Reżyseria: Ishirô
Honda
Scenariusz: Takeo Murata, Ishirô Honda
Scenariusz: Takeo Murata, Ishirô Honda
Zdjęcia: Masao Tamai
Muzyka: Akira Ifukube
Kraj: Japonia
Gatunek: Horror, Sci-Fi
Premiera:
03 listopada 1954 (Świat)
Obsada: Akira Takarada, Momoko Kôchi, Haruo Nakajima, Takashi Shimura, Akijiko Hirata
Obsada: Akira Takarada, Momoko Kôchi, Haruo Nakajima, Takashi Shimura, Akijiko Hirata
Spośród
wszystkich potworów, które kroczyły po świecie w filmowych
wizjach reżyserów Godzilla jest jednym z najbardziej
rozpoznawalnych. Po tę postać sięgano dziesiątki razy i to nie
tylko na japońskiej ziemi, ale również amerykańskiej. Przez te
sześćdziesiąt lat legenda jest nadal żywa, o czym świadczyć
może najnowszy hollywoodzki obraz stworzony przez Edwardsa. Cała
historia rozpoczęta została przez Ishirô
Hondę, który prawie dziesięć lat po ataku bombowym na Hiroszimę
i Nagasaki nakręcił „Godzillę:
Króla potworów”
mającego być metaforą tych straszliwych wydarzeń.
U
wybrzeży Japonii dochodzi do tragedii, w czasie której w tajemniczy
sposób zniszczony zostaje kuter rybacki. Po tym wydarzeniu grupa
naukowców morskich stara się odnaleźć przyczynę tych wydarzeń.
Wkrótce cała Japonia odkrywa istnienie tajemniczej bestii
głębinowej, zbudzonej przez bombę atomową, gdy ta przybywa do
Tokio siejąc straszliwe zniszczenie za pomocą radioaktywnego
promienia. Dr Yamane (Takashi
Shimura)
wraz ze swoją córką Emiko (Momoko
Kôchi)
starają się znaleźć sposób na powstrzymanie potwora. Ratunkiem
dla wszystkich wydaje się być dr Serizawa (Akijiko
Hirata),
dysponujący jedyną bronią mogącą raz na zawsze pozbyć się
Godzilli.
Film,
który przeszedł do klasyki, który stworzył potwora giganta
terroryzującego świat, czy Japonię. Opowiadający nie tylko o
kolosie, ale przede wszystkim o przeżyciach każdego Japończyka,
który próbuje otrząsnąć się z tragedii w Nagasace i Hiroszimie.
Mówi się, że „Godzilla”
jest uosobieniem wszelkich ich lęków i niszczącej siły ataków
atomowych. Przede wszystkim jednak jest chęcią uhonorowania
zmarłych i zachowania w pamięci tej części ich historii. Widać
to przede wszystkim za sprawą naukowca, pragnącego powstrzymać
potwora bez konieczności uśmiercania go. Można by tutaj mówić
wiele o wszelkich metaforach dających się rozszyfrować,
sprawiających, że ten film godny jest uwagi. Aczkolwiek pomimo tych
wspaniałości zasianych w ludzkiej mentalności ten film wnosi tyle
co nic. Jako obraz wypada dość anemiczne, momentami naprawdę
głupio. Momentami przypomina to jeden z gorszych filmów klasy B.
Wszystko to przez dość dziwaczny scenariusz, który zawiera w sobie
nie tylko swoistą dramaturgię nadającą kształt całej produkcji,
ale i całkiem zbędny, bo praktycznie w ogóle nie widoczny wątek
romantyczny, czy wątek mało strasznej „grozy” pod postacią
potwora niszczącego wszystko wokół. Twórcom nie udaje się
uniknąć banalności zarówno w zbudowanych dla bohaterów
kwestiach, jak i ich czynach. Scena na wzgórzu, gdzie pierwszy raz
zobaczymy Godzillę jest co najmniej dziwaczna, a i później wcale
nie jest lepiej, przez co widz w najmniej odpowiednich momentach
dostaje głupawki.
Trzeba jednak przyznać, że
film ma klimat. Jak na czasy kiedy realizowano zdjęcia do filmu
wszystko wypada rewelacyjnie, pomimo swojej sztuczności. Efekty
wykonane w najbardziej nienaturalny sposób, ale jednak robiące
wrażenie, jak chociażby promień na morzu. Niesamowite kolizje
zabawkowych kolejek, czy samochodów, no ale przede wszystkim sama
Godzilla, która ma swój urok, ale... Mówi się, że potwór
stworzony przez Hondę jest najbardziej poważny. Ciężko jest się
z tym zgodzić, gdy spojrzy się na ten ciapowaty pysk z tymi
gigantycznymi oczami, jak u Ciastkowego potwora. Wywołuje to jedyne
rozczulające emocje, niżeli strach, czy chociażby podziw- jak to
jest z potworem od Edwardsa. Przy nowej bestii ta z 1954 roku wydaje
się mikroskopijnym tworem, który sięga niewiele ponad standardowej
wysokości budynki. Dziwne. Pomimo wielkości i oczywistej masy,
Godzilla sprawia wrażenie lekkiej. Winę tutaj można byłoby
zrzucić na odtwórcę roli, a także sam kostium, który ważył
90kg i człowiek ewidentnie miał problemy, żeby się w nim
poruszać. Zaskakujące jest więc, że w ogóle nie widać tego na
ekranie, gdyż potwór porusza się sprężyście, dynamicznie i bez
problemu sięga po słupy telegraficzne, czy kolejki. Było to mocno
zaskakujące. Inną sprawą są zdjęcia- momentami naprawdę dobre,
ale niekiedy tak makabrycznie zmontowane, że pozbawiają ten film
jakiegokolwiek sensu- tu idealnym przykładem są co chwilę
wypływające statki na morze...
Nie
wiem, czy jest ktokolwiek kto zachwyca się tutaj obsadą. Jest kilka
kluczowych postaci, które tak naprawdę nie mają znaczenia.
Bohaterowie filmu nie mają za zadanie prezentować konkretnych osób,
ale bardziej pewne schematy osobowości. Mamy miłośnika zwierząt,
który chce ocalenia Godzilli, a także naukowca z dylematem czy użyć
swojego wynalazku, czy też nie- innymi słowy dochodzi do starcia
różnych ideologii, indywidualnych podejść do nauki. Z drugiej zaś
strony pojawia się tutaj też jedna jedyna znacząca rola kobieca,
która pokazuje bardzo skrzywiony jej wizerunek. Przy końcu filmu
już chyba każdy miał dość pokrzykującej i płaczącej niczym
Usagi Tsukino Momoko Kôchi...
Film
noszący miano najlepszego z serii o królu potworów daje bardzo
dobre wyobrażenie jeszcze przed seansem. Jednakże szczerze trzeba
przyznać, że poza wszelkimi odniesieniami do II wojny światowej i
atakiem bombowym na dwa japońskie miasta „Godzilla:
Król potworów”,
to tak naprawdę film mocno przeciętny. Nie zachwyca ani
scenariuszem, ani wykonaniem, choć trzeba przyznać, że z łatwością
można przymknąć oko na to drugie. Dość koślawe są tutaj wątki
poboczne, montaż niekiedy bardziej bawi niżeli buduje powagę, a
sama Godzilla sprawia wrażenie niedojrzałego, przyjacielskiego
smoczka, niżeli złowrogiej, niszczycielskiej bestii. Spotkanie z
Ishirô
Hondą pozostawia więc widza w całkowitym rozdarciu, gdyż z jednej
strony nie trudno jest docenić hołd dla historii Japonii, ale z
drugiej... nie do końca kupuję tę koncepcję.
Ocena: 6/10
Recenzja dla portalu A-G-W.info!
Za zaproszenie na pokaz filmu
serdecznie dziękuję Dyskusyjnemu Klubowi Filmowemu Ambasada oraz
kinu Kosmos w Katowicach.
Sześćdziesiąt lat temu to było coś świeżego w kinie grozy, poza "King Kongiem" i "Bestią z 20.000 sążni" widzowie zasadniczo nie znali filmów o wielkich potworach, a "Godzilla" dzięki zastosowaniu kostiumu dał dużo więcej realizmu niż poprzednicy. Jak na lata 50' i tak był spory, bo mierzył 50 metrów, więcej nie było potrzeba przy ówczesnej zabudowie Japonii. Porównywanie potwora Edwardsa z pierwszym Godzillą Hondy nie ma sensu. Ale już w latach 90' Godzilla urósł do 100 metrów i zyskał sobie dużo potężniejszą i groźniejszą sylwetkę. I chociaż potwór Edwardsa ma z Godzillą dużo więcej wspólnego niż pokraka Emmericha z 1998 roku, to ciągle tylko imitacja.
OdpowiedzUsuńCo do wagi kostiumu, kiedy zorientowali się, że aktor nie uciąga to zdecydowali się na pół kostiumy - "spodenki na szelkach" do zdjęć od pasa w dół i "górna część" od pasa w górę.
Co do fabuły i postaci, nie byłbym tak krytyczny, Japończycy po wojnie dopiero tworzyli swoją kinematografię, nie mając wcześniejszych solidnych podstaw.
I na koniec. Jeśli oglądałaś "Godzilla: Król potworów" to nie dziwię się, że tak źle go oceniłaś, bo to wersja amerykańska, przemontowana i z dokręconymi scenami, w porównaniu z oryginalnym japońskim "Godzillą" straszna kicha ;)
Cóż... po to się ogląda różne filmy na przestrzeni dziesiątek lat, aby właśnie je porównywać :) Jakoś co chwilę słychać przyrównania Godzilli Edwardsa do Hondy, a nie można zastosować tego zabiegu w drugą stronę? :)
UsuńNa prelekcji przez seansem mówiono, że to jest oryginalna japońska wersja. Nie ta zamerykanizowana :)
No tak, no tak, rozumiem. Daje to w sumie niezły kontrast i pokazuje co się przez te 60 lat stało.
UsuńOjojoj, to aż się boję co by było jakbyś amerykańską zobaczyła :D Albo włoską, ale to już inna historia :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńW porównaniu do najnowszej wersji starsza odsłona wygrywa pod każdym względem, mimo bardzo rozwiniętej technologi jednak to starsze filmy bardziej do mnie przemawiają. pozdrawiam
OdpowiedzUsuń