Wróciłam sobie wczoraj z podboju Warszawy, przy okazji spotykając wielu wspaniałych ludzi, a tym również świetną reprezentację ekipy OBFu, która nie dała mi zginąć w przytłaczającej mnie stolicy (padam do stóp w ramach wdzięczności!). Zabawa była przednia, oby więcej takich. Jednakże w całym tym zamieszaniu i zamartwianiu się do jakiego pociągu wsiąść i zdążyć wysiąść na odpowiednim dworcu (!) całkowicie zapomniałam zarzucić swoimi zdobyczami z lutego. Nie ma ich dużo, nie poszalałam, ale i tak pracownicy Galapagos podbudowali moja małą filmotekę.
Od lewej:
1. Miasto aniołów, reż. Brad Silberling - od Galapagos do recenzji
2. Totalna magia, reż. Griffin Dunne - j.w.
Jazdy z przesiadkami mają swój urok. Szczególnie w letnią noc, nie znając miejsca dokąd się udajesz. :)
OdpowiedzUsuńGalapagos dba i pamięta. Ja mam dwa Chapliny. ;)
Tak, mają. Kiedyś jak jeździłam z rodzicami na wakacje to oni to ogarniali. Ja to niekiedy mam wrażenie, że zaraz zawału dostanę. No, ale i tak pochwalono mój zmysł orientacji.
UsuńJa też dostałam Chapliny, ale to dopiero w marcu, więc fota w kwietniu :D
Pierwszy raz z pewnością jest trochę przerażający, ale potem już nie robi takiego wrażenia. Chociaż do dzisiaj wspominam nocowanie na dworcu glównym w Krakowie. ;)
UsuńCiekawe, czy tytuły nam się pokrywają.
Brzdąc, którego już widziałaś oraz Światła wielkiej sceny :D
UsuńJa nigdy nie zapomnę jak mnie okradli w drodze na Mazury i ciężkie chwile w Koluszkach przeżywałam. Od tamtej pory jak mijam ten dworzec to mnie ciarki przechodzą hehe :D
Nie pokrywają się. U mnie "Pan Verdoux" i "Król w Nowym Jorku". ;)
UsuńMnie na szczęście nie okradli. Mogę sobie wyobrażać co przeżywałaś.