Oryginalny
tytuł: Divergent
| Reżyseria: Neil Burger | Scenariusz: Evan Daugherty, Vanessa
Taylor | Obsada: Shailene Woodley, Theo James, Ashley Judd, Jai
Courtney, Ray Stevenson, Zoë
Kravitz, Tony Goldwyn | Kraj: USA | Gatunek: Akcja, Sci-Fi,
Antyutopia
Premiera: 18 marca 2014 (Świat) 04 kwietnia 2014 (Polska)
Ocena: 7/10
Kwestią
czasu było nim przebojowa powieść Veroniki Roth doczeka się
ekranizacji, w szczególności, że po fali filmów typu paranormal
romance przyszedł czas na antyutopijno-dystopijne historie.
Realizacji „Niezgodnej” podjął
się Neil Burger, który stworzył takie hity jak „Iluzjonista”,
czy „Jestem Bogiem”.
Odnoszę wrażenie, że tylko dzięki niemu film stał się naprawdę
dobry.
W świecie podzielonej na kilka frakcji żyje sobie Tris wraz z
rodziną. Dziewczyna właśnie ma zostać poddana testom, a jej wynik
ma wyznaczyć jej przyszłość. Problem pojawia się w chwili, gdy
rezultat testu nie jest jednoznaczny. Oznacza to więc, że jest ona
niezgodną, a tym samym największym zagrożeniem dla ładu
panującego w Chicago. Tris podąża jednak za swoim sercem i choć
pochodzi z Altruizmu wybiera drogę Nieustraszonych.
Jako
osoba zaznajomiona z książką muszę stwierdzić, że film bardzo
dobrze oddaje jej charakter. Jest to jedna z najbardziej udanych
ekranizacji powieści dla młodzieży, co związane może być z
zaangażowaniem do produkcji Burgera. „Niezgodna”
to przede wszystkim bardzo ciekawa historia o własnych wyborach, a
także walce z wyższą władzą. Widać to w każdym efekcie, w
stylizacji bohaterów, ale i ich grze aktorskiej. Muzyka buduje
napięcie, a zdjęcia oddają antyutopijny charakter tego obrazu.
Wszystko tutaj pięknie ze sobą gra, nawet wtedy gdy rozkręca się
akcja. Czy to chęć zniszczenia Tris ze względu na jej odmienność,
czy to poprzez kontrolę umysłów- film trzyma w napięciu i
intryguje do ostatniej minuty. Nie jest pewne, co czekać będzie za
rogiem i czy dziewczyna w ogóle przetrwa te niecodzienne eliminacje
mające uczynić z niej Nieustraszoną. Testy są jak najbardziej
dynamiczne, a każdy dzień spędzony z innymi wywołuje jeszcze
większe zainteresowanie widza. Zdecydowanie można uznać ten film
za bardzo udany i godny polecenia tym, którym znudziły się banalne
historie dla młodzieży.
Oryginalny
tytuł: The Maze Runner
| Reżyseria: Wes Ball | Scenariusz: Noah Oppenheim, T.S. Nowlin,
Grant Pierce Myers | Obsada: Dylan O'Brien, Aml Ameen, Ki Hong Lee,
Blake Cooper, Thomas Brodie-Sangster, Will Poulter | Kraj: USA |
Gatunek: Thriller, Akcja, Sci-Fi
Premiera: 11 września 2014 (Świat) 19 września 2014 (Polska)
Ocena: 7/10
Ekranizacja
kolejnej dystopijnej bestsellerowej powieści. Dla Wesa Balla
„Więzień Labiryntu” jest
pierwszym zderzeniem z wielkimi pełnometrażowymi obrazami i jeżeli
jego produkcja nadal będą mieć taki charakter i klimat, to wróżę
mu światłą przyszłość w branży filmowej.
Tajemnicze więzienie otoczone przez niezwykły labirynt, do którego
brama otwiera się każdego ranka. Wtedy do akcji wkraczają
biegacze, odkrywający kolejne korytarze labiryntu w poszukiwaniu
wyjścia. Muszą wrócić przed zamknięciem wrót, bowiem nocą
korytarze strzeżone są przez złowrogich Strażników. Właśnie do
tego miejsca trafia Thomas, nastoletni chłopak, przez którego
wszystko się zmienia, a szansa na opuszczenie więzienia jest
większa niż kiedyś.
Dawno
już nie było tak klimatycznego postapokaliptycznego filmu. „Więzień
Labiryntu” to historia
niebanalna, oparta na swoistym schemacie survivalowym, ale i
oferująca niesamowity finał, który zbije wszystkich z tropu.
Niczym marionetki wykonujące polecenia z góry bohaterowie wzbudzają
najsilniejsze z emocji. Jedni budzą nasz szacunek, drudzy
przerażenie, a jeszcze inni niesmak. Rozmaitość charakterów,
wielopłaszczyznowość opowieści, a jednak obraz pozostaje spójny.
Połączony świetną klaustrofobiczną atmosferą, która tworzy
napięcie na najwyższym poziomie. Świetna scenografia, mocno
obskurna, a przy tym tak dobrze podkreślająca klimat. Pożałować
można jedynie, że nie twórcy nie poszaleli bardziej ze ścieżką
dźwiękową, bo można było stworzyć bardziej kontrastującą
opowieść. Najnowszy obraz Balla nie jest może i wielkim
arcydziełem, ale z pewnością wyróżnia się spośród innych
filmów utrzymanych w tej koncepcji od początku narzucającym nam
pewne ideologie. Tutaj wszystko jeszcze jest utajnione, przykryte
grubą warstwą akcji, dynamizmu i dramatyzmu.
Oryginalny
tytuł: If I Stay
| Reżyseria: R.J.
Cutler
| Scenariusz: Shauna
Cross |
Obsada: Chloë
Grace Moretz, Mireille Enos, Jamie Blackley, Joshua Leonard, Liana
Liberato, Stacy Keach | Kraj: USA | Gatunek: Dramat
Premiera: 18 sierpnia 2014 (Świat) 12 września 2014 (Polska)
Ocena:
5/10
Co
powstaje jeżeli bardzo obiecującą książkę przeniesiemy na
wielki ekran? Zazwyczaj bardzo przeciętna ekranizacja, która nosi
jedynie znamiona pasjonującej lektury, którą przeczytaliśmy. I
tak jak zdania odnośnie pierwowzoru „Zostań, jeśli
kochasz” są podzielone,
tak też i filmowa wersja budzi wiele kontrowersji.
Mia jest bardzo utalentowaną wiolonczelistką, która marzy o
dalszej edukacji na kierunku muzycznym. To zupełnie inna droga,
którą wymarzyli sobie jej rodzice- fani rocka. Jej zdolności oraz
osobowość przykuwają uwagę młodego rockmana, który świata poza
nią nie widzi. Niestety dochodzi do tragedii, w wyniku której
dziewczyna zapada w śpiączkę. Uwięziona pomiędzy światem żywych
i umarłych będzie musiała zdecydować, czy wrócić do swojego
ciała.
Literatura młodzieżowa miewa swoje lepsze i gorsze chwile. Tak
samo zresztą, jak i jej ekranizacje. Najnowszy twór niezbyt
popularnego reżysera nie robi tak spektakularnego wrażenia, jakiego
można by oczekiwać. Z pozoru mocna historia zamienia się w zwykłą
opowieść o ambicjach i miłości. Ciągłe wzniesienia i spadki w
życiu nastolatki, to coś niezwykle banalnego. Niemożność
dostosowania się do rówieśników, walka z oczekiwaniami rodziców,
ale przede wszystkim z własnymi uprzedzeniami, lękami. Nie jest to
nic nowego i nic co mogło by nas poruszyć, wręcz przeciwnie-
narusza granice ludzkiej cierpliwości w dłużyznach i nużących
wywodach. Szkoda, że nie skupiono się bardziej na metafizycznym
charakterze historii. To właśnie w tej części tkwił potencjał.
Mogłoby wyjść z tego coś naprawdę ciekawego, a tak to pozostaje
jedynie mdłym filmem o niczym. Nie oznacza to jednak, że nie ma
tutaj chwili na wzruszenia. Cierpienie bohaterki chwyta za serce,
choć prawda jest taka, że Moretz w wersji dramatycznej nie jest
zbytnio przekonująca. Wypada wręcz karykaturalnie. Nie potrafi
oddać siły danej chwili, tak jak perfekcyjnie wychodzi to Keachowi.
Jego przemowa do przebywającej w śpiączce Mii rozkleja,
autentycznie. Ciężko jest powstrzymać łzy wzruszenia. I tak
właśnie powinno się grać. Jedynie ze względu na jego postać, a
także całe emocje, które udało mu się włożyć do produkcji,
film nie okazał się totalną klapą.
Prześlij komentarz