Reżyseria:
Robert Stromberg
Scenariusz:
Linda Woolverton
Na
podstawie: baśni Charlesa Perraulta „Śpiąca
królewna”
Zdjęcia:
Dean Semler
Muzyka:
James Newton Howard
Kraj: USA
Gatunek:
Familijny, Fantasy
Premiera: 28 maja 2014 (Świat) 30 maja 2014 (Polska)
Obsada: Angelina Jolie, Elle Fanning, Sharlto Copley, Sam Riley, Lesley Manville, Imelda Staunton, Juno Temple, Brenton Thwaites
Premiera: 28 maja 2014 (Świat) 30 maja 2014 (Polska)
Obsada: Angelina Jolie, Elle Fanning, Sharlto Copley, Sam Riley, Lesley Manville, Imelda Staunton, Juno Temple, Brenton Thwaites
„Śpiącą
Królewną”,
a w zasadzie alternatywną historią Diaboliny. O dziwo scenariusz
wpadł w ręce człowieka, który dotychczas zajmował się
scenografią w „Alicji
w Krainie Czarów”,
czy też „Oz
Wielki i Potężny”.
„Czarownica”
jest jego debiutem w roli reżysera i trzeba powiedzieć, że dobrze
sobie poradził z tak dobrze znaną wszystkim baśnią.
Kraina
dzielona przez dwa całkowicie odmienne królestwa- chciwych ludzi
oraz życzliwych i magicznych istot. W tej drugiej wychowała się
Diabolina, najpotężniejsza wróżka na świecie, której niegdyś
najlepszy ludzki przyjaciel i zarazem ukochany Stefan staje się jej
największym wrogiem. Chcąc zostać królem mężczyzna zdradza
czarownicę i tym sposobem daje początek największej wojnie
pomiędzy ludźmi i wróżkami. Pałana nienawiścią i gniewem
wróżka poprzysięga zemstę. Jej serce staje się czarne, a radosna
kraina zakrywa się ciemnością. Gdy na świat przychodzi córka
króla Stefana (Sharlto
Copley)-
Aurora (Elle
Fanning),
Diabolina (Angelina
Jolie)
rzuca na nią straszliwą klątwę, na skutek której zapadnie ona w
wieczny sen poprzez ukłucie wrzecionem. Król niszczy więc
wszystkie wrzeciona, a córeczkę wysyła wraz z trzema wróżkami
chrzestnymi do maleńkiej chaty pod królestwem. Jednakże w
wychowaniu małej księżniczki większą rolę odgrywa Diabolina i
jej kruk Diaval (Sam
Riley)
niżeli matki chrzestne. Wkrótce pomiędzy Aurorą i jej
najmroczniejszą z wróżek nawiązuje się niespotykana więź.
„Czarownica”
to zupełnie coś innego niż serwowały nam dotychczasowe aktorskie
ekranizacje znanych i lubianych wszystkim baśni. Do tej pory twórcy
filmowi prezentowali nam całkowicie inną wersję wydarzeń, z
którymi zapoznajemy się od dziecka. Natomiast scenarzystka Linda
Woolverton sięga po kilka wersji baśni i „Śpiącej
królewnie”
i tworzy własną koncepcję prezentującej ciąg wydarzeń z punktu
widzenia okrutnie złej czarownicy Diaboliny. Patent często
stosowany, ale tutaj jak najbardziej trafny, bo dzięki temu poznać
możemy jakąś konkretną wizję przeszłości tej owianej sławą
wiedźmy. A jak się okazuje wszystko ma gdzieś swój początek, a
zło i nikczemność nie biorą się znikąd. Patrząc na sytuację
Malificent trudno jest się nie zdziwić, czemu tak bardzo zapałała
ogólną nienawiścią, chęcią zemsty i zniszczenia wszelkiego
wokół. Genialnie przeinacza się tutaj też co niektóre istotne
fragmenty z baśni, aby bardziej nakreślić charakter bohaterki
granej przez Angelinę Jolie. Przykładowo samo rzucanie zaklęcia
nad kołyską Aurory.
Bardzo fajnie sprawdza się tu
przede wszystkim totalne wyśmianie tak schematycznego wątku jakim
jest przybycie księcia na białym rumaku ratującym księżniczkę z
opresji, a co najważniejsze banał głębokiej, prawdziwej miłości
od pierwszego spojrzenia i zamienienia ze sobą raptem parę słów.
W dodatku bardzo dobrze tworzy się tutaj wizerunek człowieka
dążącego do władzy, chciwego, choć z drugiej strony trochę nad
wyrost pokazuje się mężczyznę w roli tego złego. Zaskakujące
jest to jak wiele emocji wywołać może w nas taka opowieść, która
nie jest dokładnym odzwierciedleniem baśni Perraulta, a do
disneyowskiej koncepcji z 1959 roku też jej troszkę daleko. Nie
mniej, na wszystkie ukłony w stronę klasyki buzia nam się
uśmiecha.
Innym tego typu produkcjom,
nawiązującym do klasyki brakuje czegoś magicznego. Tutaj świetnie
wygląda połączenie to z prawdziwym kinem fantasy, gdzie pełno
jest wróżek, smoków i innych magicznych stworzeń. Dzięki
starannemu i nienachalnemu wykorzystaniu efektów komputerowych można
powiedzieć, że wszystko wygląda niczym z bajki. Jest pięknie,
jest błyszcząco i kolorowo. Zdjęcia z Zaczarowanej Kniei wypadają
przecudownie, tak bardzo, że każdy miałby ochotę uciec w te
konary drzew. Nawet jeżeli za pierwszym lepszym krzakiem czekałaby
na nas Diabolina. Znakomicie prezentują się również sceny
batalistyczne. Starcie magicznych istot z ludźmi, to coś
wspaniałego! Pełne napięcia, ale przede wszystkim wewnętrznego
piękna, pomimo tej całej brutalności. Jedyne czego można w tym
wszystkim naprawdę pożałować, to że tak znany utwór jak „Once
Upon a Dream”, tym razem w wykonaniu Lany del Rey, nie pojawia się
nigdzie w trakcie filmu. Aż prosi się o powielenie sceny z animacji
Disneya! Aczkolwiek twórcy serwują nam ten smaczek wraz z napisami
końcowymi, a widz po prostu rozpływa się w każdej nucie, trochę
pamiętając śpiew z 1959 roku, a trochę w zmysłowym głosie
pięknej amerykanki. Na szczęście soundtrack napisany przez Jamesa
Newtona Howarda trochę wynagradza to czekanie. Jego dźwięki
przenoszą nas w czasie do animacji Disneya. Dużo tutaj dzwoneczków,
dużo mroku, dużo lekkości, ale też i ciężkich brzmień. Innymi
słowy stanowi idealne podsumowanie całego obrazu.
Ten film należy tylko do jednej
kobiety i jest nią Angelina Jolie. Wraz ze swoim śnieżnobiałym
uśmiechem, czarnym wdziankiem i nakreślonymi intensywną czerwienią
ustami staje się władczynią każdego serca. Zdobywa widza w każdym
calu i świetnie odnajduje się w każdej ze scen, czy to swobodnych
uniesieniach, istoty przepełnionej miłością, czy też złowrogiej
wiedźmy. Widać, że całkowicie się zaangażowała w ten film, że
sprawiało jej to frajdę, że wystąpiła w roli Diaboliny również
ze względu na dzieci, aby pokazać różne odcienie macierzyństwa.
Dla niej jest to coś więcej niż tylko kolejna kreacja aktorska i
jestem pewna, że dzieci jeszcze bardziej pokochają ją za tą rolę.
Całkiem fajnie wypada tutaj również Sam Raily jako Diaval.
Oczywiście, nie ma go tu zbyt wiele, ale jest świetnym kompanem dla
Malificent. Reszta obsady mogłaby w zasadzie nie istnieć. Elle
Fanning jest chyba najbardziej irytującą młodą aktorką, jaka
tylko mogła wkroczyć do kina. Jej ciągły idiotyczny uśmieszek i
dziwaczne, nieautentyczne reakcje na niektóre wydarzenia w ogóle
nie przekonują, a wręcz przeciwnie- jeszcze bardziej do niej
zniechęcają. Aurora niknie w tym filmie. I dobrze! Bardzo
kontrowersyjną postać gra tu Sharlto Copley. Król Stefan w jego
wykonaniu to osoba, której w żaden sposób nie da się polubić.
Chciwa do szpiku kości i całkowicie niereformowalny, którego
napędza jakaś dziwaczna obsesja wróżkowo-diabolinowa. Któż go
zrozumie...
„Maleficent”
to naprawdę niesamowity film. Ma w sobie wszystkie elementy, które
przysłużą mu się na miano najlepszej produkcji familijnej tego
roku. Pełno tutaj banałów- nie da się tego ukryć, aczkolwiek
przeważa tutaj nowe podejście do historii Aurory i Diaboliny.
Spojrzenie na wszystkie wydarzenia ze strony tej złej utwierdza w
przekonaniu, że nie wszystko co czarne, czarnym pozostaje i
odwrotnie. Najnowszy obraz Roberta Stromberga jest iście magiczny,
wzruszający, ale momentami również przerażający. Daje możliwość
rozpływania się nie tylko w ciekawej fabule, ale również
wspaniałych zdjęciach oraz grafice i przede wszystkim w
oszałamiająco urokliwej muzyce. Natomiast wszelkie ukłony twórców
w stronę klasycznej animacji z końca lat 50tych sprawiają, że na
twarzy wykwita szeroki uśmiech, tak szeroki i piękny, jak u
cudownej Angie Jolie, która jest najjaśniejszą gwiazdą tego
filmu!
Ocena: 8/10
Recenzja dla portalu
A-G-W.info!
Tego filmu sie chyba nigdy nie doczekam, a podobno bardzo dobry !
OdpowiedzUsuń