NOWOŚCI

środa, 19 czerwca 2013

1054. Człowiek ze stali, reż. Zack Snyder

Oryginalny tytuł: Man of Steel
Reżyseria: Zack Snyder
Scenariusz: David S. Goyer

Na podstawie: postaci autorstwa Joe Shustera oraz Jerry'ego Siegela
Zdjęcia: Amir M. Morki
Muzyka: Hans Zimmer
Kraj: USA, Kanada, Wielka Brytania
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Premiera: 12 czerwca 2013 (Świat) 21 czerwca 2013 (Polska)
Obsada: Henry Cavill, Amy Adams, Michael Shannon, Antje Traue, Russell Crowe, Diane Lane, Kevin Costner, Harry Lennix, Laurence Fishburne, Christopher Meloni

    Chęci ekranizowania superbohaterów komiksowych, chyba już nigdy nie zgasną. Spośród wszystkich tych, które kiedykolwiek powstały nie sposób nie zauważyć, że największą popularnością cieszy się Superman. Był sobie film z Christopherem Reeve, byli sobie „Lois & Clark”, a nawet i „Tajemnice Smallville”, więc skoro wszystkim tak nagle zachciało się odświeżać stare i nie tak stare pomysły, to czemu i nie wskrzesić kosmity z planety Krypton? Nigdy za specjalnie nie darzyłam sympatią tego superbohatera, gdyż osobiście bardziej kibicuję Iron Manowi i Spidermanowi, ale przyznać się muszę, że Zack Snyder, twórca niecodziennych produkcji, „Człowiekiem ze stali” sprawił, że po raz pierwszy Clark Kent nie był mi obojętny.


Źródło: Warner Bros.
    Planeta Krypton wkrótce ulegnie zagładzie, dlatego też Generał Zod (Michael Shannon) chce zaprowadzić nowe rządy szykując rebelię. Jednakże nie wszyscy popierają jego wizerunek nowego świata, na pewno nie Jor-El (Russell Crowe), który mając nadzieję na ocalenie mieszkańców planety, ale przede wszystkim swojego nowonarodzonego syna- Kala, wysyła go na Ziemię, z dala od okrutnych rąk Zoda. Tam znaleziony przez farmerską rodzinę Kentów zyskuje imię Clark i choć świadom jest swoich niezwykłych mocy, nikt nie jest w stanie odpowiedzieć mu na pytanie, co je wywołuje. Po wielu latach ukrywania się przed światem, Clark Kent (Henry Cavill) popełnia błąd, który skupia na nim uwagę pewnej dziennikarki – Lois Lane (Amy Adams). Nikt jednak nie spodziewa się, że ku planecie zbliża się Generał Zod ze swoimi pomocnikami, którzy liczą na to, że przejmą Ziemię i uczynią z niej nowy Krypton.
    Nigdy nie kryłam się z tym, że Superman nie należał do moich najulubieńszych bohaterów komiksowych. Nigdy za specjalnie nie wdrażałam się w historię jego powstania, ani nie urzekał mnie obcisły jego trykot. Jednakże, Zack Snyder tak bardzo przykuł moją uwagę „Człowiekiem ze stali”, że zrobiłam sobie postanowienie każdy kolejny odcinek oglądać w kinie, no bo co do powstania kontynuacji nie ma żadnych wątpliwości.
Źródło: Warner Bros.
    Fabuła filmu dość precyzyjnie skomponowana, bowiem ma to wszystko ręce i nogi, czyli wstęp, rozwinięcie i zakończenie. A wejście ma ten film bardzo mocne. Wizja Kryptonu, w zasadzie wielkiej wojny prowadzącej do upadku, a później zagłady planety. Chęć ratowania rodziny, ewentualna nadzieja na ratunek dla kryptońskiej ludności. Po wielkim łubudu, przychodzi czas na stonowanie nastrojów, które dzieje się w dość dziwnej chronologii. O dziwo, twórcy nie prowadzą nas przez całe życie Clarka Kenta. Sygnalizują jedynie najważniejsze chwile, które ukształtowały dorosłego człowieka, o wielkim sercu, sympatyka Ziemian, nie stojącego obojętnie, gdy innym dzieje się krzywda. Świetnie jest to wplątane w aktualne wydarzenia, gdzie patos patosem jest poganiany, ale to nie jest ważne, bo jeżeli ktoś to lubi, to tutaj ma tego w zanadrzu. Mnie zawsze poruszają wzniosłe chwile, dlatego też sceny ratowania ludzi zwyczajnie mnie rozczulały. No, ale nie tylko ludzi. Próba udowodnienia, że nie tylko superbohater może być bohaterem nie zawsze kończy się dobrze. Dlatego też scena z tornadem zrobiła na mnie zatrważające wrażenie. O dziwo, nie z powodów, o których można by sobie pomyśleć, ale z innych, bo jak to możliwe, że rodzina zapomina o swoim psie?! Skandal. Zupełnie inne emocje serwuje nam scena w mieście z udziałem ekipy Daily Planet. Równie poruszająca z oczywistych względów. Dawka emocjonalna- spora. W dodatku pełno tutaj akcji, choć tak jak większość usunęłabym bardzo dużą część walki wręcz odbywającej się u kresu filmu. Totalnie bezsensowne, niczym walka Neo z agentem Smithem w „Rewolucjach”. Zwykły zapychacz, który w pewnym momencie stał się straszliwie nużący.
    To co prezentuje film to jedno, ale to jak jest to wszystko ogarnięte, to już zupełnie inna sprawa. „Człowiek ze stali” być może i nie dorówna efekciarstwem „Avengersom”, ale daleko w tyle nie zostaje. Świetnie wystylizowany, jak to przystało na film Zacka Snydera. Piękne wybuchy, porażający kosmos, no i oczywiście zdjęcia. Do moich ulubionych ujęć zaliczę przede wszystkim udany start Supermana. To jego skupienie i zbieranie mocy, no i sam kąt padania kamery, który nadaje tej scenie pewną majestatyczność. Małe urywki a cieszą. Oczywiście, nie tak bardzo jak rewelacyjne wdzianko naszego bohatera, które idealnie opinało się na jego muskularnym i niezwykle seksownym ciele. Ma w sobie pewną realność, nie ciało, a ciuszek.
Źródło: Warner Bros.
    A co z muzyką? Moja ignorancja w tym zakresie sięgnęła już zenitu i choć powtarzałam sobie przed seansem, żeby zwracać uwagę na muzykę, bo to w końcu Hans Zimmer, to byłam tak zaaferowana akcją na ekranie, że prawie całkowicie zapomniałam, a w zasadzie zablokowałam swoje uszy na doznania dźwiękowe! Wielu z pewnością mnie za to skarci, ale pewna jestem, że muzyka była dobra, nawet bardzo dobra. Nawet i nie słuchając mogłabym tak powiedzieć, bo tak duże zaufanie pokładam w Zimmerze.
    Nie potrafię nie zachwycać się człowiekiem ze stali, nie kiedy w najważniejszej roli pojawia się Henry Cavill w tak wielu stylach. Bez względu na to, czy prawdziwie męski, czy chłopak na luzie, czy ulizany superbohater. W każdej z tych stylizacji prezentuje się świetnie, w szczególności, że (pozwolę sobie na lubieżną uwagę) ma takie ciało! Idąc za głosem jednej z bohaterek „Ciacho z niego!”. Pod tym względem, nie wyobrażam sobie lepiej dopasowanego aktora do tej roli. Wygląd wyglądem, ale grać trzeba i choć aktorzy nie mieli zbyt wiele momentów do wykorzystania swoich talentów to Cavill spisał się na medal. Towarzysząca mu Amy Adams również nie była całkiem najgorsza, bo zdecydowanie miewała gorsze i bardziej nijakie role. Ponownie moje pozytywne uczucia powędrowały do Russella Crowe, który najpierw poraził mnie swoim śpiewającym występem w „Les Miserables”, a teraz zaprezentował się z całkiem innej strony. Role wspierające rodziców „zastępczych” to przecież sam Kevin Costner i Diane Lane, gdzie ta druga wypadła tak sztucznie (przynajmniej w moim mniemaniu), iż śmiem stwierdzić, jakoby był to najgorszy występ jaki widziałam. Również mało zaskakującą postacią okazał się być generał Zod. Czarne charaktery zawsze mają spore pole do popisu, ale Michael Shannon nie rozwinął tu swoich kryptońskich skrzydeł. Innymi słowy, gdyby spojrzeć na obsadę jednostkowo, to znalazłoby się tutaj bardzo wiele słabych ogniw, ale ogólnie niedobory jednych rekompensowane były przez fantastyczność Cavilla, więc... można podarować reszcie tę niedoróbkę.
Źródło: Warner Bros.
    Już sama nie wiem, czy bardziej jestem zafascynowana „Człowiekiem ze stali”, Supermanem, czy Henrym Cavillem. Prawdopodobnie wszystkim po trosze. W końcu mamy tutaj ciekawą historię, może i momentami banalną oraz patetyczną, ale zdecydowanie mocną opowieść o bohaterstwie, któremu nie potrzebne są żadne supermoce. Wszystko to ujęte bardzo zgrabnie i zachwycająco we wspaniały wizualnie obraz, który momentami strasznie zanudza, nawet w tych najbardziej spektakularnych scenach walk, no bo ileż można?! Całość ładnie łączy się z tym, co jest nam dotychczas znane i ewidentnie nie chodzi tutaj już tylko o nieźle wyrzeźbioną muskulaturę Cavilla i jego gładkie lico, ale przede wszystkim o to, że film, pomimo wszystko, bardzo przyjemnie się ogląda, i o dziwo- ma się ochotę na więcej! Mogę z czystym sumieniem polecić fanom komiksowych ekranizacji, no i naprawdę wielkich widowisk.

Ocena: 6/10

Za możliwość obejrzenia filmu na specjalnym pokazie przedpremierowym serdecznie dziękuję dystrybutorow- Warner Bros .


2 komentarze :

  1. Ja oceniłem nowy film Snydera podobnie co Ty, czyli na 6 w skali do 10. Ogólnie to widowisko podobało mi się, jeśli chodzi o efekty specjalne i w ogóle akcje. Fabuła jednak nie była wysokich lotów prawda? Te nieścisłości fabularne po prostu kują człowieka w oczy.

    moja recenzja supermana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kują? :> ja nie zwracam uwagi na takie rzeczy, gdy fascynują mnie efekty :) Ale fakt, fabuła kuleje, niestety.

      Usuń