Kultowa
produkcja HBO jest ekranizacją bestsellerowej serii powieści
George'a R.R. Martina „Pieśń lodu i ognia”.
Autor postanowił stworzyć najbardziej krwawy cykl, dzięki któremu
wstrząsnąłby całym światem. W tym samym kierunku idą twórcy
serialu, którzy jakoś muszą ratować beznamiętny serial. Nie ma
co się oszukiwać, czy ktokolwiek oglądałby „Grę o
tron”, gdyby chodziło
jedynie o intrygi i walkę między rodami? Czy ktokolwiek wytrwałby
w tej fabule, nie znudziwszy się nią, gdyby nie kilka szokujących
scen, które z sezonu na sezon pojawiają się w tej produkcji? Ja
wiem, że nie, bowiem zbyt szybko bym się znudziła i porzuciła ten
serial. Pewnie jest wiele takich osób jak ja, ale przy produkcji
trzyma nas to, że serwuje najbardziej wstrząsające, kontrowersyjne
rozwiązania w historii telewizji. Uważajcie, ten tekst
może zawierać spoilery.
Już
jakiś czas temu golizna, sceny seksu, czy krwawe ścinanie głów
przestało być wyznacznikiem serialu, który potrafi zaintrygować.
Takie wrażenia serwował nam „Spartakus”, „Wikingowie”, no i
oczywiście „Gra o tron”.
To jednak przestało wystarczać, bo w końcu ileż można oglądać
gołe pośladki. Wtedy twórcy postanowili pójść o krok dalej.
Skoro mają być sceny pełne erotyki, to dlaczego nie strzelać do
kurtyzany z kuszy, czemu nie uprawiać seksu przy zwłokach swojego
martwego syna, czy rozdziewiczyć w brutalny sposób swoją dopiero
co poślubioną małżonkę na oczach sługi. Skoro ma być dużo
krwi, to czemu nie mordować postaci za postacią- bez względu czy
ją lubimy, czy jest królem, czy może córką jakiegoś wodza.
Twórcy prześcigają się w pomysłach jak nas zaskoczyć. Udaje im
się to, wiadomo, a szum jaki wywołują tym w sieci sprawia, że nie
można przejść obok tego obojętnie. W końcu kto nie czekał na
śmierć najgorszego władcy we wszechświecie Joffreya. Nawet i ja
przy seansie pamiętnego odcinka wykrzykiwałam „Giń wreszcie!”
(taka nieczuła jestem), a jak już doszło do tej cudownej chwili
„No nareszcie!” (nieczuła, że aż boli). To było upragnione,
oczekiwane, po tym wydarzeniu świętowały całe internety, a co
więksi fani sceny prześcigali się w tworzeniu memów
upamiętniających ten dzień. Serio, czy ktokolwiek powstrzymał się
przed obejrzeniem tego odcinka natychmiast, gdy usłyszał co się
wydarzy? Chyba jednak nie! To jest główny problem tego obrazu.
Pewnie miłośnicy powieści, będący na bieżąco z każdym
kolejnym tomem, i tak wiernie oglądaliby odcinek za odcinkiem, bez
względu na pozbawienie Neda Starka głowy, Krwawe Gody, czy śmierć
dupka zwanego Joffreyem. Inni pewnie poczekaliby na dzień, kiedy w
TV będą leciały powtórki, albo serial wyjdzie na DVD.
Zaskakujące
jest to, że powody, dla których ten serial tak irytuje są też
powodami, dzięki którym w ogóle się ogląda cały ten cykl.
Schemat przypomina odrobinę „Pamiętniki wampirów”,
bo gdy przez większość sezonu nic się nie dzieje, wieje nudą, a
bohaterskie usta nie chcą się zamknąć, aby powstrzymać słowotok.
Większość to jakaś polityczna paplanina, a większość działań
zawsze musi być po coś, na poprawę stosunków, na wiązanie
sojuszy, itp. Walczą o ten głupi tron, który nie dość, że nie
wygląda na wygodny, to jeszcze jest jakiś mikrusi. Próbuje się
stworzyć coś na wzór relacji międzyludzkich, choć nie wiem jak
może być to możliwe, gdy w każdym sezonie ginie co najmniej jedna
postać i to nie tak całkiem nieznacząca... Efekt? Szczerze
powiedziawszy, to po pięciu sezonach serialu znam może dziesięć
imion postaci. Serio. Często nie wiem, o kim mowa, choć wiem, że
niektórzy bohaterowie przechodzą wielkie przemiany, jak chociażby
Sansa, która w końcu przestała być przezroczysta.
Po
tych nużących, dramatycznych zapychaczach dzieją się rzeczy
ciekawe. Zazwyczaj jest to gdzieś koło 9 epizodu, choć w
najnowszym sezonie twórcy postanowili zaserwować trzy szokujące
odcinki, które wbijają w fotel. Co to w ogóle za pomysł, żeby
najpierw zanudzić widza na śmierć, a potem nagle przywalić mu
niczym obuchem w łeb. We wcześniejszych sezonach takie akcje
rozłożone były na wcześniejsze epizody, a teraz? A teraz
postanowiono skupić moc wrażeń w odcinkach od 8 do 10. Wtedy
nastąpiła kumulacja wszystkiego co sprawia, że szalejemy za
serialem, a jednocześnie go nie znosimy. Wcześniej pojawiali się
już Biali Wędrowcy zwani przeze mnie zombiakami (a kto mi
zabroni?), pojawiały się też smoki- choć bardzo sporadycznie , no
i wiadomo... śmierci też nam nie szczędzono. Finał rozłożony na
trzy epizody, to wszystko to naraz- zombie, smoki i szokująca
śmierć, tak bardzo szokująca, że teraz każdy wyczekuje na sezon
6, który dopiero za rok. Uwielbiamy te zagrania i takie mocne
cliffhangery, prawda? Oczywiście, ale tolerujemy je tylko wtedy, gdy
cały sezon utrzymuje poziom, a tego nie można powiedzieć o „Grze
o tron”.
Nic
mnie jednak nie irytuje przy tej produkcji, jak to co wyrabiają
internety. Bez względu na to, czy oglądasz ten serial czy nie,
przed internetami nie uciekniesz. Nie uciekniesz przed spoilerami,
nie uciekniesz przed memami, które komentować będą zgony
najbardziej wyczekiwane, czy adaptować będą różnorakie sceny, do
aktualnych wydarzeń dziejących się w naszej polskości- czego
dowodem są ostatnie obrazki Jamiego Lannistera i Stannisa
nawiązujące do kampanii Fundacji Mama i Tata. Czy może być coś
bardziej wkurzającego niż wyskakujący Ci milionowy tekst o
Lannisterach, nowościach z planu serialu, spoilerach z aktualnego
sezonu? „Gra o tron”
jest chyba najbardziej promowanym serialem EVER! Zawsze jak jakaś
rewelacja pojawi się w trakcie, to od razu... ogół oburzony,
milion pytań do twórców „Ale dlaczego tak?!”. Serio? Nie ma to
jak odpowiedni marketing, aby tylko więcej główek miało ochotę
sięgnąć już, teraz po serial.
BTW. Zauważył ktoś, że w piątym sezonem Brana gdzieś wcięło?
Czy może nieuważnie oglądałam?!
EDIT: Jednak ktoś to już zauważył- INTERNETY!
5
powodów, dla których WCIĄŻ oglądam „Grę o tron”
(niestety... powody te szybko
się kurczą)
W
zasadzie, to kiedy zaczęłam oglądać ten serial nie sądziłam, że
zombie w ogóle się w nim pojawią. Nigdy wcześniej nie słyszałam
o tej historii więc nie wiedziałam czego się spodziewać. A tu już
od pierwszego odcinka jakieś dziwaczności się pojawiły. Nie jest
to co prawda wątek, na którym opiera się wszystko, bo przecież
zgraja ludzi w fabule zapomina o ich istnieniu, ale jak już się
pojawiają to jest moc! Miło wspominam hordę zombie jak łaziła
sobie po ośnieżonej dolince. Natomiast, to co dał mi piąty
sezon... o rany! Takiej akcji z nieumarłymi powstydziłby się nawet
„The Walking Dead”.
2. Smoki, latające potworki
Kolejny powód i kolejna rzecz, która pojawia się tak szalenie
rzadko. Smoki to był bodziec, którym kolega zachęcił mnie do tego
serialu. Szkoda tylko, że w pierwszym sezonie musiałam przesiedzieć
całe 10 odcinków, aby doczekać się maluchów, które pokazano
przez minutę. Potem wcale nie jest lepiej. Choć matka smoków
pojawia się często, to niestety jej dzieci już niekoniecznie. W
piątym sezonie było ich znacznie więcej, a tu sobie zionęły
ogniem, a to kogoś szamnęły, aby ostatecznie stać się bohaterami
dla swojej matki. Świetnie zrobione, bardzo fajnie się na nie
patrzy.
3. Tyrion Lannister- dobry wśród złych
Ród Lannisterów ogólnie jest walnięty na głowę i za każdym
razem dostarczają sporo wrażeń. Najlepsze czarne charaktery w
historii seriali, przynajmniej tych, co ja oglądałam. Po tym jak
Jofferey padł trupem musiałam znaleźć inny punkt zaczepienia-
wiem, że cieszyłam się z jego dziwacznej śmierci, ale dzięki
niemu było ciekawie. Tyrion to postać, która od początku
wzbudzała we mnie największą sympatię. Fajne poczucie humoru,
hard ducha i głowa na właściwym miejscu. Wierzę, że jako jeden z
nielicznych ma szansę przetrwać cały serial.
4. Nieszablonowe podejście do śmierci
W żadnym serialu nie padło chyba tak wiele trupów. Nie ma się co
dziwić, bo ponoć w książce trup prawie na każdej stronie.
Dobra.. nie liczę akcji z hordą Białych Wędrowców, która
wymordowała setki tysięcy Dzikich. Zaskakujące zgony czy to przez
otrucie, czy podczas Krwawych Godów, gdzie twórcy nie boją się
zabić ukochanych, ale przede wszystkim stracenie nawet najbardziej
znaczących postaci. Ned Stark, który jako pierwszy stracił głowę
i widmo ten śmierci trwa aż po finał piątego sezonu- póki co.
Serio? „For the Watch”? Co to miało być?! Nic bardziej nie
traumatyzuje niż pożegnanie się z bohaterem, w którym
pokładaliśmy tak wielkie nadzieje! Tak jest praktycznie za każdym
razem, no chyba, że ginie ktoś komu bardzo życzyliśmy nieżywego
stanu!
5. Magia internetów
Ten powód częściowo łączy się ze wszystkimi pozostałymi, a w
zasadzie jest ich wielkim podsumowaniem. Gdyby człowiek siedział
sobie spokojnie przez Internetem, a nie oglądał serialu, to nie ma
szans uchronić się przed całą masą bombardujących z każdej
strony informacji o tej produkcji. Nawet teraz... na kilkadziesiąt
godzin po śmierci kluczowej postaci Internety nie potrafią się
zamknąć i rozkminają, czy to już koniec, czy nie. Internety
biegną szybciej niż światło. Nim się obejrzysz po nowym
epizodzie cały świat huczy od jego rewelacji. Aby uniknąć idącego
za tym wkurzenia i własnych wypowiedzi typu „Ale ja jeszcze nie
widziałem!” zrobić należy jedno, oglądać!
od początku uważam że nikt tu nie przeżyje, a ostatnia scena serialu i książki to będą ruiny zamku ,żelazny tron na którym zasiądzie stado kruków które w ostatniej sekundzie rzucą się zadziobać the end, i nic nie wskazuje bym się miał pomylić ;-))
OdpowiedzUsuńMoże tak być, nie twierdzę, że nie :D Zważywszy na to, że myślałam, że to serial o Jonie no to cóż... :P
UsuńWinter has come!
OdpowiedzUsuńUh ja jeszcze nie oglądałam piątego sezonu więc powstrzymam się z przeczytaniem notki... A przynajmniej przed zdaniem od BTW xD (control + f to magia)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda że tak jedziesz ten serial. Wielką fanką nie jestem ale mimo wszystko uważam że jest całkiem dobry. Nie wiem czy chodzi o rozmach z budżetem jaki mają na serial czy po prostu inne seriale takie jak np Defiance, bardzo słabo zostały zobrazowane. Nie wiem... Wciąż próuję się zmotywować by oglądnąć piąty sezon, bo wiem że jak odpalę 1 odcinek to się wciągnę. A tak sama z siebie nie mam sił...
Eh :D A spoilery są wszędzie! Trzeba nadrobić bo inaczej .. Już i tak sie dowiedziałam że strażnicy umrą... Nie wiem czy to prawda ale .. ah nie ważne.
Masz może chęć przeczytać książkę Starcraft Punkt Krytyczny? Zorganizowałam Konkurs i zapraszam osoby, które interesują się sci-fi, fantasy i grami... <3 Zatem i Ciebie zapraszam
http://drunkpriest.blogspot.com/2015/06/konkurs-do-wygrania-ksiazka-starcraft.html :)
Dobrze dobrze, bo większość notki spoilerowa. Tak niestety zadziałał na mnie finał. To taki post raczej z przymrużeniem oka, bo choć nie lubię Gry o tron to ma elementy, dla których nie mogę pominąć tej produkcji :)
UsuńTy boisz się rozpocząć, bo się wciągniesz, a ja bałam się, że się zanudzę- co się stało, oczywiście.
Musisz po prostu obejrzeć :)
Wciąż zbieram moje popcorny z całego światu do tego aktu niecnego :D
Usuńpowodzenia więc i nie zwlekaj dłużej!
Usuń