NOWOŚCI

niedziela, 22 grudnia 2013

1091. 1000 lat po Ziemi, reż. M. Night Shyamalan

Oryginalny tytuł: After Earth
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Scenariusz: M. Night Shyamalan, Gary Whitta
Zdjęcia: Peter Suschitzky
Muzyka: James Newton Howard
Kraj: USA
Gatunek: Sci-Fi, Przygodowy
Premiera: 01 maja 2013 (Świat) 14 czerwca 2013 (Polska)
Obsada: Will Smith, Jaden Smith, Sophie Okonedo, Zoë Kravitz

Data wydania DVD: 16. października 2013
Wydanie: DVD z książką
Dystrybutor: FilmFreak
Dodatki: Śladami ojca- Jaden i Will Smith razem na ekranie i poza nim - reportaż; 1000 lat w 300 sekund - na planie z aktorami i twórcami; Natura przyszłości - podziwiaj piękne plenery, w których filmowano 1000 lat po Ziemi; Zwiastuny
     M. Night Shyamalan zyskał niesamowity rozgłos po premierze filmu „Szósty zmysł”, którym zaskoczył każdego, nawet najbardziej obeznanego z każdym scenariuszem kinomaniaka. Na dobrej opinii jechał do chwili, gdy wydarzyła się „Kobieta w błękitnej wodzie”, później już żadna wytwórnia nie chciała przykładać się do rozpowszechniania kolejnych bzdurnych z pozoru nieprzewidywalnych filmów. Trzy lata po swojej ostatniej porażce jakim okazał się być „Ostatni władca wiatru” hinduski reżyser powraca w wielkim stylu z historią na pograniczu fantastyki naukowej o tytule „1000 lat po Ziemi” z rodzinnym duetem Willa i Jadena Smitha w rolach głównych.

      Po wielkiej katastrofie na Ziemi ludzkość zmuszona była przenieść się na zupełnie nową planetę. Jednakże i tam ich życie nie jest bezpieczne, bowiem kosmici przysporzyli im nowego zmartwienia- istoty zaprogramowane, aby zabijać ludzi. Ratunkiem dla świata stał się Cypher Raige (Will Smith), nie znający strachu, zwany Duchem. Po wielu latach ciągłej pracy w rozjazdach Raige w końcu wraca do rodzinnego domu, do żony i syna, Kitaia (Jaden Smith), którego już nie zna, a który stara się o przyjęcie w grono strażników walczących z Ursa. Nadarza się okazja, aby odnowili swoje więzi podczas transportu jednego z potworów. Niestety, statek zostaje zniszczony przez meteory i ląduje na najbliższej planecie, którą okazuje się być Ziemia, od tysiąca lat będąca wrogiem człowieka. Z katastrofy ocalał jedynie Cypher, Kitai oraz Ursa szalejąca na wolności. Jedyna nadzieja na przeżycie tkwi w sprawnym Kitai, który pomimo niebezpieczeństw musi odnaleźć ogon statku i nadajnik, mogący sprowadzić pomoc.
    Choćby świat nie wiadomo jak szydził z M. Night Shyamalana, ja zawsze pozostanę mu wierna. „After Earth” nie tylko stanowi odzwierciedlenie moich nadziei, ale także i zaskoczenie dla wszystkich tych, którzy nie wierzyli w odrodzenie tego reżysera i scenarzysty. Pojawiają się tutaj świetne kosmiczne istoty, świetny wątek rodzinny, ale także i znacznie głębszy sens, no i oczywiście bardzo dobre efekty zarówno wizualne, jak i dźwiękowe. Pomysł na fabułę jak najbardziej niecodzienny, choć fantastyki w dzisiejszych czasach jest cała masa. Jednakże bardziej fascynujące są relacje pomiędzy bohaterami, a mianowicie dwójką postaci- ojca i syna. Nie tylko mamy do czynienia z chęcią sprostania oczekiwaniom wymagającego rodzina i ścigania niewysłowionego wzorca zachowania, ale osobistym dramatem, który łączy tych dwóch mężczyzn- śmierć córki i siostry, z którą żaden nie może się pogodzić. Dla ojca staje się to powodem oddalania się od domu, a dla syna przyczyną jego wrażliwości i strachu przed Ursą, który to zabił najbliższą mu osobę. Oczywiście młody jak najbardziej się o to obwinia, bo czemużby nie, ale z drugiej strony ojciec wcale nie poprawia jego samopoczucia. Inną kwestią jest tutaj strach. Jest to zupełnie inna historia tocząca się na naszych oczach. Analiza człowieka i jego obaw przed nieznanym. Will Smith ze specyficzną dla siebie charyzmą w głosie idealnie klasyfikuje to co nas przeraża i zdradza tego przyczyny tkwiące w psychice, dzięki czemu możemy spróbować pokonać nasze koszmary. Trochę tutaj filozofii, ale dzięki temu film nabiera zupełnie innego charakteru.
     Wszystkie filmy Shyamalana mają swój własny i niepowtarzalny klimat. „1000 lat po Ziemi” również go nie brakuje, a tym razem jest on bardzo surowy i minimalistyczny. Brak tutaj zbędnych słów, zdarzają się chwile, gdy przez dłuższy czas nic nie zostaje wypowiedziane. Dodatkowo zabawa rozgrywa się jedynie z dwoma graczami, przynajmniej od pewnego momentu. Ludźmi, którzy muszą sobie wzajemnie zaufać, aby razem osiągnąć zamierzony cel. Kiedy to Cypher zostaje ranny podczas katastrofy, to właśnie młody Kitai wyrusza na podbój planety. To co tam oglądamy zapiera dech w piersi. Przecudowne wodospady, wspaniała zielona dżungla, no i zachwycające tereny górzyste. Nie ma co, jest to naprawdę zjawiskowa wyprawa. Sceny, które rozgrywają się w kosmosie również nie należą do najgorszych, choć trzeba przyznać, że statek kosmiczny, którym przychodzi lecieć naszym bohaterom jest chyba jednym z najgorzej zrealizowanych w świece kina. Choć trzeba przyznać, że schowki są prześmieszne. W panującej tutaj atmosferze nietrudno jest zwrócić uwagę na pracę, którą wykonuje James Newton Howard. Wiernie towarzyszy reżyserowi przy jego produkcjach tworząc przepiękne utwory podkreślające charakter. Czasami wręcz z tych specyficznych filmów nie pamięta się nic poza muzyką. I tutaj jest tak samo, kompozycje wzbijają się ponad wszystko. Warto przesłuchać!
     Willowi Smithowi przyszło do zagrania bardzo ciekawej roli, człowieka pozbawionego strachu, a przy tym troszkę i innych emocji. Tym sposobem wydawać by się mogło, że Smith jest całkowicie ich pozbawiony w swojej grze aktorskiej, ale to właśnie na tym polegało jego zadanie. I choć przez większość czasu nic nie czuje, to jednak są chwile kiedy widać to załamanie, które świetnie jest tutaj zagrane, z lekkim dystansem. Aktor próbuje wkręcić swojego syna Jadena w branżę filmową, ale „1000 lat po Ziemi” nie jest jego pierwszą sceną. Pierwszy raz świat zobaczył go u boku ojca w „Pogoni za szczęściem”, gdzie zafascynował wszystkich swoim urokiem. Po tych 7 latach jest to już niemalże dorosły młodzieniec, który potrafi zawalczyć o swoje. Jako Kitai spisuje się całkiem nie najgorzej, choć trudno mówić, że to jego najlepsza rola. Czas przyniesie lepsze. Póki co jest znośny, a to lepiej niżeli jego obecność miałaby drażnić.
     „1000 lat po Ziemi” nie jest może arcydziełem gatunku, ale z pewnością wnosi coś nowego. Przede wszystkim jednak jest to wielki powrót Shyamalana, który wydaje się odzyskiwać powoli zamiłowanie do kinematografii. W filmie jest serce, ale też i rozum. Choć dialogi mogłyby być bardziej porywające, choć gra aktorska mogłaby być na wyższym poziomie, to i tak pomysł na fabułę, a także tempo w jakim postępuje już działa na korzyść filmu. Jeżeli dodamy do tego zachwycające zdjęcia, wspaniałe krajobrazy, nieprzesadzone efekty specjalne i mocną muzykę James Newtona Howarda to okazuje się, że film, do którego wielu podchodzi ze sporym dystansem może nas pozytywnie zaskoczyć. Mnie Shyamalan nigdy nie zawodzi, tym razem jednak zaskoczył mnie swoją konsekwencją i zdolnością do zbudowania napięcia. Choć i tak „Niezniszczalny” pozostanie moim ulubionym w repertuarze tego twórcy.

Ocena: 7/10

Recenzja dla FilmFreak!
filmfreak.pl

8 komentarzy :

  1. After Earth lepsze od nowego Star Treka? Na pewno nie w moim rankingu :) Ja na AE strasznie się wymęczyłem, historia mnie nie porwała, wątki ekologiczne były nachalne, niespójna wizja świata raziła, dialogi irytujące wszystko tłumaczyło, a ciągłe zbliżenia na twarze były nieznośne. Nie przekonała mnie też historia o wyzbyciu się strachu w celu pokonania ograniczeń co miało okazać się kluczem do zwycięstwa. Strach jest nierozerwalnie związany z człowiekiem i powinien być jego integralną częścią, wyzbycie się tej emocji dehumanizuje nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz gustu :) ja uwielbiam klimat filmów Shyamalana :) choć faktycznie, momentami dość irytujący, ale ogólnie wydźwięk ma pozytywny.

      Usuń
  2. Byłam od samego początku negatywnie nastawiona do tego filmu - po pierwsze przez negatywne opinie znajomych, a po drugie przez to, że odniosłam wrażenie, jakby Will Smith na siłę wpychał swojego syna do tej produkcji. A jednak w zupełności zgadzam się z Twoją oceną - podobało mi się to bardziej niż ostatni Star Trek oraz Pacific Rim. A widziałam je w małym odstępie czasu od siebie :)

    Podobała mi się ta kameralność - to wysokobudżetowy film, pojawiają się oczywiście sceny akcji, ale przez cały czas chodzi o relacje ojciec-syn. To jest najmocniejsza część tej produkcji. Zapewne nie obejrzę jej drugi raz i nie będę zachęcała znajomych do jej obejrzenia, ale jak najbardziej nadaje się do umilenia wolnego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak jak mówię :) film spoko, ale "Niezniszczalny" był o wiele lepszy :) Aczkolwiek od Pacific Rim wcale lepsiejszy nie jest ;)

      Usuń
  3. Ja słyszałem wieeele negatywnych opinii, ale mimo wszystko może się przełamię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, iż blog zacny i ciekawy. Niestety mnie również ten film zawiódł. Wszystko co najlepsze zawarte jest w trailerze...

    Zapraszam do mnie: dziesiatamuzamichalowa.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to oglądałem to początek mnie nie wciągną ale po czasie było nawet ciekawe

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za badziew. Kiepskie efekty specjalne, słabiusieńka gra tstusia i synka, absurdalne podejście do ewolucji, wynikające pewnie z ignorancji reżysera. Szkoda czasu na ten gniot.

    OdpowiedzUsuń