NOWOŚCI

czwartek, 13 lutego 2014

SZORTY #4: Minionki rozrabiają, Jeździec znikąd, Blue Jasmine

Oryginalny tytuł: Despicable Me 2 | Reżyseria: Pierre Coffin, Chris Renaud | Scenariusz: Ken Daurio, Cinco Paul | Dubbing polski: Marek Robaczewski, Izabella Bukowska, Miłogost Reczek, Lena Ignatjew-Zielonka, Magdalena Wasylik, Helena Englert, Zbigniew Konopka | Kraj: USA | Gatunek: Animacja, Familijny, Komedia
Premiera: 12 lipca 2013 (Świat) 07 czerwca 2013 (Polska)
Ocena: 7/10

     Kontynuacja znanych przygód Gru i jego żółciutkich minionków. Znowu zapowiadała się mega zabawa i cała masa atrakcji od reżyserów Pierre'a Coffina i Chrisa Renauda. No, ale niestety, druga część nie przebija pierwowzoru, a w dodatku „Minionki rozrabiają” stają się zbyt banalne.
     Niegdyś złoczyńca, teraz prowadzi fabrykę żelków i dżemików, czyli innymi słowy- Gru czyni dobro. Jednakże kiedy światu zagraża niebezpieczeństwo ze strony tajemniczego przestępcy, to właśnie Gru proszony jest o pomoc. We współpracy z uroczą agentką, a także ku uciesze dziewczynek rozpoczyna pracę pod przykrywką w ciastkarni. Nawet nie zauważa, że jego wierne minionki zaczynają znikać bez śladu.
     „Minionki rozrabiają” znowu potrafią nas rozbawić, ale prawda jest taka, że do najciekawszych scen należą właśnie te z żółciutkimi bohaterami, których pokochaliśmy już przy okazji pierwszego filmu. To na nich skupia się najwięcej uwagi choć i Gru próbuje ją przyciągnąć w dość schematyczny sposób- wątek miłosny, serio? Wydaje się, że gorzej być nie może. Tego nikt się nie spodziewa i może jest to fajne rozwiązanie dla fanów, ale nie dla mnie. Wystarczy już, że mega złoczyńca stał się producentem dżemów! Dużo się dzieje, to jest pewne, ale jakieś to wszystko pozbawione większego sensu. Miniony ulegają mega transformacji i to też nie do końca mi się podoba, wręcz przeciwnie- są strasznie przerażające. Film nie trzyma poziomu jedynki, ale trzeba przyznać, że przyjemnie się go oglądało i stanowił doskonałą rozrywkę na nudny wieczór.

Oryginalny tytuł: The Lone Ranger | Reżyseria: Gore Verbinski | Scenariusz: Todd Elliott, Terry Rossio, Justin Haythe | Obsada: Johnny Depp, Armie Hammer, William Fichtner, Tom Wilkinson, Ruth Wilson, Helena Bonham Carter | Kraj: USA | Gatunek: Przygodowy, Western
Premiera: 22 czerwca 2013 (Świat) 19 lipca 2013 (Polska)

Ocena: 4/10

     Pierwszy raz usłyszano o nim w audycji radiowej o tytule „Lone Ranger” w 1938. Od tamtej pory wielokrotnie przenoszono go na ekrany telewizora i kin. Komańcz Tonto i jego wierny biały przyjaciel Lone Ranger- razem przeciwko złu i występku w filmie „Jeździec znikąd” od twórcy „Piratów z Karaibów” Gore'a Verabinskiego.
     Młody prokurator John Reid (Armie Hammer) powraca w rodzinne strony, do swojego brata szeryfa, aby wraz z nim wymierzać sprawiedliwość. Podczas poszukiwań pościgu za zbiegłym przestępcą- Butchem Cavendishem, brat Johna ponosi śmierć, a on sam zostaje przywrócony z martwych dzięki Indianinowi z plemienia Komańczów imieniem Tonto (Johnny Depp). Teraz tych dwóch przemierza pustkowia, aby dorwać złoczyńcę i tym samym nie doprowadzić do wojny Indian z białymi.
     Z początku film straszliwie się dłuży, potem próbuje być natarczywie zabawny, a gdy dochodzi do rozkręcenia się akcji zatraca się w swojej głupocie. Ogólny zamysł „Jeźdźca znikąd” jest całkiem nie najgorszy, bo w końcu gra toczy się o wyższą stawkę i tak nawet o konkretnej głębi, ale to w jaki sposób się to wszystko jest naprawdę żenujące. Najbardziej w głowie zostaje scena wykolejenia się pociągu i niedoszłego zgniecenia bohaterów przed czym ratuje ich jeden z elementów owego środka lokomocji. Gdy dodamy do tego białego rumaka skaczącego po dachach, a także strzelanie z wagonu jednego pociągu do napastnika znajdującego się po drugiej stronie torowiska w innym wagonie, czy przechodzenie przy pomocy drabiny z jednego wagonu na drugie to okazuje się, że ten film kpi sobie z inteligencji widza. W pewnym momencie zaczęłam dopuszczać do siebie myśl, że może jest to jakaś parodia westernów. Nie mniej, film jest bardzo ładnie zrobiony, muzyka Hansa Zimmera świetna, Johnny Depp szaleje na ekranie w swoim stylu- choć tym razem nie jest aż tak wyrazisty i zachwycający, ale zdecydowanie za mało w tym wszystkim uroczej Heleny Bonham Carter. Mogło być o wiele lepiej, ale o dziwo, mogło też być i gorzej.
Oryginalny tytuł: Blue Jasmine | Reżyseria: Woody Allen | Scenariusz: Woody Allen | Obsada: Cate Blanchett, Alec Baldwin, Sally Hawkins, Bobby Cannavale, Peter Sarsgaard | Kraj: USA | Gatunek: Dramat
Premiera: 26 lipca 2013 (Świat) 23 sierpnia 2013 (Polska)

Ocena: 6/10
     Woody Allen zachwyca nas swoją filmową inteligencją już od dziesiątek lat. Dzisiejsze filmy dalekie są od jego przebojowych tworów, takich jak „Annie Hall”, ale i tak wzbudzają sporo entuzjazmu. Po wycieczkach po najciekawszych stolicach Allen zabiera nas w głąb ludzkiej psychiki za sprawą najnowszego tytułu „Blue Jasmine”.
      Bohaterką filmu jest dojrzała kobieta- Jasmine (Cate Blanchett), która próbuje stanąć na nogi po brutalnym opuszczeniu swojego luksusowego życia, gdy jej mąż skazany został za oszustwa. Jako, że nie ma grosza przy duszy postanawia skorzystać z uprzejmości swojej przybranej siostry Ginger (Sally Hawkins) i ulokować się tam dopóki nie znajdzie nowego mieszkania. Kobiecie ciężko jest porzucić stare nawyki, a na myśl o ciężkiej pracy robi jej się słabo. Liczy jednak, że jej los szybko się odmieni, gdy udaje jej się spotkać przystojnego i dobrze ustawionego pod względem finansowym Dwighta (Peter Sarsgaard).
      Świat widział już wiele filmów Woody'ego Allena, ale żaden z nich nie wzbudzał tak dziwacznych uczuć, jakie wywołuje w widzu „Blue Jasmine”. O ile w ogóle jakiekolwiek udaje mu się wywołać. Historia wydaje się w porządku, bo przedstawia tutaj obraz kobiety, która wybiera życie w fałszu, odwracając wzrok kiedy jej mąż okrada ludzi z ostatnich oszczędności- nawet jej własną siostrę. I to wszystko tylko dla pieniędzy, dla luksusów, których Jasmine bała się utracić. Typ ten dobrze znany, który świetnie zostaje zobrazowany za pomocą osoby Cate Blanchett. Kobieta niesamowicie piękna, z klasą, idealnie nadająca się do tej roli. Bez większych problemów wcielająca się w kogoś zakręconego- zawładniętego jakąś schizofrenią, i zmanierowanego. Aktorka pokazała cały wachlarz najrozmaitszych emocji! Pomimo to, co zaskakujące, film jest tak lekki, że praktycznie w ogóle pozbawiony jakiegoś konkretnego zamknięcia. Zupełnie jakby scenarzyście w jednej chwili przeszła ochota na dzielenie się swoją wizją. Trochę jest to szokujące, ale przede wszystkim nieszablonowe podejście do tematu i współczesnego filmu, który zawsze musi się jakoś kończyć. Na dodatek urządzony on został ze smakiem!

2 komentarze :

  1. Mionionki pod względem rozrywkowym rzeczywiście nie zawodzą. Można by się przyczepić, ale tak to zazwyczaj jest z kolejnymi częściami. Ale co tam! Na weekend czy luźny wieczór całkiem przyjemna rzecz :). Dobrze się bawiłam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Minionki są numerem jeden na mojej liście "do obejrzenia" :) Niedługo je zobaczę!

    OdpowiedzUsuń