NOWOŚCI

poniedziałek, 21 grudnia 2015

1198. Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy, reż. J.J. Abrams

     Pierwsze dźwięki klasycznego utworu skomponowanego przez Johna Williamsa, żółte napisy wjeżdżające na ekran, ale przede wszystkim gromkie brawa na sali. Wszystko to dla powracającego po latach wielkiego tytułu, który zna każdy kinoman- chociażby ze słyszenia. Za kontynuację fantastycznej sagi wziął się sam J.J. Abrams, który kolejny raz zaskakuje i sprawia, że nie tylko on sam poczuł przebudzenie mocy, ale poczuli to również i fani. „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy” to zdecydowanie jeden z największych, o ile nie największych filmów tego roku, który pozostawia widza z efektem WOW!
Źródło: Starwars.com
     Darth Vader został pokonany, choć po trzydziestu latach Najwyższy Porządek władany ciemną stroną mocy sieje postrach w całej galaktyce za sprawą zamaskowanego Kylo Rena (Adam Driver). Przeciwko niemu staje Ruch Oporu, którego generałem jest sama księżniczka Leia Organa (Carrie Fisher). Aby przywrócić równowagę mocy zawzięcie poszukuje swojego brata- Luke'a Skywalkera (Mark Hamill), który zaginął bez śladu. W tym celu wysyła swojego najlepszego pilota (Oscar Isaac) mającego znaleźć miejsce jego pobytu. Kiedy zostaje schwytany przez wroga z pomocą przychodzi mu zbuntowany szturmowiec (John Boyega), który najbardziej w świecie chce wyrwać się spod tyranii ciemnej strony mocy. Podczas ucieczki trafia na planetę Jakku, gdzie spotyka niezwykłą dziewczynę imieniem Rey (Daisy Ridley), a przy niej poszukiwanego przez wszystkich robota BB-8, któremu pilot przekazał mapę.
     Kiedy dwa miesiące temu przez internety przeszła informacja o przedsprzedaży biletów w siódmą część sagi „Gwiezdne wojny” bilety rozeszły się w rekordowym tempie! W weekend otwarcia film zarobił więcej niż „Jurassic World”, czy kolejna odsłona „Avengersów”. Nie ma dziwne, w końcu na ten film fani czekali od dekady! Czy świeże spojrzenie Abramsa sprostało ich oczekiwaniom? Tutaj opinie są podzielone. Pewne jest natomiast to, że kultowa saga powraca w wielkim stylu, w dodatku w trójwymiarze (!), całkowicie wykupując się z porażki drugiej trylogii. 
Źródło: Starwars.com
     Wielu narzeka na wtórność fabuły, do której ja osobiście nie mam zamiaru się przyczepiać, bo oczywiście- w przeciwieństwie do niektórych, nie nadrabiałam wcześniejszych filmów przed seansem „Przebudzenia mocy”. Można by się z pewnością przyczepić do motywu przewodniego fabuły, gdzie całość kręci się według podstawowego pytania „Gdzie jest Luke Skywalker?!”. To pytanie zadawaliśmy sobie nie tylko przed seansem- bo nie pokazywał się w żadnych materiałach promocyjnych, a także przez cały seans. Bohaterowie oczywiście namiętnie nam przypominają, że to jego szukają przez cały film, bo szczęśliwie, gdzieś pomiędzy wspaniałą akcją zapominamy o tym, jakże istotnym, elemencie. Zapominamy tak szybko, że w zasadzie u finału wpada nam do głowy myśl, czy Ruch Oporu nie będzie go szukał czasem przez całą nową trylogię. To oczywiście byłoby totalnie głupim zagraniem, ale cóż... nie całkiem nieprawdopodobnym. Banalność tego wątku jest jednak dość irytująca i mamy nadzieję, że nie będzie to bazą całej produkcji.
     No i nie mylimy się. W końcu mamy tutaj nie tylko poszukiwania Skywalkera, ale także i całą masę pobocznej akcji, wśród których króluje kolejne pytanie stawiane przez Abramsa „Kim do cholewki jasnej jest Rey?!”. Postać bardzo enigmatyczna, o której praktycznie nic nie wiadomo, a której wątek nie rozwiązuje się wraz z końcem filmu. Można mieć pewne podejrzenia i oczywiście w sieci już krążą teorie spiskowe, co do jej pochodzenia. Dodatkowo jest to dziewczyna, która w trakcie zwiastuna sprawia wrażenie całkowicie nijakiej potrafi świetnie zaskoczyć! Daisy Ridley zdecydowanie za bardzo przypomina Keirę Knightley, można nawet stwierdzić, że to jej takie kosmiczne alter ego, bo nie dość, że wygląd to jeszcze brzmienie głosu wraz z akcentem, no i oczywiście ta lekkość w obyciu. Ostatecznie okazuje się być bardzo interesującą postacią, która świetnie prezentuje się na ekranie niemalże z każdym, począwszy od BB-8, przez Finna, na Hanie Solo skończywszy. Jednakże to właśnie z tym drugim tworzy genialny, komediowy duet. Interakcja między nimi jest tak fascynująca, że szybko wywróżyć można im wspólną przyszłość. Finn jako jednostka jest nie mniej frapujący. Od początku widać jego wewnętrzny konflikt, co do przynależności do rzeszy Szturmowców i ich poczynań. Ostatecznie się odłącza i chce się schować w najciemniejszych czeluściach galaktyki! Zdecydowanie za szybko nawiązuje się nić przyjaźni pomiędzy nim a Poe (Oscar Isaac), no ale taka to najwyraźniej jest męska solidarność. 
Źródło: Starwars.com
     Twórcy zrobili coś naprawdę niezwykłego z tym filmem. Czy był ktoś na sali kinowej kto nie wzruszył się pojawieniem się Hana i Chewbacci na Sokole Millenium? Cała sekwencja była chyba najgenialniejszą z całego filmu! Uczucie sentymentu powróciło, a łezka kręciła się na ponowne spotkanie z Hanem, Leią i Chewbaccą. No dobra... z Leią może mniej, bo wciąż pozostaje najbardziej nijaką w całej sadze. Jednakże dwójka z Sokoła... twórcy najzabawniejszych wymian zdań w filmie. Oczywiście poza bieganiem za rączkę Rey z Finnem, czy wymiany kciuków „Lubię to!” pomiędzy Finnem i BB-8- na czego widok cała sala wybuchła śmiechem i od razu zadurzyła się w tym kulistym robociku. Wookie po raz pierwszy miał baaardzo rozbudowane kwestie. Rozgadał się niesamowicie, a jego reakcje były tak realistyczne, że trudno było nie przeżywać wraz z nim! Trzeba przyznać, że „Przebudzenie mocy” ubarwione zostaje tym niezwykle subtelnym i lekkim poczuciem humoru.
     Ciemna strona mocy to coś, co zawsze mocno podkreślano w poprzednich filmach. A to Lord Vader, a to Anakin Skywalker, o którym chcemy zapomnieć ze wzgląd na tragicznego Haydena Christensena... Teraz, w nowej trylogii według Abramsa, mamy godnego zastępcę- Kylo Rena. Postać tak bardzo kontrowersyjna bowiem jeszcze młoda, nie przesiąknięta na wskroś złem, choć niektóre jego wybory... nie szokują co prawda, ale wciąż zawodzą! Kylo to przykład postaci, która całą swoją grozę kryje w masce, helmecie, który tak bardzo przypomina vaderowski czepiec. Ten zmodyfikowany głos, te wszystkie ruchy, to panowanie nad mocą i ten świetlisty miecz, z którego śmiano się już na etapie pierwszego zwiastuna, jaki pojawił się w sieci. Wszystko to sprawia, że ma szansę stać się wielkim czarnym charakterem na miarę Dartha Vadera. 
Źródło: Starwars.com
Tak przynajmniej się wydaje do chwili, kiedy się go uczłowiecza, czyli do momentu kiedy ściąga swoją maskę i tak objawia się nam zupełnie nijakie, młodzieńcze oblicze Adama Drivera. No i jeszcze to całkowicie banalne i nie siejące grozy imię... Z drugiej strony można zrozumieć taki sposób prezentacji jego osoby, z uwagi na jego całkowite rozdarcie pomiędzy dobrem i złem. Nie jest to do końca czarny charakter, przynajmniej jeszcze nie teraz, widać, że targają nim młodociane problemy psychiczne i w sumie fajne jest to, że zarówno Driver, jak i twórcy starają się tak urzeczywistnić tę postać. Dla mnie jednak Kylo Ren pozostanie idealny tylko w masce i od piątkowego seansu staram się wyprzeć z pamięci fakt, że w ogóle zdjął maskę! 
     Skoro ciemna strona mocy, to oczywiście Najwyższy Porządek i wszelkie próby przejęcia władzy nad galaktyką, choć tak naprawdę całość uwagi skupia się na odnalezieniu Luke'a Skywalkera, bo wiadomo- zagrożenie, które przesądzić może o wyniku wielkiej wojny! Z tego też powodu dochodzi do najrozmaitszych scen walk- czy to w małej skali na miecze świetlne, czy z prawdziwym rozmachem pod postacią strzelanek międzygwiezdnych. Wszystko bardzo dynamiczne, nie dające się nudzić ani przez chwilę. Z napięciem obserwujemy ataki wroga, z przerażeniem spoglądamy na te niesamowicie cudowne zdjęcia z walk, bo nie ulega wątpliwości, że pod względem efektów film ten robi spektakularne wrażenie. W szczególności jak ogląda się to wszystko w IMAX. Wszystko jest takie duże, tak idealnie wypieszczone, przez co film wchodzi na całkiem nowy level wykonania. Zapomnijcie o karykaturalnych robocikach z drugiej trylogii, teraz mamy cudownego BB-8, który bije na łeb na szyje zarówno R2D2, jak i C3PO. Zapomnijcie o dziwacznym Jar-Jar Binksie, którego wielu znienawidziło, bo teraz mamy przeuroczą starowinkę w wielkich goglach Maz Kanatę. I choć oczywistym jest, że grafika komputerowa to zapewne 90% filmu, jak i nie więcej, to nie ulega wątpliwości, że została ona wykorzystana bardzo subtelnie i realistycznie, bo chyba nic bardziej nie zachwyca wizualnie w tym filmie, jak pustynne tereny Jakku obłożone metalicznymi zwłokami pojazdów z „Powrotu Jedi”
Źródło: Starwars.com
     Nic tak nie ekscytuje, jak wybranie się w końcu do kina na film, na który czekało się wiele lat. W szczególności, gdy okazuje się być to nie lada wydarzeniem. Fani poprzebierani za ulubione postaci, oklaski na rozpoczęcie i zamknięcie filmu, no i oczywiście niesamowite emocje, które towarzyszą podczas samego seansu. „Przebudzenie mocy” to tytuł, który dostarczył wszystkich tych wrażeń i z pewnością wkroczył na zupełnie inny poziom emocjonalności. Wszechstronność postaci na tyle wyrazistych, aby wnieść sobą coś nowego do fabuły; niesamowite poczucie humoru; sentyment, do którego twórcy nawołują fanów sagi; spektakularne, ale też i nieprzesadzone kosmiczne starcia, no i oczywiście cała gama wrażeń muzycznych i wizualnych, to wszystko sprawia, że jest to obraz niemalże idealny. Gdyby tylko nie lekka banalność, gdyby tylko Kylo Ren nie zdjął maski...

Ocena: 8/10

Oryginalny tytuł: Star Wars: The Force Awakens / Reżyseria: J.J. Abrams / Scenariusz: J.J. Abrams, Lawrence Kasdan, Michael Arndt / Zdjęcia: Daniel Mindel / Muzyka: John Williams / Obsada: Daisy Ridley, John Boyega, Harrison Ford, Carrie Fisher, Adam Driver, Oscar Isaac, Lupita Nyong'o, Mark Hamill, Andy Serkins, Domhall Gleeson, Anthony Daniels, Peter Mayhew, Gwendoline Christie, Simon Pegg / Kraj: USA / Gatunek: Sci-Fi, Przygodowy
Premiera: 14 grudnia 2015 (Świat) 18 grudnia 2015 (Polska)

2 komentarze :

  1. Zgadzam się całkowicie co do czarnego charakteru, jest super - do pewnego momentu. Ale to nawet dobrze że jego postać nie została całkowicie zdefiniowana jako dobra albo zła. Wszystko jeszcze przed nami.. Co do recenzji, przyjemnie się czyta, a Ja sam w swojej zawarłem parę podobnych przemyśleń :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ oczywiście! Liczę na diametralny rozwój tej niezwykłej postaci :)
      Dziękuję bardzo za miłe słowa.

      Pozdrawiam

      Usuń