NOWOŚCI

czwartek, 15 października 2015

1187. Więzień Labiryntu. Próby ognia, reż. Wes Ball

     Przeczyta sobie człowiek książkę, spodziewa się nie wiadomo czego, a potem przychodzi ekranizacja i wszystkie marzenia oraz oczekiwania rozpadają się w drobny mak. „Próby ognia” to chyba jeden z najciekawszych tomów bestsellerowej trylogii „Więzień Labiryntu” autorstwa Jamesa Dashnera. I choć wielu uważa, że druga produkcja filmowa bazująca na koncepcji jest równie dobra, co pierwsza, osobiście śmiem się z tym nie zgodzić. Pomijając fakt, że filmowe „Próby ognia” są bardzo luźno oparte na wątkach drugiego tomu, to jest to bardzo nijaka produkcja. 
Źródło: foxmovies.com
     Streferom udaje się bezpiecznie opuścić mury labiryntu. Jednakże nie są świadomi, że prawdziwe wyzwanie dopiero przed nimi. Myśląc, że udało im się uciec przed DRESZCZem, nie mogą być w większym błędzie. Pomimo tego, że świat to jedno wielkie suche pustkowie, zamieszkane przez ludzkość zainfekowaną Pożogą uciekają przed ekipą naukowców chcących przeprowadzać na nich kolejne eksperymenty. Wyruszają więc w poszukiwaniu organizacji zwanej Prawą Ręką licząc na to, że zyskają ich pomoc- w pełnym słońcu, bez jakiegokolwiek zaopatrzenia, przez okrutne tereny Pogorzeliska, nie zważając na ścigających ich wysłanników DRESZCZu, ani czających się w pobliżu Poparzeńców.
     Czego można było się spodziewać po „Próbach ognia”, kiedy już sam zwiastun zapowiada, że scenarzysta dokonał drobnych zmian w opowieści? Cóż... z pewnością wszyscy ci, którzy poszli do kina zaznajomieni z lekturą byli w niemałym szoku, że film całkowicie odbiega od powieści. Na domiar złego, jeżeli ktoś nie zapoznał się z tomem trzecim, nie będzie miał bladego pojęcia o co biega z tematem pod tytułem Prawa Ręka. Nie ma to jak pomieszać wątki drugiego i trzeciego tomu w drugim filmie. Ciekawe co zostanie na finał, bo jeżeli kluczowy wątek „Leku na śmierć” to nie zapowiada się zbyt fascynujące kino, a szkoda. Jest to kolejna sytuacja, kiedy pierwsza ekranizacja jest naprawdę fascynująca i trzyma się pierwowzoru, natomiast w drugiej wieje nudą, a akcja wzięta jest chyba z kosmosu, bo na pewno nie z powieści. Jedyne co jest odwzorowane to motyw Pogorzeliska. Tylko to. Najbardziej w tym wszystkim boli to, że nie ma tutaj zaprezentowanej zadaniowości całej akcji, bo kiedy w powieści zadaniem Streferów było przejście Pogorzeliska w celu uzyskania leku, tak tutaj tego nie ma.
Źródło: foxmovies.cm
Zostaje to zamienione na głupawą, bezsensowną ucieczkę od DRESZCZu. Tym samym znika problematyka postaci Teresy i Arisa. Wywalony zostaje cały dramatyzm związany z przejściem przez Pogorzelisko, bo film niestety nie ukazuje prawdziwego okrucieństwa tego miejsca. Już pomijam dziwnego budowania relacji pomiędzy bohaterami, której praktycznie tutaj nie ma. Co dla nich za różnica, czy zginie jeden czy dwóch, a widz nawet nie jest w stanie się wzruszyć. W szczególności, że Thomas aż w jednej scenie wspomina Chucka, który poświęcił się dla niego przy okazji ucieczki z Labiryntu. Wszystkie wątki zostały całkowicie spłycone, a wszystko to zastąpione zostaje bezsensowną drogą do Prawej Ręki. Prawej Ręki, która de facto pokazuje się dopiero w trzeciej części trylogii. Nie można powiedzieć, że film nie gwarantuje akcji, bo tak jest, ale z drugiej strony sceny te zbyt szybko zostają urwane i w zasadzie niczego konkretnego nie wnoszą do fabuły. Ucieczka przed wrogiem zawsze dostarcza sporo adrenaliny, a dodając do tego element zdrady całkowicie potrafi zbić człowieka z pantałyku. O dziwo, obraz zapewnia względne wrażenia, a tempo akcji jest nawet równe, ale co z tego, kiedy tak to wszystko jest nużące.
     Na plus zdecydowanie przemawia wygląd filmu, można powiedzieć, że jest to jedyna rzecz, która przykuwa tutaj uwagę. Pogorzelisko jest bajecznie mroczne, niczym wyjęte z najlepszej postapokaliptycznej produkcji. Zniszczone budynki, wszędzie pełno ruin, ale przede wszystkim wszechobecny piach. Krajobraz niczym z „Resident Evil: Apokalipsa”, czy „Mad Max: Na drodze gniewu”. Wspomnienie o pierwszym tytule nie jest tutaj przypadkowe, bowiem wskazać należy tajemniczych Poparzeńców, czyli ludzi, których zaatakowała choroba zwana Pożogą. To właśnie na nią szuka się lekarstwa, bo przez nią ludzie tracą rozum, zamieniając się w bezmyślne zwierzęta. I tutaj pojawia się kolejny problem związany z tym obrazem. Poparzeńcy w ogóle nie przypominają ludzi chorych psychicznie. Z uwagi na popularny ostatnio nurt zombiaków, to właśnie do tych chodzących trupów zostali upodobnieni. Wybór stylizacji co najmniej dziwny, w szczególności jak ktoś przypomni sobie akcję z kanałów i dziwne narośle na ścianach. Można było zrobić to w zdecydowanie bardziej ludzki sposób, taki który chociaż odrobinę dawałby nadziei na wyleczenie.
Źródło: foxmovies.com
Ciężko jest mi zrozumieć, dlaczego pozbyto się z filmu dwóch kluczowych scen, dostarczających najwięcej grozy. Trzeba jednak przeboleć brak początkowych scen, gdzie bohaterowie uciekali przed kulami z ciekłego metalu odgryzającymi głowy, czy końcowych, kiedy to musieli stoczyć walkę z bąblowymi potworami. I tak z tych fascynujących monstrów, które pojawiły się w całej trylogii, przyszło nam wspominać jedynie Bóldożerców z pierwszego filmu. Może obawiano się, że wprowadzając te cuda trzeba będzie podnieść ograniczenie wiekowe, albo może twórcy nie byli w stanie idealnie odwzorować tych tworów. Albo... za bardzo skupili się na Poparzeńcach. Szkoda, naprawdę szkoda. W szczególności, że zapewne cała masa ludzi czekała właśnie na to, jak filmowcy poradzą sobie z tymi właśnie elementami.
     Z marnym aktorstwem, nie oddającym prawdziwego charakteru najistotniejszych postaci serii, z całkowitą zmianą ich problematyki nie ma szans, aby dało się patrzeć na ten film bez niestrawności. Dylan O'Brien jedyne, co pokazuje w tym filmie, to jak szybko potrafi biegać. Jako czołowy biegacz labiryntu mógł darować sobie już popisy, a skupić się bardziej na budowaniu emocjonalnej więzi z publicznością albo chociaż z innymi bohaterami na planie. Irytująca stała się Teresa w wykonaniu Kayi Scodelario, która po prostu zniknęła w tym filmie. I choć poświęca się jej więcej uwagi niż w powieści, to jakimś magicznym sposobem stała się po prostu niewidzialna. Wydawałoby się, że dużo atrakcji dostarczyć mogą nowe postaci, takie chociażby jak Jorge i Brenda. Niestety, ani Rosa Salazar ani Giancarlo Esposito nie radzą sobie na tyle, aby wyjść przed szereg. Ich kreacje są zdecydowanie mniej zwariowane i mniej wojownicze niż powinny być. Z kolei Janson, którego wszyscy fani „Gry o tron” znają z roli dwulicowego Littlefingera nie poczują się zawiedzeni. Aidan Gillen trzyma klasę i charakter swojej poprzedniej postaci. Czy stety, czy niestety- to już wam przyjdzie ocenić. 
Źródło: foxmovies.com
     Wiele oczekiwałam po kontynuacji „Więźnia Labiryntu” z uwagi na to, że pierwszy film wzbudził we mnie spory entuzjazm i zainteresowanie. Na dodatek całą trylogię książkową uważam za bardzo udaną i ciekawą, więc nie miałam obaw co do „Prób ognia”. Niestety, wydarzyło się coś całkowicie zaskakującego, coś co nie wyróżniło tytułu spośród innych postapokaliptycznych tworów. Historia z drugiego tomu powieści miała spory potencjał, który niestety nie został w ogóle wykorzystany. Zarówno okrojenie fabuły, jak i pozbawienie widza przyjemności oglądania niezwykłych tworów przyszłości, nie wyszło produkcji na dobre. Pozostało tylko mdłe, za bardzo podobne do zombiastycznych tytułów widowisko, które cechuje się jedynie zewnętrznym pięknem, a zgnilizną wewnętrzną. 
Ocena: 5/10

Oryginalny tytuł: The Maze Runner. The Scorch Trials / Reżyseria: Wes Ball / Scenariusz: T.S. Nowlin / Na podstawie: powieści Jamesa Dashnera / Zdjęcia: Gyula Pados / Muzyka: John Paesano / Obsada: Dylan O'Brien, Ki Hong Lee, Kaya Scodelario, Thomas Brodie-Sangster, Dexter Darden, Alexander Flores, Jacob Lofland, Rosa Salazar, Giancarlo Esposito, Patricia Clarkson, Aidan Gillen, Lili Taylor, Barry Pepper / Kraj: USA / Gatunek: Akcja, Sci-Fi, Thriller
Premiera: 09 września 2015 (Świat) 18 września 2015 (Polska)

Prześlij komentarz