NOWOŚCI

niedziela, 9 sierpnia 2015

1182. Ant-Man, reż. Peyton Reed

     Ten film całkowicie zmieni twój światopogląd. Już nigdy więcej mrówki nie będą takie same. Oto bowiem nadchodzi najmniejszy superbohater, jaki kiedykolwiek pojawił się na wielkim ekranie. Tym razem Marvel sięga po niemalże nieznaną postać i próbuje w jak najciekawszy sposób zaprezentować ją światu. Człowiek Mrówka jest na tyle wyjątkowy, na tyle wszechstronny i mrówkowy, że koniecznie trzeba zobaczyć go w przybliżonej wersji podczas projekcji „Ant-Mana” w kinie!
     Przed wieloma laty dr Hank Pym (Michael Douglas) za dnia był szalonym naukowcem w elitarnej grupie S.H.I.E.L.D. a skrycie walczył z przestępczością w stroju wyposażonym w wynalazek jego życia. Widząc jakie zagrożenie niesie ze sobą podzielenia się tym z kimś innym postanowił na zawsze zrzucić „zbroję”. Jednakże teraz jego dawny uczeń jest o krok od dopięcia tego samego co on. Pym podstępnie proponuje więc sprytnemu złodziejaszkowi- Scottowi Langowi, który dopiero co opuścił więzienie i nie chce zrobić niczego, czym mógłby zawieść swoją małą córeczkę- nietypową pracę. Przyodziewając jego dawny kostium, zmniejszając się do rozmiaru robaka i komunikując się z mrówkami musi powstrzymać szalonego Darrena Crossa (Corey Stoll) przed realizacją jego planu.
     Filmy Marvela mam już w swoim standardzie kinowym. Zawsze muszę zobaczyć takowy jak najszybciej i to na dużym ekranie. No chyba, że mowa o „Kapitanie Ameryce”- wtedy nie za bardzo przestrzegam narzuconych sobie reguł. Wybacz koleś, nie przepadam za tobą. Widząc więc zwiastun produkcji o całkowicie nieznanym- choć gdzieś tam chyba zasłyszanym wcześniej, bohaterze- wiadomo, trzeba było wyruszyć na salę. Sam seans? Jednych zawodzi, drugich wręcz przeciwnie. Zdecydowanie podpisuję się pod tą drugą grupą, gdyż nie do końca pojmuję, czym tak bardzo zawiedzeni są fani ekranizacji komiksowych. Wiadomo, nie jest to obraz na miarę „Thora”, czy „Iron Mana”. Twór Reeda to bardzo prosta, pod każdym względem, opowieść. Jedni dopatrują się tutaj klimatu pierwszych filmów kuźni, a ja widzę po prostu bardzo lekką rozrywkę z rozbrajającym dowcipem i świetnym powiązaniem z innymi filmami wytwórni.
     Nie od dziś wiadomo, że Marvel wykonał genialną robotę łącząc ze sobą niemalże wszystkie swoje produkcje. Bez względu na to, czy to detalami, czy scenami po napisach końcowych- o tak! Film Marvela bez sceny po napisach, nie jest filmem Marvela. Musi być co najmniej jedna, aczkolwiek „Ant-Man” daje nam dwie. Podwójna dawka szczęścia! Mrówka nie tylko po napisach idealnie nawiązuje do następnego wielkiego filmu, czyli „Kapitan Ameryka: Civil War”, ale również w trakcie samego filmu. Początkowe odwiedziny u S.H.I.E.L.D. - tak... jeszcze istniejącej, bo to historia, późniejsze zabawne nawiązania do Avengersów („Nie możemy zadzwonić do Avengersów?”), no i w końcu starcie z jednym z nich, gdzie nie może być chyba nic bardziej rozbrajającego w całym filmie.
     Do tej sceny dorównywać może jedynie ostateczne starcie z Yellowjacket, no bo przecież gigantyczna zabawkowa lokomotywka, no i oczywiście pokraczny mrówko-pies, to przecież coś czego nie można zobaczyć na co dzień. To poczucie humoru rozkwita tutaj zdecydowanie za sprawą Paula Rudd'a, który już w trakcie pracy przy „Friends” pokazał, że ma całkiem niezły dowcip, który rozbawiał nas przy wielu innych komediach. Do tego postać Michaela Peny, czyli człowieczka „matka nie żyje, ojciec deportowany, ale fura jest!” i naprawdę... jeżeli ktoś potrafi objaśnić ciąg przyczynowo-skutkowy jego rozkmin i donosów, to jest wielki! Ostatnia zamykająca scena i wielkie „he!?” na twarzach widzów. Lepszego zamknięcia z jego udziałem nie widzę.
     Efekciarstwo w tym filmie jest na całkiem porządnym poziomie. Nie jest to może kolejny „Thor: Mroczny świat”, czy „Avengers: Czas Ultrona”, ale... kurcze, te mrówki... te wizualizacje subatomowe (czy jak to się tam zwało)- rewelacja! Technologie, którymi dysponują bohaterowie, coś genialnego. Pomniejszacz cząsteczek? Cudo! Aczkolwiek breja z uroczych owieczek już takim cudem nie jest, ble! Nie mniej spece od efekciarstwa musieli się sporo nasilić, bo przecież efekty to jedno, a powiększyć świat znany i lubiany to drugie. Bardzo dobra integracja człowieczka w kombinezoniku i mrówków go otaczających. Tak świetnie prowadzone interakcje pozwalają budować sympatię człowieka do mrówek. No, bo komu nie było przykro na widok skrzydełka Antoniego? Smuteczek, jak nic. Nie ma więc tutaj efektu przeładowania, parodii filmów o superbohaterach. Uzyskano konkretny wygląd, który zadowoli każdego.
     Zdziwieni, że taki tekst zaczyna się od teorii co do udziałów lekkich w tej produkcji? Cóż, pewnie dlatego, że nie można tutaj mówić o większej głębi. Fabularnie film to jeden wielki misz masz tematyczny. Wątek kradziejstwa, odkupowania win i odzyskiwania zaufania swojej córki oraz pozycji w społeczeństwie – to zadanie Paula Rudd'a. „Subtelne” dążenie do władzy absolutnej, ale przede wszystkim symbol przyrostu formy nad treścią – to nikt inny jak sam Corey Stoll. Szkoda tylko, że nie potrafi być takim bad-assem jak walczy z Mistrzem i „Wirusem”. Bowiem jako Yellowjacket- świetny. Zupełnie jak nie ten człowiek. No i oczywiście musiał, no po prostu musiał się pojawić tutaj doroślejszy wątek problematyki relacji córka-ojciec po utracie matki/żony. Ach, te dramaty, tak bardzo naciągane. I do tego tajemnice, bo w końcu... „Masz tę moc!”. Michael Douglas i Evangeline Lilly- duet niemalże idealny. Świetnie sprawujący się jako ojciec i jego ukochana córeczka, której nic nie wolno, bo jeszcze sobie krzywdę zrobi. Różnorodność, jak ta lala. Szkoda, że nie zawsze taka mieszanka dobrze wpływa na rozwój fabuły. Tu może podążyć w ciekawym kierunku, więc... czas pokaże.
     Człowiek Mrówka nie jest filmem idealnym, ale jest to zdecydowanie jedna z ciekawszych produkcji Marvela. Zupełnie inne spojrzenie na superbohatera, który nie zawsze musi być szlachetny z czynu. „Ant-Man” to obraz, który nie tylko pozwoli nam oswoić się z mrówkami- także tymi niedobrymi, gryzącymi. Dzięki niemu te stworzonka już nigdy nie będą takie same. Jednakże jest to przede wszystkim samodoskonalenie się z własnej nieprzymuszonej woli w świecie rzucającym nam kłody pod nogi, zawsze! Peyton Reed w ciekawy sposób pokazał nam nowe oblicze kultowego bohatera, który udowadnia, że to nie rozmiar jest ważny, liczy się... serce!

Ocena: 7/10

Recenzja dla portalu A-G-W.info!

 


Oryginalny tytuł: Ant-Man / Reżyseria: Peyton Reed / Scenariusz: Adam McKay, Paul Rudd, Edgar Wright, Joe Cornish / Na podstawie: komiksu Jacka Kirby'ego, Stana Lee i Larry'ego Liebera / Zdjęcia: Russell Carpenter / Muzyka: Christophe Beck / Obsada: Paul Rudd, Michael Douglas, Evangeline Lilly, Corey Stoll, Bobby Cannavale, Judy Greer, Abby Ryder Forston, Michael Pena/ Kraj: USA / Gatunek: Akcja, Sci-Fi

Premiera: 29 czerwca 2015 (Świat) 17 lipca 2015 (Polska)

Prześlij komentarz