Reżyseria: Alan Taylor
Scenariusz: Christopher Yost, Christopher Markus, Stephen McFeely
Na podstawie: komiksu Jacka Kirby'ego, Stana Lee oraz Larry'ego Liebera
Zdjęcia: Kramer Morgenthau
Muzyka: Brian Tyler
Kraj: USA
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
Premiera: 30 października 2013 (Świat) 08 listopada
2013 (Polska)
Obsada: Chris Hemsworth, Natalie Portman, Tom Hiddleston, Anthony Hopkins, Christopher Eccleston, Jaimie Alexander, Zachary Levi, Ray Stevenson, Rene Russo, Idris Elba, Kat Dennings, Stellan Skarsgard
Obsada: Chris Hemsworth, Natalie Portman, Tom Hiddleston, Anthony Hopkins, Christopher Eccleston, Jaimie Alexander, Zachary Levi, Ray Stevenson, Rene Russo, Idris Elba, Kat Dennings, Stellan Skarsgard
Filmy z kuźni Marvela to jedyne w swoim rodzaju obrazy. Kiedy inne
komiksowe ekranizacje nie mają względnie wspólnej bazy, to
produkcje prezentujące wizerunek poszczególnych bohaterów grupy
Avengers łączą się wspólnie w sensowną całość. Teoretycznie.
Kiedy pierwsza część o bogu nordyckiej mitologii- Thorze,
niekoniecznie cieszyła się dobrą sławą, za sterami siadł ten,
który wyniósł na wyżyny takie seriale jak „Sex w wielkim
mieście”, czy „Mad Men”- Alan Taylor, i zrobił coś, co
wydawałoby się niemożliwe. Wraz z filmem „Thor. Mroczny
świat” pokazał, że ekranizacje Marvela mogą być
jeszcze bardziej dynamiczne, jeszcze bardziej zabawne i jeszcze
bardziej widowiskowe niż dotychczas.
Akcja filmu rozgrywa się po wydarzeniach z Nowego Jorku, kiedy to
Loki (Tom Hiddleston) niemalże nie doprowadził do zagłady
wszystkich Dziewięciu Królestw. Teraz Thor (Chris Hemsworth)
wraz ze swoimi żołnierzami próbuje przywrócić ład i porządek.
Tymczasem na Ziemi czeka jego ukochana Jane (Natalie Portman),
która niefortunnie wchodzi w posiadanie pradawnej potęgi, o nazwie
Eter, zdolnej do zniszczenia Dziewięciu Królestw. Tym samym z
głębokiego snu budzą się Mroczne Elfy, uznawane za wymarłe, a
wraz z nimi ich przywódca Malekith (Chrirstopher Eccleston),
chcący wykorzystać Eter do zniszczenia wszechświata.
Zaniepokojony stanem Jane Thor sprowadza ją do Asgardu, licząc, że
tamtejsi lekarze będą mogli uwolnić ją od wyniszczającego mroku.
Nie spodziewa się jednak, że sprowadzi to nieszczęście na jego
królestwo. W tych mrocznych czasach, zanim dojdzie do koniunkcji
królestw umożliwiającej Malekithowi zniszczenie wszechświata,
Thor zmuszony jest prosić o pomoc swojego przyrodniego brata
przetrzymywanego w lochach- Lokiego.
Można rzecz, że „Thor. Mroczny świat” jest
niesłychanie atrakcyjnym filmidłem, a nawet i najbardziej
interesującym, najlepiej wykonanym ze wszystkich. Jednakże widz,
który podczas seansu dobrze wczytuje się w oryginalne dialogii, a
także dostrzega coś poza eksplozją barw i efektów uzmysłowi
sobie, że nie tylko polski dystrybutor zmienił odbiór filmu, ale
również niczym nie różni się od swoich pobratymców. Fabuła
dość oklepana, bo znowu kosmici, znowu atakują i znowu chcą
zamienić wszechświat w perzynę. I to jest fajne! Tylko dlatego, że
napędza to całą akcję i to do takiego stopnia, że jej dynamizm
przysłania wszystko inne. Człowiek nie ma czasu się znudzić, nie
ma chwili, aby ruszyć mózgiem i zrozumieć, że to całkowicie bez
sensu. Nie mniej, ponownie genialnie wykorzystano ewentualnie
założenia fizyki i połączono ewentualną apokalipsę z
koniunkcją. Oczywiście nie planet, a magicznych krain, fajna rzecz,
ciekawie się prezentująca. Nadwątlony do tej pory wątek
romantyczny pomiędzy Thorem i Jane nabiera rozpędu i w końcu śmią
pojawić się prawdziwe emocje. Nie mniej, wciąż wydaje się, że
więcej łączy go z Lokiem. Konflikt braci się zaostrza, aczkolwiek
chęć zemsty jednoczy. Tutaj, dzięki temu uroczemu bogowi
mistyfikacji dzieją się rzeczy bardzo niezwykłe! To za jego
sprawką dochodzi do największych przekrętów w historii
marvelowskich produkcji. Jeszcze żaden z filmów tej klasy nie
kombinował aż tyle i nie wprowadzał tyle zamętu. Ukłon w stronę
scenarzystów, którzy postanowili wykorzystać wizerunek Lokiego do
granic możliwości. Nie zabraknie tutaj również i wszystkich
możliwych emocji. Może nawet przydarzyć się, że zakręci Wam się
łezka w oku, w dwóch tudzież trzech scenach. Choć w jednej z nich
trudno orzec, czy to wina samego wydarzenia, czy też cudownej
uroczystości, która zachwyca swoim pięknem.
To, co tutaj najbardziej boli pewna niekonsekwencja twórców.
Niby wszystkie filmy, które traktują o akcjach Avengersów wydają
się w pewien sposób połączone, no i wydaje się, że po „The
Avengers” inni herosi będą powracać i pomagać. I jest
sobie naprawdę straszliwa scena, gdzie życie jest zagrożone, a
widz siedzi i czeka aż pojawi się Iron Man i koledzy, bo to wydaje
się logiczne, bo tak byłoby fajnie. No, ale Kapitana Amerykę
zobaczymy jedynie podczas dziwnych wygłupów. Wszyscy zachwalają
tutaj poczucie humoru, ale czy aby na pewno jest ono wyższych lotów?
Oczywiście, zdarzają się teksty, które potrafią rozbawić, a
nawet i niektóre gagi są niczego sobie, jak chociażby zabawa z
portalem między światami- ubaw po pachy, ale niektóre z żartów
wydają się być wymuszone. Loki jakby na siłę stara się być
zabawny. A już to co zrobili polscy tłumacze... „Zatkało
kakao?”- ten tekst przejdzie chyba do historii, jako jeden z
najbardziej pamiętliwych i absurdalnych tłumaczeń.
Nie mniej, ciągła akcja, ale przede wszystkim oprawa wizualna
pozwala zapomnieć o wszelkich niedociągnięciach. Jedno co trzeba
przyznać, że po „Pacific
Rim” druga odsłona Thora jest jedną z najbardziej
widowiskowych propozycji tego roku! Przede wszystkim przecudownej
urody scenografia. Realistyczne zdjęcia panoramy Londynu, malownicze
ujmowanie przeróżnych Królestw fantastycznych. Każdy kamyk, każde
źdźbło trawy dopracowane w najmniejszym szczególe. Dbałość o
detale to tutaj podstawa, w szczególności jeżeli chodzi o te
wszystkie efekciarskie nowinki. Fajnie, że charakteryzatorzy
postarali się w kwestii stylizacji konkretnych postaci. Cudownie
wypadły zaprojektowane przez Wendy Pertridge („Fantastyczna
czwórka”,
„Hellboy”) kostiumy, ale również i prace specjalistów
od makijażu. Dopracowany został wygląd Mrocznych Elfów, ale także
i kreacje uroczych dam występujących w filmie. To co jeszcze wybija
się przy tej produkcji, to również i muzyka Briana Tylera, dla
którego praca przy obrazach Marvela to nie pierwszyzna, wobec czego
wie, jak wydobyć z nich to co najlepsze i to tylko za pomocą
dźwięków. Jest to bardzo mocny soundtrack, który ma szanse
pozostać z nami dłużej.
Dobór obsady nie stanowi tutaj żadnego zaskoczenia, bo mniej
więcej pozostaje ta sama. Zmieniają się jedynie antagoniści, no i
jeden z przybocznych Thora. Jednakże pod względem aktorstwa „Thor:
Mroczny świat” wypada o wiele ciekawiej. Natalie Portman
staje się bardziej wyrazista, choć i tak zostaje przytłoczona
przez boskie postaci Hemswortha i Hiddlestona. Bardzo fajnie
rozwinęła się postać Kat Dennings, która jeszcze bardziej
przypomina Max z serialu „2 broke girls”, może aż
za bardzo. Ma się wrażenie, że gdzieś zatarły się granice
między Max a Darcy, ten sam sarkastyczny humor, ta sama barwa głosu
i styl. Zachwyca. Sam Hemsworth trochę się rozwinął od ostatniego
razu, ale i tak wolę patrzeć na jego nagą klatkę piersiową niż
interesować się grą aktorską. Z pewnością zaprezentował Thora
jako dowcipnisia i choć to do niego niepodobne to wypadło bardzo
naturalnie. Na pewno bardziej niż u Toma Hiddlestona, który na siłę
starał się, aby Loki był zabawny. Raz wypadało to lepiej, innym
razem gorzej. Jednakże przy tej postaci poszło o coś zupełnie
innego, twórcy skupili się, aby Loki bardziej odpowiadał mitologii
niż dotychczas. Jego intrygi i mistyfikacji powalały. No i przy
okazji budził grozę niczym w „The Avengers”.
Sprawdza się więc zarówno jako komik, jak i czarny charakter. O
wiele bardziej rozkręca się postać Rene Russo, która postanowiła
wykazać się odwagą.
Podsumowując, „Thor: Mroczny świat” z pewnością
nie jest najlepszym filmem z kuźni Marvela, ale bezzaprzeczalnie
bije pierwsze przygody syna Odyna na głowę. Zdecydowanie więcej
tutaj akcji, której dynamiczność sprawia, że seans zlatuje w
mgnieniu oka. Wydawałoby się, że nie ma tutaj czasu na nudę,
aczkolwiek taki tłok wydarzeń i efekciarstwa, który prezentuje
Alan Taylor w pewnym momencie zaczyna męczyć. Film, który chwilami
aż nadto przypomina zabawę z „Gwiezdnymi wojnami”,
naszpikowany został pięknymi scenografiami, kostiumami, no i
zachwycającymi efektami wizualnymi! W dodatku muzyka świetnie się
z komponuje z tym, co aktualnie się dzieje. Humoru jest o wiele
więcej, aczkolwiek niektóre z żartów są wymuszone, a inne znowu
żenujące. Fajnie, że więcej było Lokiego, który bardzo dobrze
odnalazł się w swoim nowym wcieleniu, ale i tak można by zadać
pytanie, gdzie reszta Avengersów. Skoro Fury obiecał, że nie
zostawią nas w potrzebie, to gdzie się zaszyli, gdy Mroczne Elfy
atakowały Ziemię?
Ocena:
8/10
Recenzja dla portalu Anime-Games-World!
dopiero niedawno obejrzałam I część i przekonałam się do tej historii, dziś szykuję seans "Avengers" i w weekend koniecznie "Thor 2" :)
OdpowiedzUsuńteż chętnie obejrzę:)
UsuńWcześniej nie wiedziałam o tym filmie absolutnie nic. Ale dzięki recenzji wiem, że to nie dla mnie. Nie wysiedziałabym na czymś takim
OdpowiedzUsuń