Najwyższy
szczyt świata, o którego zdobyciu marzy chyba każdy himalaista.
Everest nazywany również Dachem Świata od lat stanowi wyzwanie
fizyczne i psychiczne dla każdego człowieka, który chce się z nim
zmierzyć. Kiedyś wejście na szczyt wydawało się niemożliwością,
teraz najbardziej doświadczeni zarabiają na doprowadzaniu ludzi na
szczyt, na szczyt gdzie zaczyna się umieranie. Islandzki reżyser,
Baltasar Kormákur,
postawił nie lada wyzwanie przed aktorami, a także sobą samym,
gdyż kręcenie „Everestu”
okazało się być ekstremalnym przeżyciem.
Film
opowiada historię grupy himalaistów, których wyprawa na
ośmiotysięcznik w 1996 roku okazała się być najtragiczniejszą w
dziejach. Ekipie doświadczonych wspinaczy przewodzi Rob Hall (Jason
Clarke), który wraz ze
swoimi przyjaciółmi prowadzi firmę oferującą komercyjne
wspinaczki na Everest. Przed nimi czterdzieści dni przygotowań dla
ciała i umysłu, aby mogli zmierzyć się z największym swoim
wyzwaniem w życiu.
Ekspedycja, która od pierwszych chwil zapiera dech w piersi. Jeżeli
ktokolwiek słyszał zapowiedzi filmu oczywistym było, że nie
wszyscy wrócą cało z Everestu. Czy jednak warto zapoznawać się z
całą historią wyprawy przed seansem? Wydaje się to zbyteczne,
gdyż wówczas doświadczać będziemy więcej emocji i zaskoczeń.
Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, przedstawia bowiem zwykłą
historię o niezwykle odważnych i silnych ludziach. Wejście na
najwyższy szczyt świata jest nie lada wyzwaniem, więc trzeba mieć
w sobie moc, aby chociaż pomyśleć o samym podejściu. Ekstremalne
warunki na himalajskim szczycie i w drodze na niego wcale nie
ułatwiają wyprawy. Rozrzedzone powietrze, przeraźliwe zimno i
niekorzystne warunki pogodowe, sprawiają, że bohaterowie przełamują
swoje własne bariery, które stawia przed nimi ich organizm, czy
umysł. Wejście do Strefy Śmierci to nie tylko sprawa psychiki, ale
również umiejętności zapanowania nad swoim ciałem, a w wielu
przypadkach zrozumieniu sygnałów, które nam przesyła. Trzeba więc
znać własne możliwości, trzeba wiedzieć kiedy powiedzieć stop.
Tragedia wyprawy Halla polega na chęci przełamania własnych
słabości, jak w przypadku Douga, dla którego była to trzecia i
ostatnia próba podejścia do góry. Przykre było jednak to, że
takie sytuacje przyczyniły się do niefortunnych zwrotów akcji, w
których śmierć odniosło kilku wspaniałych ludzi. Zaskoczeniom
nie było jednak końca, gdy spisani na straty, uznani za zmarłych,
cudem dotarli do bazy- co prawda z licznymi odmrożeniami, ale
jednak.
Dramaturgia opowieści to nie tylko wydarzenia na Evereście, ale
również osobiste historie poszczególnych bohaterów. Świetnie
zbudowana relacja Roba i Jan, niezwykle wzruszające rozmowy tych
dwojga, które mogliśmy usłyszeć dzięki odwzorowaniu prawdziwych
nagrań udostępnionych przez Helen Wilton- opiekunkę faktycznej
wyprawy. W tych rolach wspaniali Jason Clarke i Keira Knightley.
Pierwszy pokazał czym jest odwaga, przyjaźń. Był zdolny do
rzeczy, których odmawiali inni. Trwał dzielnie przy przyjaciołach,
pomimo najgorszych warunków pogodowych, walcząc ze swoimi
słabościami nie przestawał wspierać innych. Rewelacyjna postać.
Przełamywanie stereotypów, jakoby zwykły człowiek nie miał
szansy zdobyć ośmiotysięcznika, trzecie podejście ze strony Douga
Hansena- tu nie gorszy John Hawkes. Odwaga i wytrwałość. Pierwsza
kobieta na świecie, która chciał zdobyć siódmy najwyższy szczyt
świata, czyli Yasuko Namba- grana przez Naoko Mori. Postać, której
nie poświęcono aż tyle uwagi, w jej przypadku chodziło jedynie o
zdobycie góry i jednocześnie uznania towarzyszy. Ciekawą postacią
okazał się być Scott Fischer, mocno nieprzewidywalną. Odnalazł
się w tej roli Jake Gyllenhaal, idealnie pasuje go jego osobowości.
Niefrasobliwy, zdecydowanie lubiący się popisywać i nie robiący
sobie nic z zagrożenia skrywającego się u podnóża góry. Można
by wręcz stwierdzić, że cechowała go niemała głupota, ślepo
dążył do celu nie patrząc na nic.
Cudowność
produkcji Kormákura
nie polega na maltretowaniu ekipy filmowej mroźnymi warunkami u
podnóża Everestu, ale na pięknie ukazanym w niesamowitych
zdjęciach. Genialne ujęcia góry pokazujące jej majestatyczność,
urok, ale też i grozę. Wspaniale zabielone śniegiem widoki, na
które można by patrzeć godzinami, a dzięki seansie w IMAX można
było dodatkowo poczuć te emocje towarzyszące bohaterom filmu.
Ośnieżone zbocza, piękne skamieniałości, rewelacyjne przepaści,
groza zbliżającej się burzy, uderzenie lodowatego powietrza i
śnieżyca... cudownie mroźny klimat, od którego aż włos jeży
się na karku. Piękny w swojej prostocie. A do tego jeszcze ścieżka
dźwiękowa skomponowana przez Dario Marianelli
idealnie wpasowująca się w klimat, podtrzymująca napięcie w
sytuacjach budzących grozę, wyciskająca łzy przy większych
dramatach. Innymi słowy rewelacyjna, budząca zachwyt oprawa
wizualno-muzyczna.
„Everest”
to niesamowity obraz największego himalajskiego wzniesienia
budzącego trwogę, szacunek i zachwyt. Wielu śmiałków próbowało
dotknąć wierzchołka świata, nielicznym się to udało. Produkcja
ukazuje pasję do ekstremalnych wspinaczek górskich, ludzką odwagę
w przezwyciężaniu własnych słabości, ale również to jak kilka
niefortunnych decyzji na szczycie może doprowadzić do zguby wielu
ludzi. Uzmysławia, że góry typu Everest rządzą się swoimi
prawami, żyją własnym życiem i nie należy z nimi zaczynać. Z
uwagi na niezwykłe zdjęcia prezentujące majestat góry, a także
trudy związane ze wspinaczką warto obejrzeć ten film w IMAX, a
może nawet i w kinie oferującym szersze spektrum wrażeń. Bowiem
do pełnych emocji brakowało tylko kilku płatków śniegu na twarzy
i mroźnego porywu powietrza, aby poznać cały ból towarzyszący
bohaterom, ale również i ekipie filmowej.
Ocena:
8/10
Film
obejrzałam w ramach zaproszenia od IMAX!
Oryginalny
tytuł: Everest
/ Reżyseria:
Baltasar Kormákur
/ Scenariusz: Simon Beaufoy, William Nicholson / Zdjęcia:
Salvatore Totino / Muzyka: Dario Marianelli / Obsada: Jason Clarke,
Josh Brolin, John Hawkes, Michael Kelly, Sam Worthington, Jake
Gyllenhaal, Keira Knightley, Robin Wright, Emily Watson / Kraj:
USA, Wielka Brytania, Islandia / Gatunek: Przygodowy, Thriller
Premiera: 02 września 2015 (Świat) 18 września 2015 (Polska)
Prześlij komentarz