Gatunek: romans, erotyk
Wydawca: Nasza Księgarnia
Rok wydania: 2011 (Świat), 2013 (Polska)
Tłumaczenie: Krystyna Kowalska
ISBN 978-83-10-12199-8
Ilość stron: 320 Format: 135x204 mm
Najgorętszy tytuł tego sezonu. Po trylogii obfitującej w najbardziej zmysłowe sceny rozbudzające wyobraźnię kobiet czytających, przyszedł czas na okrycie seksownej tajemnicy dawnych czasów. Debiut Mii Marlowe o tytule „Dotyk złodziejki” jest pierwszym tomem sagi pełnej miłości, namiętności i erotyzmu. Marlowe rozbudziła już czytelniczki za oceanem, a teraz jej bohaterowie ruszają na podbój polskich serc.
Złodziej z Mayfair jest jednym z najbardziej poszukiwanych przestępców na całym świecie. Jednakże porucznik Quinn nic nie robi sobie z szalejącego w jego ojczystym kraju złoczyńcy. Do momentu, kiedy z jego ukochanych Indii znika potężny brylant Krew Tygrysa, a jego przyjaciel, książę Sandźaj zostaje pozbawiony tronu. Wówczas Quinn postanawia skorzystać z usług złodzieja z Mayfair, który ku jego ogromnemu zaskoczeniu okazuje się być kobietą. Porucznik nie wie, że Viola ma rzadko spotykany dar, pomagający jej w zawodzie- słyszy klejnoty. Mężczyzna proponuje złodziejce układ, nie zdając sobie sprawy, że wkrótce połączy ich coś o wiele bardziej pasjonującego niż wspólne interesy.
Debiutancka powieść Mii Marlowe jest niczym powiew gorącego powietrza. Wdziera się przebiegle w nasze zmysły i dotyka najczulszych punktów. Jest to genialne połączenie romansu utrzymanego w historycznym klimacie pełnym przygód. O dziwo, wszystkie te elementy zostają znakomicie wyważone, a tym samym nie ma tu miejsca ani na nudę, ani na samoistne zapalenie. Oczywiście, można by to uznawać jako wadę, bowiem chodzi tu nie tylko o umiejętność rozgrzania naszych serc do czerwoności, ale przede wszystkim zainteresowanie czytelniczki fabułą. Nie jest może ona jakoś szczególnie elokwentna, brak jej jakiś zaskakujących zwrotów akcji, nie trzyma w napięciu, ale zdecydowanie intryguje. Autorce udaje się nawiązać do kilku faktów historycznych, które sprawnie wkręca w swoją powieść. Przede wszystkim wykorzystuję teorię psychometrii, gdyż według niej na świecie istnieją ludzie obdarzeni podobnymi talentami, a czytanie, słuchanie kamieni jest jedną z jej odmian. Pisarka nawiązuje do znanej na całej świecie „Kamasutry”, będącej inspiracją dla sceny otwierającej powieść. Mia Marlowe tworząc opowieść wokół hinduskich wierzeń i klimatu nie zapomina przypomnieć czytelnikowi o tendencji do migracji indyjskich książąt do krajów europejskich w tym Anglii, jak i buncie sipajów, który został tutaj użyty jedynie dla podbudowania nastrojów w Indiach po zniknięciu Krwi Tygrysa. Niestety, nie istnieje czerwony brylant taki, jak ten, a jedynie mniejsze i mało znaczące, choć i tak bardzo rzadkie klejnoty.
Bohaterowie, choć szarżujący w czasach, gdzie zagrożeniem dla reputacji kobiety było samotne podróżowanie po kraju, bądź sam na sam z obcym mężczyzną, wydają się być całkowicie wyzwoleni. Z początku zamknięci w sobie nie dają czytelnikowi wejść poza granice powierzchowności, lecz z biegiem stron coraz bardziej zaczynamy darzyć ich sympatią i kibicować ich namiętnemu uczuciu. Viola prezentująca elegancję, gorący temperament i niełatwy charakterek, a jednak o gołębim sercu, które boi się ponownego zranienia. Quinn będący ucieleśnieniem ideału z powodu swojej urody, a także umiejętności nabytych u indyjskiej kurtyzany, ale i materiałem do ciężkiej pracy. Każdy z nich noszący ogromny ciężar na barkach, który trochę maleje, gdy odnajdują siebie.
Powieść jest zdecydowanie bardzo łatwą w odbiorze lekturą. Nawet dla ludzi nieprzepadających za historycznymi wywodami przebrnięcie przez nią nie będzie budziło większych problemów. Nic dziwnego, kiedy autorka w taki sposób bawi się emocjami kobiet. Bardzo dobre rozumie nasze potrzeby, a także to co nas rozbudza, w końcu jest jedną z nas. Choć ubiera swoich bohaterów w zastraszającą ilość warstw materiałów, to pisze o tym w taki sposób, że wydaje się jakoby zdjęcie tej krynoliny, pantalonów i tony falbanek było nie tylko najbardziej podniecającą, ale również i najprostszą sprawą pod słońcem. Nie mniej to właśnie wyczekiwanie na kolejne pełne namiętności sceny sprawiają, że krew pulsuje nam w żyłach, a całość staje się jeszcze bardziej przyswajalna i zjadliwa.
„Dotyk złodziejki” to dopiero pierwszy tom pasjonującej i pełnej erotyzmu sagi, która uwodzi każdą czytelniczkę już od pierwszej strony. Powieść bawiąca się naszym umysłem i naszym sercem, bez skrupułów rozpalająca je do czerwoności. Po lekturze mamy ochotę wołać o więcej, nawet wtedy, gdy romans kończy się takim a nie innym finałem. Nie zaskakuje, bo ten typ historii zawsze musi kończyć się podobnie, ale odrobina chaosu, zagadek do rozwiązania i misji do wykonania, powoduje, że nie jest on kolejną banalną opowiastką. Czyta się miło, aż człowiek gorączki dostaje. Zdecydowanie jest to idealna propozycja na wciąż chłodne wieczory.
Ocena: 5/6
Recenzja dla Wydawnictwa Nasza Księgarnia!
Tym bardziej się cieszę, że książkę mam już na półce :D
OdpowiedzUsuńUch, książka zdecydowanie dla kobiet. Co ja robię tu, co ja tutaj robię :-P
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę w prezencie. I przyznaję. Robię się jej coraz bardziej ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że prędzej czy później ją dorwę i przeczytam:D
OdpowiedzUsuńErotyki do mnie nie przemawiają :D
OdpowiedzUsuń