NOWOŚCI

piątek, 13 czerwca 2014

1132. Czarownica, reż. Robert Stromberg

Oryginalny tytuł: Maleficent
Reżyseria: Robert Stromberg
Scenariusz: Linda Woolverton
Na podstawie: baśni Charlesa Perraulta „Śpiąca królewna”
Zdjęcia: Dean Semler
Muzyka: James Newton Howard
Kraj: USA
Gatunek: Familijny, Fantasy
Premiera: 28 maja 2014 (Świat) 30 maja 2014 (Polska)
Obsada: Angelina Jolie, Elle Fanning, Sharlto Copley, Sam Riley, Lesley Manville, Imelda Staunton, Juno Temple, Brenton T
hwaites

     „Śpiącą Królewną”, a w zasadzie alternatywną historią Diaboliny. O dziwo scenariusz wpadł w ręce człowieka, który dotychczas zajmował się scenografią w „Alicji w Krainie Czarów”, czy też „Oz Wielki i Potężny”. „Czarownica” jest jego debiutem w roli reżysera i trzeba powiedzieć, że dobrze sobie poradził z tak dobrze znaną wszystkim baśnią.

     Kraina dzielona przez dwa całkowicie odmienne królestwa- chciwych ludzi oraz życzliwych i magicznych istot. W tej drugiej wychowała się Diabolina, najpotężniejsza wróżka na świecie, której niegdyś najlepszy ludzki przyjaciel i zarazem ukochany Stefan staje się jej największym wrogiem. Chcąc zostać królem mężczyzna zdradza czarownicę i tym sposobem daje początek największej wojnie pomiędzy ludźmi i wróżkami. Pałana nienawiścią i gniewem wróżka poprzysięga zemstę. Jej serce staje się czarne, a radosna kraina zakrywa się ciemnością. Gdy na świat przychodzi córka króla Stefana (Sharlto Copley)- Aurora (Elle Fanning), Diabolina (Angelina Jolie) rzuca na nią straszliwą klątwę, na skutek której zapadnie ona w wieczny sen poprzez ukłucie wrzecionem. Król niszczy więc wszystkie wrzeciona, a córeczkę wysyła wraz z trzema wróżkami chrzestnymi do maleńkiej chaty pod królestwem. Jednakże w wychowaniu małej księżniczki większą rolę odgrywa Diabolina i jej kruk Diaval (Sam Riley) niżeli matki chrzestne. Wkrótce pomiędzy Aurorą i jej najmroczniejszą z wróżek nawiązuje się niespotykana więź.
     „Czarownica” to zupełnie coś innego niż serwowały nam dotychczasowe aktorskie ekranizacje znanych i lubianych wszystkim baśni. Do tej pory twórcy filmowi prezentowali nam całkowicie inną wersję wydarzeń, z którymi zapoznajemy się od dziecka. Natomiast scenarzystka Linda Woolverton sięga po kilka wersji baśni i „Śpiącej królewnie” i tworzy własną koncepcję prezentującej ciąg wydarzeń z punktu widzenia okrutnie złej czarownicy Diaboliny. Patent często stosowany, ale tutaj jak najbardziej trafny, bo dzięki temu poznać możemy jakąś konkretną wizję przeszłości tej owianej sławą wiedźmy. A jak się okazuje wszystko ma gdzieś swój początek, a zło i nikczemność nie biorą się znikąd. Patrząc na sytuację Malificent trudno jest się nie zdziwić, czemu tak bardzo zapałała ogólną nienawiścią, chęcią zemsty i zniszczenia wszelkiego wokół. Genialnie przeinacza się tutaj też co niektóre istotne fragmenty z baśni, aby bardziej nakreślić charakter bohaterki granej przez Angelinę Jolie. Przykładowo samo rzucanie zaklęcia nad kołyską Aurory.
Bardzo fajnie sprawdza się tu przede wszystkim totalne wyśmianie tak schematycznego wątku jakim jest przybycie księcia na białym rumaku ratującym księżniczkę z opresji, a co najważniejsze banał głębokiej, prawdziwej miłości od pierwszego spojrzenia i zamienienia ze sobą raptem parę słów. W dodatku bardzo dobrze tworzy się tutaj wizerunek człowieka dążącego do władzy, chciwego, choć z drugiej strony trochę nad wyrost pokazuje się mężczyznę w roli tego złego. Zaskakujące jest to jak wiele emocji wywołać może w nas taka opowieść, która nie jest dokładnym odzwierciedleniem baśni Perraulta, a do disneyowskiej koncepcji z 1959 roku też jej troszkę daleko. Nie mniej, na wszystkie ukłony w stronę klasyki buzia nam się uśmiecha.
     Innym tego typu produkcjom, nawiązującym do klasyki brakuje czegoś magicznego. Tutaj świetnie wygląda połączenie to z prawdziwym kinem fantasy, gdzie pełno jest wróżek, smoków i innych magicznych stworzeń. Dzięki starannemu i nienachalnemu wykorzystaniu efektów komputerowych można powiedzieć, że wszystko wygląda niczym z bajki. Jest pięknie, jest błyszcząco i kolorowo. Zdjęcia z Zaczarowanej Kniei wypadają przecudownie, tak bardzo, że każdy miałby ochotę uciec w te konary drzew. Nawet jeżeli za pierwszym lepszym krzakiem czekałaby na nas Diabolina. Znakomicie prezentują się również sceny batalistyczne. Starcie magicznych istot z ludźmi, to coś wspaniałego! Pełne napięcia, ale przede wszystkim wewnętrznego piękna, pomimo tej całej brutalności. Jedyne czego można w tym wszystkim naprawdę pożałować, to że tak znany utwór jak „Once Upon a Dream”, tym razem w wykonaniu Lany del Rey, nie pojawia się nigdzie w trakcie filmu. Aż prosi się o powielenie sceny z animacji Disneya! Aczkolwiek twórcy serwują nam ten smaczek wraz z napisami końcowymi, a widz po prostu rozpływa się w każdej nucie, trochę pamiętając śpiew z 1959 roku, a trochę w zmysłowym głosie pięknej amerykanki. Na szczęście soundtrack napisany przez Jamesa Newtona Howarda trochę wynagradza to czekanie. Jego dźwięki przenoszą nas w czasie do animacji Disneya. Dużo tutaj dzwoneczków, dużo mroku, dużo lekkości, ale też i ciężkich brzmień. Innymi słowy stanowi idealne podsumowanie całego obrazu.
     Ten film należy tylko do jednej kobiety i jest nią Angelina Jolie. Wraz ze swoim śnieżnobiałym uśmiechem, czarnym wdziankiem i nakreślonymi intensywną czerwienią ustami staje się władczynią każdego serca. Zdobywa widza w każdym calu i świetnie odnajduje się w każdej ze scen, czy to swobodnych uniesieniach, istoty przepełnionej miłością, czy też złowrogiej wiedźmy. Widać, że całkowicie się zaangażowała w ten film, że sprawiało jej to frajdę, że wystąpiła w roli Diaboliny również ze względu na dzieci, aby pokazać różne odcienie macierzyństwa. Dla niej jest to coś więcej niż tylko kolejna kreacja aktorska i jestem pewna, że dzieci jeszcze bardziej pokochają ją za tą rolę. Całkiem fajnie wypada tutaj również Sam Raily jako Diaval. Oczywiście, nie ma go tu zbyt wiele, ale jest świetnym kompanem dla Malificent. Reszta obsady mogłaby w zasadzie nie istnieć. Elle Fanning jest chyba najbardziej irytującą młodą aktorką, jaka tylko mogła wkroczyć do kina. Jej ciągły idiotyczny uśmieszek i dziwaczne, nieautentyczne reakcje na niektóre wydarzenia w ogóle nie przekonują, a wręcz przeciwnie- jeszcze bardziej do niej zniechęcają. Aurora niknie w tym filmie. I dobrze! Bardzo kontrowersyjną postać gra tu Sharlto Copley. Król Stefan w jego wykonaniu to osoba, której w żaden sposób nie da się polubić. Chciwa do szpiku kości i całkowicie niereformowalny, którego napędza jakaś dziwaczna obsesja wróżkowo-diabolinowa. Któż go zrozumie...
     „Maleficent” to naprawdę niesamowity film. Ma w sobie wszystkie elementy, które przysłużą mu się na miano najlepszej produkcji familijnej tego roku. Pełno tutaj banałów- nie da się tego ukryć, aczkolwiek przeważa tutaj nowe podejście do historii Aurory i Diaboliny. Spojrzenie na wszystkie wydarzenia ze strony tej złej utwierdza w przekonaniu, że nie wszystko co czarne, czarnym pozostaje i odwrotnie. Najnowszy obraz Roberta Stromberga jest iście magiczny, wzruszający, ale momentami również przerażający. Daje możliwość rozpływania się nie tylko w ciekawej fabule, ale również wspaniałych zdjęciach oraz grafice i przede wszystkim w oszałamiająco urokliwej muzyce. Natomiast wszelkie ukłony twórców w stronę klasycznej animacji z końca lat 50tych sprawiają, że na twarzy wykwita szeroki uśmiech, tak szeroki i piękny, jak u cudownej Angie Jolie, która jest najjaśniejszą gwiazdą tego filmu!

Ocena: 8/10

Recenzja dla portalu A-G-W.info!
a-g-w.info
cinema-city.pl

1 komentarz :

  1. Tego filmu sie chyba nigdy nie doczekam, a podobno bardzo dobry !

    OdpowiedzUsuń