Reżyseria: Henry Joost, Ariel Schulman
Scenariusz: Christopher Landon
Zdjęcia: Doug Emmett
Muzyka: brak
Premiera: 17 października 2011 (Świat) 19 października 2012 (Polska)
Obsada: Katie Featherson, Kathryn Newton, Matt Shively, Aiden Lovekamp, Brady Allen, Stephen Dunham, Alexondra Lee
Gatunek: Horror
Gdy w
2007 roku zrobiło się głośno o tym filmie, wiedziałam, że jest
to coś dla mnie. Film kręcony z pierwszej ręki, w dodatku o
zjawiskach paranormalnych, jak dla mnie- idealna produkcja. Miałam
nadzieję, choć z pewnością nie tylko ja, że „Paranormal
Activity” Orena Peli będzie jednoepizodyczną przygodą.
Niestety, po 5 latach wciąż przychodzi nam zapoznawać się z
kolejnymi dziwacznymi tworami pozorowanymi na obraz sprzed lat. A co
gorsza, twórcy chcąc się obłowić na znanej choć pozbawionej już
jakiegokolwiek sensu historii przygotowują kolejny atak, na 2013
rok. Żenada.
Kilka
lat po tym, jak mały Hunter został zabrany przez swoją ciotkę-
Katie (Katie Featherson) z rodzinnego domu, w pewnym
miasteczku żyje sobie szczęśliwa rodzina, która w najrozmaitszy
sposób wykorzystuje nowinki techniczne. Kiedy sąsiadka z przeciwka
ulega wypadkowi i zostaje zabrana do szpitala, rodzina nastoletniej
Alex (Kathryn Newton) przygarnia pod swój dach małego
Robbiego (Brady Allen). Od tej chwili w domu zaczynają dziać
się dziwne, niewyjaśnione rzeczy i choć nikt z rodziny nie wierzy
nastolatce, to właśnie ona postanawia rozwikłać zagadkę
tajemniczego nawiedzenia.
Ta
historia była straszna przy okazji pierwszego filmu. Było to coś
nowego, coś faktycznie trzymającego w napięciu i przerażającego.
Wydawałoby się, że każdy kolejny film odsłaniać będzie mały
rąbek tajemnicy rodziny Katie i poczynań pewnego zrzeszenia, które
zaważyły na życiu przyszłych pokoleń. Wtedy było to świetne,
ale prawda jest taka, że czwarty film nie wnosi nic nowego, oprócz
przytłaczającej ilości straszliwych obliczy, wyjaśnienia o co
chodzi, itp. Bo o czym w ogóle jest ten odcinek? W zasadzie o
niczym. Niczym „Piła” seria ta przeobraziła się
w bezmyślną manifestację siły, która nie dysponuje żadnym
ładunkiem napięcia, czy choćby elementem zaskoczenia. Wszystko
jest takie schematyczne. Zawsze z początku nic się nie dzieje,
akcja straszliwie długo się rozkręca. I choć wcześniej to całe
spowolnienie obładowane było całkiem ciekawą dawką emocji, tak
tym razem ciężko jest powiedzieć, że sukces został powtórzony,
wręcz przeciwnie.
„Paranormal
Activity 4” niemiłosiernie nudzi! Ja tu się uzbrajam w
ekipę towarzyszącą, co by nie dostać zawału podczas seansu, a tu
się okazuje, że jedyne co przeraża to dziwaczne dzieciaki i
wyskakujące znienacka koty (jak to one w zwyczaju mają). Bardzo
zawodzi, za bardzo! Nauczeni doświadczeniem o nawiedzeniu tej
dziwnej rodziny, oczekujemy, że wielki finał nas zaskoczy,
zmiażdży, zatrwoży. Innymi słowy – sprawi, że nie będziemy
mogli zasnąć w nocy. I choć wyskakująca, demoniczna twarz Katie z
finału pierwszego filmu mogła przyprawić o szybsze palpitacje
serca, tak w czwartej już odsłonie traci to swoją moc i to
niemalże całkowicie. Przechodzimy obojętnie obok porywania noży
(tak, jakby ten duch/demon miał z 5 lat i chciał się pobawić),
skręcenia karku, czy nawet ściągania ludzi z łóżek. A to już
jest dziwne.
Obraz
ten pozbawiony jest jakiegokolwiek klimatu. Myślę, że spowodowane
jest to utechnicznieniem całej akcji. Wcześniej były to zwyczajne
kamery, a teraz bohaterka łazi po domu z laptopem, aby móc
komunikować się ze swoim chłopakiem i to w zasadzie ten gadżet
towarzyszy dziewczynie przez większość scen. Rozbraja, a także
przeczy wszelkim zasadom logiki alarm informujący o otwarciu drzwi.
Nic dziwnego, że w „Strasznym filmie 5” śmieją
się z tego patentu. Choć nie powiem, akcja z podczerwienią na
Kinekcie całkiem zmyślna.
Nie
ma co marnować czasu ani miejsca na biadolenie o aktorstwie.
Bohaterowie są co prawda mocno nijacy, ale ogólnie komponujący się
do charakteru filmu i potrafiący oddać całe przerażenie. Czyżby?
Gdyby się tak głębiej zastanowić to można stwierdzić, że nie
jest tutaj wymagane mocno ugruntowane doświadczenie. Zabawa zabawą,
ale wszyscy wypadają niecodziennie naturalnie, może nawet zbyt
naturalnie, bo przez to ciężko jest odnaleźć jakiekolwiek emocje
przerażenia kryjące się na ich niemrawych twarzach.
Główny
cel filmu został spełniony. Przestrogą jest on dla uzależnionych
od Internetu nastolatek, które nie zwracają uwagi na otoczenie, a
jedynie wpatrują się w monitory. No bo hej!, jak można nie poczuć,
że ktoś za Tobą stoi?! Heloł! Seria „Paranormal Activity”
sięgnęła już dna. Trzeci film był jeszcze znośny, ale
to co zafundowała nam czwórka to najzwyklejsze w świecie
nieporozumienie. Banalny, mało ożywczy, wręcz irytująco
przewidywalny, ale przede wszystkim- śmiertelnie nudny! Takiej
kaszany to z pewnością się nie spodziewałam, ale i tak mogło być
znacznie gorzej. Znacznie! Jednakże wszystko przed nami, w końcu
już za niecałe pół roku, mordęga numer pięć!
Ocena:
3/10
Podzielam Twoją opinie Agnieszko. Byłam zaraz po premierze z Mileną i wynudziłyśmy się okropnie. A scena finałowa... szkoda słów...
OdpowiedzUsuńCzwórki z pewnością nie widziałam. Obejrzę na pewno! O ile pamiętam (dość dawno oglądałam) to nie podobała mi się tylko dwójka. Trójka była już o wiele lepsza. Proponuję obejrzeć "Grave Encounters" ale tylko jedynkę (kolejna część jest nieco słabsza)
OdpowiedzUsuńJedynka tak mnie wynudziła, że kolejne części już sobie odpuściłam...
OdpowiedzUsuńhaha - to może powinienem obejrzeć :-) pamiętam, że jedynka napędziła mi tak niesamowitego stracha, że kilka dobrych dni dochodziłem do siebie (z tym, że ja nie lubię horrorów bardzo rzadko po nie sięgam) skoro więc ta część jest taka słaba, to mógłbym popatrzeć :-) ale w sumie szkoda życia. :-) pewnie do 7 części dotrą, teraz jeszcze pojawiają się jakieś dodatkowe odnogi historii (chyba?) bo widziałem edycję tokijską paranormal activity
OdpowiedzUsuńNo weź nawet nie strasz... wizja odnóg historii jest bardziej przerażająca niż ten film. Info o istnieniu tokijskiej dostrzegłam... i pozostawię bez komentarza.
UsuńZgadzam się z Tobą w zupełności. Straszny film darowałem sobie już po 2 części, podobnie było z Paranormal activity. Nie lubię odgrzewanych kotletów ;)
OdpowiedzUsuń