Reżyseria: Tommy Wirkola
Scenariusz: Tommy Wirkola
Na podstawie: baśni braci Grimm „Jaś i Małgosia”
Zdjęcia: Atli Örvarsson
Muzyka: Michael Bonvillain
Kraj: USA, Niemcy
Gatunek: Fantasy, Horror, Akcja
Premiera: 20 stycznia 2013 (Świat) 10 maja 2013 (Polska)
Obsada: Gemma Arterton, Jeremy Renner, Famke Jenssen, Pihla Viitalia, Derek Mears, Thomas Mann, Peter Stormare
Skoro odżyła już „Królewna Śnieżka” to czemu nie
pójść za ciosem i nie odnowić klasycznej baśni braci Grimm- „Jaś
i Małgosia”, która w oryginale jest mroczniejsza niżeli jej
ostateczny wygląd przedstawiany naszym dzieciom. Jednakże
skandynawski reżyser Tommy Wirkola popycha znaną opowieść jeszcze
dalej. Dodaje bohaterom wieku oraz nadaje im konkretny kierunek, i
tym też sposobem powstaje „Hansel i Gretel: Łowcy
czarownic”, czyli film o
świetnym pomyśle, mrocznym wykonaniu i, niestety, dość
przeciętnym efekcie końcowym.
Dawno, dawno temu żyła sobie biedna rodzina w małej chatce w
wielkim i niebezpiecznym lesie. Z pozoru szczęśliwi rodzice
nieoczekiwanie zabierają swoją dwójkę dzieci- Hansel i Gretel, i
zostawiają w głębi boru. Tam trafiają do chatki z piernika, gdzie
przetrzymywani są przez okrutną czarownicę. Zamiast stać się jej
kolacją wrzucają ją do pieca, a sami uciekają w świat. Od tamtej
pory rodzeństwo krąży po świecie poszukując i zabijając każdą
czarownicę napotkaną na swojej drodze. Po wielu latach, już jako
dorośli (Jeremy Renner, Gemma Arterton) trafiają do małego
miasteczka, gdzie porywane są dzieci. W trakcie przeprowadzanego
śledztwa podpadają nie tylko lokalnemu szeryfowi (Peter
Stormare), ale przede wszystkim czarownicy imieniem Muriel (Famke
Jenssen), panującej w pobliskich lasach.
Historia to stara jak świat i bardzo często przenoszona na ekran.
W końcu zobaczyć możemy ją na wielkim ekranie, w wykonaniu
wielkich gwiazd i to w tak niecodziennym aranżu jaki oferuje
Wirkola. „Jaś i Małgosia” zawsze była typową
opowieścią o sile rodzinnej więzi i miłości, a także swoistej
odwagi i testu przetrwania. Posiłkując się tymi motywami reżyser
i zarazem scenarzysta dopowiada dalszy ciąg historii, bo z pewnością
niejeden miłośnik baśni zastanawiał się co kryją w sobie
późniejsze losy rodzeństwa. Początek całkiem fajny, genialne
połączenie znanej nam baśni ze świetnym fantasy. Jednakże wraz z
mijającymi minutami filmu robi się coraz dziwaczniej, coraz
mroczniej, coraz bardziej groteskowo. Produkcja zaczynająca się
niczym mój ulubiony „Van Helsing” przybiera obraz
dość marnego „Dziewczyna w czerwonej pelerynie”
pomieszanego ze świeżym spojrzeniem jak w „Niesamowitych
braciach Grimm”. Szczęśliwie, bez względu na moje
wcześniejsze obawy daleko odchodzi od tandety drugiego tytułu, choć
i tak z lekka zalatuje tutaj „Hokus pokus”.
Zdecydowanie za dużo tutaj wiedźm, a z mało samej opowieści.
Nigdy nie wiadomo, czy czasem ktoś nie straci głowy, bo Edward
wkroczy do akcji, czy może czarownica znowu przybierze jakąś
dziwaczną formę. Nad bohaterami wisi koszmar przeszłości, nie
tylko pod postacią utraty rodziców, ale przede wszystkim wydarzeń
z cukrowej chaty, która na zawsze odmieniła ich życie. Nie jest to
jednak ani szczególnie wzruszające, ani fascynujące, ogólnie dość
błaho traktuje się ten wątek.
Prawdziwa moc obrazu tkwi nie w samej historii, ale w konwencji
stylistycznej. Cały wygląd dość surowy, wręcz spartański, na
tyle na ile przystoi ówczesnej epoce. Kusze, bronie, których nie
powstydziłby się sam Robin Hood. Sprawnie zgrane efekty specjalnie
sprawiają, że film jest dynamiczny, a przy tym widowiskowy.
Wybuchające czarownice, rozgniatanie głów, no dobra, akurat te
aspekty są dość prześmiewcze, ale takie groteskowe podejście do
tematu, które przypisywane jest bardziej Quentino Tarantino równie
ciekawie rozwija nasze postrzeganie tego filmu. To tu zobaczymy
najbardziej różnorodnie zmutowane czarownice. Charakteryzatorzy i
styliści spisali się na medal, ale momentami trąci to o kicz.
Przesadzone w swojej brutalności, ale tak genialnie wpasowujące się
w klimat opowieści! Do tego jeszcze muzyka. Gdyby zabrakło Wam
wrażeń to warto się przysłuchać kompozycjom Michaela Bonvillaina
i to nie tylko tym, które zaatakują nas już w pierwszych minutach
filmu i podczas wejściówki. Bez względu na to jak energiczne i
przerażające mają brzmienie.
Umówmy się, aktorstwo w tym filmie nie jest najwyższych lotów.
Reżyser skupia się bardziej na nakręcaniu akcji niżeli na
budowaniu charakterów postaci. Hansel i Gretel prezentują się
jedynie jako zwyczajne zabijaki z misją. Po roli w „The Hurt
Locker” Jeremy Renner, jakby odpuścił sobie ambitniejsze
role i tak oto oglądamy go w „Avengersach” a teraz
w roli Hansela. Postaci bardzo do siebie podobne, bardzo dynamiczne i
elastyczne, próbujące wykrzesać tyle emocji na ile pozwala im
rola. Tu ciekawie, aczkolwiek dość nijako. Dołącza do niego
przepiękna Gemma Arterton, która, cóż, powiedzmy szczerze,
najwspanialszą aktorką to nie jest. Piękną- owszem, ale
całkowicie wyblakłą. Nie mniej, tak samo jak i przy roli Taminy w
„Księciu Persji”, tak też i tutaj udowadnia, że
potrafi się ruszać i dość dobrze prezentuje się w filmach
przygodowych. Największym zaskoczeniem jest pojawienie się Famke
Jenssen, która już dawno się wypaliła, a tutaj nabrała
rumieńców. Jej odmieniony wizerunek pogarsza jedynie jej ogólną
prezencję, a przez to zamiast wzbić się w notowaniach, leci na łeb
na szyję.
Klasyczna baśń uzbroiła się w pazurki i objawiła się światu
jako „Hansel i Gretel” w świecie pełnym
czarownic. Skończyło się objadanie słodyczami, a zaczęła walka
z prawdziwym złem. Pora poznać swoje przeznaczenie, a także
mierzyć wyżej niżeli w dobra materialne. Bohaterowie to typowi
łowcy czarownic, aczkolwiek wykazują zdecydowanie mniej
zaangażowania niż postaci z mojego ulubionego serialu
„Supernatural”. Jedynie czym broni się produkcja to jego mocny
charakter skupiony w obrazie i muzyce. Choć i tak trudno jest wybić
sobie z głowy nędzne aktorstwo. Jest to jednak historia pełna
przygód, efektów i rozbryzgów krwi, co okaże się dobrym
rozwiązaniem na wieczór.
Ocena:
6/10
Za możliwość obejrzenia filmu serdecznie dziękuję FilmFreak!
Prześlij komentarz