NOWOŚCI

czwartek, 19 czerwca 2014

1133. Hobbit: Pustkowie Smauga, reż. Peter Jackson

Oryginalny tytuł: The Hobbit: The Desolation of Smaug
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Peter Jackson, Guillermo del Toro, Fran Walsh, Philippa Boyens
Na podstawie: powieści J.R.R. Tolkiena „Hobbit, czyli tam i z powrotem”
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Muzyka: Howard Shore
Kraj: USA, Nowa Zelandia
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera: 02 grudnia 2013 (Świat) 27 grudnia 2013 (Polska)
Obsada: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage, Orlando Bloom, Evangeline Lily, Lee Pace, Luke Evans, Benedict Cumberbatch, Ken Stott, Graham McTavish, William Kircher, James Nesbitt, Stephen Hunter, Dean O'Gorman, Aidan Turner, John Callen, Peter Hambleton, Jed Brophy, Mark Hadlow, Adam Brown

Data wydania DVD: 22. kwietnia 2014
Wydanie: 2- płytowe
Dystrybutor: Galapagos
Dodatki: zwiastuny, Peter Jackson zaprasza na plan filmowy, w podróż do Mrocznej Puszczy, Miasta na Jeziorze i Dale, Materiały produkcyjne, Nowa Zelandia: Dom Śródziemia, cz.2

     Najbardziej epicka podróż wszech czasów wciąż trwa. „Pustkowie Smauga” to kolejny film powstały na jednotomowej powieści autorstwa J.R.R. Tolkiena, o tytule „Hobbit, czyli tam i z powrotem”, która poprzedza akcję rozgrywającą się we „Władcy Pierścieni”. Zdjęcia kręcone na równi z pierwszym obrazem rozwiązały całą masę problemów organizacyjnych i skróciły czas wyczekiwania na kolejną odsłonę wędrówki Bagginsa i jego krasnoludziej eskorty. Znowu jest niesamowicie, odrobinę bardziej dynamiczniej, ale przede wszystkim- w końcu jest smok!


Źródło: Galapagos
     Bilbo Baggins (Martin Freeman) kontynuuje swoją podróż przez Śródziemie wraz z dwunastoma krasnoludami pod przewodnictwem Thorina Dębowej Tarczy (Richard Armitage). Zmierzają ku Samotnej Górze, niegdysiejszym domu wszystkich krasnoludów, aby przywrócić władzę Thorinowi. Za ich śladem wciąż podążają orki, wysłannicy Azoga, który nie spocznie dopóki krasnolud nie zostanie zgładzony. Podczas, gdy Gandalf (Ian McKellen) wraz ze swoim przyjacielem próbują poznać siłę, która włada orkami, Bilbo i krasnoludy próbują wydostać się z niewoli u elfów i kontynuować podróż. Z pomocą przychodzi im człowiek imieniem Bard (Luke Evans), który nie tylko pomaga im uciec przed Orkami, ale również i przedostać się do miasta leżącego na jeziorze tuż pod Samotną Górą.
     Przyrównując „Pustkowie Smauga” do „Niezwykłej podróży” można powiedzieć jedno, film jest zdecydowanie lepszy. Powtarza się sytuacja, jak z „Władcy Pierścieni”, gdzie „Drużyna pierścienia”, choć interesująca była bardziej flegmatyczna niżeli późniejsze „Dwie wieże”. Taka już zapewne tradycja, a w drugiej odsłonie Hobbita akcja jest pierwszorzędna. Opowieść rozwija się przede wszystkim fabularnie. Nie jest to już jedynie historia o podróży donikąd, bo cel staje się jak najbardziej namacalny. Dochodzi do tego szereg innych wątków oraz innych emocji. Z krainy orków wędrujemy do elfów, gdzie nakreślone zostają pradawne konflikty, ale i odnajdują się nowi sprzymierzeńcy. Przy wizycie u ludzi odczuć można demony przeszłości spoczywające nie tylko na krasnoludach, ale również co niektórych ludzkich postaciach, jak Bard.

Źródło: Galapagos
Każdy kolejny etap podróży ukazuje nie tylko podejście ras do krasnoludów, ale przede wszystkim pozwala zbudować nową, potężną armię. Fascynujące jest tutaj to, jak wiele wątków z „Władcy pierścieni” zostaje tutaj rozpoczętych. Zobaczyć można skąd się wzięło to wielkie oko Saurona, rozwija się też zabawa Bilbo z pierścieniem, no i przede wszystkim spotykamy ponownie Legolasa! Czegoż chcieć więcej? Wątki płynnie przechodzą między sobą, nie ma wrażenia niespójności- przynajmniej dla mnie. Do tego obraz jest bardzo dynamiczny, a wszelkie statyczne sceny nie zanudzają, tak jak przy pierwszym filmie. Wszystko wydaje się mieć sens dla późniejszych filmów i rzeczywiście tak jest. Niektóre sceny i koncepcje mogą wydawać się dość pokraczne, jak chociażby uczucie, które połączy krasnoluda z elfką, ale czymże byłby ten film bez odrobiny szaleństwa.
     Kolejni raz twórcy zaskakują nas wykonaniem obrazu. Już jakiś czas temu, przy okazji filmów „Władca Pierścieni” dowiedzieliśmy się, że te filmy to przede wszystkim epickie widowisko. Nie całkowicie bezsensowne, oj nie, ale przede wszystkim nastawiamy się na spektakularne doznania wzrokowe i dźwiękowe. „Pustkowie Smauga” to pod tym względem nic nowego. Cudowne zdjęcia nowozelandzkich gór i zapierających dech w piersi krajobrazów, to jedynie mała kropla w morzu wspaniałości. Efekty komputerowe wykorzystane możliwie najlepiej jak to jest tylko możliwe. Zabawa z każdym szczegółem jest tutaj widoczna. Nie trzeba już nawet wspominać o charakteryzacji, bo to zawsze jest na wysokim poziomie. Świetnie rozegrane sceny i zdjęcia w ruinach orków mają niesamowicie mroczny, surowy klimat. Nawet takie miasto jak Esgaroth ma swój urok, ze względu na okolice i nietypowe wody, na których jest umiejscowione. Zachwycające! Jednakże to co najbardziej porywa, to na co czeka wielu to smok imieniem Smaug. Tutaj najwięcej się podziało i sporo pracy zajmowało stworzenie tego pięknego giganta. Jest to jeden z najpiękniejszych smoków, jakie pojawiają się w kinie.

Źródło: Galapagos
     Muzycznie i dźwiękowo film utrzymuje się w klimacie poprzedników. Muzyka Howarda Shore niczym z celtyckiej krainy, jednym razem bardziej skoczna innym nostalgiczna. Świetnie zsynchronizowana z akcją, wspaniale się z nią uzupełnia. Idealnie. Przebojem po tym filmie stał się kawałek „I see fire” w wykonaniu Eda Sheerana, który traci jakiś swój urok, gdy nie następuje zaraz po tych osobliwych wrażeniach z filmu.
     Gwiazdorska pojawia się tu obsada- nie ma ku temu żadnych wątpliwości. Nie skupiamy się już na starych bohaterach, weteranach w tej niesamowitej podróży, a jedynie na światełkach nadziei na rozwinięcie. Totalny zachwyt wzbudzają trzy elfy, dzięki którym na ekranie pojawił się nasz stary nowy przyjaciel, czyli Orlando Bloom ponownie w roli Legolasa. Widać, że uległ diametralnej zmianie od ostatniego filmu i paradoksalnie wygląda starzej, choć akcja umiejscowiona jest wiele lat wcześniej. Wygląda jeszcze przystojniej i sprawia wrażenie jeszcze bardziej zaangażowanego w rolę. Świetnie współgra z Evangeline Lily, która gra tutaj jego kompana i rozjaśnia ekran lepiej niżeli Arwena. Zaskakująco prezentuje się Lee Pace, który poprzez charakteryzację zmienił się nie do poznania. Niesamowicie! Miło jest popatrzeć również na Luke'a Evansa, który wciela się w postać wzbudzającą wiele sprzecznych emocji. Ciężki do rozgryzienia, odrobinę tajemniczy, ale i odważny. Wzrusza, zachwyca, no i pięknie się prezentuje. Reszta załogi, czyli Freeman i rzesza krasnoludów stają na wysokości zadania, choć nie ma tutaj nikogo kto mógłby się wyróżnić. Ian McKellen również nie zawodzi. Zawsze miło popatrzeć na tego staruszka z siwą brodą, który toczy bój o przyszłość.

Źródło: Galapagos
     Po premierze filmu „Hobbit: Pustkowie Smauga” w sieci pojawiło się bardzo wiele niepochlebnych opinii o tempie obrazu i użytych efektach. Mogłabym się zgodzić z wieloma zarzutami, ale z pewnością jak dla mnie film był lepszy od „Niezwykłej podróży”. Akcja się zagęszcza, zostaje wprowadzonych wiele wątków, które finał znajdują w trylogii „Władca Pierścieni”, no i przede wszystkim film zachwyca wizualnie. Efekty nie wyglądają karykaturalnie, wręcz przeciwnie- wszystko wypada nadzwyczaj naturalnie, tzn. oprócz smoka, ale smok to smok i trzeba się cieszyć, że tak grozą powiało dzięki niemu. Ciekawie się potoczyła akcja i jedyne co można by zarzucić twórcom to ten finał... Finał, który mógłby stanąć w szranki z najlepszymi serialami telewizyjnymi, których zamknięcia sezonów kończą się tak zaskakującymi cliffhangerami. I choć jest to spory cios dla widza, to jednak nic nie zapowiada tak fantazyjnej akcji w filmie „The Battle of Five Armies” (no chyba, że Jackson postanowi raz jeszcze zmienić tytuł), jak właśnie scena zamykająca drugi film „Hobbita”. Zdecydowanie lepiej odbieram drugą produkcję i z utęsknieniem wyczekuję ostatniej!
Ocena: 8/10

W dalszą podróż z Bagginsem i jego drużyną wyruszyłam dzięki firmie Galapagos!
galapagos.com.pl

2 komentarze :

  1. Ale i tak rządzi Samug. Ten smok kradnie każdą scenę - genialny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tylko te, w których się pojawia :P choć w zasadzie wyczekiwanie na niego w każdej innej scenie, też jest poniekąd jej kradzieżą :D więc słuszność masz!

      Usuń