NOWOŚCI

sobota, 8 listopada 2014

1153. Interstellar, reż. Christopher Nolan

Oryginalny tytuł: Interstellar
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Christopher Nolan, Jonathan Nolan
Zdjęcia: Hoyte Van Hoytema
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA, Wielka Brytania
Gatunek: Sci-Fi
Premiera: 07 listopada 2014 (Świat) 26 października 2014 (Polska)
Obsada: Matthew McConaughey, Anne Hathaway, Jessica Cchastain, Michael Caine, Wes Bentley, John Lithgow, Topher Grace, Mackenzie Foy
     Ten człowiek karze widzowi wyczekiwać jego kolejnych filmów aż dwa lata. A to łapie się koncepcji pamięci krótkotrwałej, a to rozprawia się z moralnością superbohatera, aby w końcu opowiedzieć nam prawdziwą historię z gatunku fantastyki naukowej. „Interstellar”, bo właśnie ten tytuł nosi najnowszy film znakomitego Christophera Nolana, to z pewnością wyjątkowe dzieło. Choć nie dorównuje świetnością poprzednikom, to jednak reżyser staje na wysokości zadania i ponownie nas zaskakuje.

     Ludzkości grozi zagłada. Na skutek potężnych burz piaskowych coraz więcej zbóż zostaje zniszczonych. Najważniejsi dla przyszłości świata nie są inżynierowie, a farmerzy, którzy będą w stanie produkować jedzenie dla innych. Jednakże problem jest coraz poważniejszy, wobec czego tajna jednostka NASA postanawia wysłać w kosmos ekipę, której zadaniem będzie odnaleźć nową planetę do zasiedlenia. W wyprawie pomocny staje się tajemniczy tunel czasoprzestrzenny, który wytworzył się w okolicy pierścieni Saturna, a który z łatwością skróci podróż wybranych. Statkiem sterować ma były pilot Cooper (Matthew McConaughey), który chcąc ocalić życie swojej rodziny będzie musiał opuścić ich na dłuższą chwilę.
     Tunele czasoprzestrzenne, czarne dziury... zabawy czasem, to temat bardzo śliski i ciężki do ogarnięcia. Kwestie naukowe kiepsko poprowadzone mogą doprowadzić do całkowitego zrujnowania filmu. Wydaje się, że po zaginaniu przestrzeni to właśnie Christopher Nolan powinien znakomicie poradzić sobie w tym temacie. I choć radzi całość ogólnie trzyma się kupy, to jednak trudno jest nie oprzeć się wrażeniu, że coś poszło tutaj nie tak. Fabularnie produkcji nie można za wiele zarzucić, choć niektórzy mogliby się doczepić do mocno wyróżnionego, ale przede wszystkim naciągniętego wątku rodzinnego, który w jakiś sposób ma stanowić kotwicę dla głównego bohatera. W końcu to dla nich poszukiwany jest nowy dom, ale też przez nich Coop nie do końca jest w stanie zaangażować się w misję. Cały ten wstęp jest mocno przydługi, a te egzystencjalne, patetyczne gadki bardziej nużą niżeli mobilizują.
Nie śmiem twierdzić, że Nolan w dialogach jest kiepski, ale tym razem faktycznie niektóre z tekstów mocno kulały, a już te ckliwe rozmowy o miłości doprowadzały do szału. A podążaj sobie za tym głosem serca choćby i na koniec wszechświata. Ponadto dla laików naukowych, dla których nawet lekcje fizyki w szkole były prawdziwą katorgą, obraz ten może być bardzo ciężki do zrozumienia. Z łatwością można pogubić się w rozumowaniu bohaterów, choć dowcipy TARSA o trójwymiarze w pięciowymiarowym sześcianie były nawet zabawne w tej chaotyczności. Jak dla mnie to film spokojnie można byłoby skrócić o godzinę, bo jak dla mnie najważniejsza i najmocniejsza akcja rozpoczyna się gdzieś w jego połowie. Niesamowite twisty akcji, wydarzenia, które mrożą krew w żyłach, a napięcie w niektórych momentach sięgało zenitu. Nie obyło się jednak bez kilku wpadek scenariuszowych, logicznych, obok których trudno jest mi przejść obojętnie i jest to niewybaczalne dla takiego twórcy jak Nolan. Nie do pomyślenia, aczkolwiek można zrozumieć to rozumowania twórcy. Nie mniej, dla mnie osobiście by to cios poniżej pasa... Natomiast zakończenie? Fajnie, że pozwala widzowi na pewną dowolność w dopowiedzeniu sobie reszty, ale nie zagina, nie zachwyca i nie intryguje do tego stopnia, co totem z „Incepcji”. Szkoda, bo jakby nie było to miało się nadzieję na coś mega!
     Twórcy bardzo fajnie pobawili się tutaj dźwiękiem. Idealnie oddając charakter miejsc, wprowadzili widza w prawdziwą przestrzeń kosmiczną! Genialnym posunięciem stały się więc zdjęcia na zewnątrz statków, gdzie, jak przystało na prawdziwą próżnię, dźwięk po prostu przestał istnieć. Z jednej strony jest to bardzo frustrujące jak co jakiś czas zanika Ci muzyka, ale z drugiej oddaje prawdziwy charakter sytuacji. Natomiast sama muzyka... o rany! Co to było za spektakularne słuchowisko! Hans Zimmer z filmu na film tworzy coraz ciekawsze, coraz śmielsze ścieżki dźwiękowe. Tym razem przeszedł samego siebie i skomponował tak kosmiczną, piorunującą oprawę muzyczną, że podczas seansu z łatwością można było spać z fotela, no ale wiadomo... IMAX. Tam wszystko jest razy 2 (co najmniej!). Natomiast jeżeli chodzi o warstwę wizualną, to „Interstellar” bliżej jest do samej „Grawitacji”. Stacje kosmiczne, niesamowity tunel czasu, przepiękne planety – tym razem Saturn, i okolice, a także ZJAWISKOWA czarna dziura! To są jedne z tych rzeczy, dla których warto obejrzeć ten film w kinie! I do tego w IMAX. Momentami zdjęcia są naprawdę przepiękne, perfekcyjnie ukazujące surowość i chłód drugiej planety. Innym razem zapierają dech w piersi, jak w przypadku tej pierwszej. Z pewnością nie da się przejść obok tego obrazu obojętnie, bo zdjęcia to jedno, a efekty specjalne to coś całkowicie odmiennego- subtelne, aczkolwiek podkreślające charakter obrazy smagnięcia.
     Dotychczas Matthew McConaughey kojarzył się jedynie z rolami amanta w komediach romantycznych, gdzie występował u boku Jennifer Lopez, czy Kate Hudson. Wszyscy pamiętamy go jako wypacykowanego, opalonego przystojniaka o zniewalającym uśmiechu. Jednakże to co zapoczątkował rolą w „Witaj w klubie” kontynuuje w najnowszym obrazie Christophera Nolana. Pokazuje całkowicie inną twarz, nadającą się dla dramatycznych ról z charakterem typowego twardziela. Tutaj jest ojcem, tutaj jest matką, tutaj jest wybawcą ludzkości! Wielki więc ciężar położono na jego barki i udało mu się go nie tylko udźwignąć, ale i pokonać. Znakomicie sprawił się w roli Coopera. Może nie na miarę ponownego Oscara, ale wypadł zdecydowanie najlepiej z całej tej obsady, która... cóż rzec... jest chyba jedną z najbardziej wyblakłych w historii filmowych Nolana.
      „Interstellar” zabiera we wspaniałą międzygwiezdną przygodę, która chwilami może wzruszać cudowną miłością córki do ojca, a z drugiej strony ogłupiać niemrawymi dialogami. Na nowy film Nolana przyszło nam czekać dwa lata i po jego dotychczasowym dorobku spodziewano się czegoś naprawdę SPEKTAKULARNEGO! Jak dla mnie fabuła jest mocno nierówna, w jednej chwili twórca chce nas zanudzić opowieściami z zakresu zaawansowanej fizyki, aby za chwilę dać obuchem w łeb i pokazać jak to łatwo potrafi złamać człowiekowi serce. Nie mniej, scenariusz ostatecznie wciąga, a genialny montaż najistotniejszych dla dalszych wydarzeń scen jest wręcz oszałamiający z muzyką Zimmera, który ponownie zachwyca! Christopher Nolan nie zawiódł mnie, choć stworzył film, który nie do końca mnie porwał. Ponownie czymś zaskoczył, ponownie zachwycił, ale czegoś tutaj zabrakło.
Ocena: 8/10

Za zaproszenie na specjalny pokaz przedpremierowy dziękuję kinu IMAX oraz dystrybutorowi- Warner Bros.
cinema-city.pl
http://ad.doubleclick.net/ddm/clk/285792440;112695504;j
Advertisement

1 komentarz :

  1. Tak króciutko co do M. McConaugheya - moim zdaniem zaczął odradzać się już w 2011, gdzie raz na zawsze porzucił kom-romy i zajął się zupełnie innym kinem :)

    OdpowiedzUsuń