NOWOŚCI

niedziela, 18 maja 2014

Książka #319. Nadejście aniołów mroku, aut. Kim Harrison

Tytuł oryginalny:Something Deadly This Way Comes
Seria: Madison Avery #3
Gatunek: fantasy
Wydawca: Amber
Rok wydania: 2011 (Świat), 2011 (Polska)
Tłumaczenie: Marta Czub
ISBN 978-83-241-4026-8
Ilość stron: 448    Format: 130x205 mm

      Jeszcze trzy lata temu pokładałam wielkie nadzieje w tej powieści. Liczyłam na bitwy, akcję i więcej dorosłości. Jednakże historia Madison Avery kończy się tak, jak zaczęła się rozwijać, czyli nijako. Kim Harrison kończy swoją anielską trylogię na tomie „Nadejście aniołów mroku”, który nie zachwyca, a ma się ochotę zakończyć go czym prędzej.
     Madison ma szansę na wielki awans w swoim nadzwyczajnym nadprzyrodzonym życiu, nieżyciu. Jednocześnie pozbawiona ciała, ale nie do końca umarła przemierza linie czasu wraz ze swoją drużyną światła i ciemności, aby próbować ocalić ludzkie dusze. Kiedy doznaje wizję, w której widzi umierającą dziewczynę i jej brata jest zdeterminowana, aby ocalić ich od zguby. Pomimo wszystkich przeciwności sił najwyższych przystępuje do działania, na chwilę zapominając o tym, jak bardzo pragnie odzyskać swoje własne ciało i znów stać się żywą. Do czasu, gdy nie trafia na jego ślad...
     Ta historia już bardziej dziwaczna być nie mogła. Oczywiście, poprzednie tomy czytałam szmat czasu temu i nie do końca kojarzę już co niektóre z faktów, ale trzeba przyznać, że ta opowieść poszła w najgorszym z możliwych kierunków. Z jednej strony jest jakaś historia poboczna, którą tutaj jest oczywiście Tammy i jej brat Johnny. I niby wszystko byłoby okej, gdyby nie było to bezsensownie rozwleczone na całą powieść. Ciągła przepychanka z przeznaczeniem, próby jego zmiany niby mają sens, ale te wizje i wyprawy całkowicie mijają się z celem i nie wnoszą nic do fabuły. Z drugiej zaś strony mamy sobie bohaterkę, która czegoś chce od życia. Podoba jej się bycie aniołem ciemności a wizja zostania strażniczką czasu ciemności jest całkiem kusząca, ale najlepiej jakby swoją rolę pełnić mogła wprost ze swojego żywego i oddychającego ciała. Brak jest tutaj jakiś metafizycznych odniesień i analiz, ale w sumie jest to literatura młodzieżowa, fantasy w dodatku, więc specjalnej głębi nie powinniśmy tutaj się spodziewać. Aczkolwiek przydałyby się chociaż nikłe próby odwoływania się do ludzkiej wrażliwości i zmuszania do refleksji.
     Autorka być może i świetnie porusza się w świecie anielskim, w którym mamy zarówno białe, jak i czarne, czy szare charaktery. Niektóre z nich potrafią zaskoczyć bardziej niżby się można spodziewać. Nawet te złe persony nie mają w sobie wystarczającego pazura, aby zachęcić do lektury. Z nikim nie jest łatwo się utożsamić, o nikogo nie chcemy się troszczyć i nikomu nie kibicujemy. Bohaterowie są nam całkowicie obcy, ale to wszystko z powodu ich totalnej bezemocjonalności, wyblakłości. Zero charakteru, zero pomysłu na stworzenie ciekawych istnień i ich rozbudowania. Szkoda.
     Powieść miała bardzo wielki potencjał, przynajmniej jeżeli chodzi o pozycję dla młodzieży. Seria Madison Avery dawała pewną zagwozdkę, gdyż była jedną z pierwszych o aniołach na rynku. Jednakże po świetnym wstępie, o wiele gorszym środku, ale przede wszystkim masakrycznym finale w „Nadejście aniołów mroku”historię tę można okrzyknąć jedną z gorszych. Słabo rozpracowana, bez większych twistów, bez większych emocji, bo wszystko tutaj pozostaje bezsensowne. O lekturze prawdopodobnie zapomni się szybciej niżeli się ją czytało, więc nie polecam jej nikomu, gdyż jest to zwyczajne marnotrawstwo czasu.
Ocena: 1/6

1 komentarz :

  1. Pozytywne recenzje dotyczące tej serii są tak rzadkie jak różowe ślimaki. Z pewnością nie sięgnę, życia mi szkoda! :D

    OdpowiedzUsuń