NOWOŚCI

sobota, 2 listopada 2013

Książka #288. Córka żywiołu, aut. Leigh Fallon

Tytuł oryginalny: Carrier of the Mark
Seria: Córka żywiołu #1
Gatunek: romans, fantasy
Wydawca: Galeria Książki
Rok wydania: 2011 (Świat), 2011 (Polska)
Tłumaczenie: Maria Smulewska-Dziadosz
ISBN 978-83-62170-32-6
Ilość stron: 360    Format: 120x190 mm

     Z bardzo romantycznych klimatów amerykańskich młodzieżówek całkowicie zmieniamy kraj, zmieniamy kontynent. Choć Leigh Fallon, tak naprawdę, przyszła na świat w Afryce Południowej, to jednak przez większość swojego życia mieszkała w Irlandii. Nic więc dziwnego, że to właśnie tam przenosi nas wraz ze swoim debiutem literackim o tytule „Córka żywiołu”. Szkoda tylko, że nie daje nam poczuć więcej irlandzkiego klimatu w tym utworze.

     Megan to zwyczajna nastolatka wyrwana ze swojej ukochanej Ameryki, aby przenieść się do ojca mieszkającego w urokliwej Irlandii. Wbrew wszelkim obawom dziewczyna szybko odnajduje wspólny język z rówieśnikami. Zaskarbia sobie wielu przyjaciół, a nawet nawiązuje bliższy kontakt ze szkolnym super przystojniakiem imieniem Adam. Ta dwójka zdecydowanie ma się ku sobie, ale po tym, jak Meg poznaje prawdę o swoim przeznaczeniu nie jest już pewna, czy to ich prawdziwe uczucia, czy też przyciąganie żywiołów. Jedno jest pewne, ich życie zmieni się diametralnie, ale miłość, która ich łączy może zagrażać całemu światu.
     Czyta sobie człowiek książkę, tak bardzo podobną do wszystkich innych młodzieżówek, z którymi przyszło mu się zetknąć i wydaje mu się, że na tych trzystu stronicach nie wydarzy się już nic fascynującego. Jest sobie zawsze jakaś szara postać, nic nieznacząca w małym światku, do którego trafia. Bardzo sympatyczna jednak, więc szybko zbiera grono przyjaciel. Jest także i on, ten tajemniczy i oczywiście przystojny- tym razem z irlandzkim akcentem! No i jak zawsze schemat pod tytułem „chcę, ale mogę”, który o dziwo tym razem nabiera bardziej globalnego znaczenia. Nie mogę, bo zabiję cały świat- przynajmniej według jakichś pomarszczonych staruszków. Niby nic nowego, bo ciężko w tym doszukiwać się jakiejś innowacyjności. Zmienia się tu jedynie sceneria i problem, który połączy dwójkę ludzi. Co za problem? Ano są to potomkowie starożytnej bogini, którzy dysponują czterema żywiołami. Dzięki temu mogą wyczyniać najrozmaitsze efekciarskie sztuczki, jak lewitacja, zabawa z naturą, podpalanie, czy zwyczajnie oddychanie pod wodą. Niebywałe, bo zakrawa o supermoce X-menów, więc grupa Meg mogłaby się spokojnie zgłosić do Xaviera. Opowieść zdecydowanie nabiera tempa przy samym końcu- co również nie jest niczym nowym, aby dać eksplozję wszelkich emocji, a także objawienie nowych zdolności. Trzeba przyznać, że ostatnie strony porywają i pożałować można, że cała książka nie jest tak wciągająca.
     Z pewnością na plus przemawia tutaj sceneria. Niestety, nie możemy wczuć się za bardzo w ten irlandzki klimat, a szkoda. Za mało tu jednak tych opisów, które mogłyby porwać nas na te przepiękne wrzosowiska i wzgórza Irlandii. Zdecydowanie chce się czegoś więcej, bo tak to zalatywałoby amerykańską nijakością, od której z tak wielką energią udało się uciec. Bohaterowie są dość nijacy, o dziwo pierwszoplanowi oddają siłę swojego charakteru postaciom pobocznym, choć to właśnie na nich powinna skupiać się uwaga czytelnika. A tak to bardziej sympatyzujemy za Caitlin, czy Fionnem niżeli z Meg, czy Adamem. Autorka mogła bardziej tutaj poszaleć a nie tak powierzchownie potraktować bohaterów, którzy mają być podstawą do kilkutomowej historii.
     „Córka żywiołu”to jedna z wielu powieści, jakich teraz pełno. Powiela utarte schematy i w żaden ze sposobów nie próbuje się ponad nie wybić. Nie zaskakuje w niczym, bowiem bohaterowie czynią dokładnie to, czego można się po nich spodziewać. Jedynie co urzeka to zaglądający przez okno klimat przepięknej Irlandii i naprawdę porywająca historia, która wzbogacona o silniejsze charaktery mogłaby nabrać mocy i być nawet idealną lekturą dla młodzieży. Niestety, pozostaje jedynie czymś w pozmierzchowym gatunku, który zaczyna się robić nużący. Jednakże, bez względu na wszystko, przyjemnie się czyta i pochłania bez końca.
Ocena: 3/6

4 komentarze :

  1. Zaczyna się robić nużący? Mnie już dawno temu znużył :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mhm, sam pomysł na fabułę może i byłby ciekawy, ale... nie, jednak podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówić to chociaż książkę czytałam, to nie wiele zostało w pamięci :P Obecnie męczę tom drugi :|

    OdpowiedzUsuń