Tytuł oryginalny: The Strain
Seria: Wirus #1
Gatunek:horror
Wydawca:Zysk i S-ka
Rok wydania: 2009 (Świat), 2014 (Polska)
Tłumaczenie:Anna Klingofer
ISBN 978-83-7785-519-5
Ilość stron: 560 Format: 135x205 mm
Książka od człowieka, który dotychczas zachwycał nas jedynie tworami na wielkim ekranie. Guillermo del Toro to mistrz w budowaniu niesamowitego klimatu, ale przede wszystkim niebanalnych historii. Kiedy więc wraz z Chuckiem Hoganem stworzyli „Wirusa”wydawałoby się, że będzie to dzieło doskonałe. Prawie takim się stało, gdyby nie ekranizacja pod postacią serialu stacji FX, która całkowicie zmienia zdanie o lekturze sprzed lat. Wcześniej tytuł wydany przez Naszą Księgarnię, teraz przywrócony w serialowej okładce dzięki Zysk i S-ka, ma szansę doczekać się kontynuacji. W końcu!
Na lotnisku JF Kennedy'ego ląduje samolot widmo. Stracono całkowitą łączność, a pasażerowie w ogóle nie dają znaku życia. Niemalże wszystkie okna pozostają zasłonięte, ale jedno uchylone prezentuje ciemność na pokładzie. Na miejsce przybywają specjaliści z Centrum Chorób Zakaźnych, wśród nich Ephraim Goodweather, przewodzący całej operacji. Wraz ze współpracownikami wkraczają do maszyny, aby odkryć setki zabitych w niewyjaśnionych okolicznościach. Znajdują też coś jeszcze, tajemniczą skrzynię pełną ziemi, która niczym ogromna trumna wydawała się przewozić nieznany nikomu ładunek. Tymczasem w drodze na lotnisko jest sędziwy staruszek Abraham Setrakian, uzbrojony w srebrny miecz, który ma nadzieję przekonać wszystkich, że oto do Nowego Jorku przybyła śmierć, nie pod postacią wyjątkowego wirusa, a wampira, strzygi, która nie spocznie dopóki się nie pożywi i nie zdobędzie potężnej armii.
„Wirus” od Del Toro oraz Hogana, to jedyna powieść, do której powracam po kilku latach. Niegdyś przeczytana z nudy z powodu fascynacji tematem, teraz z chęci odświeżenia sobie wątków, które w serialu zostały aż nadto wyartykułowane. Kiedyś budziła moją fascynację i znajdowała się wśród wymienianych przeze mnie ulubionych książek, teraz wrażenia zaburza mi marność i rozwlekłość serialu. Powieść przepełniona jest grozą i mrocznymi wydarzeniami. Epidemia szaleje po ulicach każdej nocy, a nie kryje się po kątach niczym przyczajony tygrys szykujący się do skoku. Wątki są tutaj o wiele bardziej rozbudowane, przeładowane emocjami, ale przede wszystkim przerażeniem. Akcja toczy się bardzo dynamicznie, nie ma szansy na chwilowe przestoje, które niczego nie wnoszą do reszty fabuły. Cała zaraza ma swój spokojny choć niepokojący początek, bardzo agresywne rozwinięcie, no i oczywiście odrobinę zaskakujące i poruszające zakończenie - aczkolwiek w moim mniemaniu nie do końca wykorzystujące potencjał powieści.
Autorzy skupiają się na najbardziej istotnym elemencie i choć gdzieś próbują przebijać się dramatyczne wątki życia Ephraima, to nie na nich koncentruje się ich uwaga. Dla nich najistotniejszymi elementami są strzygi, wampiry, które mają chyba najbardziej niecodzienną formę jaką obrano w popkulturze, a przy tym jak najbardziej przerażającą. Daleko im do Drakuli, czy nawet przeciwników Blade'a. To jeszcze szybsze i agresywniejsze bestie, z jeszcze bardziej rozwiniętą przyssawką. To one stają się głównymi bohaterami, dlatego też tak dużo przeczytać możemy o ocalałych pasażerach, o martwych pasażerach, a także ich rodzinach. Przy tym historie są tutaj bardzo różnorodne i nakreślające konkretne charaktery, co ukazuje, że choroba nie wybiera i niszczy zarówno kryminalistów, jak i bardzo dobrych ludzi. Gdzieś tutaj próbuje się przebić postać Epha, który jest nie tylko rozwodnikiem, ale do tego byłym alkoholikiem, który próbuje utrzymać kontakt ze swoim synem. Jego walka o opiekę nad dzieckiem zyskuje całkowicie odmienne znaczenie, idealnie dostosowujące się do aktualnego otoczenia. Oprócz niego pojawia się także najbardziej fascynująca postać tej powieści, czyli profesor Setrakian, starzec, który przetrwał obóz zagłady w Treblince i wymachujący swoim mieczem niczym prawdziwy zawodowiec. Jako jedyny z ekipy spotkał niegdyś tajemniczego Mistrza, a jednak uszedł z życiem. Urywki z okresu wojennego dotyczące jego osoby, to idealne odbicie od tego przeładowanego nadnaturalnymi istotami świata, nadaje realizmu, a przy tym więcej emocji.
Krwawe, brutalne opisy, intrygujące żądła i pokraczne niczym zombie istoty, to ogromne zalety „Wirusa”, na których powstała fascynująca historia. Opowieść, która w serialu została za bardzo rozwleczona - co zaskakujące, w powieści prezentuje zwięzłą prezentację szybkiej inkubacji wirusa i diametralny jego wpływ na każdego człowieka. Dynamiczna, zaskakująca, pozbawiona zbędnych odniesień do ludzkiej natury. Tutaj nie ma chwili na nudę, a pomimo przysadzistości tomu nie ma wrażenia przytłoczenia. Czyta się płynnie, czyta się sprawnie, tak bardzo lektura wciąga. Szkoda tylko, że powracając do powieści nie stoi nam przed oczyma Ephraim, bohater Nowego Jorku, a jedynie jakaś mimoza prezentowana przez Coreya Stolla. Serial dał twórcom możliwość rozbudowania wielu wątków, czego nie znaleźliśmy w książce. Niestety, zamiast dopełnić tym całą opowieść, totalnie ją zrujnowali. Dlatego zdecydowanie zachęcam, aby w pierwszej kolejności zabrać się za książkę, a za serial... cóż, ewentualnie długo później.
Ocena: 5/6
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
Nie potrafię się zdecydować jak wypada ta książka, bo obejrzałam 1 odcinek serialu i kompletnie mi się nie spodobał. Więc książkę, sobie podaruję na chwile obecną,
OdpowiedzUsuńFilmu nie oglądałam, ale na książkę nabrałam ogromnej ochoty:)
OdpowiedzUsuńBrzmi nad wyraz kusząco. Szkoda tylko, że okładka jest okropna i szczerze mówiąc, jakoś nie bardzo mi się kojarzy z wampirami.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie, przez długi czas byłam przekonana, że autorzy wykorzystali w powieści zombiaki, a nie krwiopijców :P Sama nie mam pojęcia dlaczego nasunął mi się taki, a nie inny pomysł :D
To jest ogólnie okładka serialowa, która mocno nawiązuje do fabuły powieści. Ma swój urok, a ja nie uważam, żeby była okropna :)
UsuńNie wiem czemu myślałaś o zombiakach, może dlatego, że częściej wykorzystuje się motyw wirusa w aspekcie zombie, a nigdy wampiryzmu :)
Czyli serial sobie darować i poprzestać na książce? Dobrze.
OdpowiedzUsuńChyba, że po dłuuugim bardzo dłuuuugim czasie po przeczytaniu książki :)))) I z zamysłem, że już nigdy do lektury nie wrócisz.
UsuńKsiążka zdecydowaine dla mnie - ostatnio nawet coraz częściej mi się gdzieś rzuca w oczy :D
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytałam. Dzisiaj. I bardzo mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę :)
Usuń