku jedynie własną matkę i to 24
godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Takie wydarzenia nie
pozostają bez wpływu na człowieka i właśnie na próbie
przeanalizowania, a także pomocy ofiarom koncentruje się reszta
filmu. Tu już robi się bardziej dramatycznie, ale na swój sposób
napełnia to również nadzieją i optymizmem. Twórcom udało się
stworzyć klaustrofobiczne otoczenie, mocno obezwładniające, ale
też mogli bardziej poszaleć przy otwartej przestrzeni. Nie mniej,
dzięki Brie Larson i jej filmowemu synkowi Jacobowi Trembley'owi
udało się zrobić bardzo emocjonujący, zajmujący, ale przede
wszystkim wstrząsający i wciągający film.
Oryginalny
tytuł: Brooklyn
| Reżyseria: John Crowley | Scenariusz: Nick Hornby | Obsada:
Saoirse Ronan, Emory Cohen, Domhnall Gleeson, Jim Broadbent, Julie
Walters, Jane Brennan | Kraj: Wielka Brytania, Kanada, Irlandia |
Gatunek: Melodramat
Premiera: 16 kwietnia 1988 (Świat) 24 stycznia 2014 (Polska)
Ocena: 6/10
Większość
zapewne uwielbia Crowleya za to, że dał im wspaniałego
„Detektywa”.
Inni usłyszą o nim dopiero przy okazji najnowszego i bardzo
klimatycznego filmu pełnometrażowego o tytule „Brooklyn”,
którym zdobył serca krytyków.
Młoda kobieta postanawia opuścić swoją rodzimą Irlandię i
wyrusza przez ocean, aby rozpocząć nowe życie. Przybywa do
Brooklynu, gdzie lokum i pracę znalazł jej zaprzyjaźniony pastor.
Tęsknota za domem nie przeszkadza jej jednak w odnalezieniu
szczęścia.
Bardzo banalna opowieść, taka jakich wiele jest w dzisiejszej
kinematografii. Migracje i tęsknota za domem nie jest już niczym
nowym, ale oczywiście można ją opowiedzieć w zupełnie inny
sposób. Tutaj młoda kobieta rozwija swoją karierę, rozpoczynając
pracę w Nowym Jorku jako sprzedawczyni, a kończy zdecydowanie
wyżej. Poznaje miłość życia i to wokół jej emocji toczy się
cała akcja tej niezwykłej produkcji. Tragiczne wydarzenie sprawia,
że musi powrócić w rodzinne strony, a tam jej uczuciami zachwieje
inny człek. A przynajmniej, tak by się wydawało. Dziewczyna będzie
musiała dokonywać wyborów, ale przede wszystkim stawiać czoła
wścibskim oczom i szeroko rozwartym uszom, bez względu na to, jak
bardzo będzie chciała być oparciem dla swojej samotnej matki. W
dość zakamuflowany sposób prezentuje się trudy życia w Irlandii
w latach 50-tych. W zasadzie nie uwydatnia się tego w żaden
zaskakujący, czy przejmujący sposób- a szkoda, bo może nabrałoby
to większego wyrazu i byłoby bardziej emocjonująco. Wszystko
jednak koncentruje się na młodej Ellis i jej rozterkach. Dobra rola
Saoirse Ronan, choć momentami wygląda dość posągowo i nazbyt
poważnie. Na pewno nie można odmówić produkcji klimatu. Jest to
autentycznie śliczny obraz, z barwnymi kreacjami, wspaniałymi
plenerami i ślicznymi zdjęciami. Ma to swój urok, który świetnie
podkreśla fabułę. Całość ładnie się ze sobą komponuje,
aczkolwiek produkcja jest zdecydowanie zbyt monotonna, a fabuła za
mało porywająca, aby udało się zapamiętać film na dłużej.
Prześlij komentarz