Reżyseria: Zack Snyder
Scenariusz: David S. Goyer
Na
podstawie: postaci autorstwa Joe Shustera oraz Jerry'ego Siegela
Zdjęcia: Amir M.
Morki
Muzyka: Hans
Zimmer
Kraj: USA, Kanada, Wielka Brytania
Gatunek: Akcja,
Sci-Fi
Premiera: 12 czerwca 2013 (Świat) 21 czerwca 2013 (Polska)
Obsada: Henry Cavill, Amy Adams, Michael Shannon, Antje Traue, Russell Crowe, Diane Lane, Kevin Costner, Harry Lennix, Laurence Fishburne, Christopher Meloni
Premiera: 12 czerwca 2013 (Świat) 21 czerwca 2013 (Polska)
Obsada: Henry Cavill, Amy Adams, Michael Shannon, Antje Traue, Russell Crowe, Diane Lane, Kevin Costner, Harry Lennix, Laurence Fishburne, Christopher Meloni
Chęci ekranizowania superbohaterów komiksowych, chyba już nigdy
nie zgasną. Spośród wszystkich tych, które kiedykolwiek powstały
nie sposób nie zauważyć, że największą popularnością cieszy
się Superman. Był sobie film z Christopherem Reeve, byli sobie
„Lois & Clark”, a nawet i „Tajemnice
Smallville”, więc skoro wszystkim tak nagle zachciało się
odświeżać stare i nie tak stare pomysły, to czemu i nie wskrzesić
kosmity z planety Krypton? Nigdy za specjalnie nie darzyłam sympatią
tego superbohatera, gdyż osobiście bardziej kibicuję Iron Manowi i
Spidermanowi, ale przyznać się muszę, że Zack Snyder, twórca
niecodziennych produkcji, „Człowiekiem ze stali”
sprawił, że po raz pierwszy Clark Kent nie był mi obojętny.
Źródło: Warner Bros. |
Planeta Krypton wkrótce ulegnie zagładzie, dlatego też Generał
Zod (Michael Shannon) chce zaprowadzić nowe rządy szykując
rebelię. Jednakże nie wszyscy popierają jego wizerunek nowego
świata, na pewno nie Jor-El (Russell Crowe), który mając
nadzieję na ocalenie mieszkańców planety, ale przede wszystkim
swojego nowonarodzonego syna- Kala, wysyła go na Ziemię, z dala od
okrutnych rąk Zoda. Tam znaleziony przez farmerską rodzinę Kentów
zyskuje imię Clark i choć świadom jest swoich niezwykłych mocy,
nikt nie jest w stanie odpowiedzieć mu na pytanie, co je wywołuje.
Po wielu latach ukrywania się przed światem, Clark Kent (Henry
Cavill) popełnia błąd, który skupia na nim uwagę pewnej
dziennikarki – Lois Lane (Amy Adams). Nikt jednak nie
spodziewa się, że ku planecie zbliża się Generał Zod ze swoimi
pomocnikami, którzy liczą na to, że przejmą Ziemię i uczynią z
niej nowy Krypton.
Nigdy nie kryłam się z tym, że Superman nie należał do moich
najulubieńszych bohaterów komiksowych. Nigdy za specjalnie nie
wdrażałam się w historię jego powstania, ani nie urzekał mnie
obcisły jego trykot. Jednakże, Zack Snyder tak bardzo przykuł moją
uwagę „Człowiekiem ze stali”, że zrobiłam sobie
postanowienie każdy kolejny odcinek oglądać w kinie, no bo co do
powstania kontynuacji nie ma żadnych wątpliwości.
Źródło: Warner Bros. |
Fabuła filmu dość precyzyjnie skomponowana, bowiem ma to wszystko
ręce i nogi, czyli wstęp, rozwinięcie i zakończenie. A wejście
ma ten film bardzo mocne. Wizja Kryptonu, w zasadzie wielkiej wojny
prowadzącej do upadku, a później zagłady planety. Chęć
ratowania rodziny, ewentualna nadzieja na ratunek dla kryptońskiej
ludności. Po wielkim łubudu, przychodzi czas na stonowanie
nastrojów, które dzieje się w dość dziwnej chronologii. O dziwo,
twórcy nie prowadzą nas przez całe życie Clarka Kenta.
Sygnalizują jedynie najważniejsze chwile, które ukształtowały
dorosłego człowieka, o wielkim sercu, sympatyka Ziemian, nie
stojącego obojętnie, gdy innym dzieje się krzywda. Świetnie jest
to wplątane w aktualne wydarzenia, gdzie patos patosem jest
poganiany, ale to nie jest ważne, bo jeżeli ktoś to lubi, to tutaj
ma tego w zanadrzu. Mnie zawsze poruszają wzniosłe chwile, dlatego
też sceny ratowania ludzi zwyczajnie mnie rozczulały. No, ale nie
tylko ludzi. Próba udowodnienia, że nie tylko superbohater może
być bohaterem nie zawsze kończy się dobrze. Dlatego też scena z
tornadem zrobiła na mnie zatrważające wrażenie. O dziwo, nie z
powodów, o których można by sobie pomyśleć, ale z innych, bo jak
to możliwe, że rodzina zapomina o swoim psie?! Skandal. Zupełnie
inne emocje serwuje nam scena w mieście z udziałem ekipy Daily
Planet. Równie poruszająca z oczywistych względów. Dawka
emocjonalna- spora. W dodatku pełno tutaj akcji, choć tak jak
większość usunęłabym bardzo dużą część walki wręcz
odbywającej się u kresu filmu. Totalnie bezsensowne, niczym walka
Neo z agentem Smithem w „Rewolucjach”. Zwykły
zapychacz, który w pewnym momencie stał się straszliwie nużący.
To co prezentuje film to jedno, ale to jak jest to wszystko
ogarnięte, to już zupełnie inna sprawa. „Człowiek ze
stali” być może i nie dorówna efekciarstwem
„Avengersom”, ale daleko w tyle nie zostaje.
Świetnie wystylizowany, jak to przystało na film Zacka Snydera.
Piękne wybuchy, porażający kosmos, no i oczywiście zdjęcia. Do
moich ulubionych ujęć zaliczę przede wszystkim udany start
Supermana. To jego skupienie i zbieranie mocy, no i sam kąt padania
kamery, który nadaje tej scenie pewną majestatyczność. Małe
urywki a cieszą. Oczywiście, nie tak bardzo jak rewelacyjne
wdzianko naszego bohatera, które idealnie opinało się na jego
muskularnym i niezwykle seksownym ciele. Ma w sobie pewną realność,
nie ciało, a ciuszek.
Źródło: Warner Bros. |
A co z muzyką? Moja ignorancja w tym zakresie sięgnęła już
zenitu i choć powtarzałam sobie przed seansem, żeby zwracać uwagę
na muzykę, bo to w końcu Hans Zimmer, to byłam tak zaaferowana
akcją na ekranie, że prawie całkowicie zapomniałam, a w zasadzie
zablokowałam swoje uszy na doznania dźwiękowe! Wielu z pewnością
mnie za to skarci, ale pewna jestem, że muzyka była dobra, nawet
bardzo dobra. Nawet i nie słuchając mogłabym tak powiedzieć, bo
tak duże zaufanie pokładam w Zimmerze.
Nie potrafię nie zachwycać się człowiekiem ze stali, nie kiedy w
najważniejszej roli pojawia się Henry Cavill w tak wielu stylach.
Bez względu na to, czy prawdziwie męski, czy chłopak na luzie, czy
ulizany superbohater. W każdej z tych stylizacji prezentuje się
świetnie, w szczególności, że (pozwolę sobie na lubieżną
uwagę) ma takie ciało! Idąc za głosem jednej z bohaterek „Ciacho
z niego!”. Pod tym względem, nie wyobrażam sobie lepiej
dopasowanego aktora do tej roli. Wygląd wyglądem, ale grać trzeba
i choć aktorzy nie mieli zbyt wiele momentów do wykorzystania
swoich talentów to Cavill spisał się na medal. Towarzysząca mu
Amy Adams również nie była całkiem najgorsza, bo zdecydowanie
miewała gorsze i bardziej nijakie role. Ponownie moje pozytywne
uczucia powędrowały do Russella Crowe, który najpierw poraził
mnie swoim śpiewającym występem w „Les Miserables”,
a teraz zaprezentował się z całkiem innej strony. Role wspierające
rodziców „zastępczych” to przecież sam Kevin Costner i Diane
Lane, gdzie ta druga wypadła tak sztucznie (przynajmniej w moim
mniemaniu), iż śmiem stwierdzić, jakoby był to najgorszy występ
jaki widziałam. Również mało zaskakującą postacią okazał się
być generał Zod. Czarne charaktery zawsze mają spore pole do
popisu, ale Michael Shannon nie rozwinął tu swoich kryptońskich
skrzydeł. Innymi słowy, gdyby spojrzeć na obsadę jednostkowo, to
znalazłoby się tutaj bardzo wiele słabych ogniw, ale ogólnie
niedobory jednych rekompensowane były przez fantastyczność
Cavilla, więc... można podarować reszcie tę niedoróbkę.
Źródło: Warner Bros. |
Już sama nie wiem, czy bardziej jestem zafascynowana „Człowiekiem
ze stali”, Supermanem, czy Henrym Cavillem. Prawdopodobnie
wszystkim po trosze. W końcu mamy tutaj ciekawą historię, może i
momentami banalną oraz patetyczną, ale zdecydowanie mocną opowieść
o bohaterstwie, któremu nie potrzebne są żadne supermoce. Wszystko
to ujęte bardzo zgrabnie i zachwycająco we wspaniały wizualnie
obraz, który momentami strasznie zanudza, nawet w tych najbardziej
spektakularnych scenach walk, no bo ileż można?! Całość ładnie
łączy się z tym, co jest nam dotychczas znane i ewidentnie nie
chodzi tutaj już tylko o nieźle wyrzeźbioną muskulaturę Cavilla
i jego gładkie lico, ale przede wszystkim o to, że film, pomimo
wszystko, bardzo przyjemnie się ogląda, i o dziwo- ma się ochotę
na więcej! Mogę z czystym sumieniem polecić fanom komiksowych
ekranizacji, no i naprawdę wielkich widowisk.
Ocena:
6/10
Za możliwość obejrzenia filmu na specjalnym pokazie
przedpremierowym serdecznie dziękuję dystrybutorow- Warner Bros .
Ja oceniłem nowy film Snydera podobnie co Ty, czyli na 6 w skali do 10. Ogólnie to widowisko podobało mi się, jeśli chodzi o efekty specjalne i w ogóle akcje. Fabuła jednak nie była wysokich lotów prawda? Te nieścisłości fabularne po prostu kują człowieka w oczy.
OdpowiedzUsuńmoja recenzja supermana
kują? :> ja nie zwracam uwagi na takie rzeczy, gdy fascynują mnie efekty :) Ale fakt, fabuła kuleje, niestety.
Usuń