Reżyseria: Christopher McQuarrie
Scenariusz: Christopher McQuarrie
Na podstawie: książki autorstwa Lee Childa „Jednym strzałem”
Zdjęcia: Caleb Deschanel
Muzyka: Joe Kraemer
Kraj: USA
Gatunek: Kryminał, Akcja
Premiera: 20 grudnia 2012 (Świat) 11 stycznia 2013 (Polska)
Obsada: Tom Cruise, Rosamund Pike, Jai Courtney, Richard Jenkins, David Oyelowo, Werner Herzog, Joseph Sikora
Lee
Child, brytyjski pisarz, zasłynął w 1997 roku, kiedy to na świecie
pojawiła się pierwsza i jednocześnie najważniejsza powieść jego
pióra. Otworzyła ona cykl o Jacku Reacherze, która po dziś dzień
kontynuowana przetłumaczona została na wiele języków, w tym też
polski. Choć fani twórczości Childa znają byłego wojskowego od
lat inni poznać go mogli dopiero ostatnio, kiedy to Christopher
McQuarrie nie tylko podjął się napisania scenariusza w oparciu o 9
tom serii, ale również sam zajął się reżyserią. Dziwne jest
jednak to, że postanowił zacząć od „Jednym
strzałem”, no ale to
przecież normalne, że każdy zapoznaje się z czymś od środka...
Pewnego
słonecznego dnia w jednym z parków miejskich dochodzi do tragedii-
tajemniczy snajper zabija pięć przypadkowych osób. Policja szybko
odnajduje trop, a także tego kto go zostawił- byłego wojskowego,
snajpera nazwiskiem Barr (Joseph
Sikora). Kiedy jednak
zostaje pojmany prosi, aby odnaleziono i skontaktowano się z Jackiem
Reacherem (Tom Cruise),
włóczęgą o wojskowej przeszłości. To właśnie on rozpoczyna
współpracę z obrońcą Barra- Helen (Rosamund
Pike), która
niefortunnie jest córką prokuratora i zrobi wszystko, aby
zaimponować ojcu. W trakcie ciężkiego i pełnego intryg śledztwa
oboje z Reacherem przekonają się, że to co do tej pory wydawało
się być przypadkiem okazało się kluczowym motywem w działaniach
snajpera.
Wciąż
zadaję sobie pytanie dlaczego powstają niektóre z filmów.
Oczywiście odpowiedzi nie trzeba zbyt daleko szukać, bo wówczas
istotna staje się chęć zarobienia gotówki, bądź też
ewentualnie wizja czegoś wielkiego, dla dobra ludzkości. Z tych też
powodów „Jack Reacher”
wzbudza bardzo skrajne emocje w ogóle nie stwarzając sytuacji,
które mogłyby je wywołać. Jest to bardzo niezwykła sytuacja,
bowiem po raz pierwszy spotykam się z czymś takim, jak kino akcji
pozbawione akcji. Może inaczej, nie tyle minimalistyczne w jej
wykorzystaniu, ile bardziej podchodzące do tego całkowicie
obojętnie. Może to wynikać bardziej z dialogów, choć przy tym
winę totalną trzeba by obarczyć całą obsadę, nie mniej bardziej
bezemocjonalnym filmem był chyba jedynie „Zmierzch”.
Ogólnie pomysł na fabułę całkiem fajny, bo i kręci się tu
intryga, pojawia się także dość zawiłe napięcie seksualne,
nawet jakieś ekscytujące zagadki kryminalne do rozwikłania. Trudno
jest bowiem udowodnić, że człowiek przeciwko, któremu świadczą
wszystkie dowody jest niewinny. To ciekawi, to skupia uwagę widza i
można powiedzieć, iż na pewnym etapie nawet zaskakuje. Na pewno
nieoczekiwane jest to, jak człowiek staje się zobojętniony na te
wydarzenia, które rozgrywają się na ekranie. Z początku wszystko
tak świetnie się zapowiada, aż ciekawość zżera co za
konsekwencje wynikną z tego niespodziewanego zabójstwa. Już w
głowie tli się jakaś koncepcja, która z każdą minutą nabiera
kształtu. Później jedynie pozostają tylko sytuacje całkowicie
powierzchownie potraktowane, widać, że brak tutaj zaangażowania ze
strony aktorów! Z pewnością jednak klimat jest tu niezły, ale to
zdecydowanie wina montażystów, którzy tak świetnie zgrali ze sobą
kolejne ujęcia.
Toma
Cruisa nie widziałam już tak dawno w filmie, że aż zapomniałam o
jego istnieniu, na tyle na ile było to możliwe po tych rewelacjach
jakie odprawił z Katie Holmes. Rzadko kiedy miewał lepsze role, ale
przynajmniej nadrabiał swoim wyglądem. Czas go nie oszczędza, choć
posiada jeszcze ten swój dawny blask. Niestety, aktorsko nic się
nie zmieniło i nadal pozostaje aktorem najwyżej przeciętnym. Nie
jest jednak tak, że tylko on poprowadził na aktorski niż cały
film, oj nie. Jego koledzy z planu wcale nie pomagali nadać
produkcji wyższych lotów. Od kiedy Jai Courtney pożegnał się z
rolą wspierającego Spartakusa Varro postanowił stanąć na
filmowych nogach i to tuż obok największych gwiazd. Najpierw był
Bruce Willis w „Szklanej
pułapce 5”, a
teraz Tom Cruise. Jednakże obie role, jakie odegrał na wielkich
ekranach daleko są od tej, z którą przyszło mu zmierzyć się dla
stacji Starz. Wydawałoby się, że urozmaiceniem będzie tutaj
pojawienie się Rosamund Pike, ale i to okazało się pomyłką. Zbyt
wyblakła i lakoniczna. Według mnie nie odnalazła się w tej roli.
Patrząc na całokształt ośmielę się nawet stwierdzić, że duet
Cruise i Pike spokojnie mógłby zostać zastąpiony przez Hugh
Jackmana i Noomi Rapace, innych pretendentów do ról Jacka i Helen.
Niestety,
„Jednym strzałem”
jest filmem bardzo przeciętnym, a może nawet mniej niż
przeciętnym. Ogólnie jakoś się kręci, niekiedy potrafi nawet
zaintrygować, ale akcja tak bardzo się ślimaczy, że aż zaskakuje
to iż film o takim fundamencie jakim jest Lee Child może być tak
niemrawy. No dobra, gdzieś może pod tą stertą nijakości kryje
się jakieś spojrzenie na ludzką psychikę naznaczoną piętnem
wojny. Nie mniej, aktorom nie udaje się na tyle zaangażować w
swoje role, żeby wykrzesać z nich trochę emocji, bądź nadać im
charakter. Mogło być naprawdę dobrze, wystarczyłoby jedynie
wymienić główną obsadę.
Ocena:
5/10
Za możliwość obejrzenia filmu dziękuje firmie FilmFreak!
Tom Cruise kilka, a nawet kilkanaście lat temu reprezentował jakiś poziom. Teraz odnoszę wrażenie, że po prostu brakuje mu pieniędzy... A szkoda, lubiłam gościa.
OdpowiedzUsuńJak się za bardzo nie myślało na filmie to był nawet przyjemne, ale jak go rozłożyć na czynniki i każdy osobno ocenić to wyszło bardzo słabo. Tylko pomysł i montaż stały na wysokim poziomie. Reszta zawiodła. Szczególnie nie na miejscu był tutaj wymuszony humor
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja, a może sprawdzisz moją :) http://swiat-filmu-ksiazki.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń