Reżyseria: James Wan
Scenariusz: Chad Hayes, Carey Hayes
Zdjęcia: John R. Leonetti
Muzyka: Joseph Bishara
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera: 18 lipca 2013 (Świat) 26 lipca 2013 (Polska)
Obsada: Vera Farmiga, Patrick Wilson, Lili Taylor, Ron Livingston, Shanley Caswell, Hayley McFarland, Joey King, Mackenzie Foy, Kyla Deaver, Shannon Kook, John Brotherton, Sterling Jerins
Ich
sprawy pojawiają się na ekranach od bardzo wielu lat. Opowiadano
już o rodzinie Smurlów z Pennsylvani, a także Lutzów
mieszkających w domu w Amityville. Teraz, dzięki Jamesowi Wanowi
(„Piła”, „Naznaczony”, „Dead
Silence”), światło dzienne ujrzała kolejna sprawa
małżeństwa- Eda i Lorraine Warrenów, zawodowo zajmujących się
badaniem zjawisk paranormalnych. „Obecność” to
film o jednej z ich najbardziej wstrząsających spraw, jakie
przyszło im prowadzić, a dotyczących siedmioosobowej rodziny
Perronów, do których przyczepił się nadnaturalny twór.
Carolyn
i Roger Perron (Lili Taylor, Ron Livingston) wraz ze swoimi
pięcioma córkami rozpoczynają nowe życie w dużym, starym domu na
Rhode Island. Wkrótce jednak ich spokój zostaje zakłócony, kiedy
ich ukochany pies ginie, a w domu zaczynają dziać się dziwne
rzeczy. Myśląc, że to intruzi, w ogóle nie zdają sobie sprawy z
niebezpieczeństwa jakie im grozi. Wszystko się zmienia, gdy
dochodzi do pierwszej manifestacji i tajemnicza obecność zaczyna
używać siły w stosunku do dziewczynek. Wówczas zrozpaczona
Carolyn prosi o pomoc pewne małżeństwo, dwójkę badaczy zjawisk
paranormalnych, licząc na to, że raz na zawsze pozbędą się ich
problemu.
W
dobie dzisiejszych horrorów bardzo trudno o takie, które mogłyby
nas naprawdę przestraszyć. Oczywiście, widz widzowi nie równy i
każdy ma inną tolerancję na grozę i reakcję na nią. Człowiek z
wiekiem staje się mądrzejszy i rozumie, że te wszystkie chwyty
twórców to tylko taka bajka. No, ale tu jest właśnie pies
pogrzebany, bo cóż z tymi filmami, które bazują na faktach? Co z
„Amityville”? Co z „Teksańską masakrą
piłą mechaniczną”? I wieloma innymi filmami,
opierających się na prawdziwych wydarzeniach? Ano „Obecność”
to kolejny z takich przypadków, który dodatkowo wbija się mocno w
skórę, bowiem nic nie przeraża mnie bardziej niż historie o
nawiedzeniach, opętaniach i przerażających lalkach, gdzie ni stąd
ni zowąd wyskakują upiorne twarze wbijając swój wizerunek głęboko
w mój umysł. Tak wspaniale się składa, że najnowszy film Jamesa
Wana ma w sobie właśnie to wszystko! A do tego opowiada to w sposób
tak przerażający, tak minimalistyczny, że nie pozostaje nic innego
jak uciec z pokoju z krzykiem. Tutaj straszy się widza standardowym
tanim chwytem, czyli wyskakującymi znikąd potworami, upiornymi
twarzami, które przyprawiają o wytrzeszcz oczu i rzeczywiste
przerażenie. O dziwo, większość z tych sytuacji jest bardzo
przewidywalna, bo wystarczy, że raz zabrzmi groźniej muzyka Josepha
Bishara („Naznaczony”) i już możesz być pewny,
że zaraz zdarzy się coś niespodziewanego. Dlatego też całkowitym
ciosem poniżej pasa jest scena z szafą (Ci co widzieli będą
wiedzieli o co chodzi!), która jest zaprzeczeniem wszystkiego co
wyżej napisane, a co tak traumatycznie wpływa na widza, że inaczej
będzie patrzył na swoją ukochaną szafę. Dziwi tutaj także to,
że ta lalka Annabelle, na którą strach jest spojrzeć całkowicie
odbiega od historii rodziny Perron i nijak jest z nią powiązana.
Choć prawdziwa zabawka jest zwykłą szmacianą i w ogóle
nieprzerażającą laleczka, to ta z filmu robi mega wrażenie.
Dlatego też pewnie nikt się nie zdziwi, jak powiem, że wydarzenia
rozgrywające się w domu Warrenów były kolejnymi z tych upiornych,
które zmusiły mi do przysłonięcia oczu. Oczywiście, w ogóle nic
to nie dało, gdyż straszliwe odgłosy zrobiły swoje.
Historie
takie, jak ta, poza przyzwoitą strachliwością, starają się
również coś przekazać. Historie nawiedzeń i opętań zawsze mają
w czymś podłoże, dlatego też każdy z pogromców zła, czy
badaczy zjawisk paranormalnych stara się przede wszystkim dotrzeć
do powodów pojawiania się obecności i rozwiązania ich problemów.
Tutaj wszystko kręci się wokół rodziny, co widać nie tylko po
rodzinie Perronów, ale również i Warrenów. W rodzinie siła jest
wielka, ze względu na łączącą ich miłość. Pojawia się też
pewien wątek, który nie zostaje rozwiązany, ale być może twórcy
zostawili sobie ten temat na potrzeby przyszłego sequela. Nie mniej,
wątek badaczy nie zostawia się bez wyjaśnień.
Niezwykle
fascynującym jest poznać pracę takich ludzi od kuchni. Dlatego też
ciekawym posunięciem jest nie tylko prezentacja małżonków, ale
również ich zbiorów z różnych spraw. Przez to stają się
bliższymi postaciami, a nie całkowicie wyrwanymi z kontekstu bądź
odsuniętymi, gdzieś na bok. Zarówno Farmiga, jak i Wilson angażują
się w całą akcję, aczkolwiek wciąż pozostają zdystansowani.
Innymi słowy, idealnie wczuli się w postaci Eda i Lorraine
Warrenów, którzy też podchodzili w ten sposób do życia ze
względu na swoją specjalizację i niebezpieczeństwo jakie za sobą
niesie. Bardzo dobre role odegrali również Lili Taylor i Roy
Livingston. Przerażanie, które odegrali wyglądało autentycznie,
natomiast dla Taylor należą się szczególne brawa za złożoność
postaci i wyzwanie, jakie postawili przed nią twórcy. Ciekawie
nijaką rolę odegrała tu Mackenzie Foy, którą pewnie dużo osób
kojarzy z finału „Zmierzchu”. Tak, dokładnie, to
nie kto inny, jak sama potomkini Belli i Edwarda. Najwyraźniej miało
to na nią wpływ, gdyż jej bohaterka zachowywała się co najmniej
dziwnie. Szczęśliwie, nie poświęcano jej zbyt dużo uwagi.
James
Wan bierze w dłonie stare sprawdzone sposoby na przestraszenie
widza, a które wykorzystywał już przy okazji „Naznaczonego”,
czy „Dead Silence” (lalki... brrrr!). Bawi się z
nami w kotka i myszkę, terroryzując nas przy wykorzystaniu surowego
otoczenia, tradycyjnie przerażającej muzyki, jak i rekwizyty pod
postacią lalek, pozytywek, sznurów i wszystkiego, co tylko może
zostać użyte przez demon. Bez dwóch zdań reżyserowi udało się
sprostać wyzwaniu i przeraża współczesnego widza, którego umysł
nasączony jest już różnorodnymi cyfrowymi bajerami. Efekt tego
taki, że nie tylko zafascynował historią i skupił uwagę, ale
sprawił też, że dużą część filmu obejrzałam przez palce.
Osobiście stwierdzam, że jestem już za stara na horrory, a film
„Obecność” tylko utwierdził mnie w tym
przekonaniu! Tym samym ze śmiałością mogę powiedzieć, że póki
co jest to najlepszy horror, jaki przyszło mi oglądać tego roku!
Ocena:
8/10
Za zaproszenie na seans serdecznie dziękuję Warner Bros.!
Zgadzam się z recenzją w całej rozciągłości. Znakomity film - jak dla mnie najlepszy horror Wana.
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam czy to oglądać :) I stwierdzam, że jak najbardziej!
OdpowiedzUsuńMojej dziewczynie po obejrzeniu tego filmu będzie chyba potrzebna jakaś :D psychoterapia. Wrocław pozdrawia :)
OdpowiedzUsuń