NOWOŚCI

sobota, 23 marca 2013

1038. Nietykalni, reż. Olivier Nakache, Eric Toledano

Oryginalny tytuł: Intouchables
Reżyseria: Olivier Nakache, Eric Toledano
Scenariusz: Olivier Nakache, Eric Toledano
Zdjęcia: Mathieu Vadepied
Muzyka: Ludovico Einaudi
Produkcja: Francja
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Komedia
Premiera: 23 września 2011 (Świat) 13 kwietnia 2012 (Polska)
Obsada: François Cluzet, Omar Sy, Anne Le Ny, Audrey Fleurot, Clotilde Mollet, Alba Gaïa Kraghede Bellugi
    Dwójka odwiecznym kompanów w kinematografii, wciąż wspólnie pisze scenariusze, a później reżyseruje na ich podstawie filmy. Olivier Nakache i Eric Toledano znają się nie od dziś, bo działają razem już od dekady, choć efekty ich współpracy nie są aż tak powszechne. Wszystko zmieniło się wraz z nadejściem filmowej wersji prawdziwej historii, która połączyła przyjaźnią milionera Philippe Pozzo di Borgo oraz jego pomocnika- Abdela Sellou'a. Dali początek niesamowitego obrazu o tytule „Nietykalni”, który podbił serca całej Europy, serca reszty świata, no i moje serce!

    Driss (Omar Sy) to młody mężczyzna z ubogich paryskich blokowisk i wielodzietnej rodziny. Wcześnie musiał wydorośleć, aby chronić młodsze rodzeństwo przed niegodziwościami czającymi się na francuskich ulicach. Kiedy pośredniak wysyła go na rozmowę w sprawie pracy opiekuna niepełnosprawnego milionera- Philippe'a (François Cluzet), chłopak sądzi, że odeślą go z kwitkiem. Jednakże jego poczucie humoru i sposób bycia, tak przypada do gustu mężczyźnie, że zatrudnia go ku zaskoczeniu wszystkich. Dla Drissa jest to doskonała okazja do wybicia się i zapoznania z kulturą. Dlatego z początku bardzo nieporadnie w końcu odnajduje to czego szukał, przy okazji dając szczęście milionerowi. Tym samym jego relacja z Phillipem pogłębia się i w końcu zamienia w prawdziwą przyjaźń.
    Co tak naprawdę daje nam szczęście? Czy są to pieniądze, piękne miejsca, czy luksusowe rzeczy? A może zwyczajnie do szczęścia potrzebny jest nam jedynie drugi człowiek, osoba, rozumiejąca nas bez słów, z którą lubimy przebywać. Gdy byliśmy dziećmi uśmiech na naszych twarzach gościł niemalże cały czas, ale wraz z biegiem lat zgubiliśmy gdzieś to co daje nam radość. Potrzebny jest nam ktoś taki jak Driss, który pomimo swoich własnych problemów potrafi rozświetlić życie innego człowieka. Nakache i Toledano pokazują prawdziwą historię, która może spotkać każdego, choć może nie aż z takim rozmachem, bo u nas snoby pozostają snobami, a „książęta” „książętami”, niestety.
     No, ale w zasadzie o czym jest ten film? Nie jest to przecież kolejny obraz z serii poradników o tym jak odnaleźć szczęście, zadowolić drugą osobę, czy nawet i podręcznik do opieki nad sparaliżowanymi. I chwała twórcom za to, że nie zaprezentowali tej historii w ten sposób! Żywym osobom dali jeszcze więcej charakteru i całkowicie odzwierciedlili wygląd, a także i relacje łączących tych dwojga- choć nie jest to ponoć odwzorowanie historii kropka w kropkę. Nie mniej uwydatnia się tutaj wszystkie pozytywne aspekty podobnych relacji, więc cóż może nas bardziej optymistycznie nastrajać. Przede wszystkim jest to opowieść o niezwykłej przyjaźni, gdzie słowa są zbędne, a każdy gest istotny. Emocjach, które przygasają, gdy rozweselacza nie ma tuż obok. W dodatku, jest to relacja, która całkowicie odmienia obu bohaterów, więc bez przeszkód można stwierdzić, że są sobie wzajemnie lekarstwem. Zestawia się tutaj dwa zupełnie odmienne światy. Z jednej strony mamy Drissa wywodzącego się z biedoty złodziejaszka, który najwyraźniej ma problemy w domu, a także i z samym sobą. Trudno o inne zachowania skoro pochodzi z tak dużej rodziny, a matka próbująca ją utrzymać rzadko kiedy widuje się z dzieciakami. Pomimo wszystko, nie brak mu poczucia humoru, a lekki styl bycia sprawia, że lgną do niego wszyscy. A może to ten promienny uśmiech? Naprzeciw niemu postawiony zostaje Philippe, całkowite jego przeciwieństwo. Zamknięty w sobie z powodu utraty miłości swojego życia, ale też i sprawności. Od pory wypadku zdawać musi się na życzliwość innych, nic więc dziwnego, że ostatecznie staje się zgorzkniały i upierdliwy. Nowi opiekunowie bardzo szybko rezygnują, aż nagle pojawia się Driss i dwa światy zderzają się ze sobą. Film staje się komedią sytuacyjną, kiedy dramat pojedynczego człowieka staje się barierą do pokonania. Odradza się to, co dawno zostało przygaszone, zarówno w jednym, jak i w drugim. Dlatego jest to przede wszystkim o sensie życia, które uczy nas, aby cieszyć się z najdrobniejszych jego darów.
    Paryż nocą potrafi być piękny. Spacery po opustoszałych ulicach wydają się być naprawdę odprężające. Jednakże, chyba bardziej od przepychu rezydencji Philippe spodobała mi się prezentacja paryskich blokowisk. Miejsca gdzie rodzą się gangi, a dilerzy czują się jak u siebie w domu. Jest w tym pewne proste piękno, a może i nawet i sentymentalizm dla każdego kto pochodzi z podobnych miejsc, a komu udało się z niego wyrwać. Świetne zdjęcia Mathieu Vadepieda bardzo dobrze to unaoczniają. Dochodzą do tego również kompozycje Ludovico Einaudi, które bawią się ludzkimi emocjami. Ujmujące brzmienia, które być może nie zostają z nami na dłużej, ale bardzo umilają seans. Ogólnie to cały soundtrack zasługuje na uwagę kinowego melomana, aczkolwiek nie od dziś wiadomo, że to co na końcu najbardziej nam tkwi w pamięci. Dlatego też zachęcam do przysłuchania się kawałka lecącego w trakcie napisów końcowych- „Una Mattina” [link]. Kwintesencja całej produkcji!
    Cała historia to podstawa dla nakreślenia bardzo dobrych postaci, a przy okazji ukazania aktorstwa Omara Sy'a i François Cluzeta. Ciężko orzec, który z występów okazał się być bardziej wybitny. Ciężko mówić o pozach lepszych i gorszych. Były to dwie całkowicie odmienne kreacje, które w równym stopniu poruszały i bawiły widza. Zestawienie złodzieja, uwodziciela niepozbawionego poczucia humoru z ukulturalnionym, zamkniętym sobie inwalidą okazuje się być dobrą kompilacją. Sprawdza się na każdym froncie i okazuje się mieć wzajemny pozytywny wpływ. Obaj bohaterowie przechodzą przemianę. Pierwszy dorośleje i zaczyna szanować innych oraz kulturę. Drugi z kolei otwiera się na innych i przestaje być gburowatym snobem. Innymi słowy ciekawe postaci, interesujące przeobrażenia, no i oczywiście dobre aktorstwo!
    Kiedy mówią mi, że film jest świetny, zazwyczaj biorę na to poprawkę. W końcu mój gust rożni się od większości normalnych ludzi. Jednakże zdarzają się wyjątki i „Nietykalni” do nich należy. Pójdę za ogólną fascynacją tym obrazem i powiem, że już dawno nie widziałam tak rozczulającego, ale jednocześnie sympatycznego filmu. Ciężko przechodzi się po nim do porządku dziennego, skoro wylewa się morze łez na to ciepłe zakończenie całej opowieści filmowej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że planuje się amerykanizację tego francuskiego hitu. Może to zaburzyć ogrom wrażeń, choć na pewno większość pozostanie sercem i duchem przy kreacjach Sy'a i Cluzeta. Tak, jak i ja!
Ocena: 9/10

9 komentarzy :

  1. Bardzo mi się podobał ten film! Naprawdę pięknie pokazana historia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak pisałam Ci w komentarzu na fejsie, genialny film ;) Byłam na nim w kinie i obejrzę go jeszcze nie raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie dziwię się :) Naprawdę świetny film, który ja sama widziałam już 3 razy :)

      Usuń
  3. Nietykalni będą w gazecie Twój Styl za 12 zł w kwietniu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez dwóch zdań - pierwsza piątka najlepszych filmów 2012

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepsze jest to, że bawi i porusza zarazem :) Bardzo dobra recenzja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Osobiście nie mam zamiaru oglądać innej wersji:) a to dlatego, że kocham francuskie kino:) a ten film jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam francuskie kino, i to dziki mojej nauczycielce z liceum , która hurtowo pokazywała nam na francuskim ciekawe produkcje ! Nietykalni , to jedne z najlepszych filmów zeszłego roku, widziałam go kilka razy i za każdym bawi mnie tak samo! szkoda tylko że nie dostał nawet szansy na oscara :( No ale trudna, pozycja obowiązkowa , kto nie widział niech nadrabia zaległości !

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż można dodać? Fantastyczny film, nie bez powodu został filmem roku wg OBF:) Widziałam kilka razy, uwielbiam:)

    OdpowiedzUsuń