NOWOŚCI

czwartek, 8 sierpnia 2013

1064. Obecność, reż. James Wan

Oryginalny tytuł: The Conjuring
Reżyseria: James Wan
Scenariusz: Chad Hayes, Carey Hayes
Zdjęcia: John R. Leonetti
Muzyka: Joseph Bishara
Kraj: USA
Gatunek: Horror
Premiera: 18 lipca 2013 (Świat) 26 lipca 2013 (Polska)
Obsada: Vera Farmiga, Patrick Wilson, Lili Taylor, Ron Livingston, Shanley Caswell, Hayley McFarland, Joey King, Mackenzie Foy, Kyla Deaver, Shannon Kook, John Brotherton, Sterling Jerins

     Ich sprawy pojawiają się na ekranach od bardzo wielu lat. Opowiadano już o rodzinie Smurlów z Pennsylvani, a także Lutzów mieszkających w domu w Amityville. Teraz, dzięki Jamesowi Wanowi („Piła”, „Naznaczony”, „Dead Silence”), światło dzienne ujrzała kolejna sprawa małżeństwa- Eda i Lorraine Warrenów, zawodowo zajmujących się badaniem zjawisk paranormalnych. „Obecność” to film o jednej z ich najbardziej wstrząsających spraw, jakie przyszło im prowadzić, a dotyczących siedmioosobowej rodziny Perronów, do których przyczepił się nadnaturalny twór.
    Carolyn i Roger Perron (Lili Taylor, Ron Livingston) wraz ze swoimi pięcioma córkami rozpoczynają nowe życie w dużym, starym domu na Rhode Island. Wkrótce jednak ich spokój zostaje zakłócony, kiedy ich ukochany pies ginie, a w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Myśląc, że to intruzi, w ogóle nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa jakie im grozi. Wszystko się zmienia, gdy dochodzi do pierwszej manifestacji i tajemnicza obecność zaczyna używać siły w stosunku do dziewczynek. Wówczas zrozpaczona Carolyn prosi o pomoc pewne małżeństwo, dwójkę badaczy zjawisk paranormalnych, licząc na to, że raz na zawsze pozbędą się ich problemu.
    W dobie dzisiejszych horrorów bardzo trudno o takie, które mogłyby nas naprawdę przestraszyć. Oczywiście, widz widzowi nie równy i każdy ma inną tolerancję na grozę i reakcję na nią. Człowiek z wiekiem staje się mądrzejszy i rozumie, że te wszystkie chwyty twórców to tylko taka bajka. No, ale tu jest właśnie pies pogrzebany, bo cóż z tymi filmami, które bazują na faktach? Co z „Amityville”? Co z „Teksańską masakrą piłą mechaniczną”? I wieloma innymi filmami, opierających się na prawdziwych wydarzeniach? Ano „Obecność” to kolejny z takich przypadków, który dodatkowo wbija się mocno w skórę, bowiem nic nie przeraża mnie bardziej niż historie o nawiedzeniach, opętaniach i przerażających lalkach, gdzie ni stąd ni zowąd wyskakują upiorne twarze wbijając swój wizerunek głęboko w mój umysł. Tak wspaniale się składa, że najnowszy film Jamesa Wana ma w sobie właśnie to wszystko! A do tego opowiada to w sposób tak przerażający, tak minimalistyczny, że nie pozostaje nic innego jak uciec z pokoju z krzykiem. Tutaj straszy się widza standardowym tanim chwytem, czyli wyskakującymi znikąd potworami, upiornymi twarzami, które przyprawiają o wytrzeszcz oczu i rzeczywiste przerażenie. O dziwo, większość z tych sytuacji jest bardzo przewidywalna, bo wystarczy, że raz zabrzmi groźniej muzyka Josepha Bishara („Naznaczony”) i już możesz być pewny, że zaraz zdarzy się coś niespodziewanego. Dlatego też całkowitym ciosem poniżej pasa jest scena z szafą (Ci co widzieli będą wiedzieli o co chodzi!), która jest zaprzeczeniem wszystkiego co wyżej napisane, a co tak traumatycznie wpływa na widza, że inaczej będzie patrzył na swoją ukochaną szafę. Dziwi tutaj także to, że ta lalka Annabelle, na którą strach jest spojrzeć całkowicie odbiega od historii rodziny Perron i nijak jest z nią powiązana. Choć prawdziwa zabawka jest zwykłą szmacianą i w ogóle nieprzerażającą laleczka, to ta z filmu robi mega wrażenie. Dlatego też pewnie nikt się nie zdziwi, jak powiem, że wydarzenia rozgrywające się w domu Warrenów były kolejnymi z tych upiornych, które zmusiły mi do przysłonięcia oczu. Oczywiście, w ogóle nic to nie dało, gdyż straszliwe odgłosy zrobiły swoje.
    Historie takie, jak ta, poza przyzwoitą strachliwością, starają się również coś przekazać. Historie nawiedzeń i opętań zawsze mają w czymś podłoże, dlatego też każdy z pogromców zła, czy badaczy zjawisk paranormalnych stara się przede wszystkim dotrzeć do powodów pojawiania się obecności i rozwiązania ich problemów. Tutaj wszystko kręci się wokół rodziny, co widać nie tylko po rodzinie Perronów, ale również i Warrenów. W rodzinie siła jest wielka, ze względu na łączącą ich miłość. Pojawia się też pewien wątek, który nie zostaje rozwiązany, ale być może twórcy zostawili sobie ten temat na potrzeby przyszłego sequela. Nie mniej, wątek badaczy nie zostawia się bez wyjaśnień.
    Niezwykle fascynującym jest poznać pracę takich ludzi od kuchni. Dlatego też ciekawym posunięciem jest nie tylko prezentacja małżonków, ale również ich zbiorów z różnych spraw. Przez to stają się bliższymi postaciami, a nie całkowicie wyrwanymi z kontekstu bądź odsuniętymi, gdzieś na bok. Zarówno Farmiga, jak i Wilson angażują się w całą akcję, aczkolwiek wciąż pozostają zdystansowani. Innymi słowy, idealnie wczuli się w postaci Eda i Lorraine Warrenów, którzy też podchodzili w ten sposób do życia ze względu na swoją specjalizację i niebezpieczeństwo jakie za sobą niesie. Bardzo dobre role odegrali również Lili Taylor i Roy Livingston. Przerażanie, które odegrali wyglądało autentycznie, natomiast dla Taylor należą się szczególne brawa za złożoność postaci i wyzwanie, jakie postawili przed nią twórcy. Ciekawie nijaką rolę odegrała tu Mackenzie Foy, którą pewnie dużo osób kojarzy z finału „Zmierzchu”. Tak, dokładnie, to nie kto inny, jak sama potomkini Belli i Edwarda. Najwyraźniej miało to na nią wpływ, gdyż jej bohaterka zachowywała się co najmniej dziwnie. Szczęśliwie, nie poświęcano jej zbyt dużo uwagi.
    James Wan bierze w dłonie stare sprawdzone sposoby na przestraszenie widza, a które wykorzystywał już przy okazji „Naznaczonego”, czy „Dead Silence” (lalki... brrrr!). Bawi się z nami w kotka i myszkę, terroryzując nas przy wykorzystaniu surowego otoczenia, tradycyjnie przerażającej muzyki, jak i rekwizyty pod postacią lalek, pozytywek, sznurów i wszystkiego, co tylko może zostać użyte przez demon. Bez dwóch zdań reżyserowi udało się sprostać wyzwaniu i przeraża współczesnego widza, którego umysł nasączony jest już różnorodnymi cyfrowymi bajerami. Efekt tego taki, że nie tylko zafascynował historią i skupił uwagę, ale sprawił też, że dużą część filmu obejrzałam przez palce. Osobiście stwierdzam, że jestem już za stara na horrory, a film „Obecność” tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu! Tym samym ze śmiałością mogę powiedzieć, że póki co jest to najlepszy horror, jaki przyszło mi oglądać tego roku!

Ocena: 8/10

Za zaproszenie na seans serdecznie dziękuję Warner Bros.!
 

3 komentarze :

  1. Zgadzam się z recenzją w całej rozciągłości. Znakomity film - jak dla mnie najlepszy horror Wana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie się zastanawiałam czy to oglądać :) I stwierdzam, że jak najbardziej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mojej dziewczynie po obejrzeniu tego filmu będzie chyba potrzebna jakaś :D psychoterapia. Wrocław pozdrawia :)

    OdpowiedzUsuń