Reżyseria: Richard Curtis
Scenariusz: Richard Curtis
Zdjęcia:
Muzyka: Nick Laird-Clowes
Kraj: Wielka Brytania
Gatunek: Komedia romantyczna, Sci-Fi
Premiera: 27 czerwca 2013 (Świat) 20 września 2013 (Polska)
Obsada: Domhnall Gleeson, Rachel McAdams, Lydia Wilson, Bill Nighy, Lindsay Duncan, Richard Cordery, Joshua McGuire, Tom Hollander, Margot Robbie, Will Merrick, Vanessa Kirby
Znowu
to zrobił! Po tym jak rozśmieszył widownię „Dziennikiem
Bridget Jones”,
zawojował dzięki „To
właśnie miłość”,
postanowił połączyć swoje dwie ulubione koncepcje i stworzył coś
nieoczekiwanie genialnego! „Czas
na miłość”
to trzeci film w reżyserskiej karierze Richarda Curtisa, jednakże
bystre spojrzenie, poczucie humoru i trafny dobór obsady przysporzył
mu wielu sukcesów o wiele wcześniej. Nie dziwi więc, że najnowsza
jego produkcja po prostu nie miała prawa się nie udać!
Tim
(Domhnall
Gleeson)
wiedzie zwyczajne życie ze swoją pokręconą rodzinką w jednym z
małych miasteczek w Anglii. Jednakże pewnego dnia, jego ojciec
(Bill
Nighy) wyjawia
mu tajemnicę, pewną przypadłość, która ciąży na męskich
potomkach ich rodziny od bardzo dawna. Informacja o umiejętności
podróżowania do przeszłości wstrząsa młodym człowiekiem i
całkowicie odmienia jego życie. Nie spodziewa się jednak, że to
dopiero początek wielkich zmian, bowiem już wkrótce podczas
nietypowej kolacji ze swoim przyjacielem Jay'em (Will
Merrick)
poznaje przepiękną Mary (Rachel
McAdams),
w której zakochuje się bez reszty.
Nowa
całkowicie zachwycająca komedia romantyczna od Richarda Curtisa.
Tym razem do tradycyjnego gatunku dołącza elementy fantastyki oraz
dramatu, które dodają jedynie smaku a nie dominują nad całym
obrazem. Zaczyna się wszystko dość niewinnie, bowiem twórca
rozpoczyna podróż Tima od zapoznania widzów z jego dość
nietypową rodzinką, czyli przede wszystkim genialnego w roli ojca
Billa Nighy. Później właśnie za jego sprawką wszystko nabiera
lekkiego rozpędu, bowiem zdradza on swojemu synowi wielką
tajemnicę, o której prawdopodobnie nie wie żadna kobieta w
rodzinie. Podróż w czasie, jedynie do przeszłości i jedynie do
jego własnej przeszłości, odbywa się tutaj w dość dziwaczny,
bardzo przyziemny i w dodatku w mało widowiskowy sposób. Bohater
musi jedynie znaleźć sobie naprawdę ciemne miejsce, zamknąć
oczy, mocno zacisnąć piąstki i pomyśleć intensywnie o miejscu, a
właściwie czasie, w którym chce się znaleźć. Opis tego zjawiska
już wywołuje rozbawienie na naszych twarzach, a co tu dopiero mówić
o reakcji samego Tima. Z takimi podróżami jest jednak myk taki, że
nigdy nie wiadomo jak nasza decyzja o zmianie czegoś w przeszłości
może wpłynąć na teraźniejszość, tzw. efekt motyla. Tutaj mamy
okazję się o tym przekonać, choć może nie w tak dramatyczny
sposób jak w innej produkcji o skokach - „Efekt
motyla”.
Cały
sukces tego wątku polega na tym, że znakomicie udaje mu się
wywołać wszelkie możliwe emocje w widzu idealnie sprawiając się
jako podstawa do każdego rodzaju filmu. Tutaj podstawą jest
oczywiście komedia romantyczna, bowiem do czegoż to jest zdolny
posunąć się zakochany młodzieniec? Poprawy swojego pierwszego
razu, uniknięcia zdrady, czy może cofnięcia głupot, które udało
mu się wypowiedzieć w akcie zdenerwowania? Każdy powód, dla
którego korzysta ze swoich zdolności wywołuje uśmiech, a nawet i
radosny chichot. I wydawałoby się, że chodzi tutaj jedynie o
uczucia, jedynie o miłość do Mary, jednakże wszystko się
zmienia, gdy uzmysłowimy sobie, że facet ma w końcu tą wyśnioną,
a jeszcze za wcześnie, aby film się skończył. I wtedy właśnie
do akcji wkracza rasowy dramat, który już bardziej poruszać chyba
nie może. Wstrząsające wiadomości, najpierw jedna, potem druga.
Strach przed utraceniem ukochanej osoby, desperackie skoki w czasie i
w końcu okazuje się, że „Czas
na miłość”
to tytuł o wielu znaczeniach. Bowiem przychodzi czas na zdobycie
serca dziewczyny, ale przychodzi też czas na okazanie miłości
rodzinie. Na wspomnienie ostatnich skoków, które wykonuje Tim łzy
napływają mi do oczu. Mniej egoistycznego powodu do podróży nie
mógł sobie wybrać. Sceny, rozgrywające się na naszych oczach,
tak bardzo szarpią za serce, że trudno jest się ogarnąć. Z
drugiej zaś strony daje to powody do myślenia. Zmusza widza do
rozważań dotyczących ich własnego życia i moralizuje, aby nie
skupiać się na negatywnych emocjach produkowanych podczas całego
dnia, ale na radości jakie płyną właśnie z życia.
„Czas
na miłość”
urzeka nie tylko historią, ale również i jej wykonaniem, oprawą
estetyczną. Intensywność barw jest tutaj powalająca. Urokliwe
scenerie angielskich wzgórz powalają na kolana. W dodatku pomysłowo
zaprezentowana scena ślubu wzrusza pięknem, ale również i
beztroską. Natomiast niekonwencjonalne poprowadzenie kilku minut z
fabuły w totalnych ciemnościach podczas kolacji to coś co robi
niesamowite wrażenie. Tym samym produkcja udowadnia, że nie trzeba
ani przeogromnych nakładów funduszy, ani również zaangażowania
najgenialniejszych komputerów i specjalistów od efektów
specjalnych, aby zrobić bardzo dobry film z lekkim zabarwieniem
fantastycznym.
Ten
film zdecydowanie skradł Bill Nighy, który po raz kolejny pokazał
swoją klasę, ale przede wszystkim łagodne oblicze. Troszkę było
w tym szaleństwa, ale przede wszystkim i młodzieńczej ekscytacji.
Świetnie sprawował się w roli ojca Domhnalla Gleesona, który z
kolei bardzo pozytywnie zaskakuje. Wydawałoby się, że będzie taki
niemrawy, niekoniecznie ekscytujący, ale po raz kolejny okazuje się,
jak bardzo pozory mogą mylić. Choć po głowie tłukła się myśl,
że jest rudy niczym Ron Weasley (Hej! To jest brat Rona!), to jednak
potrafił sobą zauroczyć. Ku zaskoczeniu pojawia się tutaj
poszukiwacz piratów, a w zasadzie Jacka Sparrowa- Tom Hollander,
który zaprezentował się zgoła odmiennie. Mocny w słowach,
sarkastyczny i naprawdę cudowny. I gdzieś tutaj pomiędzy tymi
brytyjskimi wariatami pojawia się ona. Kanadyjka z pochodzenia
Amerykanka w tym filmie, czyli nie kto inny jak posiadaczka jednego z
najpiękniejszych uśmiechów na świecie (po Jennifer Garner)-
Rachel McAdams. Lepszy wybór nie mógł się tutaj trafić, no
chyba, że właśnie Garner. Rachel po raz kolejny zarażała
entuzjazmem, dodała lekkości, swobody całej historii, a także
obsadzie. Delikatna niczym piórko i niezwykle rozczulająca. Bardzo
łatwo się z nią utożsamiać, w szczególności mnie, bowiem z tym
swoim zakręceniem i zamiłowaniem do czytania (to na świecie są
miejsca, gdzie bycie recenzentem jest normalną i płatną pracą?!)
tak bardzo przypomina mnie samą.
O
„Czasie
na miłość”
można mówić w samych superlatywach, wytykać same najwspanialsze
sceny, zwracać uwagę na te najzabawniejsze z dowcipów, no i w
zasadzie opowiadać przez wiele wiele godzin. W tym potoku słów z
pewnością nie zabraknie pochwał dla zachwycającej Racehl McAdams,
przejmującego Billa Nighy'ego oraz zaskakującego brata Rona
Weasleya, ale przede wszystkim genialnej historii z duszą i morałem
opowiedzianej w naprawdę cudowny sposób pełen ciętych ripost,
delikatnej wulgarności i romantycznych odniesień. Coś tak świeżego
i niecodziennego w brytyjskiej kinematografii nie może umknąć
niczyjej uwadze.
Ocena:
8/10
Recenzja
dla portalu A-G-W.info!
Dla mnie 9/10. Wspaniały film do położenia na półce "będę do niego wracać" ;-)
OdpowiedzUsuńLubię ten film :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie :) Wybieram się do kina
OdpowiedzUsuńO proszę :) Pierwsza tak pozytywna recenzja. Film obejrzę na 100%, co kilka miesięcy robię sobi maraton z Bridget, więc nie mogę nie zobaczyć! :)
OdpowiedzUsuń