Gatunek:romans
Wydawca: Otwarte
Rok wydania: 2014 (USA), 2015 (Polska)
Tłumaczenie: Piotr Grzegorzewski
ISBN 978-83-7515-341-5
Ilość stron: 386 Format: e-book
Premiera: 13. maja 2015
Stworzyła „Hopeless”, którym zauroczyła czytelników całego świata. Wprowadziła literaturę dla młodzieży na zupełnie inny poziom. Teraz spróbowała czegoś nowego. Przy współpracy z muzykiem Griffinem Petersonem dała życie niezwykłej powieści „Maybe someday” z bezpretensjonalną fabułą i niepowtarzalnym soundtrackiem podbija listy bestsellerów.
Impreza urodzinowa Sydney zamienia się w totalny koszmar, który całkowicie odmienia jej życie. Wtedy bowiem dowiaduje się od swojego sąsiada imieniem Ridge, że jej chłopak zdradzają jej z jej własną współlokatorką. Pakuje najpotrzebniejsze rzeczy i opuszcza bezpieczne cztery kąty. Tym samym w deszczowy i ponury wieczór ląduje na bruku. Z pomocą przychodzi jej sąsiad, którego muzycznej twórczości przysłuchiwała się z balkonu. To właśnie on przygarnia ją pod swój dach wierząc w to, że razem mogą stworzyć niesamowity duet- on będzie tworzył muzykę, a ona napisze do niej słowa. Pomimo problemów, szybo odnajdują wspólny język, jest tylko jeden mały problem- Ridge ma dziewczynę, którą kocha i nie ma zamiaru opuścić.
Powieści Colleen Hoover pochłania się jednym tchem. Udaje jej się budować nieskazitelną otoczkę dla zwyczajnych prostolinijnych historii i ludzi. „Maybe someday” ma zadatki na jedną z najlepszych premier tego roku i to nie ze względu na swój romantyczny charakter, ale przede wszystkim na formę przekazu. Jest to nietypowy romans, który teoretycznie nie mógłby być całkowicie dograny. On zajęty, a ona skrzywdzona, szukająca drogi do niezależności. Połączyła ich miłość do muzyki i może niekoniecznie z uwagi na jej brzmienie, ale jej wpływ na ludzkie ciało. Nie jest to więc standardowy romans, bo choć dwójka głównych bohaterów uwodzi się wzajemnie, to jednak flirtują przede wszystkim z nastrojowymi dźwiękami. Genialny jest to pomysł na niespełnioną miłość, przedstawiający sytuację, w której był niemalże każdy. Niczym w brazylijskiej telenoweli, ona kocha jego, a on kogoś innego. I tak w kółko. Pełno tutaj najrozmaitszych dramatów, zdrad, wewnętrznych starć, które ubarwiają całość. Szkoda, że tak szybko zapomina się o tych pobocznych postaciach, odpowiadających za cały ten rozgardiasz. Raz na jakiś czas autorce przypomina się o tym, że w końcu była taka dwójka i wtrąci jakiś niuans, jedną linijkę tekstu, aby pokazać, że jednak nie zapomniała.
Najnowszy twór od Hoover to dość niecodzienne dzieło. Każdy z pewnością pamięta, jak irytowały go najrozmaitsze teksty piosenek w powieści, których nie mógł sobie przełożyć na prawdziwy utwór muzyczny. Trzeba było wówczas czekać do ewentualnej ekranizacji, jak w przypadku „The Hanging Tree” z „Kosogłosa”, albo pozostać w tej nieprzyjemnej nieświadomości. Tutaj wątek muzyczny wprowadza się od razu. Już na wstępie odnajdujemy magiczny kod oraz link, który odeśle nas do soundtracka stworzonego specjalnie dla prozy Hoover. Dzięki niemu nie odczytujemy jedynie wydrukowanych słów na kolejnych stronicach, ale możemy sobie jednocześnie odnaleźć określony utwór i poczuć prawdziwą siłę przekazu. Ma to ogromne znaczenie przede wszystkim podczas jednej kluczowej sceny podczas prywatnego koncertu. Nie dość, że ten owy fragment sam w sobie jest urzekający, to jeszcze przy pobrzękującej w tle muzyce możemy przenieść się do knajpy, w której przebywają Sydney i Warren, aby w pełni przeżyć emocje towarzyszące tej chwili. Dla nienasyconych w książce znajdą się również polskie tłumaczenia wszystkich napisanych piosenek. Cudo!
Colleen Hoover po raz kolejny zaskakuje! Dzięki niej „Maybe someday” stało się emocjonalnie spektakularnym stworzeniem, rozszarpującym nasze serce na milion kawałków. Idealne połączenie tekstu czytanego z muzyką okazało się być całkiem udanym eksperymentem, pozwalającym na pełne odczuwanie przyswajanej treści. Genialni, różnorodni i bardzo dojrzali bohaterowie postawieni w niecodziennej, aczkolwiek nie do końca zaskakującej życiowej sytuacji. Nie trudno jest się zakochać w każdym z nich, w ich radościach, zamiłowaniu do muzyki, a także współodczuwać wraz z nimi wszystkie koszmary i ułomności. Bez problemu zżyjemy się z postaciami i z ogromnym trudem przyjdzie nam oderwać się od lektury. Powieść idealna, wpijająca się w serce i godna zapamiętania.
Ocena: 6/6
Recenzja dla wydawnictwa Otwarte!
Już tyle dobrego nasłuchałam się o "Maybe Someday", że na pewno po nią sięgnę! :>
OdpowiedzUsuńukgbadfick ho Proszę. Nie. Nie mów, co mu jest. To jeden z najważniejszych i najbardziej zaskakujących fragmentów!
OdpowiedzUsuńAj tam, marudzisz :D ale zmieniłam, przy okazji kasując sobie całą recenzję przez przypadek hahahaha :D
UsuńJeszcze nie było premiery tej książki, a już tyle polecających opinii... :)
OdpowiedzUsuń