NOWOŚCI

poniedziałek, 9 września 2013

1071. Hitchcock, reż. Sacha Gervasi

Oryginalny tytuł: Hitchcock
Reżyseria: Sacha Gervasi
Scenariusz: John J. McLaughlin
Na podstawie: książki Stephena Rebello „Alfred Hitchcock and the Making of Psycho”
Zdjęcia: Jeff Cronenweth
Muzyka: Danny Elfman
Kraj: USA
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Premiera: 01 lipca 2012 (Świat) 1 marca 2013 (Polska)
Obsada: Anthony Hopkins, Helen Mirren, Scarlett Johansson, Danny Huston, Toni Collette, Michael Stuhlbarg, Jessica Biel
    Jeden z najznakomitszych reżyserów, jakich nosiła Ziemia. Jeden z najbardziej przebojowych filmów, które po dziś dzień są inspiracją dla twórców. Hitchcock i jego „Psychoza” to dwa produkty, które stanowią kwintesencję kina początku lat sześćdziesiątych. Po nim już nic nie było takie same. Po tym filmie, już żaden nie odniósł podobnego sukces. Stał się wyznacznikiem tego co dobre, a jak nie widziałeś to mówią, żeś zły (jak ja). O tworzeniu największego przeboju wśród produkcji Hitchcocka powstała książka autorstwa Stephena Rebello. I to właśnie ona stała się podstawą do stworzenia filmu o filmie z niebywałą rolą i charakteryzacją Anthony'ego Hopkinsa- „Hitchcock”.

    Alfred Hitchcock (Anthony Hopkins) jest światowej sławy reżyserem, który raz za razem produkuje filmy od razu zyskujące rozgłos. Jednakże teraz cierpi na niemoc twórczą. Czytając powieść o tytule „Psychoza” autorstwa Roberta Blocha wpada na genialny pomysł jej zekranizowania. Stoi jednak przed wielkim problemem, wytwórnia Paramount, która dotychczas zajmowała się produkcją nie wierzy w sukces nowego dzieła mistrza. Dlatego też Hitch postanawia na własną rękę stworzyć film, zastawiając swój piękny dom, a także przy pomocy swojej ukochanej żony Almy (Helen Mirren), która wraz z Josephem Stefano tworzy scenariusz. W końcu na planie pojawiają się aktorzy, którzy startują w wyścigu z oczekiwaniami reżysera. To właśnie on, ze swoim zamiłowaniem do grozy, zaczyna wpadać w lekką psychozę, która podsycana jest przez współpracę jego żony z pisarzem i scenarzystą ubiegającym się o adaptację jego prac przez Hitchcocka – Whitfielda Cooka (Danny Houston).
    Film fabularny o tworzeniu innego filmu fabularnego wydaje się bardzo interesującą koncepcją. W szczególności, kiedy na warsztat bierze się coś tak przebojowego jak „Psychozę”. Wszelkie początki, zarówno narodziny idei, trudności z rozpoczęciem prac, a nawet dobór obsady, czyli wszystko to, co potrzebne na zapoznanie się ze stroną techniczną filmu. Najciekawszym etapem staje się więc praca nad sceną, która zapadła najbardziej w pamięci i o którą najwięcej było krzyku, czyli scena pod prysznicem. Skoro jednak film uznano za biograficzny to uwaga twórców bardziej skupia się na ludziach a niżeli na tym, czym się oni zajmują. Jest to więc opowieść o człowieku okrzykniętym mistrzem suspensu. Ukazany jako swoisty dowcipniś, a przede wszystkim obserwator- wręcz podglądacz, który na pewnym etapie produkcji sam zaczął popadać w lekką psychozę. Jego nietuzinkowe podejście do pracy, a także ekipy, staje się dla niektórych problemem. Z drugiej zaś strony był on kochającym mężem nie potrafiącym do końca docenić swojej uzdolnionej małżonki. Dopiero, kiedy na horyzoncie pojawiło się zagrożenie w postaci nieoczywistego jej romansu z Whitfieldem Cookiem, Hitch zaczął bardziej skupiać na niej uwagę. Tym razem może nawet i za bardzo, bowiem chorobliwa zazdrość z lekka pokaleczyła jego już nadwątloną psychikę.
    W głównej roli znakomicie odnalazł się Anthony Hopkins, któremu, dzięki genialnej charakteryzacji, za którą film nominowany został do Oscara, bez większych trudności upodobnił się do światowego reżysera. Długotrwałe doświadczenie i zaangażowanie w pracę pomogło mu także na zabawę głosem, a także i mimiką swojej twarzy. On nie grał Hitchcocka, stał się nim! Bardzo dobrze sprawiła się także i ekipa wspierająca, nie tylko postaci takie jak Alma Reville, w którą wcieliła się bardzo dobra Helen Mirren, ale również i postacie poboczne występujące w „Psychozie”. Ciekawie zostało uwidocznione to, kto kogo tutaj odgrywa, aby bardziej przybliżyć relacje Hitcha z obsadą. Może dla niektórych rozwiązanie typu, centralnego zbliżenia na drzwi garderoby, na której wisiało nazwisko Very Milles, a w której siedziała Jessica Biel, było całkowicie zbędne, ale dla innych, z pewnością, bardzo interesujące. Druga obsada, jakoś za bardzo wyblakła, co raczej wynika z faktu przesunięcia ich na bardzo daleki plan, a tym samym nie poświęcania ich tak wielkiej uwagi. Tym samym wciąż pozostawali enigmatyczni, ale to w końcu nie o nich ten film.
    Prawdziwą gratką okazują się tutaj problemy nad pracami, bo któż by przewidział, że sama „Psychoza” mogłaby okazać się klapą totalną. Postawiono na zwinny montaż, a także genialną muzykę do dziś kojarzącą się jedynie z tym filmem. Jednakże to nie nuty Herrmanna rozbrzmiewają przez większość „Hitchcocka”, a samego Danny'ego Elfmana. Piękno zdjęć tym razem jest wynikiem zdjęć Jeffa Cronenwetha, znanego z prac chociażby nad „Fight Club”. Najbardziej fascynujące jest to, jak Hitchcock kończy film o jego życiu. A kończy go tak, jak każdy inny z lekką opowiastką. Tutaj urozmaiconą o element zapowiadający jego kolejny po „Psychozie” film. I lepszego zakończenia obrazu Gervasiego nie można sobie wyobrazić.
    Podsumowując, „Hitchcock” jest to naprawdę niezwykły film prezentujący wszystkie blaski i cienie związane z tworzeniem filmu. Dla sympatyków kina tego niezwykłego reżysera będzie to niesamowita przygoda w poznawaniu wszelkich niuansów dotyczących powstawania „Psychozy”, a także wpływu tych prac na psychikę człowieka uznawanego za mistrza grozy. Relacje z obsadą, niedoścignione marzenia, a także życie w cieniu sławy swojej ukochanej osoby, czynią z obrazu swoisty dramat. Tym samym w niektórych momentach niemiłosiernie się dłuży, chwilami zanudzając. Nie mniej, i tak warto go obejrzeć ze względu na odniesienia do filmu, który uważany jest za najlepszy w karierze Hitchcocka.

Ocena: 6/10

Recenzja dla FilmFreak!

2 komentarze :

  1. Jak lubię Hitchcocka, tak do tego filmu nijak nie mogę sie przekonać. Wierzę, że Hopkins zagrał reżysera śpiewająco mimo to zostanę chyba przy oglądaniu jego wiekopomnych dzieł. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to bardziej film o małżeństwie Hitchcocków niż procesie powstawania filmu, ale wiadomo, że to miało być atrakcyjniejsze dla widzów. Mirren lepsza od Hopkinsa. Postać reżysera tak wygloryfikowana, że już się bardziej nie dało:) Ogólnie film bardzo średni, mnie nie ucieszył:(

    OdpowiedzUsuń