NOWOŚCI

sobota, 25 kwietnia 2015

1172. Szybcy i wściekli 7, reż. James Wan

Oryginalny tytuł: Furious 7
Reżyseria: James Wan
Scenariusz: Chris Morgan
Zdjęcia: Stephen F. Windon, Marc Spicer
Muzyka: Brian Tyler
Kraj: USA, Japonia
Gatunek: Akcja
Premiera: 16 marca 2015 (Świat) 10 kwietnia 2015 (Polska)
Obsada: Vin Diesel, Paul Walker, Jason Statham, Michelle Rodriguez, Jordana Brewster, Tyrese Gibson, Ludacris, Dwayne Johnson, Kurt Russell, Nathalie Emmanuel, Djimon Hounsou

     Filmy z najbardziej dynamicznej serii „Szybcy i wściekli” jeszcze nigdy nie byli tak szybcy, tak wściekli i tak... szaleni. James Wan, który dotychczas straszył i wprowadzał w niezwykły klimat swoich produkcji, przeniósł ten kultowy cykl na zupełnie inny, najwyższy poziom. Pomimo licznych problemów przy tworzeniu siódmej odsłony filmu, pomimo najpoważniejszego z nich, czyli śmierci kluczowego aktora- Paula Walkera, w końcu doczekaliśmy się premiery „Szybkich i wściekłych 7”. I choć powtarza się historia „Mrocznego rycerza”, gdzie uwielbienie i sława tytułu kręciło się wokół ostatniej roli aktora, to nie zmienia to faktu, że najnowszy film serii jest w moim odczuciu tym najlepszym!

     Po tym jak rozwścieczona ekipa samochodowa Toretto (Vin Diesel) poturbowała biednego Shawa (Luke Evans) jego brat odwiedza go w szpitalu, przy okazji praktycznie zrównując go z ziemię. Obiecuje bratu jedno, zemstę na tych, którzy wpakowali go do szpitalnego łoża. Toretto i O'Conner nie zdają sobie sprawy, że Deckard Shaw (Jason Statham) jest wytrawnym zabójcą, który nie spocznie dopóki nie zabije ich wszystkich. Ekipie Doma w schwytaniu ich prześladowcy pomaga Pan Nikt (Kurt Russell)- tajny agent z nieograniczonymi zasobami technologicznymi i ludzkimi. Zanim jednak doprowadzi ich do Shawa muszą wykonać dla niego misję niemożliwą- odnaleźć genialnego hakera, który stworzył idealny program do śledzenia ludzi, i odbić go z rąk porywaczy.
    Zemsta jest niesamowicie oklepanym tematem w kinematografii, w szczególności tej hollywoodzkiej. Jednakże do tej pory niewielu twórcom udało się osiągnąć efekt podobny do tego, który stworzył James Wan. Facet ma niesamowitą wyobraźnię i świetnie bawi się wszelkimi dostępnymi technologiami. Dość banalny fundament fabularny przeistacza w coś skrajnie zachwycającego, poruszającego. Z rasowego filmu akcji, gdzie najważniejsze są gładkie tyłki super sfotoszopowanych lasek, ale przede wszystkim wypasione fury na pełnym gazie tworzy obraz naładowany bajerami, efektami specjalnymi i w wielu przypadkach mamy wrażenie, że oglądamy kolejną rozpierduchę w stylu największych blockbusterów marvelowskich.
„Szybcy i wściekli 7” nie przebierają w środkach. Tam gdzie Tom Cruise wspinał się za pomocą dziwacznych przyssawek, Vin Diesel skakał samochodem. Tam gdzie Goldblum i Moore czekali aż T-Rexy zepchną ich z klifu, Paul Walker wziął swoje sprawy w swoje ręce i stworzył genialną sekwencję walki, skoków i chwytaków! Myślicie, że żołnierze spadający na San Francisco terroryzowane przez Godzillę mieli mocne nerwy? Spójrzcie co wyprawiają Toretto i jego drużyna próbujący dostać się samochodami na ciężko dostępną trasę! Trzeba przyznać, że te wszelakie efekciarskie wygłupy są mega naciągane i tak bardzo nierealne, że aż ciężko brać je na poważnie. Nie mniej, dostarczają potężną dawkę adrenaliny, dają kopa, a przez to widz nie ma szansy się zanudzić. Wszystko to przez Jasona Stathama, który postanawia zamieniać w drobny mak wszelkie miejsca, w które się udaje. Serio? Atak na szpital pełen ludzi, a przede wszystkim, w którym znajduje się jego brat nie jest raczej rozsądne. Takich scen jest cała masa, ale uwierzcie... warto zobaczyć je w kinie, bo są po prostu przepiękne!
     Niemałym widowiskiem jest finałowa scena w mieście. Świetnie nakręcona, genialnie pomyślana. Momentami okraszona dowcipem. Zupełnie jakby cała kwintesencja zawarła się w tych ostatnich minutach rozgrywki. To taka kumulacja niczym w każdym filmie, bo w końcu na nią czekaliśmy cały seans! Świetnie sprawdza się tutaj zabawa w gorącego ziemniaka. Dzięki temu napięcie sięgało zenitu, a na poczynania bohaterów patrzyliśmy z równoczesną fascynacją i strachem. Ubaw jest za to niewielki kiedyż to Hounsou musi zmierzyć się z własną porażką, kiedy to serwuje swoim wrogom chwyty niczym ze „Szklanej pułapki 4.0”. Pamiętacie zbijanie śmigłowca taksówką? No właśnie!
     Na ekranie dochodzi do wielkiego starcia gigantów. Diesel, Statham i Johnson w jednym filmie? To nie może się nie udać. A jak dostrzeżecie, że jeden próbuje być lepszy od drugiego, to już w ogóle możecie się świetnie bawić na tym seansie. Nie mniej, gdy naprzeciw siebie stają Jason i Dwayne... dochodzi do najlepszej walki wręcz w tym filmie! Tu cios, tam cios, tu rozwalanie szkła, tu przetaczanie się przez krzesełko... zupełnie jakby się oglądało kolejne starcie WWF! Nie sądziłam jednak, że ktoś ma większe muskuły od Diesela, a tu proszę... pojawia się taki Johnson i wszystko inne przestaje się liczyć. Nieźle nawywija swoimi mięśniami, ale przyznać trzeba, że akcja z gipsem jest prześmieszna! Wiadomo, że mocarna trójca aktorsko nie szaleje za bardzo, ale chodzi tutaj jedynie o widowisko. Tak też właśnie jest i bawiłam się z nimi super!
     Oczywiście do tej jednej chwili, chwili na którą wszyscy wyczekiwali, bo kolejne osobniki, które pojawiły się na seansach wręcz rozpływały się w zachwytach nad ostatnimi minutami filmu. Nad ostatnimi minutami, w których pojawić się miał Paul Walker. Jak wiadomo w trakcie kręcenia zdjęć miał miejsce straszliwy wypadek, który na zawsze pozbawił Walkera występu w dalszych filmach... i dalszej egzystencji. Jako, że kilka lat pracy na planie zaowocowało mocnymi przyjaźniami twórcy oraz ekipa postanowiła godnie pożegnać aktora i postać, którą grał. Jego ostatnia rola... więc postarano się, aby w naprawdę przejmujący sposób powiedzieć mu „Żegnaj!”. Już na samą myśl o podobnej scenie łzy wzbierają w oczach. Niestety, widać było, że w ostatniej scenie Toretto i O'Connera pojawili się jego bracia. Scena na plaży jest mocno symboliczna, rozczulają łzy Rodriguez. Dalsze sceny to kwintesencja całej serii. Prostota w przekazie, przepełniona emocjami. Na samo jej wspomnienie łza pełznie leniwie po policzku...
    Śmiem twierdzić, że siódma odsłona „Szybkich i wściekłych” jest pewnym przełomem. Nie ważne, jak dany cykl się rozpoczyna, ważne jest to jak się kończy. Nigdy szczególnie nie darzyłam sympatią tego typowo męskiego kina, który nużył mnie niemiłosiernie. Siódemka całkowicie zmieniła moje postrzeganie. Może z uwagi na seans na wielkim ekranie, być może wpływ na to miało również rozczulenie odejściem Walkera, ale przede wszystkim dlatego, że dawno nie widziałam, aby ze zwykłej wyścigówki ktoś stworzył tak spektakularne, zachwycające wizualnie i muzycznie kino! Pozostaje jedynie przywitać Jamesa Wana i jego grobowy nastrój w tej niezwykłej serii, uśmiechnąć się od ucha do ucha w stronę Jasona Stathama w pomarańczu, no i ostatecznie powiedzieć Paulowi Walkerowi... żegnaj!

Ocena: 8/10

Recenzja dla A-G-W.info!

a-g-w.info  cinema-city.pl

2 komentarze :

  1. Już jest nowy serwis z filmami, a w nim m. in. SZYBCY I WŚCIEKLI 7 z polskim lektorem:

    www.fast7.bo.pl


    Sprawdźcie to:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!

    "Szybcy i wściekli 7" to dla mnie jeden z najlepszych filmów z serii! Widać, że James Wan dał radę utrzymać charakterystyczny klimat, pełen akcji, pościgów i emocji, ale jednocześnie dodał coś swojego. Te sceny kaskaderskie i efekty są totalnie odlotowe. No i ten hołd dla Paula Walkera na koniec… wzruszył mnie na maksa.

    A co Ty sądzisz o tej części? Czy uważasz, że seria powinna była skończyć się na tym filmie?

    OdpowiedzUsuń