Wiele miesięcy wyczekiwania. Tak wiele odcinków
dzielących nas od wielkiego objawienia. Rozwikłania sekretu
skrywanego tak baaardzo, że niektórzy fani serii mieli już tego
najnormalniej w świecie dość. Amerykański serial dla młodzieży,
powstały na bazie serii książek Sary Shepard - „Pretty Little
Liars”, cieszy się ogromną popularnością wśród widzów
zza wielkiej wody, jak i naszych krajanów. Wszystko przez postać
zamaskowanego stalkera prześladującego grupkę dziewczyn. Uwaga,
tekst może zawierać spoilery! Bardzo dużo spoilerów!
Jak to się wszystko zaczęło? Tak, jak zacząć może
się normalne historia. Pięć przyjaciółek ze szkoły, jedna z
nich znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Po pewnym czasie
zostaje odnalezione jej ciało, więc pozostała czwórka idzie na
jej pogrzeb. Po jego zakończeniu dostają tajemnicze wiadomości,
podpisane przez jeszcze bardziej tajemniczego „A”. „A” jak
Allison? Mogłoby się tak wydawać i przez dłuższy czas twórcy
nie wyprowadzali nas z błędu myślowego. Daje to początek
największej zagadce serialu i całego wszechświata- kim jest „A”?
Od tej chwili rozpoczyna się prawdziwie mrożąca krew
w żyłach bajeczka. Dziewczyny co rusz są terroryzowane SMSami.
Żaden z ich sekretów nie jest już bezpieczny. W początkowej fazie
ma to na celu jedynie zastraszanie. Dziewczyny zostają zapędzone w
róg, aby zdradziły tajemnice. Jakie skrywają? Aria ma płomienny
romans ze swoim nauczycielem, Hanna jest kleptomanką, Emily woli
dziewczęta, natomiast Spencer... hmmm... Spencer to Spencer,
podejrzewa się, że rąbnęła łopatą w głowę Allison.
Nieistotne. Każda z dziewczyn ma coś na sumieniu i wraz z postępem
serialu problemów przybywa. „A” przechodzi pewne przeobrażenie
zagrażając już nie tylko prywatności dziewczyn, ale także i ich
rodzin. Jak na przykład próba rozbicia małżeństwa rodziców Arii
z uwagi na romans ojca, czy sekret matki Hanny, która w najgorszym i
najbardziej problematycznym momencie ich życia zawinęła trochę
grosza z jej zakładu pracy. Na dalszym etapie „A” staje się
bardziej agresywne. Nie wystarczają już SMSy, teraz przechodzi do
czynów. Bez względu na to, czy próbuje rozjechać dziewczyny
samochodem, czy zamrozić je w chłodni. I tak największa kumulacja
agresji i zabawy z przyjaciółkami skupia się u końca piątego
sezonu, kiedy to wielka czwórka zostaje porwana przez „A” i
przetrzymywana w tzw. „domu dla lalek”. Przez kilka miesięcy są
terroryzowane- nasz główny antagonista sprawdza ich wytrzymałość
fizyczną i psychiczną. Wszystko po to, aby dobić nie tylko
dziewczyny, ale również i nas w ostatecznym rozrachunku.
Przez całe 6 i pół sezonu „A” zmieniało swoje
oblicze. Oczywiście, każdy z widzów był na tym etapie, że jak
tylko pojawiał się ktoś nieznajomy, niezwykle podejrzany i
podejrzliwie interesujący się żywotem dziewcząt, to właśnie ten
osobnik stawał się naszym tajemniczym prześladowcą! Podczas, gdy
seria powieści podzielona jest na kilka etapów, gdzie w każdej
części ktoś inny okazywał być się „A”, podobnie jest i z
serialem. Czyż nie wszyscy byli zaskoczeni, gdy psychopatyczny,
maniakalny prześladowca zdejmował maskę pod którą kryła się
twarz Mony? Czyż szok nie odmalował się na waszych twarzach, gdy
zakapturzonym człowiekiem okazał się być Toby? A czy nie zawiódł
was odrobinę Ezra, gdy przyjaciółki odnalazły jego tajne lokum z
informacjami o nich w Ravenswood? Tak... okazuje się, że dziewczyny
były tak znienawidzone iż doczekały się własnego antyklubu
składającego się z samych takich „A”. Wszyscy jednak byli
jedynie pionkami w prawdziwej grze rozpracowanej przez najważniejszą
osobę, prawdziwego „A”. W powieściach okazuje się, że za
wszystkim stoi Allison, ale nie ta prawdziwa, bo nie żyje, ale jej
zła siostra bliźniaczka, sprytnie się pod nią podszywająca. Idąc
więc tym tokiem rozumowania, można było domyślić się, że
wielki sekret będzie polegał właśnie na tym twiście. Jednakże
po wydarzeniach w „domku dla lalek” nasuwa się pewna myśl.
Heloooł, jak to będzie siostra skoro on ma na imię Charles?! No i
wtedy odpowiedź nasuwa się już sama. Dlatego Ci, którzy dzielnie
śledzą losy nastolatek nie są aż tak bardzo zaskoczeni wielkim
finałem. W szczególności, jeśli nie wyłączyli sobie internetu
przed obejrzeniem tego epizodu, bo przecież w USA informacja
rozniosła się z prędkością światła, jakby co najmniej nowego
papieża wybierano. No, ale... wiadomo. Niezadowolenie, rozgoryczenie
i wielki zawód. Internety zalśniły od kolejnych memów.
Dlaczegoż? Bowiem większość tajemnic zostaje
rozwiązana. Nawet ta, o których już dawno zdążyliśmy zapomnieć.
Bo serio.. kto na tym etapie wciąż głowił się nad śmiercią
matki Toby'ego w Radley? Okazuje się, że sytuacja nie była całkiem
przypadkowa i nie było to samobójstwo. Wyjaśni się również
sytuacja domniemanego zamachu Charlesa na życie Ali w ich
dzieciństwie. Ponadto... dowiemy się kto tak naprawdę zabił
Bethany. Szkoda tylko, że nie wiemy kto położył kres życia matce
Ali. Jednakże te tajemnice to nic. Najważniejszym stało się
odkrywanie tożsamości największych antagonistów. Innymi słowy
dostaliśmy w końcu odpowiedzi na pytania kim jest „A”, „Czarna
wdowa” i „Red Coat”. Dwoma ostatnimi okazała się być jedna i
ta sama osoba. Osobiście nie jestem zaskoczona, że to blondi
znaleziona w bunkrze, bo szczerze mówiąc już od tamtejszej chwili
wiedziałam, że jest z nią coś nie tak, a po pewnym czasie
nabrałam podejrzeń, że z pewnością ma większy udział w grze
niż można by się tego spodziewać. Natomiast jeżeli chodzi o
„A”... Tutaj większość jest zaskoczona, ale idę o zakład, że
wiele osób pomyślało o tej postaci, kiedy swojego czasu pojawiła
się w serialu. Nie mniej, wydaje się, że najbardziej szokujące
nie jest to, że właśnie ONA jest „A”, ale to, że przecież
miał to być ON. Transgender wymuszający tolerancję jak znalazł.
Tak... i na to czekaliśmy właśnie cały ten czas. Przez trzy lata
z hakiem odpowiedź wisiała nad nami. Pięć lat ciągłego
napięcia, zabawy z widzem, jego emocjami... dla czegoś takiego.
Smutne.
Teraz pozostaje już tylko pytanie, w jakim kierunku
pójdą twórcy? W końcu Charles/Charlotte/CeCe został schwytany,
dziewczyny ułożyły sobie życie na nowo- teoretycznie, bo jak
pokazują ostatnie minuty ktoś znowu po nie idzie! No i zapewne to
będzie motyw przewodni dalszej części serialu. Z tego co wiadomo,
ma on się skończyć na siódmym sezonie, wobec czego jest jeszcze
sporo czasu na prowadzenie fabuły. Nie mogę powiedzieć, żeby
serial był kiepski- bo nie jest. Jest to naprawdę fajnie
poprowadzona młodzieżówka z dreszczykiem. Fakt faktem, że ciągłe
wypatrywanie „A” i te tajemnicze ujęcia z nim w roli głównej u
końca każdego epizodu mogą być irytujące, ale prawda jest taka,
że sprytnie buduje to całe napięcie. To, że półfinał 6 sezonu
jest dość zaskakująco nijaki- tyle wyjaśnień, tak mało
akcji(!), wie prawie każdy. Nie należy jednak zapominać, że to
jeszcze nie koniec i że dopiero może nas zaskoczyć, bowiem...
jeszcze wiele tajemnic nie zostało odkrytych!
Prześlij komentarz