Gatunek: fantastyka
Wydawca: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2006 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Leszek Erenfeicht
ISBN 978-83-7785-119-7
Ilość stron: 544 Format: 135x205 mm
Już 5. lipca do polskich kin wkroczy najnowsza produkcja w reżyserii Marca Fostera. Nowe widowisko z zombie w roli głównej o tytule „World War Z” zainspirowane zostało powieścią pewnego amerykańskiego scenarzysty- Maxa Brooksa, który najpierw rozpisywał się w historiach „Ligi Sprawiedliwych”, a także rozbawiał widzów dzięki tworzeniu „Saturday Night Live”, aby za chwilę zaszokować i przerazić świat jednym z najoryginalniejszych i najbardziej przydatnych poradników wszech czasów- „Zombie Survival”. Uważajcie! Wojna z mięsożernymi zombie nadchodzi!
Początek końca zaczął się niepozornie i całkiem zwyczajnie. Nikt nie spodziewał się jednak, że tajemnicze schorzenie może mieć takie konsekwencje. Ludzie zaczęli się przemieniać, zaczęli się rozkładać, zaczęli być agresywni. Bez przeszkód potrafili posilić się ciałem innego człowieka. Rząd bezradnie rozkładał ręce, a wojsko wzięło się do roboty. Ci, którzy ocaleli z epidemii zombizmu postanowili opowiedzieć swoje historie dziennikarzowi. Teraz z tymi zapiskami z najgorszych chwil Wojny Totalnej, Pierwszej Wojny Z zapoznać może się każdy, kto tylko ma na to ochotę.
„World War Z” to lektura dość niecodzienna i napisana w dość nietypowy sposób. To zdecydowanie wyróżnia ją na rynku czytelniczym, aczkolwiek nie koniecznie każdemu przypasować musi ten sposób przekazu. Jedni lubią wiersze, inni prozę, a jeszcze inni reportaże. Ci ostatni będą mieli ogromną radość z zagłębiania się w tę powieść. Można w zasadzie uznać, że jest to taka spora antologia króciutkich opowiadań, które przekazują wieści z globalnej walki z nowym i nie do końca niespodziewanym zagrożeniem, jakim są zombie. Forma całkiem fajna, dobrze pomyślana, bowiem bez przeszkód możemy poczuć prawdziwość tych historii. Jednakże pojawia się w niej mały problem, który nie dla każdego będzie łatwy do przejścia.
Gdy widzimy zombie, gdy o uszy obije nam się nazwa- zombie, przed oczami staje nam może krwi, flaki, niesamowity pociąg do mózgów, innymi słowy- brutalność, brutalność i jeszcze raz brutalność! Zaskakujące jest to, że w „World War Z” jest tego tak mało. Oczywiście, okrucieństwo ukryte jest tutaj pomiędzy kolejnymi opowieściami, aczkolwiek spośród nich wszystkich mało jest tutaj takich z pierwszej ręki, usłyszanych z ust zwykłego szarego człowieka. Większość z nich to opowieści żołnierzy, którzy przygotowują się do walki. Oczywiście, na swój sposób jest to ciekawe, przynajmniej dla miłośników militariów, ale z drugiej całkowicie odpychające i takie... zdystansowane, może nawet i zanudzające- przede wszystkim ciężkie do przebrnięcia dla zwykłego szaraczka, którego to nie interesuje. Z pewnością jednak na plus przemawia to, że tak wielkie urozmaicenie co do regionów, a także typu osób możemy spojrzeć na jeden problem z zupełnie różnych stron. Człowieka, który pamięta swojego chorego przyjaciela, innego, którego przeraził widok zarażonego psa, czy nawet właśnie tego u władzy, którzy szykuje się do ataku. Ostatecznie daje tych kilkadziesiąt historyjek spaja się w jedność dając całkiem sensowną całość dzieląc powieść na kolejne etapy wojny.
W końcu każdy z nas dostrzeże, że nie jest to jedynie powieść o zombie. Rozgrywają się tutaj prawdziwe ludzkie dramaty, kiedy to człowiek traci to co dotychczas było mu znane i musi przystosować się do nowego świata, a także unaoczniają się nieprawidłowości naszego świata. Ignorancja wobec narodu, a także swoista bezsilność. Wszystko to w obliczu straszliwej tragedii nie do ogarnięcia, która uzmysławia nam, że bez względu na to jak silnie będziemy walczyć nie ma tu mowy o całkowitym wyleczeniu. Niczym w „The Walking Dead” Kirkmana chodzi przede wszystkim o to, aby przeżyć.
Najnowsza powieść Maxa Brooksa, to nie do końca to, co spodziewałam się przeczytać. Okazało się, że zamiast straszliwych zombie dostałam prawdziwie męczącą lekturę. To tylko świadczy o tym, że „World War Z” nie jest książką dla każdego. I choćby nie wiadomo, jak bardzo sympatyzować żywych umarłych, to problemem będzie przejście przez te wysoce rozbudowane opisy, które bardzo często nic nie wnoszą do fabuły. Jednakże, gdzieś pomiędzy tymi licznymi opowieściami ukazującymi najrozmaitsze reakcje na epidemię i walkę z zombizmem, skrywają się prawdziwe mądrości, które wspomogą nas nie tylko podczas walki z tak okrutnym przeciwnikiem, jakim jest zombie pragnący naszego móżdżku!
Ocena: 3/6
Recenzja dla portalu IRKA!
Przypomina mi to trochę ''Robokalipsę'', która bardzo mi się podobała, więc i za tę się wezmę. Z militariami ani reportażem zbyt dużego obeznania nie mam, ale nadal interesuje mnie ta książka. Teraz po prostu wiem czego się spodziewać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Uwielbiam wszystkie historie o zombie, więc i po tę książkę sięgnę. A, że może być problematyczna? Zaryzykuję :)
OdpowiedzUsuńNawet nie mów. Mam ją na półce i myślałam, że to będzie dobre! ;(
OdpowiedzUsuńmoże akurat Tobie się spodoba, nigdy nic nie wiadomo :)
UsuńSpodziewałam się czegoś zgoła innego :/ No cóż :(
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie ani do książki, ani do filmu. Już sam fakt, że powieść na formę reportażu, sugeruje mi dobitnie, iż to nie moje klimaty :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie czytam i jak na razie dla mnie bomba.
OdpowiedzUsuń